Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
Pinball i polskie szczęście... |
Obudziliśmy się z Mariuszem w sobotę rano 20 marca z dziwnym przeczuciem, że to dzień ostatni. Rozsunełem żaluzję, za oknem świeciło ironicznie słońce a dzieci bawiły się w piaskownicy... Prysznicem cieszyłem się tak jakby był ostatni. założyliśmy nieprzemakalne spodnie, glany i czarne koszule. On włożył ciemne okulary, ja zaś założyłem przepaskę na włosy i w lustrze zobaczyłem Rambo! Zapakowaliśmy broń do czarnych toreb (nie mieliśmy futerału od gitary) i wyszliśmy na ulicę Belmont. Chwilę potem zatrzymały się obok nas 3 hammery (jeden żółty) Ruszyliśmy daleko na południe za Chicago do miasteczka Pinballa. Dziś jak w filmie byliśmy ofiarami do odstrzału. Zakład o 500 dolarów polegał na tym że przetrwamy 6 godzin. Było to nierealne, ale... jest jeszcze coś takiego jak opatrzność... agnieszka zrobiła nam kanapki, ale zanim zajechaliśmy na miejsce, już je zjadła... Jesteśmy na miejscu. przed nami kilka ha zarośli i ruin i pół godziny przewagi na resztą. Przemykamy aby do przodu, strumykami, kałużami gubiąc ślad. Z tyłu słyszę szczekanie psów, uświadamiam sobie że to wyobrażnia. Ale wiemy, że oni są coraz bliżej... Nie mogę już biec. przed nami jakaś ruina, Mariusz daje znak - tam. Mnie coś tknęło, to zbyt oczywiste, zresztą w ciemności wejścia zobaczyłem jakieś wściekle świecące oczy. Łapię go za koszule, ciągnę w lewo... Na plecach czujemy oddech przeciwników, wszędzie rozpryskuje się farba. Wskakujemy do jakiegoś dołu, przerażony myślę czy to nie szambo. Nie. Wciągamy na głowę krzaki i patrzymy co dalej. Drużyna przeciwna, ośmiu chłopa wypada na polanę. Przegrupywują się w stronę ruin i na komendę wpadają do środka. I nagle wrzask, nagle krzyk. I straszny smród. Niestety... w tych ruinach schronienie zrobiły sobie skunksy. Razem z Mariuszem zduszamy w sobie śmiech, bo to nieładnie śmiać się z czyjegoś nieszczęścia. Skunksy to tu naprawdę tutaj duży problem, jest ich mnóstwo. Strach normalnie przejść przez parki na południu: jak nie wpierdzielą ci murzyni to skunksy sprawią ze pół roku spędzisz w odosobnieniu. Morał: czasami warto zaryzykować wierząc w swoje szczęście. Dlatego zostaję w stanach jeszcze trochę. PS. Wygraną przepijemy wspólnie z przeciwną drużyną w hawajskiej. Po pijaku zagramy na ukelele polskie melodie ludowe a pod stołem rozlejemy polską wyborową... Dariusz - Rambo z Mazur i Banderas z Podlasia
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pinball i polskie szczęście... |
Pinball? A nie paintball? :>
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pinball i polskie szczęście... |
pinball - tak nazywa to natalia... A ona, jak twierdzi. zna się na wszystkim, więc z nią nie dyskutujemy. Wszak jest blondynką!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pinball i polskie szczęście... |
"Chi-ca-goo, czyli okolica skunksów, późniejsze Chicago. Indiańska nazwa bardzo trafna, współautor niniejszej powieści jeszcze spotykał tam, żyjące na wolności skunksy podczas podmiejskich wycieczek w latach od 1920 do 1925" K. i A. Szklarscy, OSTATNIA WALKA DAKOTÓW, wyd. Śląsk, Katowice 1981 Co tam panie we faunie? - skunsiki 3mają się mocno!! Pozdro DaSto!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pinball i polskie szczęście... |
ma ktoś może jakieś dobre gry ? może uruchommy FTP łomżyński z grami ?
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |