Laboratorium, rentgen i mikrobiologia dla firmy zewnętrznej?
Około 30 kobiet, pracownic 3 zakładów szpitala w Łomży, zobaczyło drzwi w sali narad zamknięte, gdy przyszły na umówione spotkanie z dyrektorem Mariuszem Obryckim w sprawie porozumienia z połowy października o podwyżce płac. Związki zawodowe techników laboratoryjnych od ponad 7 miesięcy toczą spór zbiorowy z dyrekcją Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, natomiast techników elektroradiologii - od prawie roku. Po półgodzinie czekania w otwartej przez sekretarkę sali panie z: laboratorium, rentgena i mikrobiologii usłyszały od dyrektora, że „musi wycofać się z ugody oraz potwierdza ewentualność i możliwość wyprowadzenia diagnostyki poza szpital”. Związki chcą iść z postulatami do Sądu Pracy oraz ogłosić referendum o strajku wśród ok. 1200 pracowników szpitala.
Oburzenie związkowców i pracowników dłużącym się ponad 7 miesięcy konfliktem szybko urosło. Przypomnijmy sekwencję wydarzeń. W połowie października przedstawili dyrekcji propozycję, aby od sierpnia do końca 2019 r. pracodawca przyznał podwyżkę pensji o 400 złotych i 800 zł w ratach do końca 2020 r. W taki sposób etapami związki zawodowe zamierzały osiągnąć podwyżkę pensji o 1 200 zł, które było ich żądaniem z marca 2019 r. Na to nie zgodził się dyrektor szpitala Obrycki, na co pracownicy – jak tłumaczyli, wyczerpani psychicznie ciągnącą się przez ponad pół roku sytuacją - odpowiedzieli solidarnym i gremialnym pójściem na zwolnienia chorobowe. Zakłady: diagnostyki laboratoryjnej, obrazowej i mikrobiologii wykonywały tylko badania w nagłych przypadkach. Na to z kolei szybko zareagował dyrektor, proponując wznowienie rozmów. W ich wyniku podpisał nowe porozumienie o podwyżkach płac dla techników. - Treść porozumienia pozostaje tajemnicą między dyrekcją a związkami – nie chciał wtedy ujawnić, na jakie podwyżki jako pracodawca się zgodził. - Staramy się informacji nie przekazywać, by nie wprowadzać niepokoju i niezdrowego elementu do szpitala. Dyrektor tłumaczył, że nie poda kwoty kwot podwyżek dla uniknięcia nerwowości i stresu.
Zaczęła się nieustanna wojna nerwów
„Dżentelmeńskiej umowy”, na jaką powołał się dyrektor Obrycki, o niepodawaniu publicznie kwot z „nowego porozumienia” dotrzymali też związkowcy. Aż do poniedziałku, 4. listopada, gdy w sali nie zastali dyrektora, a zamknięte drzwi. - Strona związkowa, podpisując porozumienie, w pełni się wywiązała – mówi Renata Ciepał, przewodnicząca Związku Zawodowego Techników Medycznych Elektroradiologii w Szpitalu Wojewódzkim w Łomży. - Osoby niebędące na zwolnieniu zapewniały ciągłość pracy, czasami tydzień po 12 godzin, aby nie było zastoju w przyjęciu pacjentów do badań.
„Nowe porozumienie” z 15. października, podpisane przez dyrektora Obryckiego i przewodniczącą ZZ TME Ciepał, upoważnioną też do podpisania przez ZZ Techników Analityki Medycznej, objęło: 400 zł podwyżki zarobków od września 2019 dla wszystkich pracowników 3 zakładów oraz 200 zł podwyżki płac od kwietnia 2020 r. Pozostałe 600 zł uzgodniono wynegocjować w przyszłym roku. Potem zaczęła się nieustanna wojna nerwów – jak mówiły przed przybyciem do sali spóźniającego się dyrektora przewodniczące związków: Renata Ciepał - ZZ TME i Ewa Lasek – ZZ TAM. Poszło o to – skracając stawiany ostrzej zarzut – że dyrektor „obiecał zadzwonić, nie zadzwonił, nie chciał się spotkać, ciągle robił wykręty”. Zdenerwowane brakiem reakcji pracodawcy związki złożyły doń pismo 29. października, dając mu czas na ustalenie terminu do końca października. Dyrektor prosił, aby dać mu czas do 4. listopada; przewodniczące przyznają, że dyrektor uprzedzał, iż będzie musiał ws. ugody skontaktować się z Urzędem Marszałkowskim, organem prowadzącym szpital w Łomży.
„Próbuje nas pan zastraszyć”
Dyrektor Obrycki na wstępie spotkania stwierdził, że to „sytuacja bardzo trudna”, „musimy zadbać o finanse”, ażeby „naruszenie dyscypliny finansów publicznych” nie odbiło się „niekorzystnie dla niego i szpitala”. - Nie ma żadnych dedykowanych środków na te grupy zawodowe – mówił do sali pełnej polemizujących ostro pracownic Obrycki. Dodał, że nowe porozumienie „ma wadę prawną”, ale nie precyzował, jaką. „Pana przyjście to oznacza dla nas koniec”, „Próbuje nas pan zastraszyć” i „Celowo zamierzone oszustwo” - oto najłagodniejsze sformułowania, jakich nie szczędziły kobiety dyrektorowi, gdy przedstawił „propozycję oszczędności”. Jego zdaniem, „firma zewnętrzna może zaproponować na swoich warunkach pracę” pracownikom 3 zakładów szpitala, mających w sumie około 50 osób, bez których lekarze nie mają wyników badań krwi czy zdjęcia RTG do diagnozy lub operacji. - Ten sam zakres świadczeń należy kupić taniej – podsumował, powołując się na „szpitale podobne do naszego” (nie wskazując, które). W odpowiedzi usłyszał, m.in., że wydał pieniądze od ministerstwa na podwyżki płac personelu na opłaty szpitala, że pion diagnostyki zarabia rocznie ok. 900 tysięc zł za certyfikaty jakości, że niższa jakość badań skutkuje utratą akredytacji, że oddanie firmie X laboratorium to wyjście z sieci szpitalnej, że stosuje elementy mobbingowe, kiedy związki zawodowe twardo stawiają kwestię godziwych, a nie głodowych pensji. Dyrektor zapowiedział na środę uzasadnienie wycofania się z porozumienia, związkowcy planują referendum i pójść do sądu.
Mirosław R. Derewońko