Jesienny Zlot w Rosochatym Kościelnym
22 - 23 października 2010
Harcerska wizyta w Rosochatem Kościelnem. W przedostatni weekend października (22-23 X) silna reprezentacja – 18 +1 – harcerek i harcerzy 44 ZDH „Oaza Spokoju” wybrała się na V Jesienny Zlot ZHP do Rosochatego Kościelnego. Witano nas tam bardzo serdecznie, my również cieszyliśmy się ze spotkania i zapowiedzi świetnej zabawy.
Już od pięciu lat druhna Małgosia – drużynowa 14 DH Zespołu Szkół w Rosochatem zaskakuje nas atrakcyjnym programem. W piątkowy wieczór, świeczkowisko uświetniła wspaniała prezentacja upamiętniająca wydarzenia z kolejnych Zlotów. Z wypiekami na twarzy wyszukiwaliśmy siebie i znajomych, okrzykami radości „witaliśmy” zdjęcia prezentujące najciekawsze wydarzenia z „dawnych lat”. Wróciły wspomnienia... ponownie splotła się nić przyjaźni między drużynami.
Wieczorem, a raczej już nocą odbył się „Festiwal zabawy”, na którym każda drużyna prezentowała swoje umiejętności wokalno-artystyczne. Śpiewom, pląsom i zabawom nie byłoby końca, gdyby nie surowy rozkaz dh. Tomka „Pojsona” ogłoszenia ciszy nocnej. A jak tu spać, jak wszystko w duszy gra? Byli tacy, co nie mogli zasnąć do 4 rano, a mimo to nie mieli problemu z poranną pobudką.
Sobotni ranek zaczął się normalnie – porządkowanie sal, składanie materacy i śpiworów, śniadanko. Wreszcie doczekaliśmy się apelu i informacji o tym co nas czeka. Na bieg patrolowy ruszyliśmy razem z 33 ZDH . Doszliśmy do żwirowni, gdzie czekały już na nas niesamowite atrakcje – prawdziwy survival – zjazd po linie, strzelanie z łuku oraz z karabinku pneumatycznego do tarczy.
Aby zjechać po linie rozciągniętej nad żwirowiskiem (gdzie w środku lśniła ciemna tafla wody – nie wiadomo jak głębokiej ) trzeba było wejść w specjalnej uprzęży, po drabince, na drzewo – mniej więcej na wysokość pierwszego piętra. Jak się okazało, wielu, nawet tych największych opuściła odwaga. Pierwsza z naszej drużyny zjechała „Wiśnia”, i gdy z rozpromienioną twarzą wróciła pod drzewo, aby zdjąć uprząż, strach minął. Pod drabinką stanęła długa kolejka – bo przecież każdy chciał poczuć się jak komandos.
Zjechać można było tylko raz, ale postrzelać kilka razy. Wszyscy mieli okazję sprawdzić swoją celność, i jak się okazało byliśmy w tym bardzo dobrzy. Ale bieg patrolowy zawierał także inne zadania – sprawdzające naszą znajomość harcerskich symboli oraz orientację w terenie. Z łatwością przyszło nam opisać krzyż harcerski i wykonać plan Rosochatego, nanosząc na niego najważniejsze instytucje. Pogoda sprzyjała harcerskim zabawom więc bawiliśmy się prawie do upadłego – najbardziej zmęczyło nas świeże powietrze. Niestety, wszystko co dobre musi się kiedyś skończyć.
Zlot dobiegł końca – pogratulowano nam sprawności i wytrwałości, wręczono dyplom, poczęstowano, jak co roku przepysznym obiadem i trzeba się było żegnać... W drodze powrotnej próbowaliśmy śpiewać, ale coś nam nie wychodziło. Czyżby nadmiar wrażeń ? A może „zbyt krótka” noc? W każdym bądź razie, poza drużynowymi i kierowcą autokaru większość spała lub drzemała.
... już teraz nie możemy doczekać się następnego Zlotu ...
... już teraz nie możemy doczekać się następnego Zlotu ...
phm. Lidia Grad