Damskie Manewry
9-11 października 2009 Piątnica
Było ciemno i wietrzno. Szliśmy w ciszy, jedna za drugą, jak potulne baranki prowadzone na rzeź. Nikt nie wiedział jak długa droga przed nami. Posłusznie podążałyśmy przed siebie. Po dłuższej wędrówce dotarłyśmy na miejsce. Wszystko wyglądało tak, jakbyśmy przeniosły się w zupełnie inne czasy. Wielkie fortyfikacje otaczały nas ze wszystkich stron. Nie wiedziałyśmy co się dzieje, początki wyglądały jakbyśmy trafiły do obozu koncentracyjnego. Ktoś wykrzykiwał rozkazy, inni je wykonywali-"Baczność! Spocznij! W szeregu zbiórka!". Ustawiłyśmy się i zaczęli nas numerować 1.. 2... 3... 24... 36... 41... Od tej pory każdy miał nowe imię. Rozdzielili nas na mniejsze grupki i rozpoczęli zajęcia.
Dopiero wtedy zrozumiałyśmy jaki jest nasz cel- samodoskonalenie! Przybyłyśmy tam jako żołnierki na wojskowe szkolenie. Uczyłyśmy się od podstaw. Początki z oporządzeniem przeciwchemicznym, ze spadochronem itp. Wiele osób nie wytrzymywało napięcia, dziewczyny chciały poddać się na samym starcie. Nowi ludzie, nowe otoczenie, nowe zadania- to je przerażało. Zrozumiałyśmy, że od tej pory stanowimy zespół i musimy się wspierać aby osiągnąć szczyty marzeń. Zaczęłyśmy działać! Po kilku godzinach zajęć nadszedł czas na upragniony sen.
Wszystkie byłyśmy zmęczone i szybko poszłyśmy spać. Niestety błogi sen szybko się skończył. O pierwszej w nocy obudził nas wybuch. Zerwałyśmy się z łóżek i zaczęłyśmy ubierać się w pośpiechu, osoby z sąsiednich namiotów robiły to samo. Wybiegłyśmy z namiotu. Dowódca sprawdził stan ludzi i szybko wytłumaczył co się dzieje. Zostałyśmy zaatakowane.Naszym zadaniem było pochwycenie napastników i obezwładnienie ich.
Każdemu przydzielili zadania i ruszyłyśmy w drogę. W wyznaczonym przez dowódcę miejscu zastawiłyśmy zasadzkę. Kilka zamaskowanych osób, które posiadały karabiny czekało na znak, o zbliżających się oddziałach wroga. Reszta formułując obronę okrężną obserwowała okolicę. Po niespełna 20 minutach udało nam się osaczyć wroga. Był to pierwszy sukces na naszym koncie. Ponadto znalazłyśmy mapę na której była zaznaczona okolica, w której ukryta została bomba. Kolejne zadanie-rozbroić ją! Ustawiwszy się w wielką tyralierę przeczesywałyśmy teren obozowiska. Dzięki naszemu zgraniu zwinnie podołałyśmy kolejnemu wyzwaniu. Znalazłyśmy ładunek i w szybkim tempie go unieszkodliwiłyśmy. To był już koniec działań na tę pełną wrażeń noc.
Ranek nadszedł szybko, 7:00 pobudka, zbiórka, rozgrzewka, śniadanie i dalej zajęcia. Działałyśmy w 5 patrolach, wszystkie grupy wędrowały po punktach, zaczynając każdy od innego. Nasza ekipa zaczęła od punktu związanego z alpinistyką. Aby móc praktykować wspinaczkę musiałyśmy poznać teorię dotyczącą każdego nawet najmniejszego sprzętu alpinistycznego. Tam też musiałyśmy wykazać się zgraniem zespołu i pokazać iż potrafimy sobie zaufać. Początki praktyki były ciężkie, pokłute nogi, rany, krew... Jednak z biegiem czasu każdy zjazd zbliżał nas do perfekcji. Podrapane i szczęśliwe ruszyłyśmy dalej. Następnym zadaniem był bieg z 15 kg spadochronem pod wiatr. Wszystkie dzielnie stawiałyśmy czoło temu zjawisku atmosferycznemu. Kiedy któraś z nas opadała z sił reszta biegła jej z pomocą. Cieszyłyśmy się, że organizatorzy umożliwili nam zajęcia z takim sprzętem, ponieważ żadna z nas nie miała wcześniej z tym styczności.
