Laboranci i fizjoterapeuci szpitala żądają podwyżek
- Domagamy się godziwej zapłaty, bo nasze zarobki po 30 latach pracy są na poziomie żenującym, mamy tylko po 1800 – 1900 złotych na czysto, a są zarabiający ledwie 1500 zł – tłumaczy powody sporu zbiorowego fizjoterapeutów Hanna Kowalewska, która wraz z 35 koleżankami i kolegami z poradni i oddziału rehabilitacji Szpitala Wojewódzkiego w Łomży apeluje o rozmowy z dyrekcją na temat podwyżki zarobków. O to samo apeluje Ewa Lasek z laboratorium, gdzie technicy analityczni do końca przyszłego tygodnia mają zwolnienia lekarskie L-4 – w poniedziałek będą przyjęci tylko pacjenci ze skierowaniem na badania. Pełniąca obowiązki dyrektora wicedyrektor Joanna Chilińska rozumie pracowników, więc aranżuje spotkanie przedstawicieli związków i marszałka podlaskiego. Z rehabilitacji co dzień korzysta ok. 200 pacjentów, a laboratorium robi badania ok. 600 pacjentom.
Związek zawodowy pracowników fizjoterapii od 1. marca wszedł w spór zbiorowy z dyrekcją SzW. Hanna Kowalewska mówi, że „po prawie 30 latach pracy czuje się bardzo źle, bo to nie jest droga do otrzymania godziwej zapłaty, to minister zdrowia i dyrektor szpitala powinni docenić jej pracę”. Fizjoterapeuci po 5 lat kształcili się w Akademii Medycznej lub AWF, dokształcali na szkoleniach, i to powinno być wynagrodzone godziwie, nie powinno być – jak określa – żenujące, upokarzające... Jest w szpitalu wiceprzewodniczącą oddziału terenowego Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pracowników Fizjoterapii, który 18. lutego do dyrekcji szpitala wysłał pismo z żądaniami. - Mamy dwa postulaty: zaszeregowanie pracowników w odpowiednich grupach zawodowych, ze względu na staż i wykształcenie, a to wiąże się z wysokością płac – uściśla przewodniczący OZZ PF Maciej Bogdan. - Oraz wzrost stawki o 1600 zł dla fizjoterapeutów, masażystów i terapeutów zajęciowych. Czekamy na ruch ze strony dyrekcji, że ktoś podejmie z nami mediacje. Sytuacja musi się zmienić...
Na granicy wytrzymałości nerwowej
Głośno o żenujących i upokarzających ich zarobkach – jak opowiadają nasi różni rozmówcy – stało się z powodu olbrzymich kolejek, wychodzących sprzed holu rejestracji w laboratorium na korytarz pierwszego piętra. Problemu nie dało się „nie zauważyć” i nieobsłużeni pacjenci dzielili się złością telefonicznie i na forum 4lomza.pl. - Bo my jesteśmy z powodu stresów i ciągłego przepracowania na granicy wytrzymałości nerwowej – opowiada laborantka. - Nic dziwnego, że przemęczone panie skorzystały ze zwolnienia lekarskiego. Bez skutku dobijamy się do dyrekcji. Pod naszym okienkiem kilka tygodni były kolejki, m.in., dlatego, że pod koniec lutego wszedł nowy system komputerowy. Z dnia na dzień. Nie byłyśmy odpowiednio przeszkolone, nie poświęcono na przećwiczenie nowego systemu czasu. Rzucono nas od razu na głęboką wodę w dziedzinie, gdzie nie może być miejsca na jakiekolwiek pomyłki, na wynikach badań polegają lekarze, stawiający diagnozy i przepisujący leki chorym. Laboratorium pracuje 24 godziny na dobę, dyżuruje, przyjmuje krew do badań z oddziałów i punktów w Łomży, i szpitali w Kolnie, Zambrowie, Grajewie. Dlatego też zażądałyśmy podwyżki.
20. lutego Związek Zawodowy Techników Analityki Medycznej, któremu w szpitalu przewodniczy Ewa Lasek, złożył żądanie o 1200 zł brutto, a to równoznaczne ze wszczęciem sporu zbiorowego. Zastępująca (zwolnionego pod koniec stycznia) dyrektora wicedyrektor dr Majewska – Dąbrowska prosiła o wstrzymanie się z rozpoczęciem sporu - właśnie ze względu na brak dyrektora w szpitalu. Laborantki, których średnia wieku to 50 lat, zarabiają na rękę 2 tys. zł. Czekają na reakcję dyrekcji. Na razie zostało w laboratorium 7 osób, które starają się zapewnić ciągłość badań 24 h przez 7 dni...
„Trzeba czekać na nowego dyrektora”
- Każdy pacjent ma prawo normalnie chorować i ma prawo do spokoju – mówi dr Joanna Chilińska, wicedyrektor ds. pielęgniarstwa Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, pełniąca obowiązki dyrektora od środy. Potwierdza, że ostatnio „korespondencja ze związkami była bardziej natężona” i że stara się zorganizować w następnym tygodniu „spotkanie przedstawicieli związków z przedstawicielami Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku”. Jej zdaniem, z ważnymi i dalekosiężnymi decyzjami, należy poczekać do wyboru nowego dyrektora szpitala, gdyż to on podejmie odpowiedzialność za konsekwencje finansowe dla szpitala ewentualnych podwyżek. - Decyzje o podwyżkach będą mieć wpływ nie tylko na bieżące miesiące, ale i na najbliższe lata – tłumaczy wicedyrektor. Przypomina, że „zarobki pracowników w ochronie zdrowia w ciągu ostatnich lat były praktycznie zamrożone, a wzrost wynagrodzenia był nieznaczny”. Dr Chilińska rozumie niezadowolenie personelu z płac. - Mam świadomość, że to nie jest w odczuciu wielu pracowników zadowalające, bo nie pozwala im spełnić podstawowych potrzeb egzystencjalnych – konkluduje Pani wicedyrektor, której podlegają pracownicy laboratorium i rehabilitacji. - Moim zdaniem, trzeba czekać, aż nowy dyrektor rozpozna sytuację, oraz dać mu czas na wejście w realia funkcjonowania szpitala.
Mirosław R. Derewońko