Bałata: szpital potrzebuje pieniędzy „jak tlenu do życia”
Dyrektor nie zabrał dodatku za wysługę lat, nie będzie zwalniał 30% załogi, nie wypowiada wszystkich umów cywilno-prawnych, i nie ma kontroli osobistych pracowników wychodzących ze szpitala. - Nie wiem komu zależy na rozpowszechnianiu takich nieprawdziwych informacji – mówił Krzysztof Bałata, dyrektor szpitala w Łomży podczas czwartkowego spotkania z pracownikami. Spotkanie po miesiącu urzędowania dyrektor zwołał by – jak wyjaśniał - „wytłumaczyć działania” i powiedzieć jak faktycznie wygląda sytuacja finansowa. - Wiemy, że jest trudna, ale jak bardzo nikt nie wiedział - mówił przedstawiając, że całkowite zadłużenie szpitala wynosi teraz niemal 50 milionów złotych, czyli o 8 mln więcej niż mówiono, gdy przed miesiącem obejmował stanowisko dyrektora.
Na spotkanie z dyrektorem przyszło kilkaset osób. Nie wszyscy zmieścili się w największej w szpitalu sali konferencyjnej, choć „zajęte” były także wszystkie miejsca stojące.
- Co nam jeszcze zabierze” - usłyszałem dwa dni temu wchodząc do szpitala – mówił dyrektor Bałata tłumacząc, że nie wszystkie „korytarzowe informacje” są prawdziwe.
Już na wstępie dementował, że nie zabrał dodatku za wysługę lat i zrobić tego nie może bo gwarantuje go ustawa, nie będzie zwalniał 30% załogi, bo kto by pracował, nie wypowiada wszystkich umów cywilno-prawnych – nie wszystkie - podkreślał, i nie ma kontroli osobistych pracowników wychodzących ze szpitala – nie było i nie będzie.
Bez pieniędzy
Po czym przedstawił bardzo trudną sytuację finansową szpitala. Przyznał, że było ostatnio zajęcie komornicze na kwotę 509 tys zł, że szpital ma jeszcze ponad 14 mln zł długów wymagalnych – „czyli takich, w których komornik może w każdej chwili wejść na konto”, a całkowity dług szpitala wynosi 49 mln 566 tysięcy 868 złotych.
- Codziennie spływa po kilka, kilkanaście wezwań do zapłaty, bo firmy tracą cierpliwość i płynność finansową – mówił Bałata. - Chcemy zobowiązania wymagalne zmienić na długoterminowe – podkreślał wskazując na pożyczkę w wysokości 15 mln zł jaką szpital za zgodą władz województwa chce zaciągnąć w Agencji Rozwoju Przemysłu. - Ona jest jak tlen do życia. Ma zabezpieczyć płynność finansową szpitala.
Na pytanie czy w związku z brakiem środków zagrożone są wypłaty wynagrodzeń dyrektor odpowiadał, że w historii nie było takiego przypadku i „nie sądzę aby taka sytuacja nastąpiła”.
Cięcia kosztów
Dyrektor zapowiedział, że będzie liczył koszty i patrzył na wydatkowane kwoty. A największą w szpitalu, w którym pracuje pracuje 1100 osób, są wynagrodzenia.
- Wstrzymałem wypłatę comiesięcznych nagród dla bardzo dużej liczby pracowników – przyznał dyrektor, a po sali rozniósł się szum niezadowolenia i dobrze słychać było słowo „skandal”. - Wstrzymałem ze względu na kryteria przyznawania – ciągnął dyrektor dodając, że duża część porozumień w tej sprawie zostanie wypowiedziana.
Krzysztof Bałata podziękował organizacjom związkowym ze szpitala za zgodę na zmniejszenie o połowę odpisu na zakładowy fundusz świadczeń socjalnych - „nasze rozmowy dotyczyły 2013 roku” - podkreślał odnosząc się do pytania z sali.
Cięcia kosztów dotknęły także pacjentów, a dokładniej ich racji żywnościowych.
- Reorganizujemy kuchnię. Było pięć posiłków w tym jakieś galaretki i budynie, które w większości lądowały w koszu. Po co je wydawać? - pytał.
Zmiany są, i będzie ich więcej
Kuchnia, to nie jedyne miejsce w szpitalu, które podlega reorganizacji. Rejestracja szpitala pracuje już od godziny 7.00, a nie jak wcześniej od 7.30.
- Stanąłem w kolejce do rejestracji i się nasłuchałem – uzasadniał dyrektor.
Przyznał, że zastanawia się nad przenosinami poradni i oddziałów. Przeniesiona ma być m.in. poradnia kardiologiczna, myśli nad powiększeniem przestrzeni dla rehabilitacji, co będzie oznaczało przeprowadzkę ortopedii. Poinformował o wypowiedzeniu umowy firmie remontującej pomieszczenia na ginekologii i położnictwie, bo nie dotrzymał terminów realizacji.
- Na budowie było 4-5 pracowników, po piśmie przyjechało chyba 20 i pracowali nawet w nocy – mówił.
Mówił, że po zarządzonej inwentaryzacji okazało się, że w szpitalu w apteczkach, szafkach wartość zapasów sięga 1 mln zł, co jak oceniał jest dwa razy większa niż powinna być. W szpitalu mają być teraz częstsze dostawy sprzętu i leków, ale na mniejsze kwoty. Mówił także, że polecił wprowadzenie tzw. kart pacjenta, aby wyliczyć dokładne koszty.
- Nie wiemy ile kosztuje leczenie pacjenta. Nikt w księgowości też nie wie - podkreślał. - Jak nie wiemy które procedury ile nas kosztują to jak możemy określić, kiedy zarabiamy i na czym? Sprowadzam wiele rzeczy do ekonomii, bo taką mamy potrzebę - przekonywał
Kontrakty lekarskie pod lupą
Dyrektor Bałata powiedział, że czyta kontrakty, których jest ponad sto.
- Mam nadzieję, że w lipcu się z tym uporam – mówi, zaznaczając, że przeczytać to nie to samo co przeczytać ze zrozumieniem, dlatego będzie potrzebował jeszcze opinii prawnych.
- My oddaliśmy 50%, a lekarze? - padło pytanie z sali
- Czego oczekujecie, że Bałata powie, że wszystkim lekarzom obniżam wynagrodzenia? („Tak” - rozległo się na sali) Nie ulegajmy populizmowi. Nie zadeklaruję – odpowiedział.