ŁKS był lepszy, ale przegrał
Gdyby mecz futbolowy trwał 70 minut, to zawodnicy ŁKS-u 1926 Łomża cieszyliby się teraz z trzech ligowych punktów. Niestety w końcówce starcia z Mrągowią Mrągowo stracili najpierw jednego piłkarza, a potem trzy bramki i ostatecznie przegrali 2:3.
Faworytem rozegranego na łomżyńskim stadionie spotkania 2. kolejki III ligi byli goście, którzy poprzedni sezon zakończyli na wysokim, drugim miejscu. Dodatkowo przed rozpoczęciem tego sezon zostali wzmocnieni trzema wyróżniającymi się graczami Granicy Kętrzyn. Odmłodzony zespół ŁKS-u nie przestraszył się jednak rywala i od początku spotkania narzucili swój styl. Trzeba przyznać, że w sposobie gry widać już było rękę nowego szkoleniowca, Krzysztofa Przytuły. Młodzi ełkaesiacy grali szybko, często na jeden, dwa kontakty, czym powodowali zupełną dezorientację w szeregach rywali. Mrągowianie długimi chwilami wyglądali przy gospodarzach jak niedoświadczeni juniorzy.
W pierwszej połowie miejscowi długo utrzymywali się przy piłce, jednak sytuacji do zdobycia gola za wiele sobie nie stworzyli. W 24. minucie na uderzenie z ponad 30 metrów zdecydował się Marcin Kraska, ale Piotr Osmański z trudem sparował piłkę do boku. Siedem minut później w dogodnej okazji znalazł się Albert Rydzewski, ale jego uderzenie w ostatniej chwili zablokowali obrońcy. Gdy wydawało się, że łomżanie nie zdołają swojej przewagi potwierdzić golem, w 43. minucie będący w polu karnym Mrągowii Robert Speichler zdecydował się na strzał z bardzo ostrego kąta. Szansa na zdobycie bramki była praktycznie zerowa, ale nie popisał się Osmański, który stojąc przy słupku nie zdołał zablokować piłki.
Uzyskane tuż przed przerwą prowadzenie uskrzydliło podopiecznych Przytuły, którzy po zmianie stron zaczęli stwarzać sobie coraz więcej dobrych sytuacji do strzelenia kolejnych goli. W 52. i 53. minucie przed szansą pokonania golkipera Mrągowii stanął Przemysła Olesiński, ale dwa razy piłka minęła jego bramkę. Dwie minuty później gospodarze byli już jednak skuteczniejsi. Pięknym 30-metrowym podaniem z własnej połowy popisał się Daniel Kacprzyk. Piłka minęła obrońców i trafiła wprost pod nogi Mateusza Laskowskiego. Napastnik ŁKS wbiegł w pole karne i płaskim strzałem pokonał Osmańskiego.
Mimo dwóch bramek przewagi gospodarze nie spoczęli na laurach i konsekwentnie realizowali przyjętą taktykę. Dodatkowo mieli nieco więcej miejsca w ofensywie, gdyż rywale próbowali, trzeba przyznać - dość nieudolnie, atakować. W 64. minucie powinno być 3:0. Przed swoją trzecią szansą w tym spotkaniu stanął Olesiński. Jednak i tym razem, mając przed sobą tylko Osmańskiego, napastnik ŁKS-u nie potrafił go pokonać. Udana interwencja bramkarza Mrągowii w sytuacji sam na sam dała nieco wiary przyjezdnym, że w tym meczu jeszcze nie wszystko stracone. Minutę później najskuteczniejszy strzelec gości w poprzednim sezonie, Mariusz Machniak zakręcił obrona ŁKS-u i oddał strzał, ale na miejscu był Łukasz Łopatowicz.
W 70. minucie miała miejsce kluczowa, jak się później okazało, sytuacja tego meczu. W niegroźnej sytuacji, daleko od pola karnego młody obrońca gospodarzy, Artur Bajor brutalnie sfaulował Kacpra Rokickiego, za co obejrzał czerwoną kartkę. Chwilę później "dziurę" na boku obrony, jaka powstała po zejściu lewego defensora ŁKS-u wykorzystali goście. Doskonałe podanie Machniaka wykorzystał właśnie Rokicki dając nadzieję swojej drużynie na korzystny wynik. Mimo osłabienia i straty bramki łomżanie w ciągu kilku kolejnych minut stworzyli sobie kolejne trzy świetne okazje, ale ani Olesiński ani Laskowski ani Speichler nie potrafili wykończyć ich celnymi strzałami. W 83. minucie swoje duże umiejętności pokazał po raz kolejny Machniak, doprowadzając do wyrównania.
Wydawało się, że już więcej nic nie może zdarzyć się w tym spotkaniu, ale to był dopiero początek emocji. Na dwie minuty przez końcem regulaminowego czasu gry sędzia Konrad Kiełczewski z Białegostoku dopatrzył się przewinienia jednego z ełkaesiaków we własnym polu karnym i podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Machniak, uderzył płasko po ziemi, ale znakomitym refleksem popisał się Łopatowicz odbijając piłkę przed siebie. Na stadionie zapanowała euforia, jednak została szybko uciszona, gdyż już w odliczonym czasie gry fatalny błąd popełniła defensywa ŁKS-u. Obrońcy nie upilnowali Machniaka, który strzałem głową ustalił wynik spotkania.
- Przegraliśmy ten mecz w momencie otrzymania czerwonej kartki przez Artura Bajora. Ja wtedy widziałem reakcję piłkarzy, widziałem zapytania w moją stronę. W takich chwilach tak naprawdę nie trzeba było zastanawiać się nad niczym, tylko konsekwentnie realizować to robiliśmy wcześniej - mówił po meczu trener Przytuła - Mimo porażki chciałbym podkreślić, że do tej 70 minuty chłopcy zagrali rewelacyjnie. Potem wyszedł brak doświadczanie. To jest bardzo młoda drużyna i trzeba zdać sobie sprawę, że nie zawsze będą w stanie podołać takim nowym dla nich sytuacjom.
Po dwóch meczach łomżanie zajmują 11. miejsce w tabeli. Kolejnym rywalem będzie zespół Motoru Lubawa, a spotkanie zostanie rozegrane na wyjeździe 17 sierpnia o godz. 17.00.
is