Psychika w izolacji
Izolacja w domu z powodu Covid. Kwarantanna w domu z racji na chorobę bliskich. Lekcje w domu przez Internet, bo szkoły przeszły na online. Po roku od ogłoszenia pandemii koronawirusa z Polsce nie wiadomo, jakie zmiany psychiczne w dzieciach, młodzieży i dorosłych wywołują obostrzenia ze względów sanitarnych. Czy załamania nerwowe są przejściowe, czy zrujnują psychikę? Informacje w mediach i rozmowach na co dzień o zakażeniu i ryzyku oddychania bez maski są wszechobecne. Świadomość atakują od rana do nocy widoki chorych w szpitalach. Na okrągło o śmierci słyszymy w radiu, telewizji i od znajomych. Jak nie zwariować? - rozmowa z psycholog Renatą Szymańską.
Renata Szymańska od razu zastrzega, że rzeczywista skala zjawiska wpływu pandemii na kondycję psychiczną Polaków po roku jest nierozpoznana, z braku wyników badań, o ile były prowadzone w tym czasie. W opisie sytuacji opiera się na relacjach osób i rodzin, trafiających do Wojewódzkiego Ośrodka Profilaktyki i Terapii Uzależnień w Łomży. Pacjenci i ich bliscy ujawniają skutki izolacji.
Do rozwoju potrzeba autentycznych emocji
Izolacje, kwarantanny, zamykanie galerii handlowych, placówek kultury i sportowych, przestrzeni publicznej, zalecenie niewychodzenia z domu, żeby nie narazić się na zarażenie koronawirusem - to wszystko wywołało ogromne osamotnienie w relacjach rodzinnych, przyjacielskich i ze znajomymi. Telefon, sms, mms, chat, wideokonferencja, mail - pomagają w kontakcie, lecz nie zastąpią ludziom bezpośredniej relacji z otoczeniem społecznym.
- Izolacja, szeroko rozumiana, rodzi brak poczucia bezpieczeństwa i pewności siebie - analizuje zjawisko psycholog Renata Szymańska. - Groźny jest zwłaszcza brak relacji rówieśniczych dzieci i młodzieży, ponieważ są one potrzebne do zdrowego rozwoju psychofizycznego młodego człowieka. Relacje z wykorzystaniem technologii i mediów nie zastąpią bezpośredniego spotkania z drugą osobą. Chodzi mi o to, że nie ma autentycznych emocji, żywego, spontanicznego reagowania. Serdeczność, koleżeństwo, zaufanie potrzebują obecności w sferze rzeczywistej, a przez prawie rok szkoły i uczelnie były praktycznie pozamykane. Formalnie działały, jednak z perspektywy wychowawczej niewiele oddziaływały, przez brak kontaktu w realu.
Wspólne wyjście z balonika samotnika
Wyobcowanie z naturalnego środowiska rówieśniczego polegało i na tym, że ograniczone zostały możliwości spotkań nieformalnych: trudno odwiedzić kolegę, którego rodzina jest w kwarantannie. Zajęcia pozalekcyjne, w tym artystyczne i sportowe, również były zamieniane na konsultacje przez Sieć lub w formie online. Dzieci i nastolatki nie zmieniały lub w niewielkim stopniu mogły zmienić otoczenie, wciąż zamknięte w czterech ścianach pokoju z komputerem.
- Bez ruchu niemożliwy jest pełen rozwój fizyczny, podobnie jak społeczny - tłumaczy psycholog z Łomży. Nie wystarczy zakaz rodzicielski używania komputera do gier czy filmików ani nakaz wyłączenia urządzeń, jak komórka i smartfon. W takiej sytuacji dziecko ma prawo się buntować i pytać, "co mam robić", a dorosły ma obowiązek w trudności córce i synowi towarzyszyć. Nie wystarczy uciąć: "Pobaw się". Dziecko w pandemii jest bardziej zagubione niż dorośli, nie ma wiedzy ani doświadczenia tego typu wydarzeń. Dlatego tym bardziej potrzebuje wsparcia, którym jest też proponowanie zajęć, szukanie sposobów zabawy. W ten sposób dziecko doświadcza zainteresowania sobą i swoim życiem. Nieoczekiwanie to, co nie bawi mamy i taty, ucieszy kilkulatka i nastolatka: zabawa w chowanego, wspólne wyjście na spacer, wycieczka rowerowa, ulepienie pierogów, krojenie warzyw do sałatki własnej, domowej roboty. Idea jest taka, by razem coś robić, by wymienić się poglądami, wyjść z balonika samotnika.
"Wszystkim nam doskwiera niepewność jutra"
Izolacja, kwarantanna, ograniczenia w przemieszczaniu i spotykaniu nasiliły osamotnienie, które w różnym stopniu dotyka ludzi, zależnie od struktury ich osobowości. Towarzyszą temu obawy i lęki: poczucie niezrozumienia przez osoby z otoczenia, niepewność sytuacji w Polsce i świecie. Strach o przyszłość, utratę pracy, źródła dochodu, utrzymanie siebie i rodziny, niespłacone kredyty. Z drugiej strony, pandemia wywołała strach z ryzyka obniżenia dotychczasowego standardu i komfortu życia. Nasiliły się depresje i objawy schizofreniczne. Chorym trudniej o wizytę u lekarza, a teleporady nie zastąpiły potrzeby i zdolności opisania stanu zdrowia przez telefon, co zwiększyło ryzyko stawiania złej diagnozy przez lekarzy. Pogarszające się samopoczucie Polaków i zbyt mało fachowej pomocy do ratowania zdrowia to następne skutki izolacji.
- Wszystkim nam doskwiera niepewność jutra, co jeszcze w pandemii się wydarzy, lecz możemy się pocieszać, że na szczęście to nie wojna - mówi z optymizmem psycholog. Domy stoją, sklepy działają, samochody jeżdżą, jest woda i prąd, bomby z nieba nie spadają. - Ludzie zawsze chorowali, ale od roku koronawirus przysłonił inne mankamenty funkcjonowania obywateli indywidualnie i jako społeczeństwa. Rodziny mniej się spotykają i mniej odwiedzają, dlatego trudniej krewnym i kuzynom wychwycić zmiany w zachowaniu najbliższych. W razie wątpliwości, zachęcam do skorzystania z Ośrodka Środowiskowej Opieki Psychologicznej i Psychoterapeutycznej dla Dzieci i Młodzieży w Łomży. Nasza nowa placówka została utworzona przez WOPiTU i mieści się przy ulicy Marii Skłodowskiej-Curie 1, telefon dyżurny: 575 663 830.
Mirosław R. Derewońko