Personel szpitala błaga o pomoc premiera, ministra i WHO
Kwadrans po godzinie 10. około 150 pracowników Szpitala Wojewódzkiego w Łomży usłyszało od p.o. dyrektora drugi dzień Jacka Roledera, że „decyzja została podtrzymana i nasz szpital będzie pełnił funkcję szpitala dla pacjentów z koronawirusem”. Nie zjawił się wojewoda podlaski Bohdan Paszkowski ani żaden jego przedstawiciel, czego żądali w poniedziałek przedstawiciele personelu, protestujący przeciw decyzji o przekształceniu jedynego w regionie szpitala wielospecjalistycznego w zakaźniak. - Nie będę odpowiadał na pytania, dlaczego wojewoda przyjechał czy nie przyjechał i dlaczego podjął taką decyzję, w tej chwili nie mam nic więcej do dodania – mówił p.o. dyrektora Jacek Roleder. Przed mówieniem chciał wyprosić ekipę programu „Interwencje” Telewizji Polsat.
„Kto państwa wpuścił, proszę opuścić teren szpitalny” - mówił do nagrywającej wypraszanie z sali ekipy reporterskiej Roleder, lecz kolejny raz załoga miała przeciwne niż on zdanie. „Media zostają! Zostawić dziennikarzy!” - wykrzykiwano z tłumu. Roleder zapowiedział, że „zaczniemy szkolenia, zaczniemy wyposażanie w środki ochrony”, na co usłyszał pytania, „a czy przyjechały?”. Okazało się, że pracownicy zapamiętali jego poniedziałkową obietnicę: od wtorku do szpitala w Łomży miał wjeżdżać sprzęt i wyposażenie niezbędne, żeby szpital w ciągu tygodnia sam nie stał się epicentrum koronawirusa w Podlaskiem i w Polsce. Tydzień – półtora opóźnienia epidemii w województwie w stosunku do kraju to informacja podana w poniedziałek przez Roledera. Pracownicy, w tym lekarze i pielęgniarki, zauważają, że to za krótki czas na przygotowanie placówki, żeby była bezpieczna dla ludzi tu pracujących, tym bardziej, że brak sprzętu, lekarzy zakaźników, przeszkolonego personelu. P.o. dyrektora Roleder stwierdził, że nie wie, gdzie mają być śluzy bezpieczeństwa, izolujące teren szpitala od wniesienia i wyniesienia zarazka koronowirusa przez pracowników i przyjeżdżających. Chciał krótko prowadzić spotkanie, tłumacząc, że „sami się narażamy na zarażenie koronawirusem, bo nie wiemy, kto z kim rozmawiał i się witał”. Obiecał, że jeśli ktoś by się bał, że zarazi rodzinę i domowników, to „będę organizował noclegi”, na co usłyszał „gdzie?”, co pozostawił bez odzewu.
„Pracownikom i mieszkańcom Łomży należy się prawda”
Obiecał środki, rozwiązania finansowe, ażeby móc zapłacić pracownikom z zewnątrz i szczególnie narażonym na zakażenie. - To nie jest czas na dywagacje, tylko czas na pracę – chciał kończyć po 5 minutach Roleder, gdy rękę podniosła Małgorzata Góralczyk, pielęgniarka epidemiologiczna – ale znów protestowała sala. - Czy są naprawdę istotne pytania? - zapytał Roleder, na co nieoczekiwanie zgłosił się około 60 – 70-letni mężczyzna. - Czy jest pan pracownikiem szpitala? - ubiegł człowieka Roleder. - Nie. - To nie powinien pan przebywać na terenie szpitala, ponieważ szpital jest terenem zamkniętym dla osób z zewnątrz i poprosiłbym pana o opuszczenie... - Już opuszczę, tylko jedno pytanko: co jest z dokumentacją pacjenta? - Będziemy próbowali oddawać wyniki – odpowiedział p.o. dyrektor, prosząc pacjenta o zostawienie informacji u portiera. Obiecał, że doślemy dokumenty z poradni nefrologicznej, kardiologicznej i laryngologicznej. Kolejny raz o dopuszczenie do głosu i mikrofonu prosiła pielęgniarka Góralczyk, nieoceniony rzecznik walki o bezpieczeństwo personelu i mieszkańców Łomży i powiatu łomżyńśkiego. - Czy pan premier wie, że wojewoda nie che z nami rozmawiać, z taką rzeszą ludzi? - stawiała pytanie problemowe i co do faktów Góralczyk. - Czy pan minister Szumowski o tym wie? Na pewno zgłosimy to do Światowej Organizacji Zdrowia (WHO – red.) i Helsińskiej Komisji Praw Człowieka (chodzi o Helsińską Fundację Praw Człowieka – red.).
„Ten szpital jest naszym priorytetem. Nie odpuścimy!”
Pielęgniarka uczestniczyła w innym poniedziałkowym spotkaniu i podała, że wszyscy konsultanci wojewódzcy..., ale Roleder jej przerwał. Na to protestował głośnym „Nieeee” i oklaskami personel. - Tym pracownikom i mieszkańcom Łomży należy się prawda – nie ulękła się odważna kobieta, od której p.o. dyrektor dowiedział się, że „ten szpital mieli od 25 lat i zostali z niego ograbieni z dnia na dzień, i pan wojewoda nadal chowa głowę w piasek.” W imieniu personelu szpitala w Łomży, mającego około 1300-osobową załogę, zażądała spotkania z wojewodą podlaskim Paszkowskim i uzasadnienia, i cofnięcia decyzji o przekształceniu Szpitala Wojewódzkiego w Łomży na zakaźniak.
Poinformowała, że od poniedziałku w Białymstoku jest laboratorium, które „uzyskało możliwości wykonywania badań w kierunku koronawirusa”. Nazwała „wielką głupotą” decyzję przekształcania tego szpitala”. Nie tylko przez wożenie z Łomży do Białegostoku prób do zbadania. - Ograniczamy dostęp do leczenia, to jest niezgodne z prawami człowieka – starała się przekonywać p.o. dyrektora Małgorzata Górlaczyk. - Ten szpital jest naszym priorytetem. Nie ma zmiłuj się, że go odpuścimy!
Gdy dyrektor apelował „wróćmy do pracy”, z aplauzem sali argumentowała: - Wróćmy do meritum. Przywołała powtórzoną w poniedziałek w Łomży opinię prof. Roberta Flisiaka, prezesa Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych, że łomżyński szpital nie powinien być przekształcany w zakaźniak dla całego województwa i prosiła p.o. Roledera, żeby nie przekształcał.
Mirosław R. Derewońko