Przypadek
Legitymacje ubezpieczeniowe nadal są ważne. Byleby tylko było tam miejsce na pieczątkę. Narodowy Fundusz Zdrowia zdementował pogłoskę o ich natychmiastowym wycofaniu. Ten, kto wpadł na pomysł reformy może liczyć przynajmniej na order uśmiechu, bo to są jaja po prostu. Podobnie jak pomysł kolejnej wymiany praw jazdy i dowodów osobistych już od przyszłego roku. Nie ma to jak poprawiać to, co chociaż w miarę, ale dobrze funkcjonuje. Nawet, jeżeli mamy zastrzeżenia, to jeszcze się nie zdarzyło, żeby pacjent wyzdrowiał, bo zmieniono formularze recept. Wątpliwe żeby od tego przybyło pieniędzy w ubezpieczeniach i służbie zdrowia. Takie właśnie reformy przeprowadza się w naszym kraju i to już jest reguła. Ci, którzy te reformy wprowadzają uchodzą później za osoby, które przynajmniej próbowały.
Próbować, to już coś. Kraje i społeczeństwa, do których się porównujemy nagradzają albo każą tych, którzy coś zrobili. Źle lub dobrze, ale doprowadzili sprawę do końca. U nas wystarczy próbować. Nas stać na próbowanie. Każdego roku przez palce przeciekają miliardy złotych. Przykładów masa. W aferze paliwowej skarb państwa tracił kilkadziesiąt tysięcy złotych na jednej cysternie. Chrzczone paliwo zapewne wożone było przez kilkaset tysięcy takich pojazdów. Strata wynikająca z wystawiania nieprawdziwych opinii technicznych dla automatów do gier wynosi podobno półtora miliarda złotych. Badany obecnie wątek w aferze hazardowej i udział w niej Mira, Zbycha i Rycha to tylko głupie pięćset milionów. Zakup samolotów, sprzedaż stoczni czy miejskich działek niczym się nie różnią. Wszędzie unosi się woń nieczystości. Nas na to stać.
„Cały czas do przodu, staramy się przede wszystkim.” – mówią elity i tak jak wszyscy śmieją się z parodii Jacka Krzyżówka Kabaretu Skeczów Męczących. Tylko, z czego tu się śmiać? Nie trzeba być mistrzem matematyki szkół ponadgimnazjalnych, żeby uzmysłowić sobie fakt, że podwyżki dla nauczycieli, obniżenie ceny węgla czy uregulowanie długów szpitali można załatwić nie dopuszczając do jednej tylko afery w tym kraju. No, może dwóch rocznie. Rozwiązanie spraw i finansowe pociągnięcie do odpowiedzialności sprawców przynajmniej co trzeciej afery sprawiłoby, że każdy dostałby swoje obiecane sto milionów, a kredyty czy jak kto woli deficyt budżetowy moglibyśmy zaciągać na zbytki. Rzeczywistość jest jednak inna, bo staramy się. Staramy się, by ludzie o nas jak najlepiej mówili, staramy się żyć zgodnie z zasadami, nie wychylać się z pędzącego pociągu, ubierać się na szaro, a źle mówić tylko o nieobecnych. Za wszystko inne należy się nagroda. Jeżeli prezydent napisze dobrą ustawę, urzędnik przeprowadzi inwestycje w terminie, kierowca autobusu dojedzie na miejsce, a murarz przyjdzie trzeźwy do pracy - trzeba dać im medal. Czy tak samo jest z ministrem zdrowia, który nie dał się nabrać i nie kupił wątpliwych szczepionek przeciw wątpliwej pandemii grypy? Tak, w tym wypadku pani minister Ewie Kopacz należy się przynajmniej wyróżnienie trzeciej klasy. Wprawdzie był to tylko przypadek spowodowany brakiem pieniędzy w budżecie i odrobiną szczęścia, ale dzięki temu nie wydaliśmy miliardów złotych, których nie mamy. W efekcie uniknęliśmy artykułów w prasie o zbawiennym dla zdrowia i figury jedzeniu wyłącznie suchego chleba.
Mariusz Rytel