Psycholog z UG: relacja z dzieckiem to ważny czynnik chroniący je przed zachowaniami ryzykownymi
Najpopularniejszą używką wśród młodzieży pozostaje alkohol. Ważnym czynnikiem chroniącym nie tylko przed uzależnieniem, ale i innymi zachowaniami ryzykownymi, jest zbudowanie dobrej relacji z dzieckiem – uważa dr Marcin Szulc, psycholog, profesor Uniwersytetu Gdańskiego.
Skłonność do podejmowania zachowań ryzykownych jest charakterystyczna dla okresu dorastania - i wiąże się z zaspakajaniem potrzeb rozwojowych.
„Nie oznacza to jednak, że każdy młody człowiek będzie podejmował taki sam zestaw zachowań ryzykownych i tak samo będzie się narażał” - powiedział dr Marcin Szulc, profesor Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert od procesu dorastania, który zajmuje się problematyką zagrożeń społecznych, m.in. uzależnieniami.
Jednym z elementów, który może ułatwić podejmowanie zachowań ryzykownych jest temperament, czyli zespół względnie stałych cech organizmu charakteryzujących się pewną dynamiką w czasie.
"Mam tu na myśli tzw. temperamentalne czynniki ryzyka, którymi może stać się każda cecha, czy też konfiguracja cech, która w połączeniu z innymi działającymi intensywnie czynnikami może zwiększyć ryzyko pojawienia się między innymi zaburzeń zachowania. Na przykład zapotrzebowanie na stymulację może sprzyjać osiągnięciom sportowym, ale w połączeniu z innymi cechami może też sprzyjać łamaniu norm. Wiemy z badań, że osoby, u których ta skłonność jest większa, częściej podejmują się zachowań ryzykownych, częściej palą papierosy, używają narkotyków i alkoholu, częściej eksperymentują z różnymi niebezpiecznymi zachowaniami a nawet łamią prawo. To czy tak się stanie również zależy od tego, jakie normy akceptowane są w danym otoczeniu" - zaznaczył w rozmowie z PAP dr Marcin Szulc.
Z badań w szkołach Janusza Sierosłowskiego z Instytutu Psychiatrii i Neurologii w ramach "European School Survey Project on Alcohol and Drugs” (ESPAD) opublikowanych w 2020 r. wynika, że najbardziej rozpowszechnioną substancją wśród młodzieży pozostaje alkohol. W ciągu całego swojego życia w 2019 r. raz piło go 80 proc. badanych uczniów w młodszej grupie wiekowej (15-16 lat), a 92 proc. starszych uczniów (17-18 lat). Picie alkoholu jest na tyle rozpowszechnione, że w w ciągu miesiąca poprzedzającego badanie piło prawie 50 proc. 15–16–latków i ponad 70 proc. 16– i 17–latków.
Zdaniem dr Szulca "kluczem tzw. nowej profilaktyki jest właśnie szukanie potencjałów tych czynników ochronnych, które pomogą przeciwstawić się podejmowaniu zachowań ryzykownych, a nie straszenie skutkami używania narkotyków, które naprawdę potrafią być tragiczne. To jednak droga donikąd, od lat straszymy a efekty są odwrotne od zamierzonych”.
W jego opinii „niezwykle ważnym czynnikiem chroniącym młodzież i dzieci przed podejmowaniem zachowań ryzykownych, w tym sięganiem po alkohol, narkotyki, substancje psychoaktywne jest bezpieczna relacja ze znaczącymi dla dziecka osobami”. Wiele badań wskazuje na „toksyczną” rolę samotności, szczególnie w pandemii dała się ona we znaki nastolatkom. Badania prowadzone w Skandynawii i opublikowane w 2021 roku w Journal of Environmental Research and Public Health wykazały, że samotność u młodzieży wiąże się ze znacznym spadkiem samooceny, jakości życia i problemami ze zdrowiem psychicznym. W okresie dorastania bezpośrednie interakcje z rówieśnikami są nieodzowne dla prawidłowego rozwoju psychicznego i społecznego. Amy Orben wraz z zespołem zauważyła, że w tym trudnym czasie, to media społecznościowe łagodziły nieco konieczność zachowania dystansu społecznego. Podkreśliła jednak, że nie zniwelują w całości skutków przymusowej izolacji.
"Przede wszystkim dla prawidłowego rozwoju (człowieka-PAP) niezwykle ważne jest zaspokajanie potrzeb i możliwości dokonywania wyborów. W każdym wieku jest to czynnik chroniący. Ta potrzeba, możliwość życia w świecie, w którym nasze potrzeby są zaspokajane, a jedną z nich jest tworzenie dobrej, stabilnej relacji z ważnymi dla nas osobami, którym można zaufać jest swoistego rodzaju tarczą ochronną wobec różnych przeciwności losu i trudności, które pojawiają się niezależnie od nas” - powiedział dr Szulc.
