Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Kto zapłaci za zbrodnie podziemia Skoro państwo polskie uznaje, że uczestnicy zbrojnego podziemia działali w jego imieniu, to ponosi także odpowiedzialność za wyrządzone przez nich krzywdy i cierpienia W czwartek 3 lutego 2011 r. Sejm ustanowił nowe święto państwowe – obchodzony 1 marca Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Posłowie zapisali, że to wyraz hołdu „bohaterom antykomunistycznego podziemia, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku, jak i w inny sposób, przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”. W niedzielę 30 stycznia 2011 r. na Podlasiu oddawano hołd ofiarom zbrodni dokonanych 65 lat wcześniej na ludności prawosławnej przez oddział Pogotowia Akcji Specjalnej Narodowego Zjednocze- nia Wojskowego, dowodzony przez kpt. Romualda Rajsa, pseudonim „Bury”. Chodzi o wymienione w 2005 r. przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku (jednostkę organizacyjną pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej) czyny przestępcze: „1. w dniu 29.01.1946 r. we wsi Zaleszany pozbawienia życia przez zastrzelenie, jak i spalenie 16 osób oraz usiłowania pozbawienia życia pozostałych mieszkańców poprzez zam-knięcie ich w jednym domu, który został podpalony, i spowodowania uszkodzeń ciała poprzez poparzenie co najmniej dwóch osób, i dokonanego w tym samym dniu we wsi Wólka Wygonowska pozbawienia życia przez zastrzelenie 2 osób, 2. w dniu 31.01.1946 r. w pobli- żu miejscowości Puchały Stare pozbawienia życia przez rozstrzelanie 30 mężczyzn, 3. w dniu 2 lutego 1946 r. we wsi Zanie pozbawienia życia przez zastrzelenie, jak i spalenie 24 osób i spowodowania uszkodzeń ciała wskutek postrzelenia z broni palnej i poparzenia 8 mieszkańców oraz dokonanego w tym samym dniu we wsi Szpaki pozbawienia życia przez zastrzelenie lub spalenie 5 osób i spowodowania uszkodzeń ciała w wyniku postrzelenia z broni palnej 4 osób, z których to 2 osoby zmarły, jak również sprowadzenia pożaru zabudowań tych wsi i wsi Końcowizna” (cytat pochodzi z oficjalnego komunikatu IPN – „Informacji o ustaleniach końcowych śledztwa S 28/02/Zi w sprawie pozbawienia życia 79 osób – mieszkańców powiatu Bielsk Podlaski, w tym 30 osób tzw. furmanów w lesie koło Puchał Starych, dokonanych w okresie od dnia 29 stycznia 1946 r. do dnia 2 lutego 1946 r.”). We wrześniu 1989 r. w Białymstoku do ściany gmachu, w którym w pierwszych latach po wyzwoleniu działał Teatr Miejski, a od lat 50. kino Ton, przytwierdzono ufundowaną przez NSZZ „Solidarność” tablicę z napisem: „W tym budynku po wojnie skazywano na śmierć żołnierzy Polski Podziemnej”. We wrześniu 1949 r. w sali widowiskowej tegoż Teatru Miejskiego odbył się proces Romualda Rajsa i zastępcy jego oddziału – por. Kazimierza Chmielowskiego, pseudonim „Rekin”. „Bury” otrzymał wyrok śmierci, „Rekin” – dożywocie. Prokurator skutecznie odwołał się od wyroku „Rekina”. Także on został skazany na karę śmierci. Oba wyroki wykonano. Romuald Rajs urodził się w 1913 r. w Jabłonce, która w okresie międzywojennym wchodziła w skład województwa lwowskiego. Bardzo wcześnie związał swoje życie z wojskiem – w 1929 r. wstąpił do Szkoły Podoficerskiej Piechoty dla Małoletnich. Pięć lat później opuścił, w stopniu kaprala, mury szkoły podoficerskiej w Koninie. Brał udział w kampanii wrześniowej, jego oddział został rozbity pod Lublinem przez Niemców, a grupę żołnierzy, z którą się wycofywał, w okolicach Kowla zmusił do złożenia broni uzbrojony oddział miejscowych Białorusinów. Rajs wrócił do Wilna, w którym służył przed wojną. W