Pielęgniarki szpitala grożą doprowadzeniem do strajku
Nie ma porozumienia między pielęgniarkami łomżyńskiego szpitala, a dyrektorem w sprawie wypłat tzw. zembalowego. Strony są w sporze zbiorowym od jesieni ubiegłego roku. Wczoraj odbyło się spotkanie „ostatniej szansy”, ale nie osiągnięto porozumienia. - Teraz będą mediacje, ale jeśli one także nie zmienią stanowiska dyrekcji, referendum strajkowe, a później ewentualny strajk – mówi Katarzyna Jarocka, przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w szpitalu podkreślając, że stanowisko pielęgniarek w tej kwestii jest twarde. - My chcemy tylko, aby zostały nam rozliczone nasze pieniądze zgodnie z tym jak mówi komunikat NFZ. Dyrekcja szpitala w Łomży nie robi tego od września 2018 roku.
Zembalowe to wprowadzony w 2015 r. przez ówczesnego ministra zdrowia Mariana Zembalę dodatkowe środki – wówczas dodatek – do wynagrodzenia pielęgniarek i położnych. Latem 2018 roku na mocy tzw. pakietu Szumowskiego – obecnego ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego - dotychczasowe dodatki dla pielęgniarek i położnych (tzw. zembalowe) zostały włączone do wynagrodzenia zasadniczego.
Łomżyńskie pielęgniarki od blisko dwóch lat zwracają uwagę, że w szpitalu w Łomży jest problem niewłaściwej interpretacji przez dyrekcję szpitala w Łomży rozporządzenia ministra zdrowia o zembalowym i pochodnych od pochodnych. Ogólnopolski Związek Zawodowy Pielęgniarek i Położnych w szpitalu w listopadzie ubiegłego roku wszedł w spór zbiorowy z ówczesnym dyrektorem szpitala Mariuszem Obryckim. Katarzyna Jarocka, szefowa związku szacuje, że koniec 2019 roku szpital był dłużny każdej z pielęgniarek po ok. 2 i pół tysiąca złotych, a teraz ta kwota jest jeszcze wyższa.
- Częsta zmiana na stanowiskach dyrektora szpitala - najpierw Mariusz Obrycki, po nim Joanna Chilińska, a później Covid i dyrektor Jacek Roleder i teraz Jarosław Pokoleńczuk, sprawiały że rozmowy dotychczas były utrudnione. Wczoraj odbyło się spotkanie – jak to określiłyśmy – ostatniej szansy. My przedstawiłyśmy swoje rozwiązanie, dyrektor Pokoleńczuk swoje, ale porozumienia nie ma. Po spotkaniu z dyrektorem było jeszcze nasze spotkanie pielęgniarek szpitala, nie wszystkich, z przestrzeganiem zasad epidemiologicznych związanych panującą epidemią, i jasno tam wybrzmiało, że nie możemy się cofnąć. Nasze rozgoryczenie jest bardzo duże, a stanowisko twarde. My chcemy aby zostały nam rozliczone nasze pieniądze, zgodnie z tym jak stanowi komunikat Narodowego Funduszu Zdrowia. W wielu innych szpitalach, także w województwie podlaskim, te pieniądze tak są rozliczane. Pieniądze, które szpitale otrzymują z NFZ na zembalowe zostały doliczone pielęgniarkom do podstawy poborów. Tak jest np. w Białostockim Centrum Onkologii, Uniwersyteckim Szpitalu Klinicznym czy w szpitalu w Choroszczy.
Katarzyna Jarocka podaje, że wczoraj pielęgniarki usłyszały do dyrektora szpitala, że placówki nie stać na wypłatę takich świadczeń.
- Szpital w ubiegłym roku był na minusie, ale teraz jest na plusie – przyznawał to dyrektor. Nikt nam nie chciał powiedzieć jak duży i szpital ma zysk, ale zapewne są to spore kwoty – ocenia Jarocka przekonując, że zaległe pieniądze dla pielęgniarkom się należą. Poza kolejnymi etapami działań zmierzających do strajku pielęgniarki zapowiadają także pozew do sądu.
- Już raz z dyrektorem Nojszewskim poszłyśmy tą droga i wówczas wypłacił wszystkie pieniądze – dodaje szefowa OPZZPiP z łomżyńskiego szpitala.