Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Ciekawy artykuł. https://jarek-kefir.org/2015/10/08/usg-szkodzi-zdrowiu-plodu-dlaczego-robia-to-naszym-dzieciom/ Kilka moich koleżanek poroniło zaraz po badaniu USG.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
> Kilka moich koleżanek poroniło zaraz po badaniu USG. Same nieszczescia, dzieci zapadaja na autyzm a koleżanki tracą dzieci po usg. Biedna Ty.. byłabym sie z tobą przyjaźnic same tragedie dookola Ciebie
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Znacie jakiegoś dobrego psychologa dla naszej koleżanki ;)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
USG jest neutralne dla ludzkiego organizmu. Nie czytaj glupot w necie, swoja :wiedze: skonfrontuj z lekarzem rzeczowym, oczywiscie z po za Lomzy, bo medycznie to jest odludzie. ---------------------------------------------
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
A może ortograficzne odludzie.... .....pisze się \"spoza\".....
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
W wyniku zabawnego pomieszania, ruchy społeczne zaciekle walczące ze stanem współczesnej wiedzy jednocześnie bardzo łakną posiadania w swoich szeregach osób z dyplomami naukowymi. Naukowiec uwiarygodnia tezy głoszone przez taki ruch, czasem staje się jego twarzą — zwłaszcza jeśli jest wygadany i nie boi się kamer. Zwykle służy jako jednoosobowy think tank dostarczający idee, informacje, wyniki badań. Świat nauki czuje się często w obowiązku podjąć dyskusję z taką osobą, zwłaszcza kiedy prowadzi ona własne badania i publikuje ich wyniki. Kreacjoniści hołubią profesora biochemii Michaela Behe, który dla ruchu Inteligentnego Projetu odświeżył hipotezę nieredukowalnej złożoności (na swojej uniwersyteckiej stronie WWW Behe zamieszcza oficjalne oświadczenie: „Moje poglądy nie są poglądami ani Uniwersytetu Lehigh, ani w szczególności Wydziału Biologii. Szczerze mówiąc, nie podziela ich większość moich współpracowników”). Dużym poważaniem cieszy się też William Dembski, autor mistrzowskiego gambitu wiążącego kreacjonizm z teorią informacji, której poziom skomplikowania jest tak wysoki, że mało kto ze światka biologicznego czuje się na siłach podjąć polemikę (srsly, np. autor rewelacyjnego podcastu „Evolution 101” zaprosił do pomocy w wyjaśnieniu sprawy kolegę z wydziału matematyki, ale ten też według mnie nie dał rady jasno wytłumaczyć, o co chodzi). Dla polskich antyszczepionkowców autorytetem jest prof. Maria Dorota Czajkowska-Majewska z warszawskiego Instytutu Psychiatrii i Neurologii, osoba z niepodważalnym dorobkiem naukowym. Prof. Majewska za pieniądze z grantu Unii Europejskiej bada związek thimerosalu, występującego w szczepionkach konserwantu opartego na etylku rtęci, z zachorowaniami na autyzm. W porównaniu z alarmistycznymi wypowiedziami pani profesor dla mediów, wyniki jej badań są co najmniej marne: szczurze niemowlęta, którym podawano thimerosal, wykazywały mniejszą odporność na ból, a rtęć w ich mózgach, nerkach i wątrobach zazwyczaj znikała po miesiącu (za wyjątkiem nerek, w których utrzymywała się dłużej). Oczywiście, sam fakt odkładania się rtęci w witalnych organach powinien budzić niepokój, trzeba jednak pamiętać, że dawka rtęci, jaką podano szczurkom, wynosiła 2,9-5,8 miligramów na kilogram masy ciała. Dla porównania, ilość rtęci w szczepionkach dla nowonarodzonych dzieci wynosi 7,6 mikrogramów na kilogram masy ciała, w szczepionkach dla dwulatków — 16,6 mikrogramów. Biedne szczurki dostawały więc dawki rtęci kilkaset razy wyższe niż te obecne w szczepionkach. Dodatkowo prof. Majewska potrafi wziąć w obronę nawet całkowicie skompromitowanego Andrew Wakefielda, a w szeroko cytowanym przez antyszczepionkowe media gniewnym liście do Polskiego Towarzystwa Wakcynologicznego cytuje ulubione bzdury antyszczepionkowców, np. porównując dzienne normy spożycia metylku rtęci z obecną w szczepionkach ilością etylku rtęci (który jest wypłukiwany z organizmu dużo szybciej niż metylek, w związku z czym nie można porównywać obu wartości) czy snując teorie spiskowe o supertajnej konferencji medyczno-rządowej na najwyższym szczeblu w „odizolowanym leśnym ośrodku”, na której przedstawiciele amerykańskich agencji rządowych i Światowej Organizacji Zdrowia postanowili ukryć przed opinią publiczną PRAWDĘ o straszliwych efektach thimerosalu. Mocno nadwerężonej wiarygodności prof. Majewskiej bardzo szkodzi również występowanie w objazdowym cyrku dr. Ratha, czyli cyklu sympozjów poświęconych „przejęciu kontroli nad naszym zdrowiem i żywnością przez korporacje, rządy i organizacje międzynarodowe”, w którym to przejęciu złowrogą rolę odgrywa słynny Codex Alimentarius. Coraz bliżej Davida Icke, pani profesor… Myszkując po różnych nieco dziwacznych, pomylonych, ostro paranoicznych, wystrzelonych w kosmos i kompletnie obłąkanych stronach, zacząłem natrafiać na wzmianki o nieznanym mi wcześniej Jerzym Jaśkowskim. To lekarz z Gdańska, zaangażowany przeciwnik szczepień. Postanowiłem więc wpisać jego nazwisko w Google, żeby dowiedzieć się, kto zacz. I w im więcej linków klikałem, tym większe robiły się me oczęta i tym niżej opadała szczęka. Postanowiłem więc podzielić tekst o doktorze Jaśkowskim na dwie części: pierwszą, w której postaram się odpowiedzieć na niektóre jego zarzuty wobec szczepionek, i drugą, w której zajmę się osobą doktora Jaśkowskiego sensu largo — jest to bowiem postać niezwykle barwna. Nie chcę, by powtórzyła się sytuacja z postu o Codex Alimentarius, w którym według wielu komentatorów szydercze naśmiewanie się z wiary Davida Icke w Ludzi-Jaszczury kompletnie przyćmiło istotne informacje o sednie i faktycznym spiritus movens całej antykodeksowej kampanii. Tym razem nie popełnię tego błędu. Oddzielnie merytoryka, oddzielnie okrutne i bezpodstawne ataki ad hominem. Po bliższym przyjrzeniu doktor Jaśkowski okazuje się nie nowym autorytetem, ale wręcz prekursorem antyszczepieniowej histerii w Polsce. Już w 1998 r. przetłumaczył na język polski i rozpowszechnił w mediach tzw. raport Alana Philipsa, czyli zbiór kłamstw i półprawd o szczepieniach. Znalazły się wśród nich np. znane stałym czytelnikom BdB brednie o polio czy informacja, że Zespół Nagłego Zgonu Niemowląt (ang. SIDS) występuje najczęściej między 2 a 4 miesiącem życia, dokładnie wtedy, gdy dzieciom podaje się szczepionkę DTP (błonica, tężec, krztusiec): Spowodowało to przesunięcie terminów szczepień w Japonii. W kraju tym we wczesnych latach 70-tych przesunięto granicę szczepień z dwu miesięcy na dwa lata. Po tej zmianie terminu szczepień gwałtownie zmalała ilość zgonów klasyfikowanych jako SIDS. To prawie prawda. Here, let me fix it for you. Spowodowało to przesunięcie terminów szczepień w Japonii. W kraju tym we wczesnych latach 70-tych przesunięto granicę szczepień z dwu miesięcy na dwa lata. Po tej zmianie terminu szczepień gwałtownie zmalała ilość zgonów klasyfikowanych jako SIDS i zgłaszanych jako możliwy efekt szczepienia DTP. Ponieważ SIDS dotyka niemowląt, a nie dwulatków, nie można już było zgłaszać szczepionki jako potencjalnej przyczyny zgonu! Dodatkowo, liczba zgonów z powodu SIDS w Japonii nie zmalała, a wręcz wzrosła! Sam Alan Philips, autor raportu, to nie naukowiec, tylko — wedle złośliwych słów Ireny Głowaczewskiej, Głównego Inspektora Sanitarnego w rządzie Buzka — „śpiewak, kompozytor i twórca literatury dla dzieci. Jak sam pisze, wydał wiele albumów z oryginalnymi piosenkami i kompozycjami oraz występuje na festiwalach posługując się 12-strunową gitarą elektryczną”. Doktor Jaśkowski lubi bronić się przed zarzutami mówiąc, że on tylko tłumaczy i rozpowszechnia, a pretensje o pomyłki prosi zgłaszać do autora raportu, zostawmy więc Philipsa i zajmijmy się oryginalnymi wytworami umysłu doktora Jaśkowskiego. Dr Jaśkowski często przekręca słowa i fakty. Czasem jest to zabawne — np. kiedy nazwę leku Tamiflu zapisuje na trzy różne sposoby. Czasem utrudnia polemikę, np. kiedy w artykule „Problemy przemysłu szczepionkowego” opowiada o istotnym wzroście zachorowań na płonnicę w Polsce w latach 90., mimo szczepień. Nie ma takiej choroby płonnica. Jest płonica, czyli szkarlatyna, ale na tę chorobę nie ma szczepionki. Być może panu doktorowi chodzi o błonicę. Istotnie, w latach 90. zanotowano istotny wzrost zachorowań. Dokładniej: dwadzieścia pięć przypadków. W innym artykule, zatytułowanym „Idea szczepień w świetle wiedzy XXI wieku”, pan doktor znęca się nad masowymi szczepieniami przeciw ospie, które owszem, doprowadziły do eradykacji tej choroby, ale zajęło im to w opinii pana doktora za dużo czasu: Ta akcja zwalczania ospy przy pomocy szczepionki trwała 176 lat, czyli prawie 7 pokoleń. Otóż historia medycyny zna znacznie krótsze okresy zniknięcia jakiejś choroby z „rynku”. I to tak dokładnego zniknięcia, że obecnie nie możemy nawet domniemywać co to było. Np. „angielskie poty”, prawdopodobnie choroba wirusowa, która spowodowała na początku XVIII wieku zgon prawie 70% mieszkańców Gdańska. W sumie choroba ta z nawrotami istniała ok. 100 lat, czyli 4 pokolenia i nikt już nie wie o co chodziło. Czyli chorowały 4 pokolenia a nie 7. Można by powiedzieć, że z powodu szczepień ospa trwała prawie o sto lat dlużej. Logika pana doktora jest logiką pokrętną, mnie po oczyszczeniu z niepotrzebnych słów wyszło coś takiego: angielskie poty zniknęły same w sto lat, a ospę wypleniono szczepieniami w sto osiemdziesiąt, więc gdyby nie szczepiono przeciw ospie, zniknęłaby