I Wiosenny Zlot Drużyn Harcerskich
7 kwietnia 2006 Łomża
Całe zamieszanie zaczęło się w słoneczne popołudnie 7 kwietnia. Ok. godziny 15.00 przy Publicznym Gimnazjum nr 9 w Łomży zaroiło się od umundurowanych harcerzy. (7-8 kwietnia 2006 roku)
Cóż, nie wiem, czy relacja ze Zlotu będzie do końca obiektywna, ponieważ byłam jego komendantką. Jak wiadomo, wszystko wygląda inaczej oczach kadry niż w oczach uczestników. Postaram się jednak opisać to, co się działo, jak najwiarygodniej. Głównym organizatorem była Komenda Hufca, jednak wyróżnić trzeba przede wszystkim 16 Łomżyńską Gimnazjalną Drużynę Harcerską „Azyl”, która zajęła się „kwaterką”, Namiestnictwo Zuchowe i Harcerskie, a i 13 Łomżyńska Drużyna Harcerska „AGADA’ dołożyła, co nieco do programu. Funkcję komendantki, jak już wspominałam, pełniła moja skromna osoba, oboźnym był ćw. Daniel Kaczor, kwatermistrzem – dh Marek Uliński, drużynowy „Azylu”. Instruktorami programowymi natomiast byli pwd. Łukasz Kościuczuk oraz dh. Grzegorz Grabowski.
Całe zamieszanie zaczęło się w słoneczne popołudnie 7 kwietnia. Ok. godziny 15.00 przy Publicznym Gimnazjum nr 9 w Łomży zaroiło się od umundurowanych harcerzy. Jako pierwsi pojawili się oczywiście gospodarze, czyli drużyna kwatermistrzowska. Przyjmowali oni przybyłe na Zlot patrole i kierowali w odpowiednie miejsca oraz fachowo udzielali informacji co, gdzie, jak, kiedy i dlaczego. Kiedy już każdy zajął sobie wygodne miejsce do spania, usłyszeliśmy gwizdek oboźnego, a to jak wiadomo nie wróży nic dobrego. Tym razem jednak chciał on tylko obwieścić wszem i wobec, że odbędzie się apel rozpoczynający. Odbył się on wśród śmiechu i od razu było widać, że poza dyscypliną, która musi być zawsze tam, gdzie i harcerze, na Zlocie będzie obowiązywało pozytywne myślenie i dobry humor.
Po apelu wszyscy przebrali się w odpowiednie stroje i ruszyli na zawody sportowe do „namiotu” gimnastycznego. A tam ogarnęła nas gorączka sportowa nastrój temperatura sięgała zenitu. W nastrój wprowadził nas występ druhenek z „Azylu” – będą z nich zawodowe cheerleaderki. A później już tylko słuchaliśmy poleceń wodzireja i organizatorów, którzy wyjaśniali przebieg konkurencji i rozgrzewali atmosferę wśród kibiców. Graliśmy w „nogę” oraz pokonywaliśmy różnorodne tory przeszkód. Starali się wszyscy, ale jak wiadomo zwycięzca może być tylko jeden, a wygrali gospodarze, czyli „Azyl”! Tuż za nimi uplasowała się drużyna ze Sławca oraz z rosochatego Kościelnego. GRATULUJEMY!
Około 21.00 wróciliśmy do szkoły, a tam Chomik chwycił gitarę i poprowadził wieczornicę połączoną ze śpiewograniem. Część osób w tym czasie wzięła udział w ostatnich zajęciach z Kursu Drużynowych, ale gdy wrócili oni na aulę, od razu zasilili skład „orkiestry” i „chóru”. Śpiewaliśmy i integrowaliśmy się do późna, ale wytrzymałość harcerzy ma swoje granice. Co prawda ci, co narzekali, że chcą spać, wcale spać nie poszli, ale oboźny pozostał tolerancyjny. Dla niektórych był to pierwszy Zlot, nie wszystko było do końca jasne, więc zdarzyło się kilka nieodpowiednich zachowań, ale odeszły one szybko w niepamięć. Rano wstaliśmy dość wcześnie, a to z powodu, że trzeba było posprzątać i zdążyć na podstawiony autobus do Drozdowa. Spóźniliśmy się najwyżej 5 minut, zapakowaliśmy się do pojazdów i ruszyliśmy na miejsce docelowe. Trzeba dodać, że dołączyła do nas chmara zuszków, więc zrobiło się kolorowo i głośno, ale im kolorowej i głośniej tym lepiej!
W Muzeum Przyrody w Drozdowie czekał na nas Pan, który poprowadził nas na zwiady: historyczny dla harcerzy i przyrodniczy dla zuchów. Mieliśmy okazję lepiej poznać zabytki Drozdowa, tym bardziej, że musieliśmy przygotować ich prezentacje. Poza tym była moc innych atrakcji. Prawdziwy kowal z prawdziwym miechem pokazywał nam jak się robi najprawdziwsze gwoździe, a niektórzy zrobili nawet po jednym lub dwa. Był też rzeźbiarz, który wprowadzał nas w tajniki rzeźbienia w drewnie. Była też ludowa palmiarka, która pokazała nam dokładnie, jak robi się wielkanocne palmy oraz kurpiowskie wycinanki. Każdy bez wyjątku chwycił suszone kwiaty i stworzył własna palmę, bo następnego dnia po Zlocie była przecież palmowa niedziela. Na koniec zjedliśmy kiełbaski z ogniska, a kursanci z Kursu Drużynowych mieli bardzo stresujący egzamin pisemny. Na apelu końcowym Kadra rozdała pamiątkowe dyplomy i drobne upominki, po czym wróciliśmy do szkoły, zabraliśmy plecaki i trzeba było wracać do domu.
pwd. Sandra Znoińska HO