4lomza.pl/

Idąc dzisiaj do szpitala od strony ulicy Kazańskiej i brnąc po kostki w błocie tak się zadumałem: gdzie jesteście Wy wszyscy - włodarze naszego miasta; deklarujący we wszelakich mediach troskę o najmniejsze sprawy każdego mieszkańca Łomży radni /szczególnie z tego okręgu/; kolejni prezesi SM \"Perspektywa\", etc., etc. Dlaczego pozwalacie, aby ludzie upadlali się w taki sposób, próbując utrzymać się na nogach, pośród błotnistej brei? Dlaczego nie zastanowicie się nad tym, jak ma poradzić sobie matka z małymi dziećmi czy też ktoś prowadzący osobę starszą. Wiem, wiem - zaraz padną głosy: a to działka nie jest miejska czy spółdzielniana, a to plan zagospodarowania, a to milion innych powodów. Jak to zwykle bywa: jeśli ktoś chce coś zrobić, to zawsze znajdzie sposób, a jeśli nie chce - to zawsze znajdzie powód. Czy to taki wielki problem, aby - czyjakolwiek nie byłaby ta działka - porozumieć z właścicielem, wytyczyć ścieżkę, wybrać 50 cm gruntu, wrzucić nieco chudego betonu i na to kruszywa? A jeśli ktoś zechce to zrobić nieco bardziej solidnie, to może włożyłby pod spód trochę rury drenarskiej. Jeśli za kilka lat trzeba będzie to z jakichś powodów zlikwidować - nie ma problemu. Zabieramy kruszywo i ok. Na moje oko taka robota to ok. 4-5 tys. zł. No, ale po ogłoszeniu przetargów, wykonaniu projektów, etc. nie zdziwię się, jak cena urośnie i do 100 tys... Może więc niech ludzie taplają się w błocie nadal?

A co za problem nadłożyć 100m i pójść jak normalny człowiek chodnikiem

Tak to jest jak się chce przyoszczędzić na opłaie parkingowej przy szitalu. Rozumiem bo te opłaty tanie nie są.
Ale żądać od wlaściciela terenu co ma na nm rbić to lekka przesada. To tak jakby przyszedł sąsiad na Twoje podwórko i zarządał tam chodnika.