To be or not to be – oto jest pytanie, nad którym zastanawiał się bohater Shakespeara i jednocześnie kolega innego, nie mniej sławnego na ostatnich pisemnych maturach z polskiego Makbeta. Podobnie jak za czasów funkcjonowania w fikcji literackiej obu tych panów i ich autora, również dzisiaj pytanie to pozostaje aktualne. Nie wystarczy jednak „być”. A i to „mieć” często ironicznie dodawane w kontekście wykorzystywane jest dziś jako slogan.
Przebrzmiały tym bardziej, że wydaje się, iż ten kto miał mieć już ma, a temu co nie ma, pozostaje cieszyć się z posiadania wiatru wiejącego w oczy i kłód pod nogami. Podtrzymywani przez scenariusze seriali telewizyjnych ciągle jeszcze wierzymy w karierę typu „od pucybuta do milionera”. Dochodzimy jednak do nieodpartego wrażenia, że większość pucybutów kombinuje jak by tu ukręcić komuś pierwszy milion. Przykład idzie z góry. Najlepiej jest pożyczyć, może to być bank, sąsiad lub kolega, którego chcieliśmy już dawna spisać na straty. Suma pożyczona musi być o jakieś kilkadziesiąt tysięcy dolarów wyższa. Wydajemy końcówkę na kampanię wyborczą i zostajemy posłem. Dalej już w zupełnie innej materii, w końcówkę, może nas pocałować komornik i cały wcześniej poznany na rozprawach wymiar sprawiedliwości. A i do udziału w rozprawach nikt nas nie zmusi. Przynajmniej do końca kadencji będziemy mogli wyśpiewać, a nawet i zatańczyć tylko tam gdzie sami będziemy chcieli, a nie tam, gdzie ktoś inny będzie chciał nam zagrać. Jakby coś nie szło po naszej cynicznej myśli, to i tak możemy poinformować o posiadaniu bezpośredniego numeru telefonu do ministra sprawiedliwości, który wstawi się za nami grzesznymi. Numer do ministra znają wszyscy, chociaż nie każdy zdaje sobie z tego sprawę. Dał nam przykład Leszek Miller jak wykręcać mamy już kilka ładnych miesięcy temu. Najpierw trzeba wybrać „0”. Później oczywiście numer kierunkowy do Warszawy, a dalej jakoś to będzie. Gdyby nie było, to trzeba zaryzykować i prosić o podstawienie jakiejś limuzyny, która dowiezie nas wprost do celu. Może jeszcze się złapią na ten numer. Oczywiście wielu pewnie zadaje sobie pytanie, czy to jest miłość czy to już kochanie do polityki i jak bardzo trzeba być zdeterminowanym, żeby wybory wygrać. Nie ma powodów do niepokoju. Nie są wcale na wyrost forsowane stwierdzenia, że parlament wybieramy na obraz i podobieństwo swoje, czemu więc oczekiwać, że członkowie tego gremium chodzić będą w girlandach świętości. Możemy być pewni, że nas nie wybiorą. Był to poradnik dla początkujących i średnio zaaawansowanych polityków. Czytał Lucjan Szołajski.
Co jednak z tymi, którzy na salonach i poza nimi zrobili już ogromną karierę. Dziś chcą to be trendy. W tym przypadku nie satysfakcjonuje nas byle jaka moda, którą szpanują wszyscy dookoła. Trzeba się wyróżniać. W taki oto sposób polityczni magnaci chcą uzyskać jeszcze większe pole do poparcia. Tym razem w nowej roli nauczyciela wystąpił stary znajomy Andrzej Lepper. Wicepremier Andrzej L., stanął bowiem przed sądem jako oskarżony o pomówienie. Mniejsza czy miał rację, mniejsza też, że stanął. Ważne, że po tym staniu postanowił pozwać do Trybunału Praw Człowieka polski rząd. Komentarzy ze Strasburga jeszcze nie ma wiele. Wielmożni sędziowie zapewne zbaranieli i czekają na szczepionkę. Nie często bowiem zdarza się powód, który występuje jednocześnie w roli pozwanego, a mówiąc po ludzku – ktoś wali w papę siebie samego. Politolodzy zapewne już kują nowy termin. Jedną z propozycji jest ponoć masochizm polityczny. Po tym zdarzeniu należy spodziewać się fali oskarżeń. Ministrowie na swoje resorty, członkowie rad nadzorczych na podległe im spółki, prezesi na rządowe agencje. Jeszcze tego brakowało, żeby jakaś mała prawda wyszła na jaw. Polityczna apokalipsa, ale show gwarantowany.
Przed planistami firm marketingowych jawi się kolejny problem. Jakie dalsze działania doradzać, kiedy podawanie do sądu i oskarżanie siebie samego stanie się powszechne i nie będzie już niczym wyjątkowym? Jak wtedy zaistnieć w społecznym odbiorze? Niepotrzebne rozterki. Rozwiązań jak zwykle znajdzie się wiele. A na początek można wyjaśnić pojawianie się tajemniczych kręgów w zbożu. To Andrzej i Chuck wracali z nocnego posiedzenia.
W celu świadczenia przez nas usług oraz ulepszania i analizy ich, posiłkujemy się usługami i narzędziami innych podmiotów. Realizują one określone przez nas cele, przy czym, w pewnych przypadkach, mogą także przy pomocy danych uzyskanych w naszych Serwisach realizować swoje własne cele i cele ich podmiotów współpracujących.
W szczególności współpracujemy z partnerami w zakresie:
Analityki ruchu na naszych serwisach
Analityki w celach reklamowych i dopasowania treści
Personalizowania reklam
Korzystania z wtyczek społecznościowych
Zgoda oznacza, że n/w podmioty mogą używać Twoich danych osobowych, w postaci udostępnionej przez Ciebie historii przeglądania stron i aplikacji internetowych w celach marketingowych dla dostosowania reklam oraz umieszczenia znaczników internetowych (cookies).
W ustawieniach swojej przeglądarki możesz ograniczyć lub wyłączyć obsługę plików Cookies.