Przejdź do treści Przejdź do menu
wtorek, 19 marca 2024 napisz DONOS@
Gazeta Bezcenna nr 863

Szpital zamknięty. To tragedia!

Tego nikt się nie spodziewał. W piątek wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski wpisał Szpital Wojewódzki w Łomży na listę placówek, które w związku z rozprzestrzenianiem się koronawirusa mają być przekształcone w szpitale zakaźne. Dzień wcześniej na liście publikowanej przez Ministerstwo Zdrowia był wskazany Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku, ale ostatecznie został zastąpiony łomżyńskim szpitalem. Pomimo sprzeciwów, apeli i protestów niemal natychmiast szpital opróżniono ze wszystkich pacjentów. Tych, których nie można było wysłać do domów, w sobotę karetkami wywożono do okolicznych szpitali. W niedzielę w szpitalu byli już tylko protestujący przeciwko takim decyzjom lekarze, pielęgniarki i pracownicy... Decyzja wojewody spowodowała, że z dnia na dzień bez opieki medycznej zostało ponad 120 tysięcy mieszkańców Łomży i Ziemi Łomżyńskiej. Niezarażeni koronawirusem mieszkańcy Łomży do najbliższego szpitala mają 30 km, a do szpitala specjalistycznego 90 km. To tragedia.

Ogłaszając listę 19 placówek medycznych, które resort zdrowia postanowił przekształcić w szpitale zakaźne, minister zdrowia podał, że to przygotowanie do tego, że coraz więcej osób będzie potrzebować pomocy medycznej.
- Organizujemy sieć szpitali jednoimiennych, zakaźnych – mówi prof. Łukasz Szumowski. - Taki dodatkowy szpital zakaźny powstanie w każdym województwie, a w  większych regionach dwa. Te placówki będą zajmować się tylko osobami podejrzanymi o zakażenie koronawirusem. Zależy nam na tym, by minimum 10 proc. miejsc w przekształconych placówkach to były łóżka respiratorowe. Wiemy, że one są potrzebne, gdy dojdzie do pogorszenia stanu zdrowia chorych – dodał.

Był Białystok, została Łomża
Gdy w ubiegły czwartek mówił to minister Szumowski, na stronie internetowej ministerstwa zdrowia opublikowano listę 19 szpitali. W województwie podlaskim wskazany do przekształcenia był Uniwersytecki Szpital Kliniczny w Białymstoku. W jego skład wchodzi znajdujący się w oddzielnym kompleksie budynków szpital zakaźny przy ul. Żurawiej w Białymstoku. To szpital, do którego, zgodnie z „Wojewódzkim Planem Działania na Wypadek Wystąpienia Epidemii w Województwie Podlaskim na lata 2018-2020”, mieli być kierowani „w pierwszej kolejności” pacjenci z podejrzeniem choroby zakaźnej szczególnie niebezpiecznej. 
Niestety, następnego dnia wojewoda podlaski podjął decyzję, że szpitalem przekształconym – już od poniedziałku - będzie Szpital Wojewódzki w Łomży. Nikt w to nie mógł uwierzyć do czasu, gdy w sobotnie południe przed szpital przyjechały karetki pogotowia, wywożące kolejnych pacjentów. 

Awantura w szpitalu
W niedzielę w szpitalu doszło do spotkania szerokiego kierownictwa i przedstawicieli personelu szpitala z władzami województwa podlaskiego. Był na nim obecny marszałek województwa Artur Kosicki, wicemarszałek Marek Olbryś i wicewojewoda podlaski Marcin Sekściński. 
- Chcieliśmy, aby ktoś nam wytłumaczył, dlaczego w czwartek jest USK Białystok, a w piątek rano dowiadujemy się, że to my – mówi pracownik szpitala.  Niestety, spotkanie, poza dodatkowym poirytowaniem pracowników szpitala, nie dało odpowiedzi na żadne ze stawianych przez nich pytań.  - Oni nie mają o niczym pojęcia. Oni ileś tam pieniędzy przelali – i co z tego? Mają czyste sumienie? Wszyscy żeśmy się tylko poirytowali – relacjonuje zdenerwowany pracownik szpitala zaznaczając, że „od godziny 0 z całego województwa będą przywozić pacjentów” chorych z podejrzeniem koronawirusa.
Przekonywano, że Szpital Wojewódzki w Łomży w ogóle nie jest przygotowany na przyjęcie fali zarażonych koronawirusem do leczenia jako szpital zakaźny. Padały liczne argumenty, przede wszystkim: brak środków ochrony, brak przeszkoleń w zakresie postępowania przy epidemii i fachowców w tej dziedzinie, brak leków. - My odmawiamy wykonywania czynności. Pracodawca musi zapewnić ochronę osobistą i bezpieczeństwo pracy, ale to nie jest zapewnione!!! - podkreślali pracownicy. 
W emocjonalny sposób sytuację na Facebooku opisał Karol Jakacki, jeden z lekarzy szpitala w Łomży: Drodzy mieszkańcy Łomży i okolic. Powiem krótko – media kłamią. Szpital jest kompletnie nieprzygotowany na walkę z Covid-19. Nie ma sprzętu, nie ma prawie nic, nie ma sprzętu  ochronnego, masek, gogli, fartuchów. To będzie tragedia, nie damy rady, personel sam trafi jako pacjenci i nie będzie komu was ratować. Decyzja o lokalizacji szpitala zakaźnego w Łomży, w mojej ocenie czysto polityczna, kompletnie niemerytoryczna. Jesteście na długi czas pozbawieni podstawowej opieki medycznej. Przykro mi. Boję się o własne życie...
Oceny takie podzielała doktor Joanna Chilińska, wówczas jeszcze p.o. dyrektora Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. - Nie jestem w stanie szpitala przygotować, żeby był bezpieczny – mówiła w niedzielę władzom województwa, a w poniedziałek rano złożyła rezygnację z kierowania szpitalem. Błyskawicznie zarząd województwa podlaskiego znalazł jej następcę i powierzył pełnienie obowiązki dyrektora szpitala w Łomży Jackowi Rolederowi z Białegostoku.

„Jesteśmy tak nieprzygotowani, że głowa mała”
Sprawę szpitala w Łomży „w swoim stylu” na cały kraj rozpropagowała była poseł PiS Bernadeta Krynicka. Na Facebook opublikowała filmik, w którym opowiada „Jesteśmy tak nieprzygotowani, że głowa mała”. 
- Nie ma warunków. Personel jest nieprzeszkolony, nawet o tym nie wie. Nie ma sprzętu ochrony indywidualnej, nie ma respiratorów, pomp, aparatów do mierzenia ciśnienia w takiej ilości, w jaką powinna być wyposażona sala, gdzie leży chory – wylicza Krynicka, która po powrocie z Sejmu w szpitalu została zatrudniona jako kierowniczka Działu Kontraktowania i Nadzoru Świadczeń Medycznych. - Mam nadzieję, że tego zakaźnego nie będzie, bo ten szpital się nie podźwignie – dodawała wyrażając obawy, że nawet jeśli koronawirus się skończy, to w łomżyńskim szpitalu „nie będzie rąk do pracy”. 
Szczerość byłej poseł tym razem nie przypadła do gustu władzom partyjnym i decyzją prezesa Jarosława Kaczyńskiego została zawieszona w prawach członka partii PiS. 

Protesty przed szpitalem
Pretensje i ostrzeżenia personelu szpitala wywołały reakcję mieszkańców. Zebrano kilka tysięcy podpisów pod internetowa petycją „do Prezydenta RP A. Duda, Ministra Zdrowia Ł. Szumowskiego oraz Premiera M. Morawieckiego o nieprzekształcanie szpitala wojewódzkiego w Łomży na szpital zakaźny”. W poniedziałkowy poranek rozpoczęły się spontaniczne protesty przed szpitalem pod hasłem „oddajcie nam szpital”.  Aby nie łamać wprowadzonego w całym kraju zakazu zgromadzeń powyżej 50 osób mieszkańcy przyjechali samochodami. Protestujący dobitnie wyrażali swoje odczucia. Mówili o skazaniu Łomży, zdradzie, politycznych działaniach, ale przede wszystkim wyrażali obawy.
- Kilka lat temu miałem lekki udar. Szybko trafiłem do tego szpitala i udało mi się wyjść bez większego uszczerbku. Teraz jak mieliby mnie wieźć do Kolna, Zambrowa czy Grajewa, pewnie to by się nie udało – mówił jeden z nich. 
Protestowali także pracownicy szpitala, którzy z transparentami w grupkach po kilkanaście i kilkadziesiąt osób demonstrowali na placu przed szpitalem, a później blokowali ruch na alei Marszałka Józefa Piłsudskiego przechodząc przez przejście dla pieszych. W ich ocenie przekształcenie w szpital zakaźny to wyrok.
- Będziemy pracować do pierwszego pacjenta z koronawirusem, a później wrócimy do domów i wszyscy umrzemy – mówił jeden z protestujących. 
- To już jest koniec naszego szpitala. Tylko tyle zostało. Wystarczył koronawirus – dodawał inny  pracownik.     
Z minuty na minutę przed szpitalem pojawiało się coraz więcej policjantów. Najpierw upominali, później spisywali demonstrantów. Przed godziną 10. przez megafon wezwali uczestników do rozejścia się, grożąc, że jeśli nie posłuchają, policjanci użyją środków przymusu bezpośredniego.

Władze nie chcą słuchać argumentów
Znacznie dłużej trwał protest pracowników wewnątrz szpitala. On sprowadzał się przede wszystkim do wyrażania argumentów i prób przekonania do nich nowego dyrektora Jacka Roledera. Prezentację oczekiwań pracowników szpitala - ok. 1300, a pracujących dla wyleczenia ponad 20 tys. pacjentów rocznie na oddziałach i udzielających ponad 150 tysięcy porad rocznie w poradniach - wzięła na swe barki pielęgniarka ds. epidemiologicznych szpitala Małgorzata Góralczyk. Uzmysłowiła, że w Łomży jest 2 lekarzy zakaźników, 6 anestezjologów i 13 respiratorów. Przypomniała, że chorym w Polsce podaje się leki na malarię i HIV, że to materiał badawczy dla profesorów, zaś łomżyński szpital nie jest ośrodkiem klinicznym. - Czy Łomża ma być umieralnią dla tych pacjentów? - zadała tragicznie odważne pytanie, co sala nagrodziła oklaskami. Mówiła, że w piątek i poniedziałek dzwoniła do sekretariatu ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego i błagała, aby zechciał rozmawiać merytorycznie. Pytała dlaczego wojewoda nie chcę się pojawić w szpitalu i rozmawiać z pracownikami? - Chcemy cofnięcia decyzji. Nie odstąpimy! - mówiła.
Władze też nie chcą ustąpić. Pomimo argumentów, apeli i próśb we wtorek rano p.o. dyrektora szpitala Jacek Roleder oznajmił, że decyzja wojewody nie będzie cofnięta. 
„Decyzja została podtrzymana i nasz szpital będzie pełnił funkcję szpitala dla pacjentów z koronawirusem” - oznajmił. 
Znowu nie pomagały próby przekonania, że to za krótki czas na przygotowanie placówki, żeby była bezpieczna dla ludzi tu pracujących, tym bardziej, że brak sprzętu, lekarzy zakaźników, przeszkolonego personelu, ani to że zamykając szpital dla innych chorych niż na koronawirusa ograniczany jest dostęp do leczenia mieszkańcom Łomży i okolicy. - To jest niezgodne z prawami człowieka – mówiła, podkreślając, że mieszkańcy „ten szpital mieli od 25 lat i zostali z niego ograbieni z dnia na dzień”. 

Sprzęt dowożą, ludzie odchodzą
W nocy z wtorku na środę do łomżyńskiego szpitala dotarł pierwszy transport z magazynu Agencji Rezerw Materiałowych. Żołnierze z jednostki wojskowej w Opolu przywieźli kilkaset maseczek, kombinezonów, półmasek, gogli i rękawic. Zgodnie z zapowiedziami m.in. pełniącego obowiązki dyrektora szpitala w Łomży Jacka Roledera, transport, który przyjechał w nocy jest pierwszym z wielu, które mają trafić do łomżyńskiego szpitala. 
W tym samym czasie wielu z lekarzy, pielęgniarek i innych pracowników szpitala odeszło z pracy, poszło na zwolnienia lekarskie lub skorzystało z możliwości wzięcia 14 dni wolnego na opiekę nad dziećmi do lat 8, które nie mogą chodzić do szkoły. Według nieoficjalnych informacji, „straty kadrowe” mogą już przekraczać 50% załogi.      

240308092554.png

 
 

W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.

W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
  1. Analityki ruchu na naszych serwisach
  2. Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
  3. Personalizowania reklam
  4. Korzystania z wtyczek społecznościowych

Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).

W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.

Lista Zaufanych Partnerów

Wyrażam zgodę