W tym roku Zlot Grunwaldzki rozpoczął się 10 lipca i trwał do 15 lipca 2012r. Dzień wyjazdu był dla nas dniem radości a dla naszego kierowcy busa dniem pogromu i zaskoczenia, gdy zobaczył naszą stertę tobołków. Jakoś udało nam się zapakować w małą niepozorną przyczepkę. Na miejscu jak zwykle każdy harcerz otrzymał bransoletkę zlotową, czyli identyfikator uczestnika.
Zlot nas nie zawiódł bogactwem propozycji programowych. Na dzień dobry można było wziąć udział w tańcach integracyjnych ( co też uczyniliśmy). Standardowo był apel, kilka koncertów oraz ognisko integracyjne naszego gniazda Środkowa Polska. Dla Marków nocnych, były przygotowane specjalne zajęcia: „Czytanie Nocą” i „Kino pod gwiazdami”.
Dzień później wzięliśmy udział w warsztatach oraz w punktach aktywności (warsztaty robotyczne, „Tańczyć każdy może, RKO, rękodzieło, orgiami …. Po koncercie zespołu „Stary Olsa”, odbył się apel pamięci, na którym uczciliśmy minutą ciszy zmarłych instruktorów Wspólnoty Drużyn Grunwaldzkich. 13 lipca zamiast iść na zaplanowaną wyprawę zlotową, przejęliśmy wartę w naszym gnieździe.
Ogniobranie było inne niż w ubiegłym roku, ale i temat był inny do przedstawienia. „Teatr cieni” , bo tak można było odebrać formę przedstawienia pobudzał wyobraźnię.
Dla chętnych i ciekawych świata, zorganizowano spotkanie z Panem Jo Hallem, który obrazowo i przy pomocy wielu eksponatów opowiedział nam o Australii i jej mieszkańcach.
Po uroczystym apelu na wzgórzu pomnikowym, obowiązkowo wybraliśmy się na rekonstrukcję bitwy pod Grunwaldem. Nie wszyscy poszli, teraz niech żałują. Rekonstrukcja była cud, miód i orzeszki, chociaż w strugach deszczu. Ale opłaciło się zmoknąć. Mieliśmy miejscówkę w pierwszych rzędach. Wieczorem w gnieździe odbyło się ognisko pożegnalne.
W niedzielę, od samego rana, zaczęło się sprzątanie obozowiska, składanie namiotów, oczyszczanie terenu oraz pożegnania z ludźmi, których spotkamy dopiero za rok. Z powodów technicznych - godziny przyjazdu autokaru ;) z dużo większą przyczepką, opuściliśmy pola grunwaldzkie pomijając apel kończący Zlot.
W połowie drogi do domu dotarło do nas, że dopiero za rok będziemy znów prawie cały tydzień żyć w namiocie, myć się w rynnach, jeść obiady na schodach amfiteatru, chodzić do Toya przez cały plac obozowy, tańczyć dziko po deszczu, budzić się przy dźwiękach piosenki dobiegających z GrunInfo. Już zaczynamy tęsknić !!!
phm. Małgorzata Modzelewska