Tolerancja na prawie wszystko
Według wyników najnowszego sondażu, jesteśmy tolerancyjni. Odkrycie to wiekopomne, zasługuje przynajmniej na medal „Za zasługi narodom Europy, w ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat.” W latach 966 – 1989 nikt na ogół nie miał wątpliwości, że tolerancyjni jesteśmy. Nasza tolerancja hartowana była i jest niczym stal. Każdy, kto wpadał do nas z wizytą w pokojowych zamiarach był serdecznie witany. Już od zarania dziejów wizyty pokojowe w naszym kraju były niezwykłą rzadkością, stąd zapewne tak pielęgnowana i mityczna wręcz polska gościnność. Dzięki temu, w większości naszych wewnętrznych samopoczuć nie powinniśmy mieć sobie wiele do zarzucenia.
Jeżeli już coś mamy na sumieniu, to dwa marginesy w naszym narodowym zeszycie. Ten prawy rzecz jasna, o którym słychać najczęściej, podobno wyjątkowo brutalny, wyjątkowo brunatny i podobnie stadionowy. I ten lewy bardziej cywilizowany, działający tylko w obronie i tylko wtedy gdy zagrożona jest cześć niewinnych innych. O antysemickich czystkach ich protoplastów nikt nawet nie śmie wspomnieć. Tak więc jesteśmy przyjaźnie nastawieni do obcych, co bez sondażu zauważył prezydent Komorowski podczas uroczystości otwarcia Muzeum Historii Żydów Polskich. Powiedział, że „generalnie” było dobrze, no bo co miał powiedzieć, skoro historia usiana jest skandalizującymi zachowaniami nas wobec nich - niewinnych jak rozwielitki w bezkresnym oceanie zła? O naszych rysach na tolerancji więcej jednak wiedzą na zachodzie, niż my sami. Wbrew opinii prasy amerykańskiej wyszło więc, że jesteśmy niezwykle tolerancyjni. Nie mamy nic przeciwko innym nacjom i narodowościom. Prawie każdy nie ma nic przeciwko, w sytuacji gdy jego sąsiadem miałby zostać obcokrajowiec. Bez większej różnicy, skąd by pochodził. Nasza otwartość spada wprawdzie gdy weźmiemy pod uwagę chorych psychicznie, ale tutaj już nie rozróżniamy. Naszą nieufność wzbudza wariat ogólnie, niekoniecznie taki, który biegle mówi w jakimś obcym nam języku. Okazało się więc, że procentowo niewiele mniej osób w Polsce jest tolerancyjnych, co w Rosji popiera Putina. Zresztą tam, żeby zgadzały się wyniki poparcia przekraczające sto procent, trzeba było dobrać trochę ludzi z Donbasu. U nas chwilowo politykom nie pozwolono się przejadać, w związku z tym wystarczy to co jest. Musi. A no właśnie! O polityków nie pytali. Nie wiadomo, czy specjalnie, czy zapomnieli? A może sondaż miał swój tajny wywiad. Rozpoznanie bojem. Drodzy ankieterzy, analitycy, autorzy raportu wreszcie zleceniodawcy, to się nie uda. Wyjdzie szydło z wora. Do wyborów pozostało niecałe dwa tygodnie. Wtedy się okaże, czy było się czego obawiać w kwestii pytań o tolerancję dla polityki i do polityków. Po frekwencji zjawisko poznamy. Może być wysoka, bo plakaty wiszą, a my nic. Żadnej przyprawionej gęby, zgryźliwego tekstu. Ale jest też argument na potwierdzenie tezy o możliwości wystąpienia niskiej frekwencji. Jak wynika z sondażu na temat tolerancji Polaków, jeżeli już kogoś nie chcielibyśmy mieć po sąsiedzku, to członka sekty.
Mariusz Rytel