4lomza.pl/

1. Byłem w niedzielę na konsekracji nowego kościoła ojców cystersów wybudowanego przez górali w willow springs (okolice chicago). To była taka mała polska - stroje ludowe, polskie obrzędy- tradycja tradycja. Pachniało Polską, wiało Polską, grało po Polsku. potem był bankiet z biskupem na który zaproszono nas jako polską TV. I miałem nieodparte wrażenie że amerykanie zazdroszczą nam tej tradycji, obrzędowości, dumy z 1000-letniej tradycji. Wszak oni gdy mówią ze jesteśmy "imigrantami", milkną gdy pytam kiedy ich dziadek tu przyjechał i skąd? po prostu o naszą tradycję - ZAZDROŚĆ
2. Spotkanie... nielegalni znajomi - rok, dwa w ameryce. bardziej amerykańscy niż Busch i Clinton razem wzięci. pełna gra, zapominanie polskich słów, wyliczanie ten ma dodża, tamten motorsa. zielone, zielone...
w trakcie rozmowy, z każdym kieliszkiem zaczynam rozumieć, że mimo że jestem tu niecałe 2 miesiące widziałem więcej niż oni, wiem więcej o chicago. Zaczynam rozumieć ich życie - 6 dni pracy od rana do wieczora za królewską pensję w polsce, a tu ledwo wystarczającą do przeżycia, 2 - 3 godziny dziennie w samochodzie, traktowanie jak psa przez szefa. w niedzielę brak sił na cokolwiek. 2 baksy piwa i polskie seriale z kasety VHS
Rozumiem tą frustrację i leczenie skrzywdzonego polskiego ego - jestem amerykanin, jestem bogaty... Ale tęsknoty i nostalgii nie wyleczą dolary... nie pomoże tu taka MEDYCYNA. Ale może granie ekscentrycznych milonerów przed biednym polakiem troche leczy ich EGO.

3. Szacunek do kraju gdzie podnoszą z ziemi kawałek chleba przez uszanowanie. Czy nie zabija najbardziej myśl że sprzedajemy to za dolary? A tu nie szanuje się chleba. Po prostu wywala się do "garbecia".

A powiedz kto zabroni biednemu bogato żyć

....a czy to nie smutne, że Polak epatuje swoją amerykańskość, znając raptem kilkadziesiąt kilometrów kwadratowych tejże hAmeryki... też się z tym spotkałem.... i było mi smutno... - człowiek mieszkający 25 lat w NYC nie potrafi się tam sam samodzielnie poruszać (poza Greenpointem), nie zna języka, nie widział nic poza metrem, vanem kumpla, czy szefa i placem budowy, czy remontowanym mieszkaniem - makabra...!

---
PGG

znam taki przypadek dziadek z suwalk emigrowal do USA 12 lat temu i co robota na kontraktorce i nic poza tym... ni jezyka ni orientacji w terenie nawet do swojego domu jezdzil okrezna droga bo bal sie zabladzic ... glupio mu sie troche zrobilo jak mu pokazalem droge na przelajki ... ja zoltodziub ktory byl za wielka woda niespelna 2 miesiace

Brawo DaSto !!! Tak trzymaj. Dalej tym kursem . Jesteś obiektywnie patrzącym na realia tego ,,raju". Wiesz to jest naszym błędem że jako grupa etniczna zadawalamy sie tam byle czym. Byle jak praca, nawet taka której murzyn nie chce to nasi ją łapią. Brak pewności i wiary w siebie aby pokusić się o jakies wyższe stanowisko. Poprzednia emigracja wsławiła sie o wiele bardziej szczytnymi dążeniami i osiągnięciami. Ileż tylko zyskało amerykańskie budownictwo poprzez śmiałe projekty wielkich wieżowców, całych osiedli, dróg, mostów i autostrad. Swą osobowością wytworzyli opinie o swej solidności i kompetencji w pracy i życiu społecznym, trwałym związkiem z macierzą i kościołem. Mówiono ,,Polak to katolik". Z przykrością spotykasz dowody że to tylko wspomnienie. Przykre to bardzo ale niestety prawdziwe. Polecam Ci książke bodajże białostoczanina - Redlińskiego pt ,,Wakacjuszka" 3 tomy ale cienkie, bez osłonek ukazujące życie naszych dorobkiewiczów za oceanem. Koniecznie zwróć uwagę na opis balu w drugim tomie str 18. Odnośnie chleba też Twoje spstrzeżenie potwierdzam - łzy mi po twarzy płynęły jak piękny, biały. pszenny chleb musiałem do śmieci wyżucać, zreszto nie tylko bo czasem gdy potrzebne były indycze uda to często reszta też lądowała w śmieciach, a cale łopatki wieprzowe czy wielkie bryły wołowiny po ugotowaniu z nich wywaru na zupę, przyciskiem palca sypały się z olbrzymiego kotła do 200 l. ruchomego kosza na śmieci, którym wywoziło się te niby śmieci do wielkiego kontenera, który jak nasze śmieciarki miażdzył je w swoim wnętrzu i upychał az do całkowitego napełnienia. Jak widzisz dziwny to kraj i dziwni są tam ludzie, szkoda że nasi rodacy też w większości tam dziwaczeją. Pozdrawiam serdecznie i czekam na następną garść Twoich spostrzeżeń.

tarczyn - nikt nikomu nie narzuca spsobu ani stylu jego życia . Wyjatek to agresja i okupacja. Reszta to w wiekszości szpan i dulszczyzna. Może uda ci się kiedyś na własne oczy zobaczyć te ,,bogate życie" po 6 -10 osób w tzw bejsmentach czytaj suterynach umeblowanych znaleziskami z ulic i śmietników. Zakupy w najtańszych sklepach, najtańszej to jest najgorszej żywności. Bywa też spanie na zmiany. Pracujesz w dzień - śpisz w nocy. Masz prace nocną to śpisz na łóżku kolegi w dzień. Poprzednio kiedy u nas w sporzywczych sklepach była żywność tylko dla ludzi więc nasi uważali że wszystko co jest w takim sklepie to jest przydatne do spozycia i zanim taki biedak złapał orientacje to ile wykupił i spożył w/g niego tanich konserw, mleka itd.- przeznaczonych dla psów i kotów to glowa mała. Oczywiście krzywdziłbym wielu gdybym pisał że wszyscy nasi tak tam żyją, ale w większości. Te róże mają wiecej kolców niż kwiatów.

Może ja przebywałem w innych okolicach.... ale 4 lata temu "basementowa kultura" to już nie była większość...

---
PGG