Łomżyński rój
Coraz krótsze robią się te wiosenne, zimowe wieczory. W poszukiwaniu jakiejś politologicznej lektury z wątkiem kryminalnym trafiłem na podręcznik: „Jak założyć pasiekę?”. Już sam tytuł brzmi zachęcająco. Na tyle smakowicie, że czasem wygrywa z naukowymi książkami Ryszki czy Tanseja, politycznymi wywodami Łysiaka a przy odrobinie wyobraźni nawet z tyradami mistrza Machiavelliego. Dział rolnictwo jest jednak nieocenionym źródłem inspiracji. Trochę też niedocenionym działem nauki. Gospodarczą odsłoną zajmuje się skutecznie Unia Europejska.
Mimo wszystko zrezygnowałem z dalszych poszukiwań. Na później zostały książki o trzodzie chlewnej i „1001 sposobów budowy koryta”. Nikt chyba nie przeszedłby obojętniej obok informacji o społecznych zwyczajach pszczół. Szczególnie, kiedy można dowiedzieć się bardzo ciekawych rzeczy i przełożyć je na język ludzki. Najbardziej liczebną grupą roju są oczywiście masy pracujące. Nie mają wcześniejszych emerytur, nie odliczają dni do renty strukturalnej, a mimo to od świtu do zmierzchu sumiennie wykonują swoje obowiązki. Wprawdzie nie płacą ZUS-u tak jak my, co stanowi dla nich niewątpliwie duży bodziec do starannej pracy. Mają po prostu świadomość, że część wypracowanych zysków nie idzie na marne. Te robotnice też się dzielą na inne podgrupy, odpowiedzialne za różne zadania. Hierarchia oparta jest w tym wypadku na wieku. Starsza robotnica może o wiele więcej niż młodsza, która może co najwyżej posprzątać. Tak, kiedy robotnica osiągnie pełnoletniość i opuszcza rodzinny plaster, musi go wcześniej posprzątać. Ludzie wprawdzie nie mają takiej jednorazowej celebry, ale od czasu do czasu przydałoby się odkurzyć pokoik. Podobnie jak ludzie, również pszczoły po osiągnięciu pełnoletności wychowują swoje larwy. Z tą różnicą, że w przypadku ludzi, określenie to rzadziej używane jest w stosunku do młodych, a częściej do współmałżonki współodpowiedzialnej za wychowanie. Małżonek pełni natomiast rolę woszczaka, robotnicy, na której barkach spoczywa jako takie sklejenie plastra i zapewnienie dachu nad głową. Starsze pszczoły pełnią między innymi bardzo pożyteczną rolę strażniczek i porządkowych. W tym przypadku istnieje kolorystyczna zbieżność z umundurowaniem łomżyńskiej straży miejskiej. W żadnym innym przypadku zbieżność nie występuje. Pszczoły wykształciły ciekawy sposób porozumiewania się. Zwiadowca, który odkryje wyjątkowo ukwieconą łąkę, wraca do ula, i radosnym tańcem zachęca inne pszczoły, by tam właśnie zbierały nektar. I w tym przypadku błędem jest stwierdzenie, że społeczności pszczół i ludzi niewiele się różnią. Człowiek, który odkryłby taką łąką, albo nie powiedziałby nikomu i doił z niej ile się da, albo zadbał o prawo własność i kasowałby prowizję. W świecie ludzi, królowa nałożyłaby na badylarza podatek a robotnice musiałby uiścić opłatę paliwową przed każdym wyruszeniem w trasę.
Różnic w zachowaniach pszczół i ludzi jest jeszcze wiele. Jedna z nich wydaje się być największa. Pszczoły nigdy nie poprawiają tego, co się sprawdziło i od dawna dobrze funkcjonuje. U nas jest na odwrót. Najświeższym przykładem niech będzie oddział noworodkowy w łomżyńskim szpitalu. Bardzo dobrze wyposażony z profesjonalnie działającym personelem, któremu pod względem podejścia do pacjenta bliżej jest do Leśnej Góry niż do niektórych innych oddziałów w szpitalu, jest jak perła w pocerowanej, filcowej uszatce jaką jest nasza służba zdrowia. Poza tym przynosi realny dochód. Rodzą tu kobiety z całego regionu, o Edycie Górniak nie wspomnę. Razem z równie dobrym oddziałem, ginekologiczno-położniczym, mają ustąpić miejsca deficytowemu „zakaźniakowi”. W imię magicznego słowa „kryzys”, jak we śnie faraona, chude krowy zeżrą te w lepszej kondycji. Stracą pacjenci i personel. Nie będzie już takiego komfortu i takich możliwości. Ostateczna decyzja nie jest jeszcze podjęta, ale zarząd województwa już wysupłał grosz, za którym przeprowadzone mają być zmiany.
Pytanie: „dlaczego pszczołom się udaje a nam nie wychodzi?”, pozostaje ciągle bez odpowiedzi. A może dla tego, że do ula trudniej wejść różnym trutniom a pszczoły łatwiej się ich pozbywają.
Mariusz Rytel