Idzie rak nieborak, jak uszczypnie będzie znak...
O pakiecie onkologicznym było tak głośno i nerwowo na przełomie minionego i bieżącego roku, że mogłoby się wydawać, iż Ministerstwo Zdrowia od wprowadzenia tzw. DiLO uzależnia przyszłość leczenia czy wręcz wyleczenia ludzi chorych na raka złośliwego. Batalia, jaka rozegrała się między urzędami a lekarzami z Porozumienia Zielonogórskiego o Diagnostykę i Leczenie Onkologiczne poszła prawie na noże. Czy warto było i o co chodziło...? - Pakiet zakładał przyspieszenie leczenia chorych na raka, ale życie niekoniecznie – komentuje Hanna Majewska – Dąbrowska, wicedyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Łomży, gdzie kartę DiLO od początku stycznia do końca czerwca ma 6 pacjentów od lekarza rodzinnego, 25 z poradni szpitalnych, 8 z oddziałów. Tylko 39 osób - podczas gdy w 2014 roku w szpitalu leczyło się 975 pacjentów, u których rozpoznano nowotwór złośliwy...
Tych 975 ludzi, dotkniętych przerażającą zwykle ich samych, rodziny i przyjaciół chorobą, stanowi zaledwie czubek góry nowotworowej. Z kilku powodów: bo 975 oznacza, że u tylu pacjentów raka złośliwego rozpoznano jako główną przyczynę hospitalizacji na oddziałach szpitalnych, lecz szpital nie prowadzi statystyki, ilu z nich w ciągu roku trafiło na oddział po raz drugi czy trzeci. W ponury nastrój wprawia widok pacjentów z papierosami, w piżamach, przed szpitalem i z dymem w środku.
Lekarze rodzinni „przeoczają” nowotwory
Z drugiej strony: pacjent mógł zostać przyjęty do szpitala z powodu migotania przedsionków serca czy wrzodów żołądka, a dopiero w trakcie prowadzenia badań ustalono, że ma nowotwór złośliwy, i taka oddzielna statystyka również nie jest prowadzona na poziomie systemu pojedynczej placówki. Gromadzi ją z kilkuletnim czasowym przesunięciem krajowy rejestr nowotworów. Wiadomo, że w Polsce co roku na raka umiera około 93 tysięcy rodaków, z czego 9 / 10 umrze na raka płuc. U 145 tys. Polaków rak zostanie zdiagnozowany, ale czy odpowiednio wcześnie i jakie będą losy chorych?
- W minionym roku na oddziałach leczyliśmy 975 pacjentów z rakiem złośliwym jako przyczyną główną hospitalizacji, a w pierwszym półroczu 2015 takich chorych mieliśmy „tylko” 296 – mówi dr Hanna Majewska – Dąbrowska i zestawia te dane z liczbą porad w poradniach specjalistycznych: w 2014 roku było prawie pięć tysięcy udzielonych porad pacjentom z chorobą nowotworową, lecz w pierwszej połowie 2015 roku liczba porad wzrosła horrendalnie, gdyż udzielono ich aż 3377. Tak więc chorych na raka leczonych w szpitalu, wydaje się, ubywa, a przybywa takich, którzy zdołają przynajmniej w przeciągu roku, dwóch zawalczyć o przeżycie naświetleniami i farmakologicznie. Zastanawia fakt, że lekarze podstawowej opieki nagminnie „przeoczają” symptomy nowotworowe: niewinnego kaszelku palaczy, chrypki czy skarg pacjenta na duszności. Być może, nie bezduszność zniechęca lekarzy do zakładania i prowadzenia kart DiLO, tylko skomplikowana procedura z NFZ. - Z doświadczenia widzimy, że terminy bez pakietu były szybsze, wcale nie skracają kolejek, tylko wprowadzają formalności – ocenia wicedyrektor szpitala. - Zapisy poradni dzieliły się na przypadki pilne i stabilne, a zobligowanie do przyjmowania pacjentów DiLO poza kolejką stworzy 3. kolejkę.
Nie istnieje bezpieczna liczba papierosów
Mówi się o profilaktyce nowotworowej, jednak palacze papierosów bagatelizują fakt – co podaje na stronie Krajowy Rejestr Nowotworów Centrum Onkologii w Warszawie, zaś adres Wawelska 15 to dla wielu będzie wyrok... - że rak płuca występuje niemal wyłącznie u palaczy i osób narażonych na bierne palenie. Lista chorób wywoływanych przez tytoń w 2004 r. zawierała 14 nowotworów. „W krajach europejskich co piąty przypadek raka jest powodowany przez palenie – piszą onkolodzy. - Nałóg ten jest przyczyną ponad 80 procent zachorowań na raka krtani i płuca, co drugi nowotwór gardła, co trzeci jamy ustnej i przełyku, co czwarty nowotwór wątroby, co piąty raka żołądka, co drugi przypadek raka dolnych dróg moczowych i jedno na dziesięć zachorowań na raka nosa i zatok...”. Te wyliczenia i zestawienia ciągną się kilometrami i dowodzą, że „nie istnieje bezpieczna liczba papierosów”: z norweskich badań prowadzonych na 600 tysiącach mężczyzn i 500 tys. kobiet wynika, że wypalanie „tylko” czterech papierosów dziennie trzykrotnie podnosi ryzyko zgonu z powodu zawału serca lub raka płuca. Palenie bierne stanowi nie mniejszy problem, ponieważ jest rakotwórcze. Dym unoszący się z końcówki papierosa jest czterokrotnie bardziej toksyczny niż ten, którym zaciąga się palacz. W zadymionym pomieszczeniu osoba niepaląca wdycha trzy razy więcej tlenku węgla, ponad 10 razy więcej nitrozamin, 15 razy więcej benzenu i nawet do 70-u razy więcej amoniaku niż podczas palenia papierosów. Nikt wobec dymu nie jest bezpieczny: bierne palenie podnosi ryzyko zachorowania na raka płuca o jedną czwartą i zwiększa zagrożenie rakiem krtani i przełyku. A najbardziej narażone na wpływ cudzego nałogu są dzieci, których rodzice palą w domu.
Mirosław R. Derewońko