sama wcześniej, WTF?! Analizując taką akrobację umysłową, łatwo przeoczyć fakt, że to nie angielskie poty, a dżuma zdziesiątkowała mieszkańców Gdańska na początku XVIII wieku. Angielskie poty pojawiły się w Europie (i faktycznie same zniknęły z niewiadomego powodu) na przełomie XV i XVI w. Nie udało mi się znaleźć informacji, czy w Gdańsku wybuchła wtedy ich epidemia. Pojawiającym się często na antyszczepionkowych stronach tekstem doktora Jaśkowskiego jest artykuł „Szczepienia — czyli jak zarabiać krocie nie ponosząc odpowiedzialności…”. Pan doktor już na samym początku uderza w wysokie C: Przeprowadzone w różnych ośrodkach naukowych badania eksperymentalne, kliniczne i statystyczne udowodniły ponad wszelką wątpliwość nie tylko bezpodstawność stosowania masowych szczepień, ale także pokazały toksyczność tego co nazywa się enigmatycznie dobrodziejstwem ludzkości. Obecnie już tylko wyjątkowo niedokształcony osobnik może mówić o pozytywnej stronie szczepień. Od tak bezczelnego kłamstwa opadają ręce i śpiew gaśnie w piersi. Przypomina to zaklinanie rzeczywistości przez kreacjonistów, uparcie twierdzących, że teoria ewolucji już dawno upadła i obecnie nikt nie traktuje jej poważnie. Doktor Jaśkowski pisze dalej: Przykładowo, dodawanie rtęci do szczepionek rozpoczęto w 1930 roku. Do tego czasu nie znano choroby zwanej autyzmem. Po raz pierwszy opisano takie chore dziecko w 1938 roku. Ale gwałtowny wzrost zachorowań na autyzm, zdrowych dzieci w 2-4 roku życia, nastąpił dopiero w latach 90 ubiegłego roku, po wprowadzeniu tzw. szczepionek potrójnych. O ile w latach 70-tych notowano jedno zachorowanie na autyzm na 10 000 nowo narodzonych dzieci, to po wprowadzeniu tych nowych szczepionek w 1991 r. jedno zachorowanie notowano raz na 150 zaszczepionych dzieci. To, że pojęcie autyzmu zdefiniowano w latach 40., nie oznacza, że ta choroba wcześniej nie istniała. W latach 90. nie wprowadzono szczepionek potrójnych, bo te (jak np. szczepionka DTP) istniały już od dawna. Wprowadzono natomiast szczepionkę MMR (odra, świnka, różyczka), ale nie nastąpił gwałtowny wzrost zachorowań. Ilość diagnozowanych przypadków autyzmu faktycznie wzrasta i faktycznie nie wiemy dlaczego, trudno jednak mówić o gwałtownym wzroście czy wręcz epidemii (o czym można przeczytać w prasie popularnej i popularnonaukowej, o ile w ogóle ufa się mediom opanowanym przez Żydów i agentów KGB/GRU — ale psst, nie ma co uprzedzać smaczków z części drugiej tekstu o panu doktorze). Podejrzenie o związek szczepionki MMR z autyzmem nie znajduje potwierdzenia ani w statystykach, ani w testach klinicznych, wywodzi się bezpośrednio z zafałszowanych badań Andrew Wakefielda i, parafrazując pana doktora, już tylko wyjątkowo niedokształcony osobnik może się na nie powoływać. Pan doktor poświęca zresztą kilka ciepłych słów Wakefieldowi (i jego tezie, że szczepionka MMR powoduje problemy jelitowe, a w konsekwencji autyzm) w następującym akapicie: Hipoteza , wiążąca wrzodziejące zapalenie jelita ze szczepieniem przeciwko odrze jest rzeczywiście ostro krytykowana przez koncerny produkujące szczepionki. Jest to zrozumiałe. Nie tylko utrata rynku zbytu ale jeszcze wypłata odszkodowań. Jest więc o co walczyć. I na pewno znajdą się ludzie gotowi za ……… podważać tego rodzaju doniesienia. Faktem natomiast bezspornym jest, że ludzie szczepieni chorują 3 razy częściej na wrzodziejące zapalenie jelita, aniżeli ludzie nie szczepieni. Faktem jest, że odra to tylko wysypka skórna u dzieci a wrzodziejące zapalenie jelita to ciężka, nierzadko śmiertelna choroba. Pomińmy milczeniem skandaliczne oskarżenia, ugryźmy się w pięść i skupmy na faktach. Otóż nie jest faktem bezspornym, że szczepienie MMR zwiększa ryzyko zachorowania na wrzodziejące zapalenie jelita — wręcz przeciwnie, to w ogóle żaden fakt; wyniki konkretnych badań wskazują na brak jakiejkolwiek korelacji. Odra to nie „tylko wysypka skórna u dzieci” — do jej powikłań należą takie wesołe choróbki jak zapalenie płuc, zapalenie mózgu, poronienie, ewentualnie śmierć. W dalszej części tekstu pan doktor daje podwójny popis ignorancji, najpierw w kwestii statystyki: Tak samo było z „epidemią” błonnicy w 1993-1994 roku, kiedy to chorowały dzieci szczepione równie często jak i nie szczepione. Przynajmniej dowiadujemy się, że wspomniana wcześniej tajemnicza „płonnica” to błonica (zwana też dyfterytem). A jak jest z zachorowaniami? Wyobraźmy sobie klasę, w której uczy się 30 dzieci — 27 zaszczepionych i trzy niezaszczepione. Jeśli zachoruje czwórka dzieci, w tym dwoje niezaszczepionych, czy można wnioskować, że szczepione i nieszczepione chorują równie często? Policzmy z grubsza: przeciwko błonicy zaszczepionych jest ponad 95% Polaków, podczas wspomnianej „epidemii” odnotowano 25 zachorowań. Skoro więc (dla uproszczenia zaokrąglając do najbliższej liczby parzystej) z 24 zachorowań 12 dotknęło osób zaszczepionych, a 12 — niezaszczepionych, co z tego wynika? Ano to, że osoby niezaszczepione zarażały się błonicą dziewiętnaście razy częściej! Warto dodać, że dzięki szczepieniom notujemy kilka przypadków błonicy rocznie. Przed wprowadzeniem szczepień, w latach 50. na błonicę zapadało rocznie ok. 40 tysięcy osób. Śmiertelność wynosi od 5 do 10%. Chwilę później pan doktor daje drugi popis: Należy także zwalczać kolejny absurd przemysłu szczepionkowego o rzekomej konieczności szczepienia całej populacji bo inaczej może rozwinąć się epidemia. Jeżeli szczepienia są skutecznym sposobem zapobiegania chorobom, to osoby zaszczepione nie powinny zachorować w żadnym przypadku, a te niezaszczepione będą sobie same winne. Niestety jak obserwujemy efekty szczepień przeciwko grypie to sytuacja jest odwrotna. Ciężki przebieg grypy obserwuje się dużo częściej u osób szczepionych aniżeli u nieszczepionych. Ten akapit świadczy o tym, że doktor Jaśkowski nie zdaje sobie sprawy z faktu, że szczepionki nie dają stuprocentowej ochrony, co dla lekarza powinno być oczywiste. Doktor Jaśkowski najwyraźniej nie zna też — albo nie rozumie — pojęcia odporności grupowej. Doktor kończy swój artykuł głupotką powtarzaną często przez antyszczepionkowców, polegającą na wskazywaniu nietrwałości odporności nabywanej w wyniku szczepień i bagatelizowaniu zagrożeń chorób wieku dziecięcego: Nikt również nie wyjaśnia rodzicom, że szczepienie uodparnia na 3-7 lat, więc szczepiąc 6 letnie dziecko spowodujemy, że może ono zachorować w np. 20 roku życia, kiedy to przebieg choroby jest znacznie cięższy. Nikt nie wyjaśnia rodzicom, że naturalne przebycie choroby daje odporność dożywotnią. Po pierwsze, przyznam szczerze, że nie mam pojęcia, skąd doktor Jaśkowski wziął takie widełki. Po krótkim guglaniu znalazłem dane, z których wynika, że odporność na choroby po zaszczepieniu jest dużo bardziej zróżnicowana; istnieje również system szczepień przypominających. Po drugie, idea przechorowania jest niepoważna — po to wymyślono szczepionki, żeby uniknąć groźnych skutków ubocznych różnych chorób. Z jednej strony jest bardzo bezpieczna szczepionka, przy odpowiedniej masowości praktycznie eliminująca chorobę, z drugiej — narażanie na ryzyko powikłań siebie i najbliższych (w końcu są to choroby zakaźne). Po trzecie, w wyniku masowych szczepień dorosły ma małe szanse zetknięcia się z chorobą. Gdybyśmy przestali szczepić, dopiero by starsi chorowali! Na tym kończę część merytoryczną. Nie przejmujcie się, jeśli was znudziła — już niedługo część druga, rozrywkowa, w której przyjrzymy się bliżej samemu doktorowi, bo mówię wam, bracia i siostry, niezły z niego herbatnik!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Osoby nieprzychylne treściom publikowanym w moim blogu często zarzucają mi, że wyśmiewam i szydzę. Ostatnio w komentarzach pod kolejną gniewną odezwą doktora Jaśkowskiego (“wszelkiej maści edukacja powszechna jest niczym innym, jak tresowaniem ludzi, w rodzaju słynnych doświadczeń Pawłowa z psami”) nazwano mnie trollem stosującym techniki psychomanipulacyjne, kierującym się kpiną i szyderstwem. I to prawda. Choć w notkach dotyczących szczepień staram się być merytoryczny, to notki o alternatywnych pseudoterapiach piszę bardziej dla rozrywki. Wychodzę bowiem z założenia, że niektóre idee czy pomysły nie zasługują na poważne traktowanie. W mojej opinii nie zasługuje na poważne traktowanie pomysł, że wszelkie choroby to efekt toksyn przenikających przez wyrąbane przez grzyby dziury w jelitach, które można zdiagnozować badaniem koloru moczu po wypiciu soku z buraczków, a wyleczyć spożywaniem mieszanki oleju, aloesu i citroseptu. Albo pomysł, że można wyleczyć raka za pomocą samookaleczenia warzywem. Albo pomysł, że można go wyleczyć soczkami owocowymi doustnie i kawą doodbytniczo. Albo wymyśloną witaminą kryjącą się w pestkach owoców. To już nie jest awangarda i działanie na obrzeżach nauki, gdzie przydaje się kreatywność i oryginalność, gdzie czasami łatwo pomylić wizjonera z wariatem. To nie są te przypadki. To są zwykłe kpiny z pacjentów. To historie śmieszne, ale i straszne, bo ofiary oszustów ponoszą realną krzywdę. Dopiszmy do tej serii doktora Hamera i jego Nową Germańską Medycynę. pvek O Ryke Hamerze polska strona poświęcona NGM pisze skromnie tak: Odkrycie doktora Hamera nie ma sobie równych w historii odkryć. Jest to główne odkrycie ery nowożytnej, a nawet najważniejsze z dotychczasowych, gdyż dotyczy życia człowieka i innych istot żywych. Jest ono samo w sobie tak spójne i jasne, że nie