Skłonności komunikacyjne
Ona trwała nie długo, nie krótko Dla miłości najlepszy to czas Niosła tyle radości co smutku (...) Przy czym wcale nie było jej brak Krzty goryczy, co jakby nie liczyć Nadawało wytworny jej smak Prawda, że wspaniały tekst?! Również, a może przede wszystkim dlatego, że zrozumiały. Nostalgiczny, ale jednocześnie nie pozbawiony dynamiki, radosny, a jednocześnie zabarwiony historycznym uniesieniem, którego próżno szukać w dzisiejszym świecie, nawet u likwidatorów WSI.
To było coś więcej niż tylko stwierdzenie, że dziewczyny lubią brąz, to było jak łoże w kolorze czerwonym – pełne wzniosłych idei tęsknoty i podziwu.
Informacja, że muzyka a nawet tekst do śpiewanego przez Michała Bajora songu ułożył Piotr Rubik, kompozytor, multiinstrumentalista, dyrygent i blondyn nie jest powszechnie znana. To, że już wkrótce może to być hymn IV RP chwilę po jej upadku, też niewielu zdaje sobie sprawę. W ogóle mamy problem z właściwym porozumiewaniem się.
Tkwimy w rozkroku na barykadzie historii złożonej z zaostrzonych pali. To może skończyć się boleśnie. Mimo wszystko nie ma wielu powodów do rozdzierania szat . Głównym wydaje się być to, że zaniedbujemy komunikację. Nie chodzi tu wcale o coraz rzadsze korzystanie z miejskich autobusów, po prostu ze sobą nie rozmawiamy. Nawet jeżeli, to nie wiadomo kto do kogo i co mówi. Traktowało już o tym wiele traktatów, bardziej lub mniej filozoficznych, bardziej lub mniej współczesnych to fakt... ale czy nie warto uzmysłowić i przypomnieć sobie jeszcze raz ten problem. Często nawet sobie nie zdajemy sprawy jak blisko jesteśmy przykładów, które pozwolą jak Edison, Einstein i cały naukowy cech świata krzyknąć – Eureka! Taki oto niewinny mecz czwartej ligi Supraślanki z Supraśla i Sokoła z Sokółki. Feta była na całego, kratę browaru miał przywieźć sołtys, aż doszło do zadymy z powodu braku właściwej komunikacji i skłaniania się ku prawdzie obiektywnej. Oto w momencie, kiedy zawodnik gospodarzy skłonny był oddać stu- procentowy strzał do bramki, bramkarz skłoniwszy się wprzódy zwinął się w kłębek, tocząc się ściął Supraślaka. Sędzia to oczywiście widział, ale stworzona przez zawodników sytuacja podbramkowa nie była zbyt wyraźna, co spowodowało rozbieżność w zdaniach pomiędzy tymże a zawodnikami. Niestety bramkarz tak niefortunnie sfaulował piłkarza, że ten mógł jeszcze chodzić, co skwapliwie wykorzystał arbiter i wywalił go z boiska. Nie tylko wizja nie sprawdziła się sędziemu i graczom w komunikacji. Zawodnicy głośno wyrażali swoje niezadowolenie. Wiele się mówiło wtedy na murawie o samym sędzi. Piłkarze zastanawiali się kim z zawodu jest ów pan, dopatrując się w tym właściwości charakteru. Większość obstawiała, że na pewno ma coś wspólnego z szeroko pojętą poligrafią, niektórzy jednak twierdzili, że musi mieć doświadczenie w rolnictwie. Do gnoju, a nie na boisko – dało się słyszeć tu i ówdzie. Były też głosy, że to fizyk, bo nie każdy potrafi łamać prawa tej nauki. I pojechali sędziemu po kompleksach. Na nic zdały się zapewnienia, że uwagi kierowane były w ramach konsultacji społecznych z zawodnikami siedzącymi na ławce rezerwowych, że arbiter nie powinien brać ich do siebie i że nie ma dowodów w całej sprawie, bo ekipa telewizji TVN była akurat u Renaty Beger, która wyczerpała limit ukrytych kamer zespołu. Było też z ich strony wiele słów powszechnie znanych jako obelżywe. Skończyło się wszystko na 17 kartkach w tym 7 czerwonych. Niebawem trochę inne kartki, te do głosowania dostanie cały nardód. Jak tak dalej pójdzie, chwilę po tym wiekopomnym wydarzeniu, znów otrzymamy możliwość kartkowania. Wielu ekonomistów przewiduje, że niezależnie jak będziemy te kartki wypełniać, niedługo znów wrócą kartki na mięso. Wracając jednak do komunikacji i pani posłanki, od czasów kurwików żadne wydarzenia nie wyniosły tak „naszej Reni” na piedestał i to przez czysty przypadek. Winien jest oczywiście PiS, nie dlatego, że proponował, tylko dlatego, że w takiej formie. Przecież cały ten blichtr słówek można było zamienić w konkretne zwroty o owsie, korycie i lochach. Nie byłoby kamer, byłoby pełne zrozumienie. Cóż więc nam zostaje i jak mamy całe to zamieszanie rozumieć? Może tak jak kiedyś Smoleń z Laskowikiem. Zróbmy ściepę narodową, kupmy bombę atomową – mówili i pewnie nie zdawali sobie sprawy, że ich słowa przetrwają lata. Wtóruje im dziś profesor Wieczorkiewicz w zdaniu o znikomej szkodliwości społecznej – bombową mamy tę Rzeczpospolitą III i pół. No i można nieskomplikowanie ze zrozumieniem?!
Mariusz Rytel