czasie okupacji działał w konspiracji, był żołnierzem 3. Wileńskiej Brygady Armii Krajowej. Po zdobyciu Wilna przez wojska radzieckie ukrywał się, a następnie zdecydował się na wstąpienie do wojska polskiego – trafił do Samodzielnego Batalionu Ochrony Lasów Państwowych w Hajnówce. W maju 1945 r. wyprowadził swój pluton do 5. Wileńskiej Brygady AK dowodzonej przez Zygmunta Szendzielarza, pseudonim „Łupaszka”. Po rozwiązaniu brygady skontaktował się z białostockim dowództwem okręgowym Narodowego Zjednoczenia Wojskowego – organizacji, która walczyła o narodowo-katolicką Wielką Polskę, obejmującą swoim zasięgiem m.in. wschodnią granicę sprzed 1 września 1939 r. Został mianowany szefem Pogotowia Akcji Specjalnej NZW. Na przełomie 1945 i 1946 r. „Bury” przejął dowództwo nad oddziałem zebranym przez Kazimierza Chmielowskiego, „Rekina”. 120-osobowa formacja posługiwała się, poza Pogotowiem Akcji Specjalnej, jeszcze jedną nazwą – 3. Wileńskiej Brygady NZW. 27 stycznia oddział „Burego” przemieścił się w okolice Hajnówki, dotarł do wsi Łozice, w której przebywało wielu furmanów z zaprzęgami, ściągniętych przez władze gminy do transportu drzewa. Kilkadziesiąt wozów z furmanami przejął „Bury”, by wykorzystać je jako środek transportu dla swego oddziału, który miał zaatakować Hajnówkę. Po akcji, w której m.in. zastrzelono dwóch radzieckich żołnierzy, 3. Wileńska Brygada NZW wycofała się w rejon Bielska Podlaskiego do zamieszkanej przez ludność prawosławną wsi Zaleszany. Po południu 29 stycznia wezwano mieszkańców wsi – rzekomo na zebranie – do domu Dymitra Sacharczuka. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku opisała to tak: „Po zgromadzeniu w tym domu mieszkańców wywołano na zewnątrz Piotra Demianiuka – 16-letniego syna sołtysa Łukasza Demianiuka oraz mieszkańca sąsiedniej wsi Suchowolce – Aleksandra Zielinko. Na podwórku obaj zostali zastrzeleni. Do domu, gdzie zgromadzono mieszkańców, wszedł »oficer – dowódca«, którym najpewniej był R. Rajs »Bury«. Po oddaniu strzału z pistoletu do góry, co uciszyło zebranych, oznajmił im, że przestaną istnieć, a wieś zostanie spalona. Po opuszczeniu pomieszczenia przez dowódcę drzwi zostały zamknięte. Następnie podpalono słomianą strzechę. Płonący budynek obstawiła część uzbrojonych członków oddziału. Mieszkańcy podjęli próbę ucieczki z domu przez drzwi i okna znajdujące się z jego drugiej strony, »od podwórza«. Pilnujący tego wyjścia żołnierze nie strzelali bezpośrednio do uciekających, oddając strzały ponad nimi. W tym czasie inni członkowie oddziału przystąpili do podpalania pozostałych zabudowań we wsi. Nie wszyscy mieszkańcy udali się na zebranie. Do osób, które pozostały i dopiero wskutek rozprzestrzenienia się ognia usiłowały uciekać z domów, strzelano. Osoby, które zginęły w Zaleszanach, byli to wyłącznie ci, którzy nie poszli na zebranie. Gdy został podpalony dom Niczyporuków, to zginęła cała ich rodzina: Jan, jego żona Natalia i dwoje ich dzieci. Według świadka Aleksandra D. »Rodzina ta nie poszła na zebranie, bo nie mieli w czym, byli biedni, nie mieli nawet butów«. Z rodziny Nikity Niczyporuka zginęła jego żona Maria i troje dzieci: Piotr, Michał, Aleksy. Wymieniona Maria Niczyporuk zmarła w następstwie postrzału lub poparzeń w szpitalu. Córka Marii Niczyporuk zeznała, że »matka nie poszła na zebranie, bo nie chciała zostawić samych dzieci, a ponadto obawiała się, że na zebraniu będą wywozić na roboty«. Spaleniu uległa córka Bazyla i Tatiany Leończuków – nieochrzczone, 7-dniowe dziecko, gdyż matka zostawiła je w domu, będąc przekonana, iż niezwłocznie wróci z zebrania (zeznanie Piotra L.). Podczas ucieczki ze swojego płonącego domu został zastrzelony Grzegorz Leończuk wraz z dwójką małych dzieci: Konstantym w wieku 3 lat i 6-miesięcznym Sergiuszem). Jeszcze przed podpaleniem wsi zastrzelono Fiodora Sacharczuka za odmowę wydania owsa dla koni. Zginął też 41-letni Stefan Weremczuk”. To był dopiero początek zbrodniczego rajdu. 