Ginekolodzy i interniści SOR-u zostają w szpitalu... Dostali podwyżkę!
- Rozmowy z lekarzami nie były łatwe, toczyły się długo, do samego końca sierpnia – mówi z ulgą dr Hanna Majewska – Dąbrowska, wicedyrektor do spraw medycznych Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, któremu groziło, że z końcem miesiąca odejdzie aż troje z sześciorga lekarzy specjalistów oddziału ginekologiczno-położniczego z pododdziałem patologii ciąży. - Dwoje z tych lekarzy nie chciało mieć pięciu obowiązkowych dyżurów w miesiącu, woleli mieć trzy, ale stanęło na czterech. Przedmiotem trudnych, codziennych rozmów była podwyżka wynagrodzenia – i lekarze ją dostali.
Kontrakty z ginekologami – położnikami łomżyński szpital podpisał na 2 lata. Ginekolodzy lojalnie uprzedzali, że w razie niepowodzenia pertraktacji płacowych i dyżurowych wybiorą pracę lżejszą w szpitalach powiatowych. - Szpitalowi w Łomży zagroziła sytuacja, że nie będzie można utrzymać ciągłości funkcjonowania oddziału ginekologii z położnictwem – wyjaśnia wicedyrektor nieznane pacjentkom w ciąży i rodzinom perypetie z utrzymaniem w placówce cenionych i doświadczonych fachowców. Nie podaje wysokości przyznanej medykom podwyżki wynagrodzeń procentowo, ani kwotowo, tłumacząc, że tzw. kontrakty to umowy cywilno-prawne, objęte są tajemnicą handlową. Obecnie sytuacja kadrowa oddziału jest następująca: 6-oro lekarzy specjalistów, 1 lekarka w trakcie specjalizacji i dwóch lekarzy na dyżurach – czyli opiekujących się pacjentkami po godz. 15.30 do 8. rano. Jeśli o podwyżki nie wystąpią pozostali lekarze, przez 2 lata na położnictwie będzie spokój...
W tym samym czasie toczyły się intensywne rozmowy z piątką lekarzy internistów ze szpitalnego oddziału ratunkowego. Do SOR trafiają w pierwszej kolejności o każdej porze dnia i nocy pacjenci, poszkodowani z wypadków i potrzebujący pilnie pomocy. Dyrekcja szpitala obawiała się do piątku, że w dużym zagrożeniu będzie ciągłości grafika dyżurów lekarzy na SOR-ze, ponieważ internistom umowy kończą się 30. września. Interniści również złożyli wnioski o podniesienie wynagrodzenia i doprowadzili do tego, że właśnie są dla nich przygotowywane nowe umowy z wyższymi pensjami.
Od wielu miesięcy szpital ma komplikacje, związane z liczbą anestezjologów. Właśnie jedna Pani doktor zrezygnowała z pracy w trybie pilnym, ze względów rodzinno-osobistych, część przebywa jeszcze na urlopach. - Potrzeby zatrudnienia tych lekarzy specjalistów zawsze mamy większe, niż chętnych anestezjologów – martwi się dr Hanna Majewska – Dąbrowska. - Do tej pory mamy kilka nieobsadzonych dyżurów na bloku operacyjnym... Stan na wrzesień jest taki: mamy zatrudnionych 10 lekarzy anestezjologów ze specjalizacja i trzech w trakcie specjalizacji. Z radością moglibyśmy od razu zatrudnić kilku. Na razie pozostają telefony do urlopujących, czy wezmą więcej dyżurów...
Szkopuł w tym, że lekarze na oddziałach wcale tak chętnie – jak myślą sobie nieraz pacjenci – nie chcą brać dodatkowych dyżurów. W kontraktach wszyscy mają obowiązek pracować przynajmniej 5 dyżurów w miesiącu, trwających w weekendy 24 godziny, a w dni powszednie 16 i pół godziny. Co więcej, tym samym miesiąc pracy lekarza wynosi nie „przeciętne 160 godzin”, tylko minimum 250. Ordynatorzy proszą swoich asystentów o to, żeby brali dodatkowe dyżury, a gdy ich namowy nie dają rezultatu, do przekonywania medyków włącza się dyrekcja. - To jest comiesięczna walka o to, żeby utrzymać ciągłość pracy oddziałów – podsumowuje wicedyrektor szpitala w Łomży. - W Polsce jest zbyt mało lekarzy, w stosunku do liczby pacjentów i rosnącej zapadalności na choroby. To widać nie tylko u nas, ale i w innych szpitalach w regionie - wszędzie, gdzie szukamy pomocy, aby wypełnić nasze grafiki dyżurowe. A dyrektorzy innych szpitali szukają lekarzy na dyżury u nas.
Mirosław R. Derewońko