Łomża odbobrzona... chwilowo
Bobrom, które “podgryzały” nasyp starego mostu przy ulicy Zjazd już nic nie grozi. Wszystkie zwierzęta zostały odłowione przez specjalistów z Polskiego Związku Łowieckiego w Suwałkach i przesiedlone w bezpieczne miejsce. Okazało się, że w Łomży zamieszkiwała jedna rodzina bobrów, a afera rozkręcona wokół zwierząt... była absurdalna. Specjaliści od bobrów twierdzą, że całe zamieszanie, jak i podejmowane przez władze miasta próby załatwienia sprawy były niedorzeczne.
Wszystko zaczęło się wraz z początkiem roku. W lutym 2004 roku Urząd Miejski w Łomży zgłosił do Wojewódzkiego Konserwatora Przyrody problem szkód wyrządzanych przez bobry na drodze krajowej nr 61. Na odcinku około 120 metrów bobry kopiąc nory w nasypie drogi spowodowały obsuwanie się skarpy, w wyniku czego istnieje zagrożenie naruszenia konstrukcji drogi. Miasto uznało, że skoro za straty spowodowane przez bobry odpowiada wojewoda, to powinien on wypłacić miastu stosowne odszkodowanie. Wojewoda uznał, że nie ma takiej podstawy prawnej. To Skarb Państwa jest właścicielem drogi, a samorząd jest tylko zarządcą. Wojewoda reprezentujący Skarb Państwa wypłacając rekompensatę za spowodowane przez bobry straty w tym wypadku wypłaciłby ją sobie samemu, nie ma więc to żadnego sensu. Dodał także, iż zarządcy dróg – w tym wypadku władze Łomży - otrzymują z budżetu państwa stosowne środki na ich utrzymanie, modernizację, a także ochronę – również przed bobrami. Oznaczałoby to mniej więcej tyle, że to wewnętrzna sprawa Łomży.
Dziury w jezdni
Na początku lipca tego roku tuż przy jezdni drogi prowadzącej na stary most pojawiły się dziury. Niebezpieczeństwo w ratuszu postanowiono zabetonować. Ściągnięto betoniarkę i w dziurę wlano beton... 5 ton. Wlewana z góry masa wypływała jednak jamami po bokach nasypu... Otwory skojarzono z bobrami. Wówczas to urzędnicy ratusza podliczyli wszystkie dziury w nasypie i okazało się, że jest ich aż 16.
Bobrowy problem stawał się coraz większy... Nikt nie wiedział co te zwierzęta robią w nasypie pod ulicą. Nie wiedziano także, na ile ich jamy są niebezpieczne dla jeżdżących górą samochodów. Postanowiono więc zajrzeć do wnętrza nasypu. Niemalże rentgenowskie badania przeprowadził ściągnięty specjalnie w tym celu ekspert z Politechniki Wrocławskiej. Do przyjrzenia się temu co bobry robią pod jezdnią użył specjalnej geokamery... i zobaczył, że są tam trzy duże jamy, po kilka metrów sześciennych każda, i że są one około metr pod jezdnią. Wnioski były następujące: sytuacja jest bardzo niebezpieczna, jezdnia może w każdej chwili się zapaść, a za zniszczenia odpowiadają rodziny bobrów – jak sądzono trzy.
Kosztowny problem
Eksperci po tym, co w nasypie zobaczyli stwierdzili, że konieczna jest natychmiastowa reakcja. Bobry trzeba przepędzić, a zniszczony nasyp odbudować. Koszt inwestycji wyceniono wstępnie na co najmniej 600 tys. zł. Na początku października ze względów bezpieczeństwa ograniczono też dozwolona, na tym odcinku prędkość do 30 km/h.
Miasto ponownie wystąpiło też do wojewody o odszkodowanie, ale efekt był podobny... Wojewoda dodał tylko, że zgodnie z ustawą z dnia 16 kwietnia 2004 r. o ochronie przyrody odszkodowanie nie przysługuje za szkody powstałe w mieniu Skarbu Państwa. Zapowiedział jednak, że w celu zminimalizowania szkód wyrządzanych przez bobry, w tak newralgicznym miejscu jakim jest droga krajowa nr 61, Wojewódzki Konserwator Przyrody podjął działania w celu odłowienia bobrów.
Bobrów nie ma, a problem został
Dziś już w Łomży bobrów nie ma. Zwierzęta odłowili specjalizujący się w tym od kilkunastu lat pracownicy Polskiego Związku Łowieckiego w Suwałkach. Jak podkreśla kierujący całą akcją Jan Goździewski suwalski Łowczy Okręgowy, nie było to trudne. Przy starym moście w Łomży mieszkała tylko jedna rodzina bobrów. W ciągu jednego dnia odłowiono wszystkie zwierzęta - dwa osobniki dorosłe i dwa młode. Najprawdopodobniej wiosną bobry tu wrócą. Będą to już inne zwierzęta, ale ich zachowanie będzie dokładnie takie samo jak tych odłowionych. Na zimę wykopią jamy w nasypie drogi – bo to idealne miejsce na przezimowanie w komfortowych warunkach.
Szybko, tanio i skutecznie
Zdaniem specjalistów, którzy na co dzień zajmują się bobrami łomżyński problem wcale nie jest oryginalny, ani taki straszny, tyle tylko, że póki co nikt ich o pomoc albo choćby radę nie prosił.
Zabezpieczyć nasyp można tymczasem stosunkowo tanio i co ważne skutecznie - twierdzi Jan Goździewski. W przypadku Łomży trzeba tylko wyciąć rosnące u podstawy nasypu wierzby, następnie zabezpieczyć skarpę siatką ogrodzeniową powlekaną (aby nie zardzewiała) i usypać na dole kopiec, który stanowiłby swego rodzaju alternatywę dla bobrów, które prędzej czy później tu się znowu pojawią. Jak wyjaśnia suwalski łowczy, chodzi o to, aby jamy na zimę bobry zbudowały sobie właśnie w tym kopcu, a nie nasypie jezdni.
Tyle tylko, że dziś jamy w nasypie pod drogą już mamy, na jezdni mamy ograniczenie prędkości do 30 km/h.