Ambicje vs Rzeczywistość
NASA publikuje zdjęcia Plutona. Coś, co jeszcze dwadzieścia parę lat temu było planetą, później nią być przestało, teraz znów ma szansę wrócić do panteonu ciał niebieskich. To jest dowód na to, że wiedza współczesnego człowieka na temat otaczającej nas rzeczywistości ma się nijak do rzeczywistości. Wydaje się, że nawet Darwin osiągnął maksimum swoich możliwości popularyzatorskich.
W Stanach coraz większe zainteresowanie zaczyna zdobywać kreacjonizm. Wielki Zderzacz Hadronów podobno znów coś spektakularnie zderzył. Nie jest to może jeszcze bozon Higgsa, ale wszyscy są niemal pewni, że wkrótce będzie. Co jakiś czas świat nauki dopuszcza trochę tlenu, trochę nowości w przestrzeń publiczną. Coś się w nim dzieje, coś tam się zmienia. Rozwija. Taka wymiana faktów, które w procesie poznawczym mas przeszły już wstępną fazę gnilną. W tym cywilizacyjnym perpetuum mobile występują, oczywiście, poruszacze i poruszani. Dostać się do tego elitarnego grona jest niezwykle trudno, ale bardzo warto.
Z nami nie ma już chyba na to szans. Zostaliśmy ograniczeni do roli usługodawców, rozpędzanych siłą cudzych pomysłów. Poza tym: ssanie, tłoczenie, spalanie i wydech. Mechaniczne czynności pierwotne, które nawet nie leżały obok kreatywności i ambicji. Smutno jakoś patrzeć na tą pękatą mazowiecką wierzbę, która powoli chyli się ku bagnu. W spróchniałym pniu nawet Czort nie chce zamieszkać. Zresztą gdzież by tam czas miał na to. Trzeba przecież zająć się odpowiednimi pakietami ustaw na koniec kadencji, i nie zapomnieć o rozbitych rodzinach emigrantów. Pełne ręce roboty. Chociaż jemu się wiedzie.
Łomża, podobnie jak znakomita większość jej mieszkańców, znowu ma pod górkę. W ostatnim rankingu samorządów „Rzeczpospolitej” nawet nie została sklasyfikowana. To tak, jakby ktoś o ambicjach dorównania Małyszowi, i o takim mniemaniu o sobie, spadł z taboretu. Nie wyszło wyjście z progu. Dupa boli, a mina taka, jaką czasem robią aktorzy na „Walizce”. Powinniśmy się w nich wtedy przeglądać jak w lustrze. I tylko wtedy. Teatry od tego są, żeby z ich pracy korzystać jak ze szczepionki na głupotę. Oczywiście, powinniśmy się cieszyć, że zdobyliśmy szczęśliwą siódemkę w zestawieniu najbardziej unijnodojnych samorządów naszej kategorii. To ogromne wyróżnienie, jednak z podziałem na głowę mieszkańca. To oznacza, niestety, że w liczbach bezwzględnych Łomża przegrała, na przykład, z Białymstokiem o grube miliony. Mimo że w rankingu było lepsze miejsce. Trzeba też będzie za ten przemysłowy park, przestrzelone drogi i inne inwestycje kiedyś zapłacić. W perspektywie są ogromne szanse, że będzie to kupa kosztów i przynajmniej tyle samo problemów. Zamiast nowych doznań, będziemy mieć stare kłopoty.