potrzebuje (na obecnym etapie) żadnych uzupełnień. Nie ma niczego porównywalnego w historii odkryć, może odkrycie kopernikowskie. Tacy ludzie, jak dr Hamer rodzą się raz, może dwa, na tysiąc lat… Altmedowa historia dr. Hamera rozpoczyna się w roku 1978, kiedy w wyniku wypadku z bronią palną umarł jego syn. Dwa miesiące po jego śmierci u Hamera zdiagnozowano raka jądra. Doktor Hamer połączył ze sobą te dwa wydarzenia, dając początek naczelnej tezie Nowej Germańskiej Medycyny: rak to tak naprawdę efekt psychicznego szoku, przeżytego traumatycznego wydarzenia. Doktor Hamer postanowił to odkrycie uwiecznić w swojej pracy habilitacyjnej. Niestety, profesorowie uniwersytetu w Tübingen nie poznali się na jego kopernikańskim geniuszu i odrzucili pracę stosunkiem głosów sto pięćdziesiąt do zera, nazywając ją pseudonauką. Niezrażony doktor Hamer następne kilka lat spędził na otwieraniu i prowadzeniu kolejnych klinik, w których za pomocą metod Nowej Germańskiej Medycyny próbował leczyć osoby w terminalnej fazie choroby nowotworowej. Z opowieści pracowników tych ośrodków wyłania się obraz dantejski. Chaos, brak pieniędzy, brak personelu — doktor Hamer był jedynym lekarzem, ale potrafił zostawić wszystko na kilka dni i wyjechać do Francji szukać funduszy u sponsorów. Nie było regularnych obchodów — Hamer nie odwiedzał pacjentów tygodniami. Nie chciał podawać chorym środków przeciwbólowych, straszliwie cierpieli. Podczas jednej z nieobecności Hamera w 1985 r. pracownica ośrodka wezwała lekarzy z zewnątrz do wrzeszczącej z bólu pacjentki. Ci, przerażeni warunkami panującymi w klinice, zawiadomili władze i w 1986 r. ośrodek zamknięto, a Hamerowi odebrano prawo wykonywania zawodu. Następne lata eks-doktor Hamer spędził na praktykowaniu Nowej Germańskiej Medycyny w różnych krajach Europy, co zaowocowało kolejnymi wyrokami więzienia. W 1992 r. pół roku w zawieszeniu w Niemczech za leczenie raka kości opatrunkiem gipsowym, co skończyło się amputacją nogi chorego. W 1997 r. niemieccy rodzice zmarłych pacjentów doprowadzili do postawienia Hamera przed sądem i osadzenia go w więzieniu na 19 miesięcy (odsiedział rok). W 2001 r. na skutek skarg innych rodziców zmarłych pacjentów francuski sąd skazał go na trzy lata więzienia. Ponieważ nasz eks-doktor ma na swoim koncie antysemickie wypowiedzi, w Niemczech w 2007 r. prowadzono przeciwko niemu postępowanie prokuratorskie w tej sprawie. Ryke Hamer jest więc przykładem szarlatana, który miał okazję sprawdzić działanie swojego pomysłu w praktyce — i skończyło się to bardzo źle. Podobnie jak w przypadku doktora Simonciniego, który twierdzi, że rak to grzyb i można go uleczyć iniekcjami z sody oczyszczonej (i któremu należy się długo odkładana notka), znane są personalia osób, którym ta terapia poważnie zaszkodziła (zwłaszcza że Nowa Germańska Medycyna wiąże się z odrzuceniem chemioterapii i innych konwencjonalnych metod walki z nowotworami). Najgłośniejsza historia to opowieść o sześcioletniej Austriaczce Olivii, która zachorowała na nowotwór nerki. Hamer, bazując na dogmacie NGM, ocenił, że przyczyną nowotworu jest trauma wynikająca z przekarmienia kotlecikami przez babcię oraz depresja z powodu przeprowadzki. Nieleczony guz urósł do rozmiarów piłki futbolowej. Rodzicom Olivii austriacki sąd odebrał prawo do opieki nad dzieckiem, uciekli więc do Hiszpanii, gdzie kontynuowali terapię NGM. Wytropieni przez niemiecką prasę, zostali sprowadzeni z powrotem do Austrii (guz ważył już siedem kilogramów). Dziewczynkę udało się uratować operacją, chemioterapią i radioterapią. Przekarmienie kotlecikami to znakomity przykład diagnostyki Nowej Germańskiej Medycyny, budzącej skojarzenia z obłąkaną wersją prymitywnej psychoanalizy. Przykład z oficjalnej polskiej strony NGM: piesek dostał białaczki, bo pańciutkowie mieli problemy finansowe i go zaniedbywali. Sam Hamer podaje też inny przykład: Ognisko Hamera Ognisko Hamera Matka przeżyła konflikt typu “troska matki o dziecko”, ponieważ jej córeczka wyrwała jej się z ręki i wpadła pod samochód. Matka robi sobie wyrzuty: “Gdybym trzymała ją mocniej za rękę…” , “…jestem złą matką…” itd. Podczas tej aktywnej fazy, matkę dręczą ciągle myśli, a w jej lewej piersi (jeżeli jest praworęczna) rosną dodatkowe komórki gruczołu mlecznego, co dzisiaj nazywa się rakiem piersi. Natomiast po prawej stronie móżdżku, w “ośrodku sterowania” gruczołami mlecznymi lewej piersi, można sfotografować w tym samym czasie Ognisko Hamera Sensowego Biologicznego Specjalnego Programu Natury. Wygląd takiego HH w mózgu można porównać do wyglądu spokojnej powierzchni wody, w którą właśnie został wrzucony kamień, albo do wyglądu wyraźnej tarczy strzelniczej. Jest to typowy wygląd aktywności. Ognisko Hamera (HH), efekt przeżytej traumy, to koncentryczne kręgi w mózgu widoczne na obrazie z tomografu komputerowego. Te kręgi to tak naprawdę artefakty wynikające z rozkalibrowania tomografu. W przypadku ich wystąpienia instrukcja zaleca ponowną kalibrację maszyny. W obliczu tego, że rak (czy inne choroby) to wyłącznie efekt przykrych doświadczeń, nie powinien dziwić fakt, że Nowa Germańska Medycyna odrzuca oraz odradza stosowanie konwencjonalnych metod leczenia nowotworów. Jak pisze Hamer: Według danych pochodzących z tzw. medycyny akademickiej (posiadającej 5000 hipotez) a dokładniej według heidelberskiego Centrum Badań nad przyczynami raka, 98% “chorych na raka” umiera wskutek chemioterapii i morfiny. W Germańskiej natomiast przeżywa 98% pacjentów. Ale uwaga: te 98% odnosi się do pacjentów, którzy prowadzili swoją terapię wyłącznie według wiedzy Germańskiej, tzn. nie obejmuje pacjentów, którzy byli, czy też są, w trakcie “leczenia” trucizną, jaką jest chemioterapia, ani nie odnosi się do grupy pacjentów, którzy wskutek diagnozy lekarskiej i złego rokowania załamali się, utracili orientację życiową oraz wiarę w możliwość wyzdrowienia. Hamer neguje również role patogenów w powstawaniu chorób: Początkowo myślałem, że w wagotonicznej odbudowie ektodermalnej tkanki biorą udział tzw. wirusy, których Istnienie postulowano po raz pierwszy przed 150-ciu laty. W tamtym czasie nauce stały do dyspozycji prymitywne mikroskopy. Nigdy nie widziano wirusów, również nie obserwowano ich przyrostu. Hipoteza o ich istnieniu pozostaje do dziaij nieudowodniona. (…) Tzw. wirusy nie są żadnymi samodzielnymi żywymi organizmami, tylko skomplikowanymi molekułami białkowymi organizmu, które rozmnażają się wyłącznie w fazie pcl, po ustaniu aktywności konfliktu. One wypełniają ubytki (owrzodzenia) skóry, czy błon śluzowych. Te narządy zbudowane są wyłącznie z nabłonka płaskiego, zbudowanego z zewnętrznego listka zarodkowego, z ektodermy. Białka wydają się być czymś w rodzaju sprzyjających organizmowi “katalizatorów”, jakie znamy z chemii: działają tylko poprzez swoją obecność, ale nie zmieniają się podczas chemicznych procesów. Tzw. wirusy (białka organizmu) po zakończeniu swojej pracy zostają przez organizm wycofane z pola działania. Z tego co widać, przebieg fazy pcl z obecnością tych białek jest bardziej optymalny, jak bez ich udziału. Oraz jest denialistą HIV/AIDS: Po tzw. infekcji wirusem HIV nikt nie zaobserwował obligatoryjnej symptomatyki, jaką charakteryzuje się różyczka, czy odra. U pacjentów, u których zdiagnozowano AIDS nie stwierdziło się nigdy obecności wirusa HIV. Za inspirację dziękuję sympatycznej czytelniczce wysyłającej na blogową pocztę epistoły o NGM, w których udowadniała mi, że skoro Wikipedia podaje dwie definicje wirusa, zatem wirusy nie istnieją: “to są psychopatyczne konfabulacje przeznaczone do straszenia krasnoludków. Leniwych ćwierćinteligentów i półdupków, którzy mają mózg zdefektowany edukacją szkolną. Pytałam kuzynki- szefa laboratorium szpitala pediatrycznego w dużym mieście, czy widziała kiedy albo słyszała o chorym na tężec (ojciec był lekarzem). NIE”. Cytaty z doktora Hamera pochodzą z “oficjalnej” polskiej strony Nowej Germańskiej Medycyny (“Dystansujemy się od wszelkich ugrupowań prowadzących w Polsce działalność na temat Germańskiej, które korzystają z obcych źródeł, zamiast z oryginalnych tekstów doktora Hamera”). Tam też znajdziecie objaśnienia wszystkich dziwacznych i tajemniczych terminów, którymi najeżona jest teoria NGM — faza pcl, konfliktoliza, Sensowny Biologiczny Specjalny Poziom Natury, kryzys epileptoiczny, wagotoniczna odbudowa ektodermalnej tkanki itd. Biografia Hamera, wstrząsające opowieści jego byłych pracowników oraz częściowa lista ofiar jego terapii znajdują się na stronie tajemniczej organizacji Psiram. Inne strony poświęcone NGM, z których korzystałem, to m.in. strona poświęcona Hamerowi na RationalWiki i wpis na blogu Anaximperator.wordpress.com. O kręgach na tomogramach i sposobach radzenia sobie z nimi można przeczytać tu i tu. Zdjęcie artefaktu autorstwa Roberta Weisssnera zaczerpnąłem ze strony Radiology Picture of the Day, gdzie zresztą podśmiewają się z Hamera w opisie. W ramach rozrywki linkuję również pracę, której autorzy rozstrząsali teorie Hamera z pozycji “holistycznej medycyny” (“Altogether, it seems that Hamer’s thinking was basically sound as the most fundamental principles of his work were built on an understanding very similar to holistic medical thinkers of today. We found his postulate that metastatic cancer patients can be healed or their health improved by using his system of holistic medicine likely to be true, at least for some motivated patients. This