31 stycznia w lesie koło wsi Puchały Stare oddział „Burego” rozstrzelał 30 furmanów – wyłącznie prawosławnych (Polaków katolików egzekucja ominęła). Najmłodszy miał 17 lat, najstarszy – 56. Ciała zamordowanych złożono do dołów po ziemiankach, przysypano ziemią, na którą położono gałęzie. 1 lutego „Bury” przydzielił dowódcom pododdziałów nowe zadanie – pacyfikację zamieszkanych głównie przez ludność prawosławną wsi Zanie, Szpaki i Końcowizna. Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku ustaliła: „W dniu 2 lutego 1946 r. plutony wyruszyły w kierunku poszczególnych wsi. Pierwszy pluton pod dowództwem »Wiarusa« wyruszył do wsi Szpaki, drugi pluton pod dowództwem »Bitnego« udał się do Zań, natomiast trzeci pluton pod dowództwem »Leszka« – do Końcowizny. Plutonowi »Leszka« towarzyszyło dowództwo. W godzinach wieczornych do wsi Szpaki wkroczył pluton pod dowództwem »Wiarusa«. Żołnierze zaczęli podpalać zabudowania i strzelać do mieszkańców. Śmierć od kul lub w płomieniach oraz od odniesionych od tego ran poniosło 7 osób. Zostali zastrzeleni: Filipczuk Paweł (47 lat), Kłoczko Wasyl (58 lat), Szeszko Dionizy (50 lat), Szeszko Jan (45 lat), Szeszko Jan (21 lat). W jednym z domów dokonano gwałtu na kobiecie. Wymieniona poddała się napastnikom, gdyż wcześniej Maria Pietruczuk (18 lat), która stawiała opór napastnikom, została postrzelona w okolicy klatki piersiowej i pleców. Zmarła w wyniku odniesionych ran w dniu 6.02.1946 r. w szpitalu w Bielsku. Zostali też postrzeleni Teofil Bałło i Michał Rudczuk oraz Antoni Szeszko, który ranny w głowę zmarł w szpitalu. Nadzwyczajna komisja powołana przez Powiatową Radę Narodową w Bielsku Podlaskim w dniu 3 lutego 1946 r. spisała straty materialne i odnalazła na miejscu ulotkę wzywającą ludność białoruską do opuszczenia wsi w ciągu 14 dni. Drugi pluton, dowodzony przez »Bitnego«, po przybyciu do Zań zajął następujące pozycje. Z jednej strony wieś została otoczona przez drużynę »Gołębia«, a z drugiej – przez drużynę »Szczygła«. Trzecia drużyna pod dowództwem »Ładunka« weszła do wsi, gdzie zaczęto podpalać poszczególne zabudowania. Nie podkładano ognia pod domy należące do osób wyznania katolickiego, jak też nie podpalano zabudowań tych prawosławnych, którzy zamieszkiwali w bezpośrednim pobliżu gospodarstw należących do rodzin katolickich (według zeznań świadków wówczas w Zaniach mieszkały 4 rodziny katolickie). Mieszkańców, którzy usiłowali wydostać się z płonących domów, zapędzano z powrotem lub strzelano do ludzi wybiegających z palących się budynków i próbujących uciec ze wsi. Przed oddaniem strzałów niektórych mieszkańców pytano o narodowość i wyznanie. W oparciu o dokumenty i zeznania świadków przesłuchanych w sprawie należy przyjąć, że podczas pacyfikacji wsi zginęły 24 osoby. Nadto rany postrzałowe odniosło 8 mieszkańców. W protokole specjalnej komisji z Bielska Podlaskiego zapisano, że wśród zgliszczy znaleziono broń: jeden pistolet maszynowy oraz amunicję. W dniu 2 lutego 1946 r. została również zaatakowana wieś Końcowizna. Ataku dokonał trzeci pluton pod dowództwem »Leszka«. Świadkowie wydarzeń w Końcowiźnie podają, że wówczas zamieszkiwało wieś około 60 osób wyznania prawosławnego. W tym dniu