ZNP o przekształcaniu szkół - wywiad z Baszczyńskim
Porażające i przerażające Wywiad z Krzysztofem Baszczyńskim, wiceprezesem Związku Nauczycielstwa Polskiego, który ukazał się w dzienniku „Trybuna” 3 marca br.
W Jarocinie samorząd oddał szkołę w ręce prywatne, ale jej dyrektor nie był w stanie wyżyć z dyrektorowania i musiał dorabiać w szkole publicznej. Czy to nie ośmiesza forsowanej przez PO idei prywatyzacji szkolnictwa?
– Zachęca się do przejmowania szkół przez różne podmioty, jakieś towarzystwa między innymi po to, by zdjąć z państwa obowiązek prowadzenia szkół, jako że samorząd to też składnik państwa. Chodzi wyłącznie o obniżanie kosztów, bo patrzy się na szkołę tylko przez pryzmat pieniądza. Za nic jest traktowana jakość kształcenia ani to, kto kształci. Nic dziwnego, że ten dyrektor z Jarocina znalazł się w takiej sytuacji, a niewątpliwie nauczyciele są w jeszcze gorszej. W prywatnych szkołach nie obowiązuje Karta Nauczyciela i wynikające z niej wynagrodzenie, czas pracy i świadczenia socjalne. W szkołach prywatnych warunki pracy nauczycieli są o wiele gorsze niż w szkołach państwowych. Ja nie znam takiej szkoły prywatnej, w której wynagrodzenie byłoby wyższe niż w szkole, w której obowiązuje Karta. Znam natomiast takie szkoły prywatne, w których nauczyciele, pracując więcej niż w publicznej i nie mając wakacji oraz innych praw, zarabiają mniej.
Czyli to zjawisko jest szersze i nie ogranicza się do Jarocina?
– Tak, są szkoły przekształcone w prywatne w Zielonej Górze, w Rososzycy, gdzie nauczyciele zarabiają o połowę mniej. W Przyrowie w woj. śląskim zlikwidowano szkołę publiczną, przekształcając ją w prywatną. Nauczyciele mają tam 27-godzinne pensum dydaktyczne za o połowę mniejsze niż wcześniej pieniądze płacone przez 10 miesięcy, bez płatnych wakacji i ferii.
Pani minister edukacji oczywiście popiera tę tendencję?
– Oczywiście. Zdumiewające jest to, że w uzasadnieniach do likwidacji szkół publicznych i przekształcania ich w prywatne pisze się wprost, że jest to zgodne z polityką rządu PO-PSL. W samorządach są chętni, żeby robić pilotaż polegający na przekształcaniu szkół publicznych w prywatne. Mowa jest o wspieraniu pani minister w prywatyzowaniu szkół. To jest zjawisko kuriozalne i niemożliwe do zaakceptowania.
Szkoły prywatne miały być jedynie poszerzeniem publicznej oferty edukacyjnej, a zaczynają ją zastępować?
– Otóż to. Likwiduje się jedną szkołę i tworzy się inną na bazie uwłaszczenia się na jej majątku, na majątku publicznym przez osoby i stowarzyszenia prywatne.
Drugą stroną tego procesu jest segregacja szkół na prywatne, płatne – lepsze i publiczne – gorsze…
– To jest kontynuacja koncepcji powielenia modelu amerykańskiego w wydaniu Mirosława Handkego, szefa MEN za rządu Buzka. W szkołach prywatnych za czesne w wysokości 500 złotych oferowane są liczne zajęcia dodatkowe, z pływalnią włącznie, choć z powodu ramowego programu nauczania przedmiotów dzieci tej „elity” też będą niedouczone.
I wtedy dla prawdziwej elity finansowej stworzy się prawdziwe elitarne szkoły za czesne wysokości 500 euro? Reszta albo będzie płacić 500 złotych, albo pośle dzieci do kompletnie zaniedbanych szkół publicznych dla najbiedniejszych, gdzie będą skazane na powielanie statusu społecznego swoich biednych rodziców. Wszystko w tym kierunku zmierza. To bardzo zły kierunek, prowadzący społeczeństwo i edukację donikąd. To, co oni planują, jest porażające i przerażające.
Dziękuję za rozmowę.