Zaznaczył, że „przede wszystkim dorosły jest odpowiedzialny za wytworzenie takich relacji z dzieckiem, żeby ono mu ufało i w ten sposób otwiera się bezpieczna przestrzeń do podejmowania także trudnych tematów”. Nie da się tego zrobić bez uznania godności dziecka i wsłuchiwania się także w jego punkt widzenia. Oczywiście nie jest to łatwe, bo pokolenie dziecka dorasta w innym kontekście niż pokolenie jego rodzica czy dziadka.
Niestety z badań Health Behaviour in School-aged Children z 2017/2018 roku wynika, że Polska jest na trzecim miejscu od końca, jeśli chodzi o odsetek piętnastolatków, którzy mają poczucie dużego wsparcia rodziny. „Żyjemy trochę w rzeczywistości równoległej, ciągle mówimy jak bardzo dla nas ważna jest rodzina, jak bardzo ważne są dla nas nasze dzieci, a faktycznie piętnastolatkowie w tym rankingu są na trzecim miejscu od końca, gorsi od nas w tej materii są Bułgarzy i Anglicy” - powiedział dr Szulc.
Jego zdaniem może to wynikać z wielu czynników, z do dziś pokutującego poczucia, że „dzieci i ryby głosu nie mają”, że "dorosły ma większe prawa”, ale także jest to kwestia nieprzygotowania do rozmowy z dzieckiem.
Ekspert podczas swoich spotkań z rodzicami zachęca do bycia tzw. „pozytywnym dorosłym”, który zdobywa wiedzę o świecie, w jakim żyją jego dzieci, próbuje ten świat zrozumieć i stać się osobą znaczącą dla dziecka. „Będzie to możliwe, jeśli zbuduje prawdziwą relację opartą na godności i szacunku, będzie wspierał, będzie zawsze obecny, przy zachowaniu autonomii dziecka” - zaznaczył psycholog. Jego zdaniem w przypadku problemów czy podejrzeniu eksperymentowania z substancjami psychoaktywnymi u nastolatka, trzeba rozmawiać, dzielić się swoją troską, zaproponować wizytę u specjalisty.
„To się powinno odbywać zawsze za porozumieniem z dzieckiem i zachowaniem jego godności, proponuję wtedy zawsze komunikat 'ja...', a nie 'Ty jakiś jesteś' np. 'bardzo się martwię, gdy...', 'boję się o Ciebie'. Jest szereg takich zdań, od których można zacząć rozmowę: 'wydaje mi się, że', 'może byśmy poszli razem...', 'bardzo Cię kocham', 'jesteś dla mnie ważny'. To jest znacznie lepsze rozpoczęcie komunikacji z dzieckiem niż obwinianie dziecka, wskazywanie, że dziecko ma jakiś problem i to jest problem dziecka, a nie rodzica” - wskazał ekspert.
Jak zaznaczył, to co „sprzyja budowaniu dobrych relacji, to to, że w rodzinie każdy jest ważny (…), że jesteśmy źródłem zarówno wsparcia, jak też jesteśmy nadawcami/odbiorcami wsparcia, ale jednocześnie niezależności emocjonalnej”.
„Podkreślmy wyraźnie, że pozwolenie dziecku na wyrażenie własnych refleksji i emocji nie oznacza, że to dziecko przejmuje kontrolę nad decyzjami rodziców . Jeśli tak by było to świadczyłoby o dysfunkcji rodziny. Jednak najzupełniej normalne a nawet pożądane jest to, że tworzymy przestrzeń, w której dziecko ma prawo do wypowiedzi i do wyrażenia własnych uczuć bez obawy, że zostaną one ocenione, albo dorosły zacznie im zaprzeczać - zauważył dr Szulc. - Rodzice, którzy wyznają poglądy skoncentrowane na zaspokajaniu potrzeb dorosłych, ściśle kontrolują zachowanie dziecka, nie zaspokajają potrzeb dziecka i przykładowo wybierają sposoby spędzania wolnego czasu, które przynoszą przyjemność przede wszystkim im a nie dziecku, w konsekwencji budują słabszej jakości relację z dzieckiem” - dodał psycholog.
Ważny jest też „maksymalny poziom współpracy między rodzicami, czyli rodzice działają w takim porozumieniu, że nie jest możliwa manipulacja”.
„Oczywiście nasze dzieci nie dysponują taką wiedzą i zasobami jak dorośli, więc potrzebują od nas jasnych komunikatów, dlatego nie ma nic złego w tak zwanej kontroli rodzicielskiej, która znacząco wpływa na poprawę bezpieczeństwa dziecka - podkreślił ekspert. Na przykład Linda Richter w Journal of Adolescent Health dowiodła, że w niektórych rodzinach podczas lockdownu pojawił się przypadkowy czynnik ochronny. - Otóż dzięki wymuszonemu nadzorowi rodzicielskiemu w czasie izolacji udało się opóźnić inicjację nikotynową, alkoholową i narkotykową dzieci, która odbywałaby się w normalnych warunkach. Wiemy z badań, że im dziecko wcześniej podejmie eksperymenty z substancjami psychoaktywnymi, tym gorsze będą tego efekty” - podsumował dr Marcin Szulc.
Źródło informacji: Nauka w Polsce