must be tested scientifically, however, before being accepted”). Jeśli nie wiecie, skąd jest komiks otwierający notkę, najwyraźniej nie bywaliście w Internecie w dwudziestym wieku. Oraz tylko faktem, że ukazała się cztery dni temu, mogę usprawiedliwić przegapienie notki na Neurobigosie :) Tags: nowa germańska medycyna What if ze opposit is tru? February 16th, 2015243 comments Dzień Świstaka: doktor Jaśkowski znowu napisał jakąś odezwę i znowu jacyś ludzie biorą ją na poważnie. Nasz stary znajomy (zwany dalej Doktorem) opublikował listę pytań, na które ponoć nie potrafią odpowiedzieć pediatrzy, czyli w terminologii Doktora „masowi realizatory przymusowych szczepień”. Nie jestem pediatrą, ale odnoszę wrażenie, że trudność tych pytań nie polega na tym, że do odpowiedzi potrzebne jest wykształcenie medyczne. One są po prostu pokracznie skonstruowane: wnioski nie wynikają z przesłanek, dane nie mają źródeł, często nie wiadomo, której szczepionki dotyczy dane pytanie, a wszystko jest podane w niepodrabialnym stylu Doktora, który lubi np. znienacka przypomnieć czytelnikom, że „VAT to łapówka dla urzędników”. Doktor konstruuje pytania według schematu: „Jeśli szczepionki są bezpieczne i skuteczne, to…” — przy czym druga część pytania zazwyczaj albo jest nieprawdą, albo nie ma wpływu na ocenę bezpieczeństwa i skuteczności szczepionek, albo ten wpływ ma minimalny. Przyjrzyjmy się zresztą pierwszemu pytaniu: Jeżeli szczepionki działają tak dobrze i nie powodują autyzmu, to dlaczego wirusolodzy firmy Merck, opracowujący te szczepionki twierdzą publicznie, że wyniki zostały sfałszowane już w 2001 roku. I firma posiada dowody, że szczepionka przeciwko odrze, śwince i różyczce powoduje wzrost autyzmu o 800 %? Zachowałem pisownię tego i pozostałych pytań. Dlaczego to, że wirusolodzy firmy Merck coś twierdzą publicznie, miałoby obalić fakt, że szczepionki działają dobrze i nie powodują autyzmu? Jakie wyniki zostały sfałszowane? Trzeba się domyślić albo poszukać. I jak się poszuka, okazuje się, że w 2012 r. wybuchł skandal, bo okazało się, że dwoje byłych wirusologów firmy Merck oskarżyło swojego pracodawcę, że ten fałszował wyniki badań skuteczności szczepionki przeciw śwince i że ta szczepionka wcale nie jest efektywniejsza od szczepionek konkurencji. Jak z tego ma wynikać, że szczepionki nie działają dobrze? To wie chyba tylko Doktor. Wzrost autyzmu o 800%? Jedyny ślad tej informacji to wypowiedzi antyszczepionkowego działacza Briana Hookera, który dokonał ponownej analizy danych gromadzonych przez amerykańską agendę rządową CDC. Analizy tak złej i tak amatorskiej, że została wycofana przez pismo, które ją początkowo opublikowało. Skąd nagle teza, że jakaś firma posiada takie dowody? Trzeba by spytać Doktora. Pytanie 2. Jeżeli szczepionka MMR jest taka dobra, to dlaczego epidemie odry wystąpiły tylko w grupach zaszczepionych nawet w 99%? What if ze opposit is tru?, jak mawia filozof Slavoj Žižek: A jeśli jest wręcz przeciwnie? Epidemie odry nie występują tylko w grupach wysoko zaszczepionych. Epidemie odry w Europie wybuchają np. w nisko zaszczepionych społecznościach ortodoksyjnych protestantów w Holandii. A co się dzieje, kiedy epidemia odry wybucha w populacji, w której przeważająca większość osób jest zaszczepionych? Po pierwsze, zazwyczaj ma niewielki zasięg. Po drugie, zarażają się głównie osoby niezaszczepione. Oto dane dla Europy za okres listopad 2012-październik 2013. Z ponad 10 tysięcy osób, które zachorowały, 87% stanowiły osoby niezaszczepione. Pozwólcie, że przedstawię wam wykres, który lepiej przybliży skalę zjawiska. Kolor czerwony to osoby niezaszczepione: vacc-vs-unvacc-measles Pytanie 3. Jeżeli toksykolodzy twierdzą, że rtęć jest neurotoksyną, uszkadzająca centralny układ nerwowy, czyli mózg, to dlaczego wstrzykiwana dzieciom [nie posiadającym bariery krew/mózg] bezpośrednio do krwi, rzekomo nie uszkadza mózgu? Trzeba zaznaczyć, że nikt nie wstrzykuje rtęci dzieciom bezpośrednio do krwi. W tym stwierdzeniu Doktorowi udało się zawrzeć dwie bzdury. Po pierwsze, szczepionek nie podaje się dożylnie. Po drugie, szczepionki nie zawierają rtęci. Szczepionki zawierają organiczny związek rtęci o nazwie tiomersal (w dodatku te szczepionki, które obecnie go zawierają, można policzyć na palcach jednej ręki), który jest bardzo szybko wydalany z organizmu. Porównywanie go z rtęcią czystą czy występującą w innej postaci (np. groźnej dla człowieka metylortęci obecnej w mięsie ryb) to jak porównywanie chloru z solą kuchenną albo piwa z denaturatem. Szczepionka MMR, którą antyszczepionkowcy oskarżają o wywoływanie autyzmu, nigdy tego związku rtęci nie zawierała. EDIT: czytelnik w prywatnej wiadomości zwraca mi uwagę, że denaturat da się w gruncie rzeczy pić bez zgubnych skutków dla zdrowia. Racja, mój błąd. Właściwsze byłoby porównanie piwa (zawierającego alkohol etylowy) z alkoholem metylowym, który spożyty nawet w stosunkowo niewielkich ilościach może spowodować ślepotę albo nawet śmierć. Po trzecie, dzieci mają barierę krew/mózg. Po czwarte, choć to prawda, że rtęć jest neurotoksyną, to brak dowodów, żeby związki rtęci obecne w niektórych szczepionkach uszkadzały mózg. Pytanie 4. Jeżeli szczepionki zostały dokładnie przebadane, jak twierdzi na przykład p. prof. Andrzej Radzikowski z Warszawy, to dlaczego przemysł szczepionkarki posiada immunitet prawny, zwalniający od pokrywania szkód powikłań poszczepiennych? Czyli najpierw płać, głupi ludku, na przymusowe ubezpieczenia, czyli bezpłatne szczepionki, a potem jeszcze będziesz płacił za kalectwo poszczepienne. Rozumiesz teraz, dlaczego składki na ubezpieczenia trzeba co roku podwyższać. Przecież VAT, to łapówka dla urzędników, stad mają wynagrodzenie o 40% wyższe od średniej krajowej. Zacznę od końca. VAT to nie jest łapówka dla urzędników. VAT to podatek od towarów i usług. Wysokość składki na ubezpieczenie zdrowotne zmienia się, bo wylicza się ją na podstawie przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw. W Polsce „przemysł szczepionkarki” nie posiada immunitetu prawnego. Doktorowi chodzi zapewne o amerykański „trybunał szczepionkowy”, który rozstrzyga sprawy powikłań poszczepiennych, ale po pierwsze jest on utrzymywany z podatku od każdej sprzedanej dawki szczepionki (jeśli wierzyć Wikipedii, wynosi on 75 centów), po drugie — co warto przypomnieć — powstał on w efekcie antyszczepionkowej histerii w USA w latach 80. Po emisji telewizyjnego reportażu „Vaccine Roulette”, oskarżającego szczepionkę DPT o wywoływanie chorób neurologicznych u dzieci, lawinowo wzrosła liczba spraw sądowych przeciw producentom szczepionek. Ci w efekcie zaczęli wycofywać się z ich produkcji. W szczytowym momencie tej histerii w USA szczepionkę DPT produkowała tylko jedna firma. Szczepionki zaczęło brakować, jej cena wzrosła kilkakrotnie. W tej dramatycznej sytuacji Kongres wprowadził ustawę ustanawiającą system odszkodowawczy i chroniącą producentów szczepionek przed pozwami cywilnymi. Krótko mówiąc, producenci szczepionek zrzucają się na potencjalne odszkodowania, które są wypłacane bez orzekania o winie. To nie jest immunitet prawny. Producenci szczepionek nie są zwolnieni od pokrywania „szkód powikłań poszczepiennych”, co więcej — pokrywają je niejako z wyprzedzeniem. Czy muszę dodawać, że oskarżenia zawarte w reportażu „Vaccine Roulette” nie znalazły później potwierdzenia? Pytanie 5. Jeżeli szczepionki zapobiegają chorobom, to dlaczego na ulotce szczepionki na przykład ospy wietrznej stoi jak wół, że może wywołać ospę? Oczywiście oprócz tego, że wniosek nie wynika z przesłanki, nie udało mi się znaleźć ulotki szczepionki przeciw ospie, na której stało jak wół, że może wywołać ospę. Może wywołać półpaśca, czyli inną chorobę wywoływaną przez tego samego wirusa, ale nie dość że zdarza się on rzadziej niż po przechorowaniu ospy, to jeszcze ma łagodniejszą postać. Istnieje też pojęcie poronnej postaci choroby, czyli jej wersji łagodnej, często bezobjawowej. Dość często taką postać wywołuje szczepionka przeciw odrze. Taką chorobą nie można jednak nikogo zarazić — literatura naukowa zna chyba tylko dwa przypadki zarażenia się odrą od osoby szczepionej. O ile dobrze pamiętam, w obu zaraziły się osoby o bardzo obniżonej odporności. Pytanie 6. Jeżeli szczepionki zapobiegają chorobom zakaźnym, to dlaczego wszelkie wykresy statystyczne i epidemiologiczne wskazują, że choroby zakaźne zniknęły najczęściej dwa trzy pokolenia wcześniej, zanim pojawiła się dana szczepionka? What if ze opposit is tru? Zapraszam do oglądania prześlicznych wizualizacji na stronie Wall Street Journal, które pokazują, jaki wpływ na zachorowalność miały szczepienia. Tych wykresów i danych jest oczywiście wiele, wiele więcej. Szczerze mówiąc, nawet u zaciekłych antyszczepionkowców nie spotkałem się z tak absurdalnym, tak łatwym do obalenia argumentem. Można się spierać o śmiertelność, można pokazywać wykresy, na których wpływ szczepień na śmiertelność jest słabo widoczny. Można wskazywać, że dopiero wprowadzenie drugiej dawki jakiegoś szczepienia wpłynęło drastycznie na zachorowalność. Ale twierdzić, że choroba zakaźna zniknęła dwa-trzy pokolenia przed wprowadzeniem szczepienia? Do tego naprawdę trzeba mieć tupet. Pytanie 7. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne, to dlaczego tylko w tym roku zmarło już 56 dzieci po szczepieniu przeciwko grypie, dlaczego umierają dzieci po szczepieniu przeciwko odrze, skoro w podręcznikach lekarskich stoi jak wół, że choroby te nie wymagają leczenia, tylko leżenia. W USA zanotowano w sumie już około 1500 zgonów po szczepieniu WZW B, normalnie w USA bez szczepień chorowały na WZW B tylko 54 noworodki. Przez analogię, w Polsce chorowało na WZW B kilka noworodków, a szczepi się koło 300 000 niemowlaków już w pierwszej dobie. Zgonów na wszelki wypadek się nie publikuje. Tajemnica handlowa. What if ze opposit is tru? W tym sezonie 56 dzieci zmarło w USA nie po szczepieniu, ale na grypę! Żadne dziecko nie umarło po szczepieniu przeciw odrze. A skoro „w podręcznikach lekarskich stoi jak wół”, że choroby te nie wymagają leczenia, tylko leżenia, to może należy zastanowić się przez chwilę, dlaczego nie rekomenduje się leczenia. Może dlatego że współczesna medycyna nie zna po prostu lekarstwa na odrę czy grypę, a nasza najlepsza broń to profilaktyka, czyli właśnie szczepienia. (EDIT: tak, wiem o Tamiflu, mogłem napisać „medycyna zna jedno marne lekarstwo na grypę”, ale uznałem, że ucierpi na tym czytelność tekstu). Uważny czytelnik odgadnie, skąd Doktor wziął 1500 zgonów po szczepieniu przeciw WZW B. Oczywiście z VAERS, czyli bazy danych, do której każdy może zgłosić wszystko i która nie jest miarodajnym źródłem dla oceny skali powikłań poszczepiennych. VAERS to baza zdarzeń pozostających ze szczepieniem w związku czasowym, to nie jest baza powikłań wywołanych przez szczepionki! O co chodzi z kilkoma niemowlakami, które w Polsce zachorowały na WZW B? Nie wiem. Wiem, że zachorowania wśród dzieci spadły z 800 w 1993 r. do kilku rocznie. Trzeba pamiętać, że dla małych dzieci WZW B jest dużo, dużo groźniejsze niż dla dorosłych — u 90% z niemowląt do 1. roku życia zakażenie WZW B prowadzi do nosicielstwa lub przewlekłego zapalenia wątroby, które z kolei prowadzą do marskości wątroby i raka (dla porównania to samo grozi tylko 10% dorosłych). Natomiast jeśli Doktor ma dostęp do jakichś utajnionych dokumentów o martwych niemowlętach w Polsce, to proponuję, żeby je gdzieś opublikował, np. na którejś ze spiskologicznych stron, z którymi współpracuje. Pytanie 8. Jeżeli szczepionki są takie bezpieczne, to na jakiej podstawie to ustalono, skoro na ulotkach stoi jak wół, że badań klinicznych, dotyczących choćby wywoływania raka, nie przeprowadzono i że badań klinicznych DOTYCZĄCYCH POWSTAWANIA WAD WRODZONYCH RÓWNIEŻ NIE PROWADZONO? Wywoływanie raka czy wad płodu przez szczepionkę? Doktor ekscytuje się faktem, że każdy lek dopuszczony do obrotu w USA (a Doktor najwyraźniej czerpie gros swojej wiedzy o szczepieniach z amerykańskich stron antyszczepionkowych) musi mieć w ulotce dział „Nonclinical toxicology”, gdzie wymienia się potencjalne działanie rakotwórcze czy wpływ na płodność. Ten dział musi się pojawić również na ulotkach szczepionek, choć ich nie dotyczy — dawki są zbyt małe, a dowodów czy przesłanek po prostu brak. Producenci wpisują tam więc jakąś neutralną wypowiedź, „brak informacji” lub „nie przeprowadzono badań”. Niezależnie od wpisów na ulotkach, które ujawnia dobry Doktor, takie badania oczywiście się prowadzi. Ba, są nawet przeglądy systematyczne takich badań. Proszę bardzo, oto przegląd systematyczny badań kobiet ciężarnych szczepionych przeciw grypie, z wnioskiem: „The available data suggest that influenza vaccination in pregnancy has an overall good safety record for fetal and neonatal outcomes.” Czasami wpis o braku badań dotyczących wpływu szczepionki na stan ciąży pojawia się również z innego powodu — niektórych szczepionek nie wolno podawać ciężarnym (więcej w odpowiedzi na pytanie nr 15). Pytanie 9. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne, to dlaczego po zaszczepieniu matki, jej dziecko karmione mlekiem z piersi choruje na zapalenia dróg oddechowych? Nie udało mi się znaleźć badania ani antyszczepionkowego artykułu, który mógłby być źródłem tej rewelacji. Znalazłem natomiast badanie, według którego niemowlę do 6. miesiąca życia miało o połowę mniejsze szanse na hospitalizację z powodu grypy, jeśli jego matka była szczepiona przeciw grypie. Pytanie 10. Jeżeli szczepionka jest tak bezpieczna, jak to twierdzi choćby Komisja Przejrzystości w Polsce, to dlaczego na ulotce firmowej zastrzega się, że szczepionka Siligard/Gardasil może spowodować między innymi padaczkę, czyli ciężkie uszkodzenie mózgu? Przecież 98 % zakażeń wirusem HPV nie wymaga leczenia w ogóle. What if ze opposit is tru? Żadna polska ulotka Silgardu ani Gardasilu, do której dotarłem, nie podaje informacji, że szczepionka może spowodować padaczkę. Również FDA nie wymaga od producentów szczepionek takiej informacji na ulotkach. Szczepienia nie wywołują padaczki. Są na to naprawdę dobre papiery w postaci badań epidemiologicznych na setkach tysięcy dzieci: 1, 2, 3. Komisja Przejrzystości nie istnieje. W Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji istnieje Rada Przejrzystości. Doktor Jaśkowski jej nie lubi, bo rekomenduje ona refundację szczepionek przeciw HPV (choć ta sama rada nie rekomenduje np. refundacji szczepionek przeciw rotawirusom). Pytanie 11. Jeżeli szczepionki przeciw grypie są tak bezpieczne, to dlaczego w jednym tylko sezonie, w jednym kraju, zanotowano po nich ponad 800 przypadków ciężkiego uszkodzenia mózgu, zwanego narkolepsją? Nawet kiedy doktor Jaśkowski wreszcie przytacza jakiś sensowny argument, musi mu się coś pomylić. Tym razem myli kraj z kontynentem. Owe 795 przypadków narkolepsji zanotowano nie w jednym kraju, a w całej Europie podczas epidemii świńskiej grypy w sezonie 2009/2010 (szacuje się, że zaszczepiono wtedy ponad 30 milionów mieszkańców naszego kontynentu). Przypuszczalnie wywołał je nowy adiuwant zastosowany w szczepionce Pandemrix firmy GlaxoSmithKline. Czy oznacza to, że szczepionki przeciw grypie nie są bezpieczne? Nie, oznacza to, że szczepionka Pandemrix z sezonu 2009/2010 mogła powodować narkolepsję. Jak się tłumaczy GlaxoSmithKline? Tłumaczy się, że szczepionka przeciw grypie w pandemicznym sezonie była przygotowywana w pośpiechu i na wielką skalę; był to specjalny rok. Nie będę odgrywał roli adwokata, po prostu to tu zostawię do indywidualnej oceny. Pytanie 12. Jeżeli szczepionki są takie bezpieczne, to dlaczego firmy je produkujące, na ulotkach zabezpieczają się przed sądami, wymieniając całą listę powikłań w rodzaju: ciężkie uszkodzenia mózgu, zapalenia stawów, drżenia i omdlenia, porażenia nerwów czaszkowych, drgawki, zespół Guilliana – Barrego. Nie mam pojęcia, czy w ten sposób firmy zabezpieczają się przed sądami. Wiem, że mają obowiązek publikować niepożądane odczyny występujące po szczepieniu, nawet jeśli zdarzają się tak rzadko, że ciężko stwierdzić, czy miały jakikolwiek związek ze szczepieniem. Ale rozumiem, że czytanie możliwych powikłań w ulotkach szczepionek u pewnego typu osób wywołuje dużą ekscytację. I w tej ekscytacji zapominają o tym, że choroby, przed którymi szczepienia chronią, wywołują skutki uboczne dużo cięższe i dużo częściej. W tej ekscytacji zapominają również o tym, że lektura jakiejkolwiek ulotki leku może dostarczać wrażeń mrożących krew w żyłach. Moje ulubione stowarzyszenie proepidemiczne zainicjowało ostatnio akcję „Cała Polska czyta ulotki do szczepionek” (ozdobioną stockowym zdjęciem radosnej trzypokoleniowej rodziny pogrążonej w lekturze jakichś papierów — nie żartuję). Mam nadzieję, że doczekam kontynuacji: „Cała Polska czyta ulotki do leków na ból głowy” (z długiej listy wymienię tylko najefektowniejsze skutki uboczne: krwiste wymioty, śmierć od perforacji przewodu pokarmowego, depresja, reakcje psychotyczne i szumy uszne, ostra niewydolność nerek, zaburzenia czynności wątroby, anemia, obrzęk twarzy, języka i krtani). Pytanie 13. Jeżeli szczepionki są tak dokładnie badane, to dlaczego Cochrane Library, dokonując analizy prac omawiających tylko szczepionkę przeciwko grypie, stwierdziła, że 99 % tych publikacji nie spełnia elementarnych zasad pisania prac naukowych, a w dodatku te pozostałe udowadniają, że szczepionka przeciwko grypie ma taką sama skuteczność, jak mycie rąk. A powszechnie wiadomo, że mycie rąk jest 1000 razy tańsze i nie powoduje powikłań. Cochrane Collaboration nic takiego nie stwierdziła. Najsurowsza opinia (a Cochrane jest wyjątkowo surowe wobec szczepionki przeciw grypie — niektórzy naukowcy twierdzą nawet, że przesadnie surowe), jaką udało mi się znależć, twierdziła, że tylko niecałe 10% prac miało „dobrą jakość metodologiczną”, skąd bardzo daleko do tezy, że 99% publikacji nie spełniało elementarnych zasad pisania prac naukowych. W innej metaanalizie Cochrane, zajmującej się głównie właśnie jakością badań, napisano, że 70% prac było słabej jakości. Nie udało mi się znależć w bibliotece Cochrane informacji, że szczepienie przeciw grypie ma taką samą skuteczność jak mycie rąk. Ale nawet jeśli to prawda, akurat mycie rąk jest bardzo ważne w profilaktyce przeciwgrypowej. Można myć ręce i zaszczepić się przeciw grypie, to się przecież nie wyklucza. Pytanie 14. Jeżeli prac naukowych popierających szczepionkę przeciwko grypie, do tej pory, po 75 latach stosowania szczepionki, nie zanotowano, to dlaczego p.prof.mgr Brydak i inni, nadal reklamują ten preparat? Nie będę odstawiał Reytana w obronie szczepionki przeciwgrypowej, bo to jedna z gorszych szczepionek na rynku (co po części wynika z faktu, że przy jej przygotowywaniu trzeba co rok zgadywać, jakie szczepy będą dominować w następnym sezonie). Natomiast pisanie, że nie ma prac „popierających szczepionkę przeciw grypie”, to zwykła hucpa. O takich badaniach pisze np. lekarz chorób zakaźnych Mark Crislip na portalu „Science Based Medicine”. Listę badań poświęconych efektywności szczepionki przeciw grypie można znaleźć również na stronach CDC. Pytanie 15. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne i można je podawać kobietom w ciąży, to dlaczego producenci zastrzegają się w ulotkach, że badań kobiet w ciąży nie prowadzono? Ulotki podają: „Skutków oddziaływania szczepionki na rozwój płodu nie badano”. Patrz odpowiedź na pytanie nr 8. Dodatkowo nie wszystkie szczepionki można podawać kobietom w ciąży, np. przeciw różyczce czy półpaścowi. W ulotkach tych szczepionek występuje właśnie przywołany przez Doktora tekst: „Nie wykonywano badań szczepionki u kobiet w ciąży. Nie wiadomo, czy szczepionka podana kobiecie w ciąży może spowodować uszkodzenie płodu lub czy może wpłynąć na zdolność rozrodczą. Z tego względu, nie należy podawać szczepionki kobietom w ciąży; ponadto należy unikać zajścia w ciążę przez 3 miesiące po zaszczepieniu”. Pytanie 16. Jeżeli szczepionki są tak skuteczne, to dlaczego notowane w ostatnim pokoleniu, czyli w okresie 25 lat, wszystkie „epidemie” występowały tylko w grupach zaszczepionych w co najmniej 97 %? Patrz odpowiedź na pytanie nr 2. Pytanie 17. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne i przebadane, to dlaczego media podają tylko informacje handlowe, a głosy przeciwników są niedopuszczane do przekazu? Wszak to nieprawda, drogi Doktorze! Przecież w imię błędnie pojętej obiektywności dziennikarskiej ludzie tacy jak pan czy Justyna Socha ze STOP NOP są często zapraszani do mediów. Argumenty antyszczepionkowców powtarzają najróżniejsze czasopisma. Z prof. Majewską przeprowadza wywiady „Angora”. „Wprost” pisze o was przychylne reportaże. Pana zapraszają do telewizji publicznej. Serio: w chwili, w której piszę te słowa, w ogólnopolskiej radiowej Trójce w audycji pt. „Za, a nawet przeciw: Czy szczepienia dzieci są konieczne?” red. Kuba Strzyczkowski wpuszcza na antenę jednego antyszczepionkowego słuchacza za drugim. Gdzie ten ostracyzm? Żeby było jasne: uważam, że nie powinno zapraszać się was do mediów. Wasze poglądy są w większości szkodliwe i nieuzasadnione. Pytanie 18. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne, to dlaczego wszelki prace naukowe, wykonywane zgodnie z zasadami naukowymi, a przedstawiające negatywne skutki szczepień, są pomijane przez media? Media w ogóle rzadko relacjonują wiadomości o nowych pracach naukowych dotyczących szczepień. Ale i tak te „prace przedstawiające negatywne skutki szczepień” zasługują jedynie na pogardliwą wzmiankę w popularnonaukowym blogu. Bo o jakich pracach mowa? O nieudolnych analizach epidemiologicznych dokonywanych przez hobbystów? A co ze stosami prac naukowych potwierdzających bezpieczeństwo i skuteczność szczepień? A co z replikacją wyników? Nie wystarczy, żeby inżynier Hooker opublikował analizę, według której dzieci szczepione mają wielokrotnie większe ryzyko autyzmu. Ta praca musi zostać powtórzona przez niezależne ośrodki. Nie wystarczy, żeby objazdowemu cyrkowi rodziny Geierów udało się, najwyraźniej korzystając z atmosfery piąteczkowej nieuwagi w redakcji, przecisnąć przez recenzenckie sito artykuł o związku rtęci z autyzmem, w którym mnożą przypadki dzieci z autyzmem w grupie szczepionej, niczym prof. Majewska przypadki śmierci „od szczepionek” zgłoszone do bazy VAERS. Nauki nie tworzy się pojedynczymi badaniami. Naukę tworzy się ich dokładną analizą i replikacją. Krótko mówiąc, niestety dla Doktora, „prace przedstawiające negatywne skutki szczepień” są marnej jakości, nie udaje się ich powtórzyć ośrodkom niezaangażowanym ideologicznie i szczerze mówiąc, nie ma po co o nich wspominać w mediach. To nie są żadne przełomowe odkrycia. Pytanie 19. Dlaczego w szczepionkach znajduje się 100 krotnie większe stężenie toksyn, takich jak rtęć, czy aluminium, aniżeli dopuszczalne jest dla wody pitnej? Drogi Doktorze, ale co to w ogóle znaczy? Jak Doktor chce porównać zawartość pierwiastka podawaną w miligramach na litr i przyjmowaną doustnie z zawartością związku tego pierwiastka w szczepionce podawanej drogą iniekcji? Czy mam znowu opowiadać o chlorze i soli kuchennej? Jakie jest dopuszczalne stężenie tiomersalu w wodzie pitnej? Pytanie 20. Dlaczego media w Polsce, nagminnie powtarzające fałszerstwa odnośnie prac dr Wakefielda, do dnia dzisiejszego nie podały sprostowania, skoro badania dr Wakefielda potwierdziło 17 niezależnych ośrodków na całej kuli ziemskiej? Dlaczego nadal oszukują społeczeństwo twierdząc, że praca dr Wakefielda była zła? To jest dowód bezpośredni na to, że polska medycyna jest 100 lat za przysłowiowymi murzynami, z całym szacunkiem dla przedstawicieli rasy czarnej. Proszę sprawdzić tzw. niezależne blogi. Jeżeli znajdujecie Państwo informację negatywną o dr Wakefieldzie, to wiadomo, że to blog sponsorowany przez przemysł szczepionkarski, pośrednio lub bezpośrednio. Nie warto więc tracić czasu na jego czytanie. Pan Wakefield nadal nie ma prawa wykonywania zawodu lekarza, jego praca nie została przywrócona przez pismo „Lancet”, które ją pierwotnie wydrukowało, a potem wycofało. Nie ma czego prostować. Ale też nie ma o czym mówić: badanie Wakefielda, z marnymi wnioskami ze śmiesznie małej grupy (dwanaścioro dzieci), nie wniosło nic do naszego rozumienia autyzmu czy jego związku ze szczepieniami. To medialna histeria rozkręcona wokół wniosków Wakefielda przyniosła najwięcej szkód. Co do tzw. niezależnego bloga, to przyznaję, Doktor mnie zdemaskował, jestem użytecznym idiotą i płatnym pachołkiem. Ale to chyba zaszczyt usłyszeć taki zarzut od kogoś, kto uważa, że lądolody topnieją, bo roztapiają je od spodu atomowe okręty podwodne. Pytanie 21. Jeżeli szczepionki są tak bezpieczne, to dlaczego na szczepionce nie podaje się składu szczepionki pomimo, że ustawa wymusza taką informację na każdym środku spożywczym? What if ze opposit is tru? „Co zawiera Silgard (…) Białko L12,3 wirusa brodawczaka ludzkiego typu 6 — 20 mikrogramów Białko L12,3 wirusa brodawczaka ludzkiego typu 11 — 40 mikrogramów Białko L12,3 wirusa brodawczaka ludzkiego typu 16 — 40 mikrogramów Białko L12,3 wirusa brodawczaka ludzkiego typu 18 — 20 mikrogramów. Inne składniki szczepionki w postaci zawiesiny to: Sodu chlorek, L-histydyna, polisorbat 80, sodu boran oraz woda do wstrzykiwań”. „1 dawka — 1 ml szczepionki EUVAX B zawiera: Antygen powierzchniowy wirusa zapalenia wątroby typu B (HBsAg)* 20 mikrogramów adsorbowany na wodorotlenku glinu, uwodnionym 0,5 miligrama Al3+ *otrzymywany na drodze rekombinacji DNA w komórkach drożdży (Saccharomyces cerevisiae) Substancje pomocnicze: sodu chlorek, potasu diwodorofosforan, disodu wodorofosforan, woda do wstrzykiwań”. „Co zawiera szczepionka Clodivac Substancjami czynnymi szczepionki są: Toksoid tężcowy – nie mniej niż 40 j.m. Toksoid błoniczy – nie mniej niż 5 j.m. adsorbowany na wodorotlenku glinu, uwodnionym nie więcej niż 0,5 miligrama Al Pozostałe składniki szczepionki to: sodu chlorek i woda do wstrzykiwań”. Doktorze, ciężko raczej znaleźć szczepionkę, której ulotka NIE zawiera składu. Mnie się nie udało, choć przejrzałem wiele ulotek do szczepionek publikowanych na stronie mojego ulubionego stowarzyszenia proepidemicznego, które zbiera je jak inni znaczki. Pytanie 22. Jeżeli na ulotce informacyjnej producent podaje zawartość toksyn, takich jak rtęć, aluminium, formaldehyd, to dlaczego na stronach internetowych PZH, czy Ministerstwa Zdrowia, informacje te są ukrywane? Zaraz, w pytaniu wcześniej Doktor twierdzi, że składu się nie podaje, a w tym mówi, że się jednak podaje? Ale nieważne. Oto portal szczepienia.pzh.gov.pl i zawarta na nim informacja o związkach rtęci, aluminium i formaldehydzie w szczepionkach. Oto specjalna strona z informacjami o tiomersalu na tym portalu. Te informacje nie są ukrywane, ja znalazłem je dzięki popularnej wyszukiwarce Google. Pytanie 23. Jeżeli nie chodzi tutaj tylko i wyłącznie o zysk, to dlaczego stosuje się przymus szczepień? Przecież osobnik zaszczepiony jest odporny i tak więc nie zachoruje. Inaczej to rozumowanie można przedstawić w ten sposób: alkohol jest trucizną, więc dlaczego sprzedaje się go oficjalnie w sklepach i państwo zarabia na truciu własnych obywateli? Wstyd, żebym ja, laik, musiał osobie z wykształceniem medycznym tłumaczyć, że szczepionka nie jest stuprocentowo skuteczna. Moje zaszczepione dzieci też mogą się zarazić. Do tego dochodzą osoby o obniżonej odporności, nieszczepione z przyczyn zdrowotnych. Seniorzy, dla których niektóre choroby są bardzo groźne. Noworodki i niemowlęta, które są jeszcze za małe na szczepienie. Dla nich masowe szczepienia są wybawieniem, bo chronią je przed kontaktem z chorobą. A co do alkoholu, to może czas zapoznać się z zasadą, że dawka czyni truciznę? Prosit! Pytanie 24. Jeżeli PT Biskupi afrykańskiego kraju, po zleceniu przebadania serii szczepionek udowodnili, że szczepionki tzw. DePerTe zawierają przeciwciała anty HCG, powodujące u kobiet tzw. naturalne poronienia [nformacja ta jest znana specjalistom od co najmniej 1990 roku], to dlaczego do dnia dzisiejszego p.prof. Bucholc z PZH nie prowadzi takich badań, a jeżeli prowadzi, to dlaczego wyniki tych badań nie są umieszczane na stronie internetowej? Dlaczego publicznie ogłasza w TV, że wszelkie informacje są jawne, a jak obywatele umówieni wcześniej telefonicznie się zgłaszają, to ich nie wpuszcza? Nie wiem, dlaczego prof. Bucholc nie prowadzi takich badań i nie wiem, dlaczego nie wpuściła Doktora albo kogoś, kto się Doktorowi poskarżył. Natomiast oskarżenia biskupów kenijskich są nie dość, że bezpodstawne, to jeszcze marne jako dowód naukowy. Nie widzę powodu, żeby takie oskarżenia traktować poważnie, zwłaszcza że 1) to nie pierwszy raz, kiedy szczepionki są oskarżane przez religijnych fundamentalistów w Afryce o realizowanie depopulacji (zresztą nie tylko przez nich, patrz następny akapit), 2) nie ma żadnych dowodów na to, żeby szczepionki DPT wywoływały poronienia. (EDIT: Sporothrix miała o tym notkę). Dalszy ciąg pytania 24: Czyli pod pretekstem szczepień stosuje się depopulację, zgodną z podanym w aporcie Klubu Rzymskiego 1970 roku, zaleceniem redukcji polskiego społeczeństwa do liczby 15 300 000 obywateli? No i znowu powraca pytanie, które zadawałem bodaj przy okazji poprzedniej notki o doktorze Jaśkowskim. Dlaczego ktokolwiek traktuje serio człowieka wygadującego takie rzeczy? Pytanie 25. Jeżeli szczepionki są tak dobre, to dlaczego firmy je produkujące płacą setki miliardów dolarów lekarzom w formie łapówek? Koszt szczepionki to kilku centów. Łącznie z kosztami transportów i przechowywania, nie przekracza dolara. 