Złote medale olimpijskie Łebkowskiego
- Na otwarciu igrzysk nie byłem, przyleciałem 10. sierpnia, zakończenia nie widziałem. Był tłok, spóźnił się autobus, procedura bezpieczeństwa trwała tak długo, że wpuściliby nas po wszystkim – mówi Karol Łebkowski (lat 51) z Łomży, który przez osiem dni sędziował ponad 30 walk zapaśników na Igrzyskach Olimpijskich w Brazylii, włącznie z najważniejszymi finałami o złote medale. Na 50 sędziów międzynarodowych klasy olimpijskiej był jedynym Polakiem, ani razu nieodsuniętym od sędziowania z powodu decyzji na macie. - Wziąłem dolary i euro, a za obiady w Rio płaciłem w realach, słabsze od złotówki – mówi sędzia Łebkowski, z którym o Igrzyskach Olimpijskich w Rio de Janeiro, o emocjach na macie i poza nią rozmawia Mirosław R. Derewońko.
Mirosław R. Derewońko: - Jakie ma Pan wrażenia po olimpiadzie w Rio?
Karol Łebkowski: - Wróciłem w środę wieczorem, 36 godzin w drodze, więc jakby ciągle jestem w strefie czasowej Ameryki Południowej, pięć godzin do tyłu w porównaniu z czasem łomżyńskim... To moja pierwsza w życiu olimpiada, praktycznie wszystkich sędziów znałem z mistrzostw świata i Europy, lecz żadna impreza sportowa pod względem wielkości, rozmachu i rangi nie równa się z igrzyskami letnimi. A jak zobaczyłem tam obiekty olimpijskie, zgromadzone w jednym miejscu, to byłem pełen podziwu dla architektów i urbanistów, że budynki fajne, nowoczesne, ładnie ułożone w przestrzeni i oryginalne. Do tej pory zawody w różnych dyscyplinach przeprowadzano w różnych miejscach, nierzadko odległych, natomiast w Rio kibice, zawodnicy i sędziowie mieli większość w zasięgu ręki. Bilety na imprezy sportowe też mieściły się w cenie przystępnej, 30 czy 60 dolarów.
MRD: - Media w Polsce informowały o pracach na stadionach i w hotelach do ostatniej chwili.
Karol Łebkowski: - Pokoje w naszym hotelu były eleganckie, jednoosobowe, hotel zbudowany w tym roku od a do z. Miałem dla siebie ciepłą wodę w kranie. Autobusem z wioski olimpijskiej na miejsce zawodów zapaśniczych jechaliśmy 45 minut, a do centrum Rio czy na plażę Copacabana jeszcze ponad godzinę. Olbrzymie miasto z ludnością ok. 7 milionów jest pod względem wyglądu, atmosfery, zamożności bardzo zróżnicowane: dzielnice piękne i bogate, dzielnice skrajnej biedy, gdzie niewykończone budynki zachodzą dom na dom na zboczu... Szkoda, że obok legendarnej Copacabany przejeżdżałem, a nie chciało się wysiadać, padał deszcz i wiał silny wiatr od Atlantyku.
MRD: - Podobała się Panu atmosfera na arenach sportowych?
Karol Łebkowski: - Brakuje słów, żeby opowiedzieć, jak imponujące, spontaniczne, pełne emocji jest to święto sportowców z całego świata. Kibice przeciwnych drużyn czy indywidualności jadą za swoimi zawodnikami, tworząc wspólnie widowisko rywalizacji i radości, nie ma ekscesów, złości, przemocy... Tak odebrałem zawody zapaśników i judoków, które oglądałem. Bardzo interesujące walki, niektóre po sześć minut, najdłuższa nawet 25 z powodu wcześniejszej kontuzji Rosjanina, uszkodzenia łuku brwiowego, w starciu z Irańczykiem. To była walka o złoty medal, jedna z dwóch finałowych, które sędziowałem. Byłem też arbitrem kilku walk o brązowy medal.
Zapasy zyskały popularność na wszystkich kontynentach, w Afryce i Azji ale widać, że to narodowy sport w Rosji, Azerbejdżanie i Turcji. W Rio czasem rozmawiałem po polsku, np., z trenerem reprezentacji Polski w stylu wolnym Yusupem Abdusalamovem, sztabem medycznym, zawodnikami. Usłyszymy o nich jeszcze w Tokio. W zapasach wystartowało ok. 600 zawodników i 100 zawodniczek, nikogo nie złapano na dopingu.
MRD: - Pańskie rozliczne szczepionki zadziałały? Jedzenie na drugiej półkuli smakowało?
Karol Łebkowski: - Szczerze mówiąc, to nie wiem, bo zdrowy byłem i jestem. Chociaż... Jakby nie zadziałały, może bym się tak wesoło teraz nie śmiał. Nazw mięs nie pamiętam, wybierałem chętnie sałaty, sałatki, pomidory, fasole rozmaite w różnej serwowane postaci. To mity, że sędziowie mają krociowe zarobki: opłacono przelot i zakwaterowanie oraz śniadanie. Na obiad była płatna dieta. A w międzyczasie praca od godz. 8. do powrotu ok. 21. I tak całe dnie na sali z matami, ze sztucznym oświetleniem, aż oczy mnie bolą, są suche, do przebadania u okulisty. Oprócz wspomnień i zdjęć, będę miał po igrzyskach w Rio koszulki sędziowskie, zielone adidasy i zielony gwizdek na sznurku.