Grypa atakuje? Z aptek zniknęły maseczki ochronne...
Czy grypowa panika powoli ogarnia także Łomżę? Mieszkańcy twierdzą, że grypy się nie boją. Śledzą wprawdzie na bieżąco informacje płynące z Ukrainy i Białorusi, ale – jak mówią – grypa ich nie dopadnie. Tymczasem z łomżyńskich aptek błyskawicznie zniknęły maseczki ochronne. Nie ma ich m.in. w aptekach przy Al. Legionów, Kazańskiej, Rządowej i Giełczyńskiej. Farmaceuci uspokajają – paniki w Łomży nie ma, a z aptecznych półek, póki co, zniknęły tylko maseczki. Nie widać zwiększonego zainteresowania szczepionkami przeciwko grypie, podobnie przeciwgrypowymi lekarstwami, których zapas jest w każdej aptece.
W placówce przy ul. Giełczyńskiej o maseczkę ochronną pyta co drugi pacjent – informuje jedna z pracujących tam farmaceutek. Pojawia się też wielu rodziców, którzy twierdzą, że maseczki kazała przynieść dzieciom szkoła. Szkoły tymczasem nic o przynoszeniu przez dzieci maseczek nie wiedzą. -Mamy wprawdzie 9 listopada spotkanie rady z nauczycielami, gdzie mieliśmy zamiar przedyskutować cały ten szum medialny odnośnie grypy, zastanowić sie nad pewnymi faktami, jak działać, ale zaleceń dotyczących maseczek ochronnych w mojej szkole nie było – mówi dyrektor Szkoły Podstawowej nr 7 w Łomży, Halina Szeligowska.
Ale szkoły muszą wiedzieć o zaleceniach Głównego Inspektora Sanitarnego. W związku z rosnącą liczbą przypadków nowej odmiany wirusa grypy A/H1N1 Główny Inspektor Sanitarny wypisał przed początkiem roku szkolnego, co powinni zrobić dyrektorzy szkół aby zminimalizować rozprzestrzenianie się choroby i jak działać w przypadku podejrzenia, że w szkole jest chore na grypę dziecko. Wśród propozycji jest także „po konsultacji z lekarzem lub epidemiologiem, zalecić noszenie maseczek ochronnych na nos i usta na terenie szkoły i w drodze do niej”. Na razie jednak powodów do podjęcia takiej decyzji w szkołach nie ma, bo więcej niż grypy jest jej podejrzeń. W październiku w województwie podlaskim lekarze zgłosili prawie 1100 przypadków lub podejrzeń zachorowań na grypę. Kilkudziesięciu pacjentów przebadano dokładnie, czy faktycznie są zainfekowani wirusem grypy, wszystkie wyniki były ujemne – mówi rzecznik Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Białymstoku. Andrzej Jarosz o zwiększonym zapotrzebowaniu na maseczki ochronne nic nie wie. Twierdzi, że sprawa maseczek to indywidualne podejście do profilaktyki. - My zalecamy zdrowy i higieniczny tryb życia, szczepienia ochronne i pozostawianie w domu chorych dzieci – mówi rzecznik Sanepidu. A Hanna Klimczuk, starszy asystent promocji zdrowia Powiatowej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Łomży przypomina o częstym myciu rąk, kichaniu tylko w chusteczkę higieniczną, odpowiednim odżywianiu i dostosowaniu ubioru do warunków pogodowych. - Wówczas znacznie zmniejszymy ryzyko zachorowania – zapewnia.
Ryzyko mogą zmniejszyć, ale nieznacznie, także maseczki ochronne. - Wirus jest tworem, dla którego maseczka nie stanowi zapory stuprocentowej – twierdzi kierownik poradni przy ul. Reymonta w Łomży, dr Krystyna Kamińska-Nizik. Wskazuje, że w kropelce śliny mogą być miliony wirusów. - Każdego wirusa maska nie zatrzyma, pory są wrotami, przez które wirus jest w stanie się przecisnąć, dlatego nie jest to radykalny środek zabezpieczający przed zachorowaniem – mówi lekarka.
as