Maszerując dalej dotarłyśmy na punkt związany z łucznictwem i terenoznawstwem. Tutaj mogłyśmy się pochwalić naszymi umiejętnościami. Jednym strzelanie szło bezbłędnie, innym troszkę gorzej. Byłyśmy zadowolone ze szkolenia, a zarazem ciekawe dalszych wyzwań. Po krótkim czasie, z idealnymi kamuflażami na twarzach uczyłyśmy się formować szyki i komunikować podczas nocnych działań w terenie. Po dokładnym przeszkoleniu pozostała nam powtórka z pierwszej pomocy, to był właśnie ostatni punkt. Uczyłyśmy się opatrywać rany postrzelonym żołnierzom, usztywniać kończyny a także przygotować opatrunek osobisty i samemu go zakładać. Pierwsza część zajęć dobiegła końca i rozpaliliśmy ognisko, przy którym zjedliśmy pyszny obiad. Kiedy już posiliłyśmy się przyszedł czas na sprawdzian naszych umiejętności. Czułyśmy, że musimy dać z siebie wszystko! Po kolei zaliczałyśmy zadania z pierwszej pomocy, musztry, terenoznawstwa, sprawdzian wysiłkowy, który polegał na zrobieniu jak największej liczby pompek.
Z ostatniego punktu wróciłyśmy się na pierwszy gdzie czekałyśmy na resztę patroli. Kiedy już wszyscy się zebraliśmy, dowódca zabrał nas na przemarsz po okolicznych fortach. Zwiedzałyśmy przepełnione historią ruiny, chodziłyśmy kanałami i słuchałyśmy informacji z II Wojny Światowej o tych miejscach. Wszystko to sprawiło, że poczułyśmy ducha walki. W jednej chwili nabrałyśmy sił do dalszej walki! Dzielnie ruszyłyśmy za przywódcą. W szczerym polu usłyszałyśmy wybuch i czyjś krzyk-"Padnij!" , po krótkiej chwili-"Odbój!" Po raz kolejny byłyśmy ostrzeliwane przez wroga. Wybuchy powtarzały się coraz częściej, ciągłe opady na glebę z zaciśniętymi zębami. Kolejny sprawdzian naszej wytrzymałości na stres. W tym momencie przydały nam się umiejętności z zielonej taktyki. Dumne z tego, iż udało nam się bezpiecznie ominąć napastników wracałyśmy do obozowiska, gdzie czekała na nas symulacja.
Widząc poszkodowanych bez namysłu rzuciłyśmy się do działania. Osoby najlepiej przeszkolone zabrały się do opatrywania rannych, Ci mniej doświadczeni pomagali przynosząc opatrunki, lub wspierając psychicznie osoby z wypadku. Miałyśmy nadzieję, że to już koniec na dziś, jednak czekało nas jeszcze jedno, wyjątkowe zadanie. Dowódca wybrał po dwie osoby z każdego zespołu. Jedni musieli zabezpieczyć zadymiony teren na którym znajdował się skarb, drudzy musieli go zdobyć, jednak niebyło to możliwe bez odpowiedniego sprzętu. Założyłyśmy maski przeciwgazowe i ruszyłyśmy w skażony teren. Widoczność była ograniczona, ponadto swoim blaskiem oślepiały nas świece. Złączyłyśmy siły i odnalazłyśmy tajemniczy ładunek. W nagrodę oficerowie rozdali nam koszulki z logiem imprezy. Szczęśliwe po kolejnym sukcesie mogłyśmy już odpocząć w namiotach.
Tej nocy wszystko było inne: żadnych nalotów, krzyków... nic. Wokół zapanowała błoga cisza i w końcu spokojny sen. Rankiem szczęście nadal napełniało nasze serca, rozgrzewka wydawała się dużo przyjemniejsza i ciekawsza, ponieważ ruszyliśmy w nieznany nam do tej pory teren, miałyśmy siły na dalsze przygody, jednak to był już koniec... Wróciłyśmy do obozowiska i przygotowałyśmy się do apelu kończącego. Przyszła chwila na ogłoszenie wyników. Werdykt? 1miejsce! To wynagrodziło nam nieprzespane noce i litry potu wylane na poligonie. Czułyśmy się wyjątkowo, ale nie z powodu wygranej, lecz dlatego, że byłyśmy bogatsze o nowe doświadczenia i nawiązałyśmy nowe przyjaźnie. Postanowienia związane z damskimi manewrami? Za rok też weźmiemy w nich udział!
Tekst i zdjęcia: Małgorzata Żebrowska i przyjaciele
Więcej zdjęć znajdziecie na stronie: vest.pl