Gazeta Bezcenna nr 224
Jednakowoż ważną kwestią w życiu człowieka jest wiara. Wierzymy w Boga, idee, czasami w ludzi i ludziom, rzadziej . Zdań co do powodów istnienia wierzeń jest wiele. Wiarę wprowadzamy w swoim życiu żeby się nie bać (głęboka wiara) lub uniknąć stresu (taka niewielka wiareczka). Nawet, kiedy pozostawimy sumieniu każdego z nas kwestię absolutu, pozostaje ogromne pole do popisu w mniej głębokich, ale też istotnych, codziennych przejawach zaufania, które pozwalają nam funkcjonować we współczesnym świecie.
Tak oto wierzymy w to co mówią nasze dzieci, zaufanie opierając na wielowiekowej tradycji związanej z ich wychowywaniem oraz zasadzie następstwa pokoleń. Wierzymy, że obarczone tak patetyczną odpowiedzialnością nie ośmielą się nadwyrężyć naszego zaufania. Zaprawdę, jakże sromotnie się często mylimy! Podobnie jest z relacjami w pracy, gdzie kontakty z innymi ludźmi często musimy opierać na wierze. Nie jesteśmy przecież w stanie wszystkiego sami ogarnąć. Przychodzą jednak takie chwile, że serdecznie żałujemy, że nie możemy. Codziennie miliony Polaków, wykazuje się nieprawdopodobną wręcz wiarą z gatunku tych podświadomych. Kiedy bowiem wyjeżdżamy na drogi, często nawet nie zdając sobie z tego sprawy, wierzymy, że kierowcy z którymi dokonujemy manewrów wymijania jadą trzeźwi, wypoczęci, o szerokich horyzontach myślowych i przynajmniej co drugi ma wyższe wykształcenie. A propos. Wiara, praktycznie od zarania dziejów, znalazła ważne miejsce w kanonach kultury. Motyw ten możemy spotkać w takich epickich utworach wierszowanych jak „Świat nie wierzy łzom”, czy dykteryjkach znanych już za starożytnych Hunów - „Ani na wsi, ani w mieście nie można wierzyć niewieście.” Wierzyć można, ale liczyć trzeba, mawia stare żydowskie przysłowie i to akurat warto sobie przyswoić, a jak kogoś pamięć zawodzi, to przyczepić na desce rozdzielczej obok kartki „Włącz światła”. Wiara znajduje swoje odzwierciedlenie w tak, z pozoru logicznych i często hermetycznych dziedzinach jak prawo. Istnieje przecież zapis o „działaniu w dobrej wierze”, o którym najczęściej słyszymy w kontekście nieuczciwych sprzedawców, kupujących i innych. W takim wypadku patrz: przysłowie żydowskie. W Łomży mamy ostatnio sporo ruin supermarketów, a szykują się kolejne, jeżeli wierzyć oczywiście temu co piszą w gazetach. Już od kilku lat wierzymy bowiem w zapewnienia o Łomży jako prawdziwym Las Zakupas, trawestując nazwę stolicy amerykańskiego hazardu. Problem w tym, że coraz mniej instytucji takich jak sądy czy inspekcje, daje wiarę twórcom obiektów, w tworzenie ich zgodnie z prawem. Przybywa więc w mieście nowych budowli, które bardziej niż sklepy przypominają elementy tarczy antyrakietowej po nalocie. Nie tak dawno uwierzyliśmy w idee. W palecie przysłów na każdą okazję miało się również znaleźć to o Polaku i Duńczyku – dwóch bratankach. Uwierzyliśmy, że zakupiony browar stanie się dumą i chlubą miasta. Rozwinie się dystrybucja, wzrośnie produkcja, a do miasta zaczną napływać biznesmeni, szaleni naukowcy i niedroga siła robocza spragniona napitku godnego królów. Markę gwarantuje, bądź co bądź, firma Royal. Wszystko po to, aby Łomża rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. I myśmy, w to uwierzyli. Najgorzej na tym wyszli pracownicy browaru, którym dzisiaj daje się do wyboru dwa wyjścia – albo zostaną wystrychnięci na dudka albo wydutkani na strychu.
Mariusz Rytel