Podział klas
Pocztówka, którą pewien amant wysłał do swojej ukochanej doszła po sześćdziesięciu czterech latach. Ona była wtedy studentką, on był zakochany. Nie było poczty elektronicznej, była konwencjonalna. Czy się później spotykali, czy byli razem czy osobno, może mieli dzieci, a może mieszkali tysiące kilometrów od siebie z obcymi sobie ludźmi – tego nie wiem. Od razu jednak wyczuwa się w całej historii romantyczną miętę z odrobiną ciężkiego oddechu charakterystycznego przy stanach podniecenia i niepewności. Wszystko kończy się dobrze. Pocztówka dotarła, otwierając całą serię wątków na kontynuację sagi.
Niestety ciągle nie wiadomo, kiedy do polskich polityków dotrze, że nie mamy sześćdziesięciu czterech lat na igranie z ogniem. Klasa bez klasy politycznej, nie kieruje się miłością. Nikt tego od nich nie oczekuje. Trudno też o romantyczne uniesienia. Trudno więc będzie o happy end. Zdecydowanie łatwiej o end. Obawiam się, że to co się stało w Łodzi, w szerszym odbiorze społecznym nie jest przerażające. Na drogach dziennie giną setki ludzi, docierają do nas informacje o strzelaninach w teatrach, metrach i na uniwersytetach. Znieczuliliśmy się lub nas znieczulono skutecznie. Nie chodzi mi też o odpowiedź na pytanie, czy to był mord polityczny, kto jest za niego odpowiedzialny – opozycja czy ci co mają pozycję? Faktem jest, że nie żyje człowiek. Jemu należy się szacunek, rodzinie spokój i wsparcie w trudnych chwilach. Nie ma prawa zabierać życia nikomu, ktoś kto mu tego życia nie dał. I nie tylko dlatego. Idealistyczne, to fakt. Na ideałach jednak świat ten budowany jest z mozołem od tysiącleci. Być może bez nich mieszkalibyśmy nadal w jaskiniach, kopulowali z kim popadnie i robili pod siebie. Politycy są jednak w stanie sprowadzić wszystko do absurdalnego wręcz rynsztoka. Człowiek czuje się we własnym domu, jak podczas jesiennej szarugi na polnym wygwizdowie. Przez cały czas nad głową mokra, brudna ściera, a nogi w błocie po kolana. Wszystko przez samonakręcanie się polityków i polityki w rzeczy samej. Komendant główny policji został w środę zobowiązany przez połączone komisje sejmowe do spraw bezpieczeństwa i służb specjalnych do zbadania, ile spraw o naruszenie miru biurowego zgłosili pracownicy i współpracownicy posłów w całym kraju? Politycy wszystkich opcji poczuli zagrożenie. - Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę – zauważył słusznie poseł Czuma, niesłusznie kierując tą uwagę jedynie do przedstawicieli PiS-u. Winne jest tu pewnie nie tylko bezmyślne zacietrzewienie wynikające z bezradności, ale i przemyślany spokojny ton okraszony cynicznym współczuciem środowisk PO. Każdy dołożył coś od siebie. Również my, mniej lub bardziej „mogący” przedstawiciele mediów. Czy efektem długoletniej pracy przy przesuwaniu granic normalności będzie teraz policjant przy każdym poselskim biurze? A może poseł, który poczuje się zagrożony podczas jazdy samochodem, zamiast zwolnić zadzwoni do drogówki po eskortę? Trzeba znacjonalizować apteki i banki, do czasu kiedy w biurach nie wybuduje się specjalnych lad ze wzmocnionymi szybami oddzielającymi interesantów od obsługujących. Stać nas nawet na powszechną służbę policyjną. Zrestrukturyzuje się najwyżej kilka spółek skarbu państwa, inne oskubie, a resztę sprzeda. Wystarczy na jakieś dwa lata. Później – choćby potop. W ten oto sposób oddzielimy, i tak oderwaną od społeczeństwa, klasę polityczną.
Wydaje się, że niewielu zwraca lub chce na to zwracać uwagę. Łatwiej jest doraźnie wprowadzać nawet najbardziej nierealne decyzje i głosić absurdalne sądy, niż powoli i systematycznie pracować nad powrotem do normalności. Ciągle niestety łatwiej mówić co się myśli, niż myśleć co się mówi. Lenistwo i głupota znów bierze górę.
Mariusz Rytel