Batalia o... „losy ojczyzny”
Grzegorz Schetyna, szef Platformy Obywatelskiej, Władysław Kosiniak-Kamysz, szef Polskiego Stronnictwa Ludowego i Janusz Korwin-Mikke, szef własnej partii KORWiN, w Łomży byli w tym tygodniu. Jarosław Kaczyński, prezes Prawa i Sprawiedliwości, ma przyjechać za tydzień. W politycznie rosnącym napięciu coraz bardziej swą podmiotowość tracą główni bohaterowie, czyli kandydaci na senatora w wyznaczonych na 6 marca wyborach uzupełniających do Senatu w okręgu łomżyńsko-suwalskim. Jest ich sześcioro, ale główni pretendenci do fotela to: Anna Maria Anders z PiS popierana przez Kukiz'15 i Mieczysław Bagiński z PSL, popierany przez PO, Nowoczesną, a nawet KOD. Wokół nich powstaje spór o... „losy ojczyzny”, a wybory mają być okazją do wyrażenia poparcia lub dezaprobaty dla poczynań rządzącego w Polsce od kilku miesięcy PiS-u.
O tym, że wybory odbywając się chyba w najbardziej zapomnianym regionie, nie będą sprawą lokalną, a ogólnopolską wskazywały już pierwsze decyzje polityków. Jarosław Kaczyński, prezes PiS, kandydatkę partii na nowego senatora oficjalnie przedstawił podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Warszawie i transmitowanej na żywo przez ogólnopolskie telewizje. Także opozycja parlamentarna decydując się na zgłoszenie jednego wspólnego kandydata chciała ustanowić oś politycznego sporu na linii PiS – antyPiS. Teraz bez ogródek mówią o tym już wszyscy. Jarosław Kaczyński, który w ramach kampanii wyborczej kandydatki PiS Anny Marii Anders do Łomży ma przyjechać w przyszły czwartek, mówił o tym w weekend podczas wizyty w Augustowie. - Wasze decyzje będą wpływały na losy ojczyzny, bo nad nami wszystkimi wisi to pytanie, jak jest oceniane to wielkie przedsięwzięcie, które zostało podjęte przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, przez prezydenta, czy ma ono społeczne poparcie, czy będziemy mogli iść dalej w tą stronę, którą zapowiedzieliśmy i chcemy w tym kierunku maszerować zdecydowanie - mówił prezes Kaczyński.
Popierający Mieczysława Bagińskiego szefowie Platformy Obywatelskiej Grzegorz Schetyna i Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysław Kosiniak-Kamysz, podczas konferencji prasowej zorganizowanej w Łomży apelowali o głosowanie na niego podkreślając, że te wybory powinny stać się dla mieszkańców regionu okazją do wyrażenia niezadowolenia ze sposobu w jaki rządzi PiS, tym bardziej, że akurat we wtorek, gdy obaj politycy byli w mieście, upływało sto dni rządu premier Beaty Szydło z PiS.
- To coś więcej niż wybory uzupełniające. To są szczególne wybory po stu dniach rządu (PiS – dop. red.) Widzimy jak rzeczywistość odbiega od tego co było zapowiadane. Jak dobra zmiana okazała się złą zmianą. Wybory są ważne dla nas wszystkich, aby pokazać, że nie ma zgody na taką politykę - mówił Grzegorz Schetyna.
- Żadnej dobrej zmiany nie dokonano. Przez sto dni PiS skupił się na zdobywaniu władzy, na ogarnianiu swoimi mackami wszelkich stanowisk – dodawał Władysław Kosiniak-Kamysz podkreślając, - (wybór Bagińskiego – dop. red.) to wyraźny sygnał od Polaków, że te sto dni się nie udały – mówił Kosiniak.
Sami kandydaci, którzy naprawdę ciężko pracują jeżdżąc od świtu do nocy ze spotkania wyborczego na kolejne spotkania, w całej tej batalii schodzą na plan dalszy. Pod sztandarami partyjnymi usiłują przekazać swoje zalety przy okazji ukazując słabość przeciwnika.
Anna Maria Anders okrywając się płaszczykiem legendy jej ojca, generała Władysława Andersa, chwali się ukończonymi szkołami w Anglii i USA, pracą w światowych korporacjach i znajomością sześciu języków.
- Ja szczerze uważam, że byłabym dobrym wyborem – mówiła Anders podczas spotkania w Łomży dodając też, że mandat senatora ułatwiłby jej kontakty na świecie.
Mieczysław Bagiński skupił się zaś na wykazaniu, że „on stąd” i w przedwyborczych objazdach regionu nigdy nie potrzebuje pilota, przewodnika czy tłumacza.
- Ja chcę świecić swoim własnym światłem, a nie światłem odbitym – mówi Bagiński.
Klinem pomiędzy Anders a Bagińskiego usiłuje się wbić kandydat na senatora z partii KORWiN. Szczepan Barszczewski z Białegostoku sam o sobie mówi „ostatnia nadzieja regionu”, a w niedzielę także w Łomży popierał go sam Janusz Korwin-Mikke.
Sam Barszczewski to hasło tłumaczył nieco inaczej – że to prawdopodobnie ostatnie w tej kadencji
parlamentu wybory, w których można wybrać kogoś innego.
- PiS proponuje program, który nic dobrego przynieść dla gospodarki nie może – mówi Barszczewski dodając, że nie ma wątpliwości, że PiS będzie podnosił obciążenie fiskalne na Polaków.
- PiS to skrzyżowanie tragicznej polityki II Rzeczpospolitej z towarzystwem (Edwarda – dop. red.) Gomułki - dodawał Janusz Korwin-Mikke podkreślając, że wszystkie partie w Senacie są z umowy okrągłostołowej, „a nas ta umowa nie obowiązuje”.