Zimna woda zdrowia doda
Dla większości ludzi wejście jesienią lub zimą do bardzo zimnej wody kojarzy się z brakiem rozumu, pijackim wybrykiem czy też młodocianym popisem przed dziewczyną. Jednak w przysłowiu, że zimna woda zdrowia doda jest wiele prawdy. Osoby, które korzystają z lodowatych kąpieli cieszą się dobrym zdrowiem, humorem i zapasem energii. Morsy - bo to o nich mowa, regularnie wchodzą do zimnej wody, nawet w największe mrozy, bez żadnego uszczerbku na zdrowiu. W październiku rozpoczyna się nowy sezon na „morsowanie”, w związku tym w najbliższą niedzielę łomżyńskie morsy zanurzą się w odmętach zimnej Narwi.
Aby rozpocząć przygodę z „morsowaniem” trzeba być pewnym swojego zdrowia. Większość specjalistów w swoich poradach podkreśla, że przed wejściem pierwszy raz do zimnej wody należy skonsultować się z lekarzem i wykluczyć wszelkie przeciwwskazania. „Morsować” mogą już nastolatkowie, nawet osoby starsze oraz wszyscy ci, którzy zdecydują się podjąć takie wyzwanie. Do wody wchodzą również dzieci, ale pod warunkiem, że kąpiel trwa jedynie kilkadziesiąt sekund. Nie powinny tego robić osoby, które mają problemy z układem krążenia i sercem. Wejście do wody można porównać z intensywnym biegiem, a to z kolei może powodować przyspieszenie pracy serca, co dla niektórych może być niebezpieczne. Specjaliści odradzają kąpiele chorującym na nerki bądź tarczycę, ponieważ „morsowanie” wzmaga wydzielanie hormonów. Nie ma znaczenia czy do wody wchodzą osoby szczupłe czy z dużą tuszą, gdyż warstwa tkanki tłuszczowej nie wpływa znacząco na długość przebywania w wodzie. Liczy się przede wszystkim dobra rozgrzewka. Przeciwwskazań jest w sumie niewiele, bardziej liczy się przełamanie bariery psychicznej związanej z lękiem przed wejściem do lodowatej wody.
Dobroczynne zimno
Fińscy naukowcy odkryli, że przebywanie w takich ekstremalnych warunkach wpływa na produkcję hormonów, które zmniejszają ból i łagodzą stany zapalne. W czasie hartowania organizmu obniża się poziom insuliny we krwi oraz wzmaga się działanie układu odpornościowego. Zimno zwalcza zwyrodnienia stawów i kręgosłupa, a pewne źródła podają, że lodowate kąpiele mają wpływ na regresję chorób nowotworowych. Statystyki mówią również, że osoby uprawiające „morsowanie” zapadają o 40 proc. mniej na choroby układu oddechowego i w naturalny sposób wzmacniają układ immunologiczny. W dobie szybkiego i stresującego życia „morsowanie” ma także leczniczy wpływ na stany depresyjne i nerwice. Korzystający z kąpieli podkreślają, że po wyjściu z wody ma się jędrną i gładką skórę, co np. pozwala paniom na naturalne utrzymanie kobiecego piękna. „Morsowanie” ma pozytywny wpływ na wiele innych chorób jak: astma, reumatyzm, migrena, wysokie ciśnienie, wrzody żołądka czy choroby skóry.
Hormon szczęścia
Podczas wchodzenia do wody w pierwszej kolejności występuje ekstremalne uczucie, uczucie zagrożenia życia. W naturalny sposób organizm broni się przed zimnem i wydziela adrenalinę. Jednak po krótkim czasie chłód staje się do zniesienia i można wytrzymać w wodzie kilka minut. Optymalny czas przebywania dla osób, które próbowały już kąpieli to 3-5 minut. Po wyjściu z wody wzrasta w organizmie poziom endorfin, które nazywane są hormonami szczęścia. Większość osób ma uśmiech na twarzy i wpada w błogostan oraz euforię. Ma to bardzo pozytywne działanie na psychikę, a stan zadowolenia i uczucie szczęścia może utrzymywać się do kilku dni.
- Mam za sobą pierwszy sezon morsowania, który rozpocząłem w styczniu 2014 r. - wspomina Wojciech Proniewski z Łomży. - Przed wejściem do rzeki koniecznie potrzebna jest dobra rozgrzewka. Organizm musi być maksymalnie rozgrzany, więc np. pchamy z kolegą samochód przez około 50 metrów. To zajmuje chwilę, a człowiek jest mocno rozgrzany. W czasie kąpieli odczuwa się miłe kłucie igieł, ciało jest spięte, a po pewnym czasie jest całkiem miło. Po wyjściu z wody człowiek tryska energią. Morsowanie polecam tym, którzy szczególnie zimą cierpią z powodu krótkiego dnia i ciemności. Taka kąpiel to zastrzyk dobrego humoru i optymizmu. To naprawdę pomaga.
Morsy i foczki z Łomży
Od kilku lat nieformalna grupa morsów spotyka się od jesieni do wczesnej wiosny na Plaży Miejskiej w Łomży. Wchodzą do wody kilka razy w tygodniu w najzimniejsze dni.
- Łomżyńskie Morsy to grupa osób, która spotykają się już od 5 lat - mówi Michał Pachucki. - Są w niej członkowie, którzy morsują dłużej. Niekwestionowanym liderem jest tu Marek Czerwonko, który morsuje ponad dwadzieścia lat. Sezon 2014/2015 przyniósł gwałtowny rozrost grupy spowodowany większym zainteresowaniem aktywnością fizyczną, w tym również zimnymi kąpielami. Otwieramy sezon 4 października i od tego momentu spotykamy się w soboty i niedziele o godz. 12-tej na Plaży Miejskiej przy moście Hubala w Łomży. Z chwilą nastania prawdziwej zimy zwiększamy częstotliwość spotkań o środę o godz. 18 -tej. Naszymi „hardcorowymi” morsami są Andrzej Polkowski i Tomek Kapelewski, którzy urozmaicają pływanie skokami czy nurkowaniem. Jest to forma rekreacji wolna od rywalizacji, ale mimo to zmierzony nieoficjalny rekord grupy wynosi ponad 17 minut wodzie o temperaturze 4 st. C. Do wody wchodzą również foczki, wspomnę o Jagodzie Pusz czy Gosi Korytkowskiej i dzieci np.: Wiktor Michalak. Morsowanie może stać się rodzinnym sposobem na spędzania czasu, więc zapraszam wszystkich chętnych na Plaże Miejską.
Już najbliższą niedzielę, 4 października o godz. 12 na Miejskiej Plaży łomżyńskie morsy rozpoczynają nowy sezon. Może warto sprawdzić swoją silę charakteru i zdobyć uśmiech na cały tydzień, a przy okazji zahartować organizm na nadchodząca zimę. Odwagi.
Rafał Mikołaj Krasucki