Katedralna kamienica odzyskała dawny blask
Należąca do parafii katedralnej, licząca blisko 120 lat kamienica na rogu Dwornej i Farnej została gruntownie wyremontowana. Teraz przyciąga wzrok przechodniów lśniącą elewacją i zdobieniami. Nowość to umieszczona we wnęce figura świętego Michała Archanioła, patrona katedry i parafii. Remont wykonała, specjalizująca się w konserwacji zabytków, firma budowlana inż. Andrzeja Wszeborowskiego, który wcześniej odnowił i wyremontował od podstaw wiele łomżyńskich budowli, z katedrą na czele. Niestety w Łomży wciąż straszą, popadające w ruinę, budynki sprzed lat: może nie zabytkowe, ale z ciekawą historią.
Wybudowana w roku 1928 kamienica na rogu Dwornej i Farnej również ma ciekawą historię.
– Ten dom należał niegdyś do prawnika, pana Korduszewskiego, który wraz z żoną został zamordowany przez Niemców w Jeziorku – przypomina ks. Marian Mieczkowski, od niemal 22 lat proboszcz parafii katedralnej. – Byli bezdzietnym małżeństwem, ale on miał w Stanach Zjednoczonych siostrę – mam nawet zachowany list z tamtych okropnych czasów, bo biskup Kostka-Łukomski zawiadomił tę panią o śmierci brata i bratowej, a ona, najwidoczniej nie zdając sobie sprawy z tego, jakie panowały tu w czasie wojny warunki, dopytywała co się stało, czy to była choroba, czy jakiś nieszczęśliwy wypadek. W każdym razie ci państwo poczynili jeszcze przed wojną zapisy na rzecz łomżyńskich parafii, rozdysponowując pomiędzy nimi swoje dobra: choćby w naszym kościele mieli wybudować nowy ołtarz, w innym wspomóc remont. Wojna przekreśliła te plany, stracili nie tylko pieniądze, ale i życie, ale dom pozostał, chociaż w ruinie i wypalony. Po wojnie został przekazany przez rodzinę, w formie daru spadkowego, naszej parafii.
Wtedy to budynek został odbudowany praktycznie od podstaw, służąc parafii i mieszkańcom Łomży oraz regionu do dnia dzisiejszego, mieści bowiem choćby Księgarnię Diecezjalną.
– Mam zdjęcie tego wyremontowanego budynku, na tle całej pierzei między Dworną i Długą – mówi ks. Mieczkowski. – To prawdziwe morze ruin i na ich tle jedna wyspa, ten nowy budynek.
Mijały jednak lata i ustawicznie eksploatowany budynek zaczął wymagać solidnego remontu.
– Rozpoczynając, jeszcze w tamtym tysiącleciu, administrowanie tą parafią stanąłem przed wyzwaniem remontu katedry i to był wtedy priorytet – wspomina ks. Marian Mieczkowski. – Dlatego ten budynek przez lata nie świecił przykładem, bo zabytkowa katedra była ważniejsza, ale koniec końców musiałem uporać się i z tym problemem, bo od czasu tej powojennej odbudowy nie było tu gruntownego remontu, może poza malowaniem elewacji.
Najpierw odbył się remont wnętrza, w tym księgarni, po czym do dzieła wzięli się pracownicy Andrzeja Wszeborowskiego. Wybór jego firmy w żadnym razie nie był dziełem przypadku, bowiem kilka razy remontowała już ona pobliską katedrę, a do tego choćby budynek Sądu Okręgowego, inne stare kamienice, aulę i budynek I LO, gmach i aulę Państwowej Szkoły Muzycznej czy Domek Pastora, gdzie efekt końcowy zachwyca nie tylko jakością pracy, ale też pietyzmem w podejściu do róźnych detali i ich odnawiania, konserwacji czy nawet rekonstrukcji.
– To musiała być firma, która ma atest ochrony zabytków – sama kamienica nie jest co prawda zabytkowa, ale znajduje się w takiej strefie, musieliśmy więc mieć odpowiednie pozwolenie, no i wykonawcę, więc lepszego nie było – podkreśla ks. Marian Mieczkowski.
Teraz mogą o tym przekonać się nie tylko mieszkańcy Łomży, ale również turyści. Szczególne zaciekawienie budzi figura we wnęce, której wcześniej nie było.
– Pomysł umieszczenia we wnęce figury świętego Michała Archanioła pojawił się jeszcze w fazie projektowej – wyjaśnia ks. Marian Mieczkowski. – Celowo został umieszczony w tym ściętym rogu, bo spogląda na katedrę, której jest patronem i ma jej pilnować. Pierwotnie były tam jakieś balkony czy zdobienia, ale zdjęcia przedwojennego nie mamy; jednak ja jestem miłośnikiem starych tradycji, gdzie nawet jak nie było nazw ulic, to były figury świętych czy domy Pod rybą czy Pod łabędziem z odpowiednimi przedstawieniami i tu nawiązaliśmy do tej tradycji.
Na elewacji pojawiły się również nowe tabliczki z nazwami ulic, dopasowane do estetyki budynku.
– Do niedawna na tym budynku były tabliczki ul. 22 Lipca, dawniej Dworna – mówi ks. Marian Mieczkowski. – Teraz są nowe, bardzo eleganckie, że to ulica Dworna oraz Farna, wróciliśmy więc do właściwej nazwy, chociaż warto przypomnieć, że poza 22 Lipca nosiła ona po wojnie nazwę Józefa Stalina, za pierwszego Sowieta to była Sowietskaja, a za okupacji niemieckiej w latach 1941-44 nazywała się nawet Hitler strasse, tak więc ulice też mają swoje historie.
Cieszy, że kolejny łomżyński budynek został wyremontowany i ulica Dworna wygląda coraz piękniej. Niestety na terenie miasta wciąż straszą inne, popadające w ruinę obiekty. Jednym z nich jest choćby dwupiętrowa kamienica przy ul. Bernatowicza, wybudowana na początku ubiegłego wieku przez Włodzimierza Chylińskiego, ordynatora Szpitala Świętego Ducha. Jedna z jego córek, Zofia Chylińska, została żoną jednego z najwybitniejszych polskich poetów Bolesława Leśmiana. Część budynku po pożarze nie jest zamieszkana, strasząc zabitymi oknami. Równie fatalnie prezentują się przedwojenne kamieniczki przy ulicy 3 Maja, a takich przykładów jest więcej.
– Pan Wszeborowski szykował się do tej roboty już w roku 2020, bo byliśmy już umówieni, ale wtedy wybuchała pandemia – podsumowuje ks. Marian Mieczkowski. – Kościoły były zamknięte, nie było wiadomo co dalej, trzeba było myśleć i walczyć o trwałość parafii. W ubiegłym roku sytuacja była już opanowana, ta niepewność finansowa też zmalała, chociaż nie minęła całkowicie, ale wtedy były problemy z pracownikami. Udało się jednak w tym roku, który jest dość pomyślny i myślę, że pan Wszeborowski jest również zadowolony, że przywrócił do świetności kolejny budynek w przestrzeni naszego miasta. Teraz niech cieszy oczy i módlmy się o to, żeby następne pokolenia w pokoju mogły cieszyć się tym wszystkim, bo te budynki tyle już doznały uszczerbku, szczególnie przez II wojnę światową, a to, co dzieje się w sąsiedniej Ukrainie i co oglądamy w telewizji, nie napawa optymizmem.
Wojciech Chamryk