Z ogniem na Igrzyska
Jako jedyna z Łomży mogła „dotknąć” olimpijskiego ognia. Marta Miller w piątek pobiegła w sztafecie niosącej ognień olimpijski na XXX Letnie Igrzyska Olimpijskie do Londynu. Wrażenia...? Nie da się opisać tego od tak słowami - opisuje w przesłanym nam e-mailu.
„Wyostrzają się zmysły, euforia sięga zenitu, władają Tobą wcześniej niepoznane emocje. Kiedy wysiada się z autobusu już na trasie z pochodnią, dochodzi do Ciebie, że to się dzieje naprawdę, że właśnie jesteś częścią czegoś tak niezwykłego, tak wielkiego. Ilość ludzi która przyszła Cię oglądać jest nie do wyobrażenia, traktują Ciebie jak swojego idola, czy gwiazdę, wszyscy są niezwykle życzliwi: uśmiechają się, chcą sobie z Tobą zrobić zdjęcie, albo przynajmniej dotknąć. W pewnym momencie słychać tylko " It`s comming, it`s comming" i wtedy wiesz już że dzieje się to naprawdę i widzisz ogień olimpijski, który zaraz masz przenieść dalej. Sam już bieg..., jest bardzo długi, przynajmniej tak się wydaję, pomimo tłumów wiwatujących jesteś Ty, pochodnia i ogień, który nie może zgasnąć. Dla mnie mocno stresujące było to by go donieść, na raz tysiące myśli, typu oby wiatr za mocno nie powiał, a może ja za szybko biegnę, oby nic się nie wydarzyło, aby donieść ogień do celu, a zarazem pustka w głowie bo tak naprawdę nie wiem co się wtedy działo, jak to naprawdę wyglądało. A kiedy już się skończyło... już zaledwie chwilę później, kiedy już jesteś z dala od tłumów wydaje się że tego tak naprawdę nie było, że był to tylko piękny sen lub marzenie na jawie które nigdy miejsca nie miało.”
Marta Miller