Dzika plaża... od niedzieli
- To już koniec. W sobotę po godzinie 19. zdejmujemy liny i zamykamy miejsce okazjonalnie wykorzystywane do kąpieli w Łomży – mówił Tomasz Malinowski, prezes Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, które od początku wakacji zapewniało bezpieczeństwo kąpiącym się w Narwi przy moście mjr. Henryka Dobrzańskiego ps. „Hubal”. W poprzedni weekend, gdy temperatura powietrza w cieniu przekraczała 25 stopni Celsjusza na miejskiej plaży wypoczywały setki mieszkańców szukając ochłodzenia i relaksu w nurtach łomżyńskiej rzeki. Trudno im było uwierzyć, że od niedzieli będzie tu już tylko dzika plaża.
Sobotnie popołudnie 18 lipca, na piasku nad brzegiem rzeki, trochę dalej na trawie pod błękitnym niebem i w cieniu pod drzewami dziesiątki ludzi: rodziny, dziadkowie z wnukami, młodzi z towarzystwem. Wakacyjna sjesta na świeżym powietrzu. Ciepło, bezwietrznie, do wody blisko. Sanepid łomżyński zapewnił, że woda w Narwi pod względem czystości jest odpowiednia do kąpieli, więc łomżynianki i łomżyniacy oraz przyjezdni z wymarzonej kanikuły nad rzeką skorzystają.
W rozmowach z około 30-orgiem ludzi od dziecka po seniora będzie powtarzać się ten sam motyw: zaskoczenia i zdumienia pytaniem, czy warto zamknąć tę plażę za tydzień. Jedni nie dowierzają, że to scenariusz na serio, inni głośno wykrzykują: „Nie!”, jeszcze inni mają na to pytania praktyczne, np.: gdzie będą plażowicze się załatwiać? Znowu po krzakach w okolicznych zaroślach i kępach drzew...? Jednakże najczęściej w reakcjach przewija się strach rodziców, że na brzegu może za tydzień zabraknąć ratowników, czuwających nad bezpieczeństwem kąpiących się i zwracających uwagę na aspołeczne zachowania. Wydzielone zostały przy brzegu sektory: bliższy dla dzieci i dalszy do pływania. Pośrodku, w szeregu równoległym do rzeki, stoją stelaże z workami na śmieci. Piaszczyste boisko do piłki plażowej, stojaki na rowery, 2 toalety, przebieralnie.
Jerzy Chiliński wybrał się na wypoczynek z małżonką Krystyną, córką Kasią i wnuczką Wiktorią, i z trójką dzieci sąsiadki, która dotrze tutaj niebawem. - Jestem na plaży pierwszy raz w tym roku – mówi 68-letni mąż, tata i dziadek, rozglądając się wokół. - Jak to za tydzień zwiną, mam pytanie... - ścisza głos Pan Jerzy. - Nie chcę przeklinać: co za ch... to zrobił? Jak wreszcie coś tu urządzili, to komu zależy, żeby to rozebrać w środku wakacji?! Niech urzędnicy pomyślą, jak to uchronić, a nie odebrać mieszkańcom w sierpniu.
„Prezydent powinien o plażę zadbać”
Na plaży jest zielono, cicho, przyjemnie, woda stanowi atrakcję dla ochłody ciała i rekreacji razem z dziećmi. Marek Rafałowski odwiedza czyste i zadbane miejsce 2-3 razy w tygodniu z córeczką Alicją. Jest zdecydowanie przeciwny rozmontowaniu plaży za tydzień. - Nie każdy może wyjechać na Mazury czy nad Bałtyk - tłumaczy sprzeciw. Nie każdego stać, dużo rodziców nie ma wolnego.
Obok przechadza się Pan Sylwester. Ze względów służbowych nie podaje nazwiska. Według niego, władze miasta powinny zapewnić łomżyniankom i łomżyniakom bezpieczne miejsce wypoczynku nad czystą rzeką, o jakim mogą tylko pomarzyć miliony Polaków. Twierdzi, że „to błąd”, że ktoś ze względów partyjnych i ambicji politycznych dopuścił do absurdu prawnego, jakim jest miesiąc na „miejsce okazjonalnie wykorzystywane do kąpieli”. Wszyscy w Łomży od dziesiątków lat wiedzą, gdzie jest plaża, więc zdumiewa powód, dlaczego akurat prezydent Mariusz Chrzanowski nie wie...
Janusz Krasowski (lat 66) pamięta, że w latach 70. w pobliżu wtedy nieistniejącego bulwaru koło Portu Łomża działała plaża żydowska. Jest przekonany, że władze miasta Łomża wiedzą o tym, ile dzieci i nastolatków przychodzi na plażę miejską przy moście co roku w każde wakacje. Uważa, że prezydent i urzędnicy nie mogą zbagatelizować zabezpieczenia popularnego miejsca wypoczynku i pozbawiać plaży na kolejny miesiąc ratowników. O względach sanitarnych chyba jednak słyszeli...?
„Żeby na plaży było przyjemnie, czysto i bezpiecznie”
Sandra Rydel z małżonkiem i dwójką małych dzieci wychodzi z plaży. Oboje opaleni, zadowoleni i... niedowierzający, że za tydzień ma nie być ratowników, boi, toalet, koszy na śmieci... - To jedyne miejsce wypoczynku wakacyjnego – przypomina 33-letnia mama, która 25 lat temu z rodzicami też bawiła się w wodzie przy brzegu. Małżonkowie tłumaczą, że basen pod dachem to nie to samo, co wyjście z dziećmi na dwór, na świeże powietrze. Na plaży jest przestrzeń, rozległe widoki i zieleń. Podobnie myśli 58-letni Adłan Arajev, bawiący 3. raz na plaży z córką. Jest przekonany, że to nie teren prywatny, więc do obowiązków administracji miasta należy zapewnienie ratowników i toalet.
W ubiegłe wakacje władze miasta w ogóle tym się nie przejęły. Uznały i ogłosiły, że Narew w tym miejscu jest zbyt niebezpieczne do kąpieli i przekonywały, że przepisy prawne uniemożliwiają nawet organizację w tu tzw. miejsca okazjonalnie wykorzystywanego do kąpieli. To namiastka prawdziwego kąpieliska, ale może funkcjonować tylko przez 30 dni w roku. O uruchomienie go w te wakacje zabiegali członkowie Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego z Łomży, którzy kąpielisko nad Narwią organizowali rokrocznie do czasu gdy prezydent Mariusz Chrzanowski cedował to na podległy mu Miejski Ośrodek Sportu i Rekreacji.
- Mamy zezwolenie z Wód Polski na organizację miejsca wykorzystywanego do kąpieli do 25 lipca, czyli do soboty – mówił prezes WOPR Łomża Tomasz Malinowski. - Od niedzieli, w środku wakacji, w środku lata i środku miasta zostanie już tylko dzikie kąpielisko.
To znaczy, że nie będzie już np. ratowników czuwających na plaży i gotowych w każdej chwili wskoczyć do wody, by uratować topiącego się. Ratownicy WOPR pozostaną na Narwi. Do końca sierpnia po dwa zespoły z motorówek mają patrolować rzekę codziennie w granicach administracyjnych miasta. Jednostki będą pływać w godzinach od 11.00 do 19.00. WOPR uruchomił również telefoniczny numer alarmowy 662 029 662, przez który – w razie potrzeby - można wezwać ich na pomoc.