Pielęgniarki i położne grożą sądem i strajkiem
- Przez 45 minut napotykałyśmy na totalny mur: dyrektor w ogóle nie orientował się w złożonej mu wcześniej przez nas propozycji i powtarzał w kółko, że szpital jest zadłużony i nie ma pieniędzy na podwyżki – relacjonuje Katarzyna Jarocka, przewodnicząca organizacji Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży, gdzie pracuje ok. 450 pielęgniarek i położnych, w tym ok. 330 należących do związku. - Zaproponowałam, że skoro od 7. listopada jesteśmy z dyrekcją w sporze zbiorowym, to podpiszemy protokół rozbieżności, i dopiero wtedy dyrektor Mariusz Obrycki raczył nas wysłuchać. Zależy nam na uporządkowaniu siatki płac.
Półtoragodzinne spotkanie – jak określa przewodnicząca Jarocka – odbywało się w trybie rokowań, dlatego „próbowałyśmy uczyć ich dialogu”. Z dyrektorem przybyła wicedyrektor ds. pielęgniarstwa Joanna Chilińska i panie: kadrowa, księgowa, prawniczka. Przedstawicielki związku oburzyło to, że próbowano je zawstydzać za odwagę stawiania postulatów płacowych. - Ponad miesiąc temu także chciałyśmy omówić sposób wprowadzenia podwyżek płac dla pielęgniarek i położnych, i także bez skutku – mówi szefowa OZZ PiP, przypominając, że są ostatnią grupą zawodową, która nie dostała w tym roku żadnej podwyżki płac. - Pół roku cierpliwie czekałyśmy, aż dyrektor rozwiąże kwestię wynagrodzeń z technikami laboratorium, rentgena, mikrobiologii, rehabilitantami, fizjoterapeutami i lekarzami. Tak jak wtedy, dyrekcja znów nie przygotowała się do rozmowy o naszych postulatach.
Żądają podwyżki pensji na stałe
Związkowcy złożyli pod koniec października pismo do dyrektora z 12-oma postulatami, ostrzegając o ryzyku sporu zbiorowego z pracodawcą, gdyby oczekiwań nie spełniał. Nie spełniał, więc związki ogłosiły spór zbiorowy z pracodawcą od 7. listopada. Okazało się, że dopiero teraz mogły osobiście wytłumaczyć, na czym polegałaby podwyżka płac. Na kwotę mogą składać się 3 sumy: wypłacane dotychczas zembalowe, tj. wywalczona strajkami podwyżka o 1 200 zł miesięcznie z okresu władzy ministra zdrowia Zembali; pochodne od pochodnych i tzw. współczynnik Szumowskiego, obecnego ministra zdrowia. Sposób wyliczania dwóch ostatnich kwot jest za bardzo zagmatwany określonym algorytmem, jak na potrzeby artykułu, więc podamy, że związki oszacowały wstępnie, że pochodne wynoszą średnio ok. 250 zł, zaś tegoroczny współczynnik wynosi od 20 zł do 180 zł, w zależności od wykształcenia pielęgniarki. Obecnie są to kwoty przyznawane na czas określony – do 31. marca 2020, natomiast związkowcy żądają, żeby kwoty weszły na stałe do wynagrodzenia zasadniczego. - Praktycznie byłoby to od 1 470 zł do 1 630 zł na etat – upraszcza rachunki przewodnicząca Jarocka.
Kto na strajku zaopiekuje się pacjentami...?
- Rokowania to negocjacje, rozmowy, gdzie obaj partnerzy ze sobą rozmawiają o skali kompromisu, ale tracą sens, jeśli dyrektor szpitala od samego początku jest na nie – tłumaczy szefowa szpitalnej organizacji OZZ PiP. - Szpital w Łomży błędnie wylicza nasze zarobki, niezgodnie z zaleceniem ministra zdrowia i interpretacją dyrektora Macieja Olesińskiego z oddziału Narodowego Funduszu Zdrowia w Białymstoku. Do tej pory mamy nienaliczone prawidłowo pochodne od pochodnych od września 2018 r. Średnio - ok. 2, 5 tys zł. na etat. Ostrzegłyśmy, że pójdziemy z tym do Sądu Pracy.
Związkowcy ostrzegali, że koszta sądowe obciążą konto szpitalne, zadłużą, na co dyrektor Obrycki miał odrzec, że wykona decyzję z wyroku sądu. Przypomnijmy, że na początku listopada podobnie odpowiedział przedstawicielkom Marek Malinowski z zarządu Urzędu Marszałkowskiego, że to sąd powinien rozstrzygnąć, kto ma rację w interpretacji przepisów płacowych z ministerstwa zdrowia. Związkowcy pytali, w czym są gorsi od pracowników administracji, którzy – jak twierdzi szefowa OZZ PiP - podwyżki dostali, i kto będzie pracować z pacjentami w przypadku strajku pielęgniarek i położnych, czego związkowcy wolą uniknąć. Dyrektor szpitala Mariusz Obrycki może odniesie się do postulatów pisemnie do 6. grudnia; kolejne spotkanie może odbędzie się między 9. a 13 grudnia.
Diagności laboratoryjni dołączają do sporów
Do pozostających w sporze zbiorowym z dyrekcją pielęgniarek i położnych, techników analityki medycznej, RTG i mikrobiologii, dołączyli specjaliści diagności laboratoryjni, których w szpitalu w Łomży pracuje 13-oro. - Żądamy zaprzestania dyskryminacji, bo podwyżki płac dostawali lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni, ale nie my – tłumaczy Beata Olczyk, przewodnicząca w szpitalu Krajowego Związku Zawodowego Pracowników Medycznych Laboratoriów Diagnostycznych. Od września 2019 do września 2020 chcą zarabiać w sumie o 1 600 zł więcej: do końca bieżącego roku po 400 zł miesięcznie i 400 zł co kwartał w przyszłym. Postulują, np., finansowanie przez państwo kosztów specjalizacji diagnosty, płatny urlop szkoleniowy i nową ustawę o zawodach medycznych.
Mirosław R. Derewońko