8 dolarów, z góry jest wliczone w cenę, jako łapówki, reklama. Ostateczna cena szczepionki zawsze sięga powyżej 10 dolarów, a w Polsce znacznie więcej. Ostatnio opisano taką aferę łapówkarstwa w Chinach. Po pierwsze, wniosek nie wynika z przesłanki. Po drugie, chciałbym zobaczyć oficjalną rozpiskę składników ceny szczepionki z pozycją „ŁAPÓWKI, REKLAMA: 8 USD”. Doktor pokaże? To, że firmy farmaceutyczne na różne sposoby łaszą się do lekarzy, jest uznanym faktem. Natomiast nie wpływa to na ocenę, czy szczepionki są „tak dobre”. Ostateczna cena szczepionki nierefundowanej jest faktycznie wysoka, natomiast za refundowane Ministerstwo Zdrowia płaci dużo mniej niż 10 dolarów za dawkę. Można sprawdzić w BIP-ie Ministerstwa. Szczepionka MMR kosztuje ok. dwadzieścia zł za dawkę. WZW B dla dorosłych — siedem. Szczepionka OPV przeciw polio — siedemnaście. Pytanie 26. Dlaczego Ministerstwo Zdrowia toleruje istnienie na bazie państwowych instytucji, czyli opłacanych przez podatnika, takich tworów jak ”Flu Forum” p.prof.mgr L.Brydak? W tym tworze jest tylko dwóch lekarzy, a pozostałe osoby to dziennikarze, informatycy etc, czyli ludzie nie mający nic wspólnego z leczeniem. Ale koszty istnienia tego tworu obciążają Ciebie, podatniku. Przyznam: nie wiem, dlaczego toleruje. Może ma to jakiś związek z łapówką VAT?
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Ale usg to przecież ultradźwięki więc to nie wpływa na stan zdrowia
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
kukulka -widze ze masz za malo bezy we krwi musisz do lekarza sie umowic po wiecej co do usg tez myslalam ze nie szkodzi bo niby czemu ostatnio z bledu mnie wyprowadzila znajoma chora na raka co takich badan miala pare w roku mowi ze dobrze to ona po tym sie nie czula to co mowic o dziecku
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Prymulka, słuchając szarlatanów typu Zięba, to jeszcze trochę i czekają nas czasy średniowiecza. Ludzie bardziej ufają znachorom niż lekarzom. Pod mówiącym niewiele tytułem \"Czy możemy żyć długo i w dobrym zdrowiu?\" kryje się spotkanie z popularną osobą uprawiającą szarlatanerię: Jerzym Ziębą. Nie będąc lekarzem, głosi on koncepcje niezgodne ze stanem wiedzy w naukach o życiu, naukach medycznych i fizycznych, dawno skompromitowane teorie i podważa skuteczną profilaktykę zdrowotną. Dołączają do niego inni podobni prelegenci-amatorzy wykorzystujący renomę Uniwersytetu Gdańskiego oraz listę pojęć z zaawansowanej fizyki do ogłupiania swoich słuchaczy - twierdzą organizatorzy protestu.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
- jaka jest prawda o Jerzym Ziębie? Jedni nazywają go znachorem, hipokrytą głoszącym pseudonaukowe brednie. Inni naturalnym uzdrowicielem. Dzięki konfliktowi o naturoterapeucie z Podkarpacia - Jerzym Ziębie usłyszeli wszyscy. Przeciwko jego wykładowi na uniwersytecie protestuje gdańskie środowisko akademickie. wptv-nazywo - To nieprawda. Nigdy nie mówiłem, że jestem całkowicie przeciwko obowiązkowym szczepieniom. Uważam tylko, że są sytuacja, gdy lepiej do nich nie przystępować. Całkowicie popieram rozwój nauki i prowadzenie badań. Nigdy nie twierdziłem, że raka można wyleczyć za pomocą hipnoterapii. Może ona jednak wpłynąć na samopoczucie chorego - mówi Wirtualnej Polsce Jerzy Zięba, naturoterapeuta. - Niechęć moich przeciwników wynika wyłącznie z tego, że nigdy nie byli na moich wykładach. Jeszcze nigdy nie zdarzyło się, aby spotkanie ze mną zostało odwołane - dodaje. W związku z planowanym wydarzeniem w mediach społecznościowych rozpoczęła się akcja pod hasłem \"Znachor na uniwersytecie! Co na to Rektor?\". Jej celem jest odwołanie zaplanowanego na 28 listopada seminarium. - Pod mówiącym niewiele tytułem \"Czy możemy żyć długo i w dobrym zdrowiu?\" kryje się spotkanie z popularną osobą uprawiającą szarlatanerię: Jerzym Ziębą. Nie będąc lekarzem, głosi on koncepcje niezgodne ze stanem wiedzy w naukach o życiu, naukach medycznych i fizycznych, dawno skompromitowane teorie i podważa skuteczną profilaktykę zdrowotną. Dołączają do niego inni podobni prelegenci-amatorzy wykorzystujący renomę Uniwersytetu Gdańskiego oraz listę pojęć z zaawansowanej fizyki do ogłupiania swoich słuchaczy - twierdzą organizatorzy protestu. Kim jest Jerzy Zięba? To człowiek, który od 20 lat zajmuje się medycyną alternatywną oraz naturalnymi metodami leczenia i zapobiegania chorobom przewlekłym oraz nowotworom. Nie jest lekarzem. Jak sam podkreśla jest jedną z niewielu osób w Polsce, które skończyły kliniczną hipnoterapię, a sale uniwersyteckie są wynajmowane ze względu na liczbę dostępnych miejsc, a nie splendor. Jak jego działalność oceniają lekarze? - Tezy pana Zięby w znacznej mierze są nie tyle kontrowersyjne, ile po prostu fałszywe, ewentualnie stanowią osobliwą mieszankę danych rzeczywistych (nielicznych), danych i hipotez nieaktualnych bądź dawno przez naukę zdyskredytowanych oraz danych po prostu fałszywych - mówi dr Paulina Łopatniuk, patomorfolog. Władze uczelni do całej sprawy odnoszą się z dystansem. Z ich oświadczenia wynika, że nie są organizatorami wydarzenia, a jedynie zgodzili się odpłatnie wynająć pomieszczenie na seminarium.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Proponuję przeczytać: http://www.totylkoteoria.pl/2016/08/jerzy-zieba-ukryte-terapie.html Jerzy Zięba i ukryte terapie Ukryte terapieBohaterem tego artykułu będzie Jerzy Zięba. Zasłynął on m.in. z napisania i sprzedaży książki „Ukryte terapie. Czego ci lekarz nie powie”. Znany jest też ze swojej antyszczepionkowej działalności, walki z używaniem Wi-Fi czy prowadzenia wykładów na tematy luźno związane ze zdrowiem. W tradycyjnych mediach zrobiło się o nim głośno, gdy próbował dostać się ze swoimi komercyjnymi wykładami na państwowy uniwersytet (Uniwersytet Gdański), co mu się zresztą udało. Na tego typu spotkaniach głosi, że np. mówienie do wody sprawia, iż ta staje się lepsza albo że hipnozą można powiększyć biust. Sprzedawanie urządzeń za 2500 złotych, zwanych strukturyzatorami wody, o których pisałem, to także element działalności pana Zięby. Problematyczną kwestią, budzącą kontrowersje nawet wśród jego fanów, jest deklarowana przezeń przeszłość. Wykształcenie, doświadczenie, posiadana wiedza. Ukryte terapie Pan Zięba w swojej książce, która jak sądzę, sprzedawała i sprzedaje się nadal całkiem nieźle (jest dostępna nawet w księgarni PWN), opisuje metody leczenia czy wspomagania leczenia, które według naukowych badań nie są skuteczne. Powołuje się też na różne oczywistości czy półprawdy, aby zwiększyć zaufanie odbiorcy do przedstawianej treści, jednak wiele ukazanych sposobów terapeutycznych nie ma oparcia w dowodach naukowych. Niektóre mogą być nawet szkodliwe, a w najlepszym wypadku – obojętne. „Na dzień przed wyjazdem zagranicę (długi majowy weekend) dostałem silnego bólu zęba włącznie z opuchnięciem dziąsła. Zrobiłem tak samo jak powyżej. Na drugi dzień, obudziłem się już bez bólu czy obrzęku”. Chodzi o leczenie witaminą C. Bólu zęba i obrzęku dziąsła. Według autora korzystne dla niego badania są cenzurowane. W swojej książce pisze, że „Kiedy brałem udział w konferencji organizowanej przez Cancer Control Society w Los Angeles, obecni tam lekarze, szczególnie onkolodzy, całkiem otwarcie mówili, że najlepsze prace jakie czytali, to takie, które cenzorzy PubMed odrzucili”. Pubmed to baza danych, w której znajdziemy publikacje naukowe, informacje dotyczące DNA czy białek. Nie ma tam żadnych cenzorów, czy mówiąc po ludzku – recenzentów. Do Pubmedu trafiają zarówno publikacje z Nature (czołowe czasopismo naukowe), jak i z czasopism dotyczących medycyny chińskiej. Czy można ufać komuś, kto wypowiada się o Pubmedzie, nie wiedząc, czym ta baza danych jest? Jerzy Zięba i jego wykłady Zobaczmy teraz co dokładnie Jerzy Zięba opowiada na swoich wykładach. Nasz autor zachęca osoby, którym grozi zawał serca, by nie szły do kardiologa. Osoby chorujące na stawy zniechęca do wizyty u ortopedy. Nagranie dostępne jest też tutaj. A podobno medycyny nie odradza, polecając jedynie dodatkowe metody. Twierdzi też, że kobiece piersi można powiększyć