10-11 września 2005 r. Wizna – Góra Strękowa.
Wszystko zaczęło się dzień przed zlotem, gdy druhna komendantka hufca zaproponowała mmi funkcję oboźnego. I tak miałem być na zlocie i mieć oko na "A-gapę" czyli drużynę J-21 z Jedwabnego. W sobotę jako pierwsi pod budynkiem hufca nieśmiało pojawili się rodzice z harcerzami z Zambrowa. Wewnątrz rządziła już "Agada" przygotowując zadania na bieg. Szybko kupiłem czekoladę z orzechami, pół litra Żywca wody i mogłem jechać. Autobus się spóżnił i jeszcze po drodze zajeżdżaliśmy po materace do leśniczówki Drozdowo. Pomimo tego byliśmy na miejscu w Wiżnie na czas. A w autobusie, pomimo zawalenia materacami tłoku nie było: dwie drużyny, paru instruktorów i SGO "Wsparcie logistyczne" w prezencie od "Mongoła”, czyli dwóch sympatycznych chłopców. Na miejscu bałagan oprócz drużyn z Białegostoku, Jedwabnego i Wizny. Po rozładunku sprzętu i plecaków krzyknąłem "Baczność!" Drużyny stanęły w długim dwuszeregu i na tym skończyła się moja praca oboźnego na zlocie.
Wiadomości parafialne podała druhna Dorota, kazała zdjąć mundury i ruszać na trasę. Każda drużyna robiła to na własną rękę. Na trasy wypuszczał dh "Kicek". Jako jedyny nie zdjąłem munduru. Gorąco mi nie było, a noszenie munduru to nie wstyd. Poszedłem z "Agapą". Znamy się od kilku miesięcy. Po drodze harcerze liczyli konie, głaskali kozy. Wraz z przebytymi kilometrami tracili zapał do realizacji zadań -i mieli rację były jakieś dziwne, a potem to nikogo nie interesowało, co i jak zrobili. Tylko "Agada" się napięła, wykonała, opisała i nic z tego nie miała. Na promie standartowo, czyli fajne. Potem znaleźliśmy jeżyny a i tak musieliśmy się zatrzymać chłopaki zgubili komórkę, ale znaleźli. Na bunkrach była przerwa na opalanie się dziewcząt, a chłopaki trenowali wspinaczkę skałkową. W tym czasie wysunięty zwiad przyniósł wodę ze wsi.
W powrotnej drodze do promu minęliśmy białostockie dwuszeregi i jedną ambitną drużynę, co to poszła dookoła. W czasie dalszego marszu w sposób naturalny drużyna podzieliła się na zastęp męski i żeński. Jeden chłopak z Jedwabnego zbierał po drodze zużyte zapalniczki i skonstruował na poczekaniu miotacz ognia. Inny - anemik, co to mu ciągle krew z nosa ciekła w czasie wyścigu odstawił mnie i swoich kolegów na jakieś sto metrów. A potem komendant zlotu mówił, że widział, jak jeden uciekał, a drugi gonił. Autobus zbierający po drodze zmęczone drużyny chciał nas podwieźć na kilometr przed górą - oczywiście odmówiliśmy. Dzięki temu, że szedłem w mundurze i nie wyglądałem pod wieczór świeżo, komendant zlotu sam poprowadził apel i ognisko. A jeszcze musiał meldować cały zlot żonie.
Harcerze z Wizny ładnie recytowali, śpiewali, pan z mandoliną zagrał. kpt. Raginis nie przyszedł, tylko w zastępstwie przysłał kucharkę. Po uroczystości, w czasie odwrotu na z góry upatrzone pozycje wcisnąłem się do autobusu z pierwszą wracającą grupą. Zajechaliśmy po drodze na bigos do szkoły w Wiźnie. Nie wiem, jak inni, ja z chłopakami z Jedwabnego wzieliśmy dokładkę. Potem w GOK-u porozkładałem drużyny po kątach na materacach i nie było zamieszania jak przed rokiem. Na Górze Strękowej zapodziały się dwa mikrofony, większych strat nie zanotowano. W czasie zlotu okazało się, że ilość uczestników równała się maksymalnym zdolnościom logistycznym hufca. Mamy teraz tylko osiemdziesiąt materaców. Po kolacji standartowo kominek, śpiewanie przy gitarach i opowieści z trasy. Dnia następnego Dh Daniel z "Agady" poprowadził zlot do kościoła - i to on powinien tu być oboźnym. Ładnie wydawał komendy w czasie apelu poległych. Potem odbył się apel końcowy, załadunek sprzętu pożegnania i do domu.
W XXXVII Rajdzie Pamięci Września 1939 wzięło udział 65 harcerzy i zuchów z Hufca Łomża, 40 harcerzy z 31 Szczepu im. WL. Raginisa z Białegostoku oraz ok. 70 dzieci i młodzieży z Wizny. Uczestnicy wzięli udział w rajdzie harcerskim szlakiem obrońców Września, w uroczystej akademii poświeconej wydarzeniom 1939 roku, przygotowanej przez uczniów Szkoły Podstawowej w Wiźnie. Ciekawym punktem programu integrującym pokolenie młodzieży oraz starsze pokolenie było wspólne ognisko, w czasie którego przedstawiono przebieg obrony Wizny w 1939 roku. Rajd zakończony został udziałem we Mszy Świętej za ojczyznę oraz Apelem poległych przy Pomniku poświęconym żołnierzom SGO „Narew”. Rajd był kolejną lekcją historii coraz bardziej odległej dla młodego pokolenia.
Borsuk