Ponad 500 pacjentów zgłosiło się w święta po pomoc
- Święta wielkanocne minęły nam spokojnie, jednak bardzo pracowicie, na szczęście, bez dziwnych wydarzeń – podsumowuje dr Hanna Majewska - Dąbrowska, wicedyrektor ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Łomży. - W Wielką Sobotę, Niedzielę Wielkanocną i Poniedziałek Wielkanocny w szpitalnym oddziale ratunkowym zostało przyjętych ponad 200 osób, natomiast na tak zwanym NPL – nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej – przez te trzy dni około 300 pacjentów. Sporo osób było po alkoholu, więc trochę awanturowało się z byle powodu, a reszta miała typowe dolegliwości.
Typowe dolegliwości w święta mają zwykle charakter żołądkowo-jelitowy, wynikają z przejedzenia przy rodzinnym, suto zastawionym stole. Objawiają się wymiotami, bólami brzucha i biegunkami. Nieduża część ludzi zgłaszała się ze złym samopoczuciem, miała gorączkę, bo uległa przeziębieniu, co oznacza, że zimowe infekcje jeszcze nadal dopadają, mimo od początku słonecznej i dość ciepłej wiosny. W Wielka Sobotę na SOR-ze w łomżyńskim szpitalu przyjęto 86 pacjentów, w Wielkanoc – 56, a w Poniedziałek Wielkanocny – 77. W każdy z trzech świątecznych dni wielkanocnych zjawiło się jeszcze więcej pacjentów na dyżurach nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej. Codziennie było to około 60 dorosłych, oraz 30 – 40 dzieci. - Przeraża mnie taka liczba korzystających z NPL, czyli ze szpitalnej służby medycznej, działającej wtedy, kiedy zamknięte są gabinety lekarzy rodzinnych po godzinie 18. oraz w weekendy i święta – mówi wicedyrektor Hanna Dąbrowska - Majewska. - W większości z tej doraźnej pomocy korzystają ludzie, którzy powinni być przyjęci w gabinetach u lekarzy rodzinnych w normalnych godzinowo porach, od godziny 8. do 18. A z tego powodu mamy także bardzo duże problemy z pozyskaniem lekarzy do przyjmowania aż tylu pacjentów. Lekarze nie chcą brać dyżurów w NPL, bo są zbyt ciężkie, zbyt męczące. Nie mamy kim obsadzać dyżurów.
Wicedyrektor ds. lecznictwa Szpitala Wojewódzkiego w Łomży przypomina, że nocna i świąteczna pomoc lekarska miała służyć udzielaniu pomocy w sytuacjach chorobowych doraźnych, a nie przy schorzeniach ciągnących się miesiącami czy latami. - Sami pacjenci tłumaczą, dlaczego korzystają chętnie ze szpitalnej NPL – dodaje. - Bo są mniejsze kolejki i robimy na miejscu wszystkie badania.
Mirosław R. Derewońko