około godziny 18 część oddziału przeszła do wsi przez lód na rzece Narwi i zaczęła podpalać strzechy domów, stodół oraz strzelać do ludności. Mieszkańcy wsi uciekli i nikt nie zginął”. Po tych akcjach 3. Wileńska Brygada NZW była ścigana przez KBW i wojsko. W czasie walk zginęli m.in. dowodzący pacyfikacjami wsi „Wiarus”, „Bitny” i „Leszek”. W październiku Rajs podzielił oddział, a sam wyjechał z żoną i małym synem do Karpacza. Tam, w listopadzie 1948 r., ujęli go funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. W czasie przesłuchania „Bury” wskazał miejsce pobytu swego zastępcy, por. Kazimierza Chmielowskiego – aresztowano go w następnym miesiącu. 23 lutego 1991 r. Sejm uchwalił wciąż obowiązującą Ustawę o uznaniu za nieważne orzeczeń wydanych wobec osób represjonowanych za działalność na rzecz niepodległego bytu Państwa Polskiego w okresie od 1 stycznia 1944 do 31 grudnia 1989 r. Zgodnie z art. 2 tej ustawy „Niewłaściwość orzeczenia stwierdza sąd okręgowy albo wojskowy sąd okręgowy, jeżeli zgodnie z obowiązującymi przepisami w dniu wejścia w życie ustawy właściwy do rozpoznania sprawy o czyn będący przedmiotem tego orzeczenia jest sąd wojskowy. Stwierdzenie nieważności orzeczenia uznaje się za równoznaczne z uniewinnieniem”. 15 września 1995 r. Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego na podstawie tej ustawy unieważnił wyroki skazujące Rajsa i Chmielowskiego, bo ich działania „zmierzały do realizacji celu nadrzędnego, jakim był dla nich niepodległy byt Państwa Polskiego”. Podobne orzeczenia wydano wobec innych członków oddziału „Burego”. Wśród osób, którym przyznano odszkodowania, znaleźli się wdowa i syn Romualda Rajsa. W przeprowadzonym w 1949 r. śledztwie ustalono miejsce zamordowania furmanów, jednak nie ujawniono go rodzinom ofiar. Podobnie jak faktu, że w kwietniu 1951 r. odnaleziono i wydobyto szczątki 27 furmanów (z powodu bardzo dużych uszkodzeń, m.in. zmiażdżonych czaszek, oszacowano liczbę zwłok na podstawie znalezionych górnych szczęk). Przeniesiono je na cmentarz katolicki w Klichach. Dopiero w latach 90. oficjalnie ujawniono miejsce mordu i pochówku. Kilka miesięcy później krewni ofiar utworzyli własną organizację, znaną pod obecną nazwą: Społeczny Komitet Członków Rodzin Osób Pomordowanych w dniach 29, 31 stycznia i 2 lutego 1946 roku przez Zbrojne Podziemie. W czerwcu 1995 r. komitet wystąpił do dyrektora Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku o ekshumację furmanów pochowanych w Klichach oraz na miejscu zbrodni. Dokonano jej 23 lipca 1997 r. Na miejscu zbrodni znaleziono szczątki trzech osób. Dwa dni później szczątki furmanów złożono we wspólnym grobie na cmentarzu wojskowym w Bielsku Podlaskim. W listopadzie 1997 r. komitet rozpoczął starania o postawienie na mogile niewielkiego pomnika. Walka o pomnik trwała pięć lat, wymagała przezwyciężenia oporu pani wojewody, Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji, Ministerstwa Kultury, Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa. Dopiero po klęsce prawicy w wyborach Naczelny Sąd Administracyjny w marcu 2002 r. uchylił odmowne decyzje w sprawie pomnika. Komitet, naciskany przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, zrezygnował z napisu na pomniku: „W hołdzie pomordowanym przez zbrojne podziemie”. Zastąpiono go innym: „W hołdzie pomordowanym przez Oddział PAS NZW kpt. Romualda Rajsa pseudonim »Bury«”. 