Oryginalna Łomża
W czasach kryzysu inicjatywy są w cenie. Dobry pomysł na biznes pomoże przetrwać skutki recesji. Naprawdę dobry pomysł może nawet doprowadzić do rozwoju przedsięwzięcia. W mętnej wodzie, i pies kota wyłomota za kasę – jak mawiali starożytni członkowie rad nadzorczych. Na wszystkim można zarobić. Są na świecie przykłady na doskonały biznes w postaci produkcji piłeczek na anteny samochodowe, breloczków na sznurowadła czy młynków do mielonej kawy. Ponoć fusy z naparu są doskonałym nawozem, a na tym można dużo zarobić.
Dążenie do posiadania wartościowej idei to gra warta świeczki, nie tylko ze względu na podreperowanie mniej lub bardziej wątłych funduszy. Dobry pomysł na prezent rozwiązuje wiele urodzinowych westchnień i świątecznych marzeń. Metro, a dawniej tramwaj i trolejbus to doskonałe rozwiązanie dla rozładowania sfrustrowanego wielkomiejskiego tłumu. Z pomysłami jest tak, że czasami trzeba się wstrzymać z oceną. Nie wiadomo, kiedy przyjdą efekty. Czy dobrym pomysłem było zatrudnienie Leo? Głosowanie na Platformę? Wrzucenie czerwonych majtek do białego prania? Na te i wiele innych pytań odpowiedzi przyniesie czas.
Nie mniej ważne w całym tym galimatiasie jest to, by pomysł był oryginalny. Taki oryginał się wyróżnia jak kobieta z wąsami. Podobnie jak ona, nie musi być wcale pozytywny. Zasada – niech mówią jak chcą, byleby nazwiska nie przekręcali, obowiązuje nadal. O oryginalność trwa dzisiaj walka na wszystkich frontach. Nie chodzi tu nawet o wyróżnienie się w tłumie. Oryginalna muzyka pozwala zarobić artystom na wydanie nowego albumu. Filmowcy mogą przystąpić do kolejnej superprodukcji. Producenci części zamiennych - inwestować w rozwój nowych technologii. Microsoft - łatać kolejne dziury w Windowsie. Wszystko zmierza w kierunku utrwalenia w społeczeństwie poczucia wyższej wartości dla produktów oryginalnych. Skutek?! Największym powiedzeniem w świecie cieszą się oryginalne chińskie produkty. Monopol kraju środka ma jednak szanse zostać złamany.
Ostatnia sesja rady miasta Łomża była nie tylko, jak zwykle wyjątkowa. Była również oryginalna. To za sprawą sporu o domniemanie naruszenia praw autorskich, odnośnie do pomysłu powstania w mieście stacji paliw z tanim paliwem. Okazało się bowiem, że pomysł został podstępnie ukradziony jednej pani, przez inną panią, a to wszystko wyszło na jaw - dzięki jeszcze innemu panu. Ten zmysłowy trójkącik, ponoć nie był najbardziej emocjonującym punktem programu, jako jedyny nadawał się jednak do bezpośredniej transmisji telewizyjnej. Pewnie nie wziąłby tego nawet drugi kanał telewizji białoruskiej, ale w paśmie Ulicy Sezamkowej mogłoby pójść. Sponsorem dyskusji była bowiem literka „R”. Takie „r”, które widnieje zawsze, kiedy produkt jest opatentowany i ciążą na nim prawa autorskie. Inna sprawa, że niektóre pomysły wysokiej rady w Łomży wymagają interwencji lekarza z karetki pogotowia spod znaku „R”. Można zejść na zawał. Czasami z żalu, czasami ze śmiechu. Przykład - ratowanie ŁKS-u. Ale nie ma tego złego, co by na dobre nie można przekuć! Już dzięki tym pomysłom, sprzedanym dalej w kraj, można zarobić krocie. Jak wyjść, albo nie wychodzić z kryzysu finansowego i jak sprawiać by nikt za to nie poniósł odpowiedzialności, mogliby uczyć się od nas najlepsi. Trzeba to tylko opatentować i dokładniej nagrywać tę burzę mózgów. Każdy ma jakieś pomysły. Nikt nam nie zabroni sięgać po te, z górnej póły. Od chociażby wejście do ERM2. Nikt chyba jeszcze tego nie zastrzegł. Niech ten, kto chce wejść do strefy euro, wykupi licencję od radnego z Łomży. Technikę można mnożyć jeszcze przed wyborami. Trzystu kandydatów. Każdy po dziesięć pomysłów miesięcznie (nie można się przegrzać na starcie), i mamy w mieście ładną sumkę wolnej gotówki. Nie straszny nam kryzys. Można dotować, wspierać, inicjować, inwestować i budować. Szastać na lewo i prawo. Każdemu wedle potrzeb, od każdego w miarę jego możliwości – jak mawiał Ilicz.
I tylko na wiosnę wymieni się piasek, zainwestuje w nowe wiaderka i łopatki. Napisu na banknotach - „Do zabawy” - i tak nikt nie zauważy.
Mariusz Rytel