hipnozą. Jeśli chcecie być zdrowi, Jerzy Zięba radzi, powinniście mówić dobrze o wodzie. Ona pamięta. Za posłuchanie takich i innych tego typu porad zapłacicie nawet ponad 5 tysięcy złotych – taki jest koszt uczestnictwa w kilkudniowych warsztatach m.in. z Jerzym Ziębą. Jednorazowe kosztować mogą na przykład 150 złotych. Fani Jerzego Zięby są, oceniam po obserwacjach, bardzo mu wierni. Nie na tyle jednak, by zrezygnować z Internetu bezprzewodowego. Kiedy ogłosił, że Wi-Fi jest szkodliwe, wielu jego czytelników oburzyło się i nie uwierzyło mu. Zrobiła się z tego większa afera na jego fanpage. Na tyle duża, że z pewnością i zawziętością zawodowego manipulatora, Jerzy Zięba mówiąc kolokwialnie, opieprzył swoich fanów. Postawił do pionu, przywrócił do szeregu. Nie będą mu przecież podskakiwać. Tak napisał, to tak ma być, czyż nie? Strukturyzator wody Jerzego Zięby Zanim przejdziemy do konkretów na temat wykształcenia Jerzego Zięby, przyjrzyjmy się jeszcze urządzeniu, jakie sprzedaje. Strukturyzator wody – tak się to nazywa. Kosztuje 2500 złotych i ma poprawiać jakość wody, na przykład poprzez przywrócenie jej pamięci. Ważne jest, by zrozumieć o co chodzi, że woda pamięci wcale nie ma. Być może są osoby, które wierzą, że woda spłukana w sedesie zemści się za kilka lat na jego właścicielu, ale osobiście jestem sceptyczny. Wróćmy do strukturyzatora. Czym on tak naprawdę jest? To zwykły filtr osmotyczny z Chin, kosztujący około 75$ z „doczepionym” magnetyzerem (bateria 9V, diody, przycisk, magia) Mim-2 o wartości 300 złotych. Można to poznać po fotografiach produktu. Jeśli zastanawialiście się nad nabyciem tej ciekawostki to podpowiem, że osobiście bym tego nie kupił. Po lewej stronie strukturyzator wody Jerzego Zięby, a po prawej, za czerwoną linią, magnetyzer z tej strony. strukturyzator wody http://ukryteterapie.pl/strukturyzator-wody-pitnej-visanto Historia Jerzego Zięby Problemem z jakim wciąż spotyka się Jerzy Zięba jest wykazanie własnego wykształcenia. Chodzą plotki, że jest doktorem (tak błędnie zapowiadała go w radiowej trójce Grażyna Dobroń), inni mówią, że tylko magistrem. Zapomnijmy na chwilę o tym, że aby w ogóle wykładać o zdrowiu, wypadałoby mieć jakieś wykształcenie związane z naukami takimi jak medycyna czy dietetyka. Bohater opowiadania deklaruje, że ukończył Akademię Górniczo-Hutniczą (AGH) w roku 1981. Ponieważ spis absolwentów uczelni sięga tylko do roku 1979 (dalsze roczniki nie zostały ujawnione), trudno sprawdzić, czy informacja ta jest prawdziwa. Tutaj dostępne jest CV Jerzego Zięby. Niespójność jest w tym, że w innym miejscu (portal Nasza Klasa) podaje, iż studia ukończył w roku ‘82. Następnie miał wyjechać za granicę, tuż po studiach. Twierdzi, że było to w roku ‘81. Gdyby sprawa faktycznie miała miejsce w ’81 w listopadzie, może miałoby to jakiś sens. Przypomnę jednak, że w grudniu 1981 ogłoszono stan wojenny w Polsce. Czy wyjazd w ’82 (bo taka też data widnieje w powyższym spisie) za granicę mógł w ogóle wchodzić w grę? I nawet jeśli są tam pomylone daty i tą właściwą byłby rok 1981, przed stanem wojennym, to czy wyjazd za granicę, tak o, byłby możliwy? Kiedy na przekroczenie granicy Niemiec trzeba było posiadać wizę i paszport? Nie pamiętam tamtych czasów, bo urodziłem się już po wielkiej zmianie w 1989 roku, ale zastanawiam się, co trzeba było zrobić na początku lat ’80, aby móc sobie wsiąść do pociągu i wyjechać za granicę? Jerzy Zięba jako zawodowy hipnoterapeuta? Pozostawmy te rozważania i spójrzmy na kolejny problem. Jerzy Zięba podaje, że zdobył dyplom z hipnoterapii. Właściwie to dwa: amerykański i australijski. Nie twierdzę, że to nieprawda. Zastanawiam się tylko z jakimi dokładnie dyplomami mamy do czynienia, ponieważ musimy brać pod uwagę fakt, że by ukończyć poważne studia tego typu, trzeba się natrudzić, zwłaszcza będąc emigrantem. I nie są one tanie. Ciekawy więc jestem czy dyplomy te pochodzą z poważnych ośrodków edukacyjnych, czy może raczej są efektem krótkich, tanich kursów, jakie łatwo sobie zafundować i które nie świadczą o niczym szczególnym? Ukryte terapie www.naszaklasa.pl Jerzy Zięba i jego fundacja Moją uwagę przykuła także inna afera. Pan Jerzy Zięba znajduje się w zarządzie organizacji Polacy dla Polaków. Jest w nim także pani Dorota Gudaniec oraz pan Bogdan Janusz. Zajmują się zbieraniem pieniędzy na „leczniczą marihuanę”. Pomińmy w tej chwili spór o to, czy marihuana leczy czy nie (na dzień dzisiejszy wiadomo, że co najwyżej może niekiedy wspomagać niektóre terapie, ale zapomnijmy teraz o tym). Istnieje także druga fundacja, fundacja pani Gudaniec: Krok po kroku. Zajmuje się tym samym tematem, co pierwsza, ale zapomnijmy o tym. Otóż fundacja Jerzego Zięby Polacy dla Polaków przekazała zebrane na fali popularności „Ukrytych terapii” 300 tysięcy złotych na refundację oleju konopnego (bez psychoaktywnego związku THC). Niby nic takiego, pomyślicie. Ale w jakim świetle stawia organizację Jerzego Zięby to, że zakupione produkty z marihuany lub część z nich prawdopodobnie pochodzi z firmy pana Marka Gudańca, męża Doroty Gudaniec? Czy taka jest idea prowadzenia organizacji pozarządowych? Całą tę sprawę opisywał ten fanpage. m Poniżej screen z regulaminu sklepu wspomnianego pana Marka Gudańca. Wyżej natomiast post jego żony, pani Doroty Gudaniec potwierdzający przekazanie 300. tysięcy złotych na rzecz jej fundacji. Podsumujmy. W książce „Ukryte terapie” nie dowiemy się raczej jaki jest faktyczny stan wiedzy, dotyczący poruszanych tematów. Na wykładach Jerzego Zięby usłyszymy za to, że mając chore serce, nie powinniśmy iść do kardiologa oraz że woda jest lepsza, jak się do niej mówi. Sprzedawany przez pana Ziębę strukturyzator wody nie strukturyzuje wody, bo nie ma takiego zjawiska. Wykształcenie, jakie deklaruje może budzić wątpliwości, tak samo jak działalność jego organizacji pozarządowej. Skąd w ogóle pomysł, by to wszystko opisać? Wielokrotnie już dostawałem wiadomości na ten temat, z prośbą zajęcia się nim. Pisali do mnie zarówno ludzie ze świata nauki i medycyny, donosząc o potencjalnych szkodach, jakie wyrządza działalność Jerzego Zięby, jak i osoby, które skorzystały z jego pomysłów i usług i nie wyszły na tym najlepiej. Poza tym spójrzcie na resztę treści na blogu. Ten wpis pasuje do nich jak ulał.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
ja akurat nie musze zachwycac sie Ziebo mam glowe to sama mysle nie trzeba byc profesorem by wiedziec ze szczepionki szkodza usg tez pewnie szkodzi ale tego ci dziecko z zycia plodowego nie powie bo jak
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Większej bzdury dawno nie słyszałem.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Ja podobnie. Kto to w ogóle wymyśla i po co? Ludziom już totalnie na mózg siada, albo co? Bzdury, bzdurami pogania, a wszystko rzecz jasna ze szkodą dla dzieci. Może od razu niech przyszłe matki w ogóle zrezygnują z chodzenia do lekarzy i badania się bo to szkodzi? Ciekawe jak długo by to potrwało, ale od czego jest selekcja naturalna :)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Prymulka, jak się Ziebo a nie Ziebą nie interesujesz to nie dziwię się, że usg jest szkodliwe, ale chyba w twoim przypadku :b
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Teorii jest masa, ale mówienie, że USG szkodzi naszym dzieciom jest naprawdę durne. Tak samo chemioterapia szkodzi zdrowiu, osłabia organizm itd, ale tak ciężko zrozumieć, że może uratować kogoś od raka? Niemalże wszystko niesie za sobą negatywne następstwa, nawet picie wody, a mimo to nie czytamy o jej szkodliwości na każdym kroku. Dlaczego? Ponieważ nie ma tam pieniędzy. Temat należy oddalić, nie ma tutaj nic do dodania. _______________________ http://octopuls.pl/ - mini KTG w Twoim domu!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Faktem jest, że USG robione zbyt często może skrócić szyjkę, ale na pewno nie doprowadza do poronień.. Prędzej powiedziałbym, że jednym z powodów jest zakrzepica żył i to prawda. Więcej na ten temat na http://www.euroimmundna.pl/poronienia-zakrzepica-i-trombofilia . Dajcie spokój, że ktoś wierzy w takie bzdety.. Adi ;)
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
infinite craft has emerged as a beacon of creativity and exploration in the realm of sandbox gaming. Developed by a team of passionate gamers and developers, this immersive game offers players an infinite canvas to unleash their imagination, embark on thrilling adventures, and build magnificent creations.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Cześć! Cóż, jeśli kasyno jest dobre, to prawdopodobnie wszystko jest w porządku z depozytami. Zwykle wystarczy spojrzeć na to, jak wygodne i bezpieczne jest dla ciebie.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: USG szkodzi zdrowiu płodu. Dlaczego robią to naszym dzieciom?! |
Witam wszystkich! Wygodny system wpłat i wypłat jest jednym z kluczowych czynników przy wyborze kasyna online. Osobiście korzystam z https://malinacasinopl.pl, który oferuje szeroki wybór metod płatności, w tym karty bankowe, portfele elektroniczne i kryptowaluty. Ważne jest, aby wybrać kasyno, które oferuje bezpieczne i szybkie transakcje, a także minimalne opłaty. Zwróć uwagę na czas przetwarzania wniosków o wypłatę i dostępność całodobowego wsparcia. Przejrzyste warunki i brak ukrytych opłat są również ważnymi aspektami wygodnej gry.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |