XIV Zlot Druha Szarego 2007
marzec 2007 Łomża -Drozdowo
Wspomnienia kwatermistrza
D-day -1 Dla kadry ten zlot zaczął się o wiele wcześniej. Trzeba było zorganizować szkołę, ustalić terminy z wieloma instytucjami, zebrać kadrę... Dla niepokornych w programie był bieg harcerski po starym cmentarzu w poszukiwaniu ducha Kaliwody. Jednak źli harcerze się nie znaleźli, jak zwykle od wielu lat. Długo i namiętnie ścigałem druha Kamila, żeby mi pokazał ostateczną wersję zadań na marsz do Drozdowa. Nie, żebym chciał rządzić. Żeby on wiedział w czasie imprezy co i jak robić. Dzień przed zlotem z trudem dstarczyliśmy sprzęt. Samochód dostawczy z trudem przejechał przez błoto szkolnego dziedzińca. A można było podjechać z drugiej strony.
D-day 0 (piątek) Impreza rozpoczęłą się jak zwykle: przychodziły drużyny, zamieszanie z kluczami od szatni (wszystkie są podobne), przydzielanie rejonów zakwaterowania. Wiele powitań, poznawanie nowych ciekawych osób. Potem przyszła druhna Komendantka Hufca i przypomniała, że czas rozdać koce-materace. A "Krupa" się spóżnić miał. Do apelu się wszystko uporządkowało, rozdałem worki na śmieci, oddałem klucze i mogłem iść na noc do pracy.
D-day +1 (sobota) Drugiego dnia przyszłem do szkoły w czasie apelu porannego. Miałem czas na maślankę i czekoladę. A co ja będę im przeszkadzał w apelowaniu. I tak przed zakończeniem zlotu będą mieli mnie dosyć. Po wysłaniu drużyn w trasę oboźny zaczął wykazywać oznaki grypy. Napisałem odręcznie zadania dla zuchów i też zacząłem odsypiać noc. Dh Kamil pożyczy ode mnie ozdobny nóż z rękojeścią z rogu -myśli, że ktoś takim nożem rzuci w drzewo. Naiwny! Nawet jak ktoś rzuci to tak, aby nie trafić -szkoda noża. Do wieczorrra bawiłem się z zuchami w szyfry i rysowanie twórców państwa polskiego z 1918 roku. W szyfrach były naprwdę dobre! Przed wieczornicą przyjechała grochówka w towarzystwie kiełbasek z chlebem. A "Krupa poszedł chorować do domu. Zastąpił go Grzesiek z 62-go. Ledwo coś zjadłem, coś wydałem z tej grochówki harcerzom, a już zaczęli się schodzić goście na wieczornicę: weterani, księża, biskupi i Naczelniczka ZHP dh Teresa Hernik. Przy okazji zlotu bylo spotkanie pocztów poczt harcerskich. Z całego kraju ludzie przyjechali. Potem zupełna zmiana nastroju. Rozpoczął się festiwal piosenki harcerskiej -jasno, wesoło i głośno.
D-day +1 (niedziela) Rano sam musiałem zaprowadzić reprezentację zlotu do kościoła. Nie żeby sami nie trafili, tylko młody oboźny -Grzesiek miał jakieś problemy. Harcerzy nie chciał przekonywać do sprzątania bo się z nimi za bardzo zżył. A jak ktoś mówi że "ganiałem harcerzy z kablami" może za rok sam zostać kwatermistrzem. Zobaczy Jak to jest. Przy okzazji sprzątania szkoły wyszło że... Apel końcowy zrobiliśmy wcześniej na specjalne życzenie dh "Chomika". Ciekawe, w tym roku pierwsze miejsca zdobyły drużyny dowodzone przez kobiety. Po apelu szkoła jeszcze nie była sprzątnięta więc urządziłem uczestnikom zlotu zajęcia integracyjne. Tylko "Madras" opuścił szkołę w zorganizowanym pośpiechu. I za to lubię harcerzy z "Agady": jak co roku zostali do samego końca. Kiedyś nawet po zlocie trzeba było ich wyganiać ze skoły tak się rozśpiewali przy gitarze.
D-day +2 (poniedziałek) Długo dyskutowaliśmy jak i kiedy odwiźć sprzęt do hufca. Jednak udało się. W nagrodę dostaliśmy od druha "Henia" po bilecie wieloprzejadowym komunikacji miejskiej. Gdyby biedny wiedział ile to zajmie mu czasu i biurokracji, pewnie by nie dawał....
phm Sławomir Sienkiewicz.