Gazeta Bezcenna nr 201
Premier i prezydent wzmocnieni przez opozycyjną Platformę Obywatelską obiecują twardo bronić pomysłu przeliczania siły głosów w Unii Europejskiej za pomocą formuły pierwiastkowej. – Polska jest rządzona przez ludzi odważnych, którzy się nie ugną – zapewnia prezydent. – Polska nie widzi powodu, by godzić się na system głosowania podwójną większością – mówi premier. PO wspiera rząd, bo, jak twierdzą jej liderzy, gdy w grę wchodzi interes narodowy, nie ma miejsca na podziały. Dalej Witold Gadomski w Gazecie Wyborczej twierdzi, że w obecnej sytuacji geopolitycznej kraju to on już nie wie, co to jest interes narodowy.
Tak było przed nocnymi rozmowami w Brukseli. Nasi przedstawiciele wynegocjowali coś, co dla przeciętnego obywatela tego kraju i tak jest prawie niemożliwe do zrozumienia. Nie licząc oczywiście użytkowników forum 4lomza.pl, którzy w tłumaczeniu tej kwestii wykazali daleko ponadprzeciętne zaangażowanie. Wracając jednak do obywateli, którzy zazwyczaj nie łamią sobie głowy takimi sprawami, niechybnie większość z nich zaufała medialnym oznakom euforii i chociaż z – jak zwykle – miną lekko wątpiącą, uznała za fakt – „nasze” zwycięstwo. Nie trwało to długo, bowiem w społecznym odbiorze informacji coś, co nie doprowadziło do drogowej tragedii lub nie jest gigantyczną malwersacją, nie utrzymuje się w zbiorowej pamięci. Martwić może jedynie fakt redaktora Gadomskiego, który, podobnie jak wielu innych, doznał zamętu i to co jest interesem narodowym nie jest w stanie konkretnie zwerbalizować. To prawda, że hasło, podobnie jak wiele innych z tej tonacji, wyświechtało się nam trochę w kulturze i nawet kiedy zamiast narodowy okrasić „interes” przymiotnikiem „społeczny” czy „publiczny” – też nie do końca wiemy o co chodzi. Nawet taki oto fakt może nastręczać wątpliwości. W minioną środę Komitet Światowego Dziedzictwa UNESCO podjął decyzję o zmianie nazwy byłego największego obozu koncentracyjnego na świecie. Zgodnie z propozycją przedstawioną przez rząd polski, teraz oficjalna nazwa obozu to "Auschwitz-Birkenau. Niemiecki nazistowski obóz koncentracyjny i zagłady (1940-1945)". Wcześniej było tylko do kropki. Tylko czekać na głosy, które zarzucać nam będą nadmierny rewizjonizm, który tylko zaszkodzić nam może na arenie międzynarodowej. Dostaniemy za chwilę jakąś zmyślną karykaturę w niemieckim tabloidzie. Popłyną w naszym kierunku salwy śmiechu i żadna tarcza antyrakietowa nas nie obroni. Tym bardziej, że ostatnio bardziej grabimy sobie w kontaktach z Niemcami niż z Rosją, czym zaskoczyliśmy wszystkich. Ponoć nie traktujemy Europy poważnie, bo też rysujemy karykatury. Czy więc warto się narażać? Pozostaje wierzyć, że żyjemy w czasach, kiedy pytanie to jest jeszcze retoryczne. Niezależnie czy nauczyciele są starej czy aktualnej daty i czy uczniowie akceptują mundurki – to szkoły na świecie jeszcze istnieją i chyba warto. Takich przykładów można by mnożyć. Interes narodowy/publiczny/społeczny to dla każdego z nas nie lada kłopot. Trudno go rozdzielić od prywatnego, który jest bardziej ukryty. Daje to wprawdzie pole do popisów w niektórych środowiskach. Dzięki temu wyrastają gwiazdy wymiaru sprawiedliwości, prokuratorzy mają pracę, policja też nie może narzekać na nudę. W przypadku, kiedy jednak mamy kłopot z zauważeniem interesu narodowego czy publicznego, z innymi też możemy mieć problem.
Parafrazując wybitnego - moim zdaniem tekściarza – Macieja Rybińskiego, ktoś kto nie może rozpoznać interesu narodowego – ze swoim też nie daje sobie rady.
Mariusz Rytel