Zauroczenie
Ciężkie chmury zaległy nad miastem. Duże, soczyste płatki śniegu skutecznie pozbawiły Łomżę horyzontu. Wycieraczki?! Nigdy nie słyszałem, by ich wynalazca dawał gwarancję skutecznego pozbycia się puchowej pierzyny z przedniej szyby samochodu. Zresztą Amerykanie ukradli mu patent. Nie opłaca się już inwestować w serwis. - Wykorzystać i wyrzucić jak reklamówkę po zakupach, albo uczucia, które dodają skrzydeł dopóki się zbyt blisko nie podfrunie do Słońca… - myślałem patrząc na oderwany kawałek gumy na szybie, który kiedyś pozwalał mi nie przejmować się deszczem.
Przede mną jakieś kilkaset metrów drogowej czkawki. Sznur stojących w korku samochodów ciągnął się do mostu prawie od ronda przy ZUSie. Piesi, wyczerpani walką z zaśnieżonymi chodnikami wskakiwali co jakiś czas między samochody. W tym czasie, na ulicy pod grubą warstwą śniegu auta zdążyły już ubić i wyślizgać cienką warstwę lodu. - Może, któryś się przewróci i uderzy głową w błotnik? Ale… tak niegroźnie – targowałem się z lichem o cudzą krzywdę, choć nigdy nie życzyłem nikomu nic złego. Zawsze coś by się działo. Człowiek musiałby wyjść z samochodu. Zaoferować pomoc. To byłaby jedyna rozrywka, i aktywna forma spędzenia poranka. – Czy ja bardziej nie mam czasu, czy ochoty na uprawianie jakiegokolwiek sportu? – zastanawiałem się w duchu, kiedy pojawił się ONA. Zauważyłem ją pomiędzy jedną a drugą myślą. „Ochota” zaczynała właśnie przeważać szalę zwycięstwa na swoją stronę. W jednej chwili smętny skowyt duszy znudzonego kierowcy wyparła nadzieja przemieszana niestety z żalem i złością. – Do cholery, przecież przed chwilą udało mi się o niej zapomnieć! Nie myśleć, nie tęsknić!
Wtedy zauważyłem ją po raz pierwszy tego dnia. Dawno już było po południu. Prawie zawsze pojawiają się w sytuacji, kiedy się o nich nie myśli. Lubią zaskakiwać. Same też są zawsze zaskakiwane. Chyba to lubią. Bezwzględne wampy, zdolne w jednej chwili odrzeć człowieka z rozkoszy posiadania świętego spokoju. Pojawiają się niczym nocne mary, skupiające wszystkie emocje świata w jednej chwili. Od strachu po pożądanie, od bólu po najwyższe uniesienie. Nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać? Nie, to już przesada! Trzeba zejść na ziemię. Niemniej jednak są wyjątkowe. Porażające swym pragmatyzmem. Podążanie ich śladem, nie daje wprawdzie przyjemnego odczucia wywołanego skokiem adrenaliny. Pozwala jednak poczuć się pewnie i przyjemnie. Bezpieczeństwo jest przecież najważniejsze. Na wzburzonym morzu, kierunek przestaje mieć takie znaczenie. Chodzi o to żeby się w życiu nie wywrócić. One dają pewność, że nie zejdziesz na manowce. Czasami jednak potrafią zasypać przejazd tak, że nie ruszysz się z miejsca. Mimo wszystko szkoda, że nie pojawiły się wcześniej.
Udało mi się podjechać bliżej. Teraz mogę się przyjrzeć. Mimo sypiącego coraz bardziej śniegu nie sposób nie zauważyć tego pulsującego blasku. Niestety znów się zawiodłem.
To była zwykła śmieciarka. Pługopiaskarki wyjadą dopiero po ustaniu opadów. Takie są przepisy. Choćby miało padać nawet dwa tygodnie!
Mariusz Rytel