Świąteczna gorączka
Idą Święta/ Idą Święta/ Dziś Olejnik uśmiechnięta/ Dziś emeryt uśmiechnięty mimo, że nie dostał renty/ To słowa piosenki, którą jeszcze kilka lat temu wykonywał zespół pracowników “radiowej Trójki” z okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, bodajże... A.D. 2000. Utwór wykonywał zespół pod nazwą “Przyjaciele karpia”, a byli to pracownicy stacji, rozpoznawalni przez słuchaczy na antenie. Z melodią, taktem i skalą nie miało to wiele wspólnego, ale było miłe infantylne i słodkie w swym wyrazie, i miłe dla ucha. Tekst lekko ironiczny piętnował przywary polskiego społeczeństwa.
Było to w czasach kiedy jeszcze Olejnik była w TVN, nikt nie wiedział, że gazeta będzie BEZCENNA. Niewielu wiedziało, że bobry będą kopały na “zjeździe”, a już zupełnie nieliczni spodziewali się, że w końcu wykopią Millera a Kulczyk też będzie kopany.
Nikt też nie spodziewał się tego, że tak szybko staniemy się konsumentami. Nie tylko 4 ale i 8 i 12 lat temu, kiedy Polska gospodarka rozwijała się najszybciej na świecie, niewielu używało tego słowa. Wskaźniki konsumenckie w odniesieniu do narodu-symbolu całej Europy i połowy świata, pasowały do siebie jak Doda Elektroda śpiewająca Bogurodzicę pod Grunwaldem. Przecież to profanacja! - krzyczały co bardziej światłe umysły ekonomicznej etyki. Dzisiaj, kiedy realny wzrost gospodarczy kraju porównuje się z podobnym na Papui Nowej Gwinei, piłkarska reprezentacja narodowa walczy z Uzbekistanem o prymat w szóstej dziesiątce klasyfikacji, świąteczny tryb życia społeczeństw wyznaczają reklamy. W tym roku pierwsza “bożonarodzeniowa” reklama pojawiła się jeszcze przed zaduszkami, co niektórych nastręczało do składania życzeń Wesołych Świąt, przed ostatnim długim weekendem. Co bardziej postępowi, i tak uważają Polskę za zaścianek bo w Ameryce to okres świąteczny zaczyna się zaraz po Pasterce, a że tam naród nieprzyzwyczajony odwiedzać kościoły w nocy, to nawet i wcześniej. Menagerowie uważają, że święta nie mogą nas zaskoczyć. Teza, kiedyś mogłaby wydawać się śmieszna, teraz nabiera aktualności w rozpędzonym świecie pracy i telewizyjnych seriali, z przerwą na skromny posiłek. Święta zaskakują nas podobnie jak drogowców zima. Chociaż zwykle biadolą na to kierowcy, których podobno na drodze i w jej okolicy nic nie zaskoczy. Skoro tak, to niech ktoś spróbuje zmienić opony na zimowe bez kolejki. W tym całym pośpiechu zapominamy o konsumowaniu, a to kary godne. Reklamy idą nam w sukurs przypominając, że jest firma która uleczy nasz portfel, inna udzieli pożyczki na ozdoby choinkowe, które akurat nie wytrzymały testu wagi teściowej, a miś z butelką w łapie wcale nie pojechał sprawdzać czy w Kolumbii się rozlewa, a w scenerii “śniegów północy” zasadził się na renifery Mikołaja. Tak naprawdę, to nie wiadomo czy w tym roku święty wyruszy z podarkami o czasie, bo akurat jego renifer miał kontakt z kamerą na rozległych przestrzeniach Finlandii. Rogacz jest niezastąpiony, bo następny, który mógłby to zrobić, występuje tylko w puszczy. Reszta ekipy pociągowych jest w stanie wskazującym, po ustawicznym tankowaniu Danvivy. Sanie trzeba będzie pchać. Taka refleksja dotyka człowieka nawet po kilkunastu minutach oglądania telewizji. Przeciętny Polak spędza przed telewizorem podobno 3 godziny dziennie.
Konsumencki czas... start!
Mariusz Rytel