SZKOŁA BEZ KARTY BĘDZIE GORSZA
Pisze na łamach Gazety Wyborczej prezes ZNP 23 lutego 2012 r. „Gazeta Wyborcza” opublikowała tekst prezesa ZNP Sławomira Broniarza „Szkoła bez Karty będzie gorsza” (Opinie, str. 15). Zapraszamy do lektury!
Szkoły będą gotowe na przyjęcie sześcioletnich uczniów, jeśli zlikwidujemy Kartę Nauczyciela, a więc rodzice z akcji „Ratuj maluchy” powinni skupić energię nie na walce z reformą, ale na żądaniu zniesienia Karty, która szkodzi dzieciom – pisze Dominika Wielowieyska w artykule „MEN niegotowy, szkoły też” („Gazeta” 21 lutego). Dlaczego nauczyciele po raz kolejny mają ponosić konsekwencje decyzji nieudolnych urzędników i kolejnych ministrów edukacji? Obniżenie wieku szkolnego to pasmo nietrafionych postanowień i zaniechań.
Dyskusja o tej reformie rozpoczęła się w 2008 r. Od początku nie wiadomo było, czego tak naprawdę chce rząd. Scenariusze wdrażania reformy zmieniały się z dnia na dzień:
•wszystkie 6-latki idą do szkoły w jednym roku, w zależności od kwartału, w którym się urodziły;
•zadecydują o tym rodzice;
•zdecyduje szkoła, biorąc pod uwagę rozwój malucha i wolne miejsca.
W końcu rząd przyjął trzyletni okres przejściowy, by wszystkim i sobie dać czas na przygotowanie.
- Mamy trzy lata na poprawę opieki w szkołach – mówiła w marcu 2009 r. minister edukacji Katarzyna Hall, chwilę po przyjęciu przez Sejm reformy. Ministerstwo edukacji miało więc mnóstwo czasu na monitorowanie stanu przygotowania szkół i wyposażenia klas, wspieranie samorządów, doskonalenie nauczycieli, prowadzenie kampanii informacyjnej wśród rodziców. Tyle tylko, że w okresie przejściowym 2009 – 2012 nie zostały podjęte prawie żadne działania, albo były one niewystarczające.
Pamiętajmy też, że miały być na to dodatkowe pieniądze. Ale w 2009 r. rząd zabrał ministerstwu edukacji ponad 300 mln zł na dostosowanie szkół pod względem wyposażenia i aranżacji przestrzeni do potrzeb najmłodszych uczniów i uczennic. Już na starcie reformy nie było na nią pieniędzy. Kolejny raz zafundowano nam zmiany, nie zapewniając koniecznego zabezpieczenia finansowego.
Dzisiaj sytuacja jest patowa. Opóźnienie o dwa lata obowiązku szkolnego dla dzieci sześcioletnich, nie tylko nie rozwiązuje żadnych problemów, ale je nasila. W 2014 r. w pierwszych klasach spotkają się dzieci z wyżu demograficznego urodzone w 2008 r. (414 tysięcy maluchów) oraz te urodzone w 2007 r., które nie rozpoczęły edukacji szkolnej w wieku 6 lat. Będzie tłok, narzekanie, szukanie winnych i pewnie jeszcze większy opór rodziców.
Rok 2014 będzie siódmym rokiem obniżania wieku szkolnego! Mniemam więc, że za dwa lata niechęć do nauczycieli może sięgnąć zenitu. Tylko dlaczego na nauczycieli próbuje się przerzucić odpowiedzialność za źle wprowadzoną reformę, nieprzygotowane szkoły, niewyposażone klasy, za niedostosowane programy nauczania, za brak zaufania rodziców i ich sprzeciw? Za ten cały bałagan z sześciolatkami?
Stąd mój apel: nie traktujmy nauczycieli jak chłopców do bicia! Nie sprowadzajmy rozmowy o żłobkach, przedszkolach i szkołach do Karty nauczyciela, bo to nie tylko obniża jakość dyskusji, ale także obnaża brak znajomości przedmiotu debaty.
Karta nie szkodzi uczniom, a tym bardziej sześciolatkom. Wręcz przeciwnie, efekty jej funkcjonowania pokazują m.in. wyniki międzynarodowego badania PISA, w którym polscy uczniowie wypadają coraz lepiej. Szkole bez Karty grozi obniżenie jakości kształcenia, gorsze warunki pracy i umowy czasowe dla nauczycieli. Kto chciałby oddać swoje sześcioletnie dziecko nauczycielowi zatrudnionemu na umowę śmieciową?
Sławomir Broniarz
Prezes ZNP