Nowe/stare pogotowie
Sanitariusz jest dziś ratownikiem, nie w każdej karetce pogotowia obecny musi być lekarz, nie ma już karetek reanimacyjnych (R) i wypadkowych (W), są karetki specjalistyczne i te o podstawowym standardzie usług. Wszystkie te zmiany to efekt obowiązywania nowej ustawy o ratownictwie medycznym.
Ustawa o ratownictwie medycznym porządkuje głównie zakres prac zespołów karetek pogotowia. Dotychczasowi sanitariusze nie są już zwykłymi pomocnikami lekarza, który przyjeżdża na ratunek.
Teraz to ratownicy medyczni z uprawnieniami do wykonywania prostych zabiegów, a nawet podawania podstawowych leków. - Często, w zależności od potrzeb, robili to samo co dzisiaj znalazło się w ustawie, ale dobrze, że jest to już unormowane prawem – mówi Wasilewski. Pod koniec grudnia do ustawy doszło jeszcze rozporządzenie ministra zdrowia, które rozszerza zakres możliwości ratowników o nowe czynności. W zapisach prawnych znalazło się więc: tamowanie krwotoku, zakładanie rurki gardłowej, unieruchamianie, dokonanie iniekcji, defibrylacji i wiele innych szczegółowych zabiegów.
Zmiany czekają również lekarzy. Po pierwsze w niektórych zespołach ich obecność nie będzie wymagana, po drugie - w ciągu kilkunastu lat mamy w systemie dopracować się medyków, którzy będą specjalistycznie wyszkoleni pod kątem ratownictwa. Teraz w karetkach pogotowia spotykamy zarówno ortopedów jak i chirurgów, anestezjologów czy pediatrów. Do 2020 roku w myśl nowych przepisów wszyscy lekarze pracujący w systemie ratownictwa powinni być specjalistami w tym zakresie. Nie ma wymogu utrzymywania lekarskiego dyżuru w tzw. zespole podstawowym, w którym powinny być „dwie osoby posiadające kwalifikacje ratownicze”. Może więc być tam lekarz, ale nie musi. Ustawa wprowadza również instytucję koordynatora medycznego. Jest to całodobowy dyżur, podczas którego jeden lekarz – specjalista, kieruje systemem ratownictwa w województwie. W przypadku większych wypadków i zdarzeń decyduje o tym, która karetka ma jechać do zdarzenia, kiedy dzieje się ono na granicy powiatów, dodatkowo jest konsultantem dla każdego zespołu ratunkowego w województwie i w każdej chwili taki zespół może się z nim skontaktować. Dla województwa podlaskiego takie stanowisko znajduje się w Białymstoku.
Pogotowie a polityka
Od nowego roku zmienił się sposób finansowania. Ratownictwo medyczne teraz jest finansowane przez budżet państwa. Środki przechodzą do Narodowego Funduszu Zdrowia z kontrasygnatą wojewody, a później NFZ zawiera kontrakt z odpowiednią placówką.
Mimo zmiany portfela, z którego korzysta pogotowie, w przypadku łomżyńskiej placówki niewiele się zmieniło. - Stawki pozostały na takim samym poziomie, jeżeli nie liczyć październikowych podwyżek płac – mówi dyrektor WSPR. Na pocieszenie pozostaje fakt, że żadna placówka nie jest w województwie faworyzowana i pieniądze przyznawane są odpowiednio do wielkości i zakresu zadań. Jednakowe są stawki w Łomży, Białymstoku i Suwałkach. Standardowym staje się przypadek, że koszty są już inaczej klasyfikowane np. w województwie mazowieckim. Ostrołęcki Meditrans w ramach zwrotu kosztów za usługi ratownicze otrzymuje większe kwoty. Mimo wszystko od trzech lat Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Łomży jest rentowna. Sytuacja taka utrzymuje się przy zerowej pomocy ze strony samorządu województwa podlaskiego – Nie otrzymujemy żadnych pieniędzy z zarządu województwa – mówi Grzegorz Wasilewski. Podlaski samorząd to organ założycielski pogotowia ratunkowego, którego ostatnie kontakty z łomżyńską stacją nie były najlepsze. Krzysztof Tołwiński, który dzisiaj jest forsowany przez Prawo i Sprawiedliwość na wicemarszałka kolejnej kadencji samorządu, rok temu wsławił się próbą zlikwidowania łomżyńskiego pogotowia i zwolnienia dyrektora placówki. Zastrajkowała załoga, a medialne larum przyciągnęło regionalnych parlamentarzystów, co odwiodło Tołwińskiego od pomysłu.
- Marszałek Janusz Krzyżewski obiecał wtedy związkowi zawodowemu „Solidarność” łomżyńskiego pogotowia nową karetkę – przypomina dyrektor Wasilewski. Po obiecankach zostało ponoć tylko wspomnienie.
W łomżyńskiej stacji pogotowia ratunkowego, które swym zasięgiem obejmuje niemal w całości byłe województwo łomżyńskie, pracuje w sumie ok. 230 osób, 70 lekarzy zatrudnionych jest na kontraktach i w ramach umów zlecenie. 10 lekarzy pracuje na etatach. W sumie tabor stacji to 12 karetek, z których trzy stale stacjonują w Łomży, reszta jest rozdysponowana w innych miastach powiatowych regionu.