Rico, Ivan, Delfin i fafernuchy
Feeria radości i wesoła zabawa od obiadu do północy to już niemal tradycja na mającym zaledwie trzy latka Gościńcu Łomżyńskim. Gościniec tradycyjnie okazał się w sobotę, 22 lipca 2006 r. największą imprezą roku w Łomżyńskiem. Po rejbaku sprzed dwóch lat i ubiegłorocznych herbowych jelonkach z ciasta tym razem smakowitym akcentem były... fafernuchy! Na Muszlę przy ul. Zjazd ściągnęło na koncerty gwiazd: Ivana Komarenko z zespołem Delfin i Rico Sancheza z Gipsy Kings Party ponad 12 tysięcy widzów! Ilu ich było przez cały boży dzień, tego już nikt nie zliczy. Jak tego, ilu ludzi obejrzało przed północą podniebny spektakl fajerwerków, widoczny z odległości kilkunastu kilometrów...
Z każdą godziną, im bliżej koncertów gwiazd, tłum gęstniał. Zaroiło się przy scenie, na której inteligentną i dowcipną konferansjerką uprawiali Ewa Zawłocka i Dariusz Gałczyk. Pojawili się widzowie, czasem całe rodziny, na łukowatych, betonowych ławach Muszli. Zaczął się ruch przy straganach i w ogródku browaru, dzięki któremu - był sponsorem strategicznym - Łomżę było stać na tak gigantyczne przedsięwzięcie.
Dopiero po ponad czterech godzinach można było rozpocząć zawody siłaczy, polegające na unoszeniu sprzed piersi nad głowę pierwszej opróżnionej beczki. Ważący kilkanaście kilo aluminiowy ciężar najsilniejszy z rywalizujacych łomżyniaków zdołał "wycisnąć" i "podrzucić" najwyżej 60 razy. Bezkonkurencyjny okazał się 22-letni student Michał Ryder z oddalonego o ponad 500 km Wałcza. Przy dopingu wstrzymującej czasem dech z wrażenia publiczności podniósł beczke aż 95 razy. A nie był to wcale zwalisty, umięśniony mężczyzna, tylko szczupły młodzieniec.
Chwile grozy przeżyli organizatorzy, gdy zaczął padać deszcz. I znów tradycyjnie, Opatrznośc czuwała nad Gościńcem. Chmury nie rozpędziły ani słuchaczy reggae'owego sandales z Ełku, ani rockowej Holy Water z Łomży. O akrobatycznych popisach mistrzów świata break dance, czyli Crazy Twisting Group Marka Kisiela warto napisać krótko: maestria. Jeśli nie widzieli Państwo na żywo chłopaka, który wiruje na głowie, w rytm muzyki tańcząc w powietrzu, to macie czego żałować.
Ale wyobraźcie sobie żal tysięcy nastolatków, gdy ze sceny podawano iście Hiobową wieść, że Ivan - jadący znad morza - utknął z gitarzystami zespołu delfin 450 km od Łomży w korku! Minuty i kwadranse wlokły się niemiłosiernie, aż wreszcie przed godz. 21 pojawiła się elektryzująca tysiące gości zapowiedź: juz jest! Co się działo podczas koncertu Ivana, promującego "Dwa żywioły", swoją drugą po "Czarnych oczach" płytę, zobaczyć można na zdjęciach Marka Maliszewskiego. Dodajmy, że Ivan jest prawosławnym Rosjaninem, który wyjechał z Irkucka na pielgrzymkę do Częstochowy w 1991 r., gdy był tam Jan Paweł II. Szukał w Polsce lepszego zycia tak wytrwale, że skończył studia na polonistyce Uniwersytetu Warszawskiego. Reprezentował z Delfinem Polske na festiwalu Eurowizji rok temu w Kijowie. Jego "Czarne oczy" podbiły nie tylko serca naszych fanó, ale i na Litwie, Białorusi, i Ukrainie, w Rosji i Kazachstanie. Jest kawalerem, nie ma dzieci. I na razie nie zamierza, bo poświęca się estradzie.
A! Byłbym zapomniał o tytułowych fafernuchach. Ta nazwa ciasteczek kurpiowskich urzekła Romana Borawskiego, dyrektora Miejskiego Domu Kultury Domu Środowisk Twórczych, który nad podziw sprawnie zorganizował Gościniec. Dyrektor szukał smakołyku tradycyjnie związanego z regionem i niepospolitego. Odkrył fafernuchy: korzenno-piernikowo-razową bułeczkę Kurpi. W Łomży piekarnia Okruszek przygotowała cztery skrzynie z przysmakiem, zawierającym także tartą marchew, miód, cukier i pieprz. W Mistrzostwach Polski długo nikt nie chciał wystartować - traktując być może zagadkowe fafernuchy jako dowcip organizatorów. W końcu wystartowało dziewięcioro śmiałków. Mistrzynią została Katarzyna Bielawska z Łomży. Zjadła w pięć minut aż siedem twardawych ciasteczek!
A Rico Sanchez? Kto nie zna latynoamerykańskich przebojów Gipsy Kings, niech zobaczy choć zdjęcia. Niech przypomni sobie charakterystyczną chrypkę Rico oraz jego wraz z kolegami wirtuozerię gitarową, np. w "Volare! O! O! Cantare! O! O! O! O!".
Fajerwerki... Cóż więcej: gwiazdy nad i pod gwiazdami!!!
Mirosław R. Derewońko