26 października 2002 r., po pięciu latach starań, na cmentarzu wojskowym w Bielsku Podlaskim odsłonięto pomnik na zbiorowej mogile furmanów. To także dzięki staraniom komitetu śledztwo w sprawie przestępczych działań oddziału „Burego” podjęła w 1997 r. ówczesna Okręgowa Komisja Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku, a potem jej następczyni – Oddziałowa Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku. W 2005 r. oddziałowa komisja wydała postanowienie o umorzeniu śledztwa w sprawie zbrodni oddziału Rajsa „wobec prawomocnego zakończenia postępowania o te same czyny przeciwko sprawcy kierowniczemu oraz śmierci bezpośrednich sprawców i niewykrycia części z nich”. IPN uznał zatem wyroki skazujące, które zapadły po wojnie. Równocześnie zakwalifikowano zabójstwa furmanów i pacyfikacje wsi przez oddział „Burego” za zbrodnie przeciwko ludzkości, które nie ulegają przedawnieniu. W informacji o ustaleniach końcowych śledztwa IPN stwierdzono: „Dokonane zabójstwa furmanów, jak i skierowane ataki przeciwko mieszkańcom wsi, były wymierzone w osoby cywilne, które realnie nie stanowiły zagrożenia dla oddziału. Brak jest danych, że osoby, które straciły życie, działały w strukturach państwa komunistycznego, a ich działanie było wymierzone w rozbicie tej organizacji podziemnej. Mówienie o ewentualnym zagrożeniu jest zatem twierdzeniem czysto hipotetycznym i nie pozwalało na podjęcie działań zmierzających do ich fizycznej eliminacji”. Podkreślono, że wspólnym motywem determinującym działania „Burego” i części jego podwładnych „było skierowanie działania przeciwko określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej”. Dlatego „zabójstwa i usiłowania zabójstwa tych osób należy rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem należące do zbrodni ludobójstwa, wchodzących do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości”. 26 lutego 2010 r. prezydent Lech Kaczyński przesłał do Sejmu projekt ustawy o Narodowym Dniu Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” obchodzonym 1 marca – w rocznicę wykonania wyroku śmierci na siedmiu członkach IV Komendy Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Święto – jak zapisano w dokumencie – będzie hołdem złożonym „bohaterom Powstania Antykomunistycznego, którzy w obronie niepodległego bytu Państwa Polskiego, walcząc o prawo do samostanowienia i urzeczywistnienie dążeń demokratycznych społeczeństwa polskiego, z bronią w ręku przeciwstawili się sowieckiej agresji i narzuconemu siłą reżimowi komunistycznemu”. 8 czerwca premier Donald Tusk przekazał marszałkowi Sejmu Bronisławowi Komorowskiemu stanowisko rządu wobec projektu ustawy. Znalazło się w niej stwierdzenie, że żołnierze drugiej konspiracji „jako pierwsi walczyli o Wolną Polskę z okupantem sowieckim i zainstalowanym przez niego reżimem komunistycznym” i „pozostali dla wielu środowisk opozycji demokratycznej wzorem postawy obywatelskiej”. Rząd nie wyraził wątpliwości co do sformułowań zawartych w projekcie ustawy, w tym określenia „powstanie antykomunistyczne”. 28 maja 2008 r. 24 posłów przesłało do marszałka Sejmu projekt ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego, przewidujący możliwość ubiegania się o zadośćuczynienie przez obywateli polskich, którzy – jak stwierdzono w uzasadnieniu – „ucierpieli w wyniku zbrodni ludobójstwa popełnionych przez podziemne oddziały zbrojne po zakończeniu II wojny światowej”. Posłowie powołali się na zakwalifikowanie przez Oddziałową Komisję Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu w Białymstoku przestępstw oddziału „Burego” jako zbrodni przeciwko ludzkości. Szacowali, że z nowelizacji skorzystałoby około stu osób. Przyjęli, że każda uzyskałaby 50 tys. zł zadośćuczynienia – taką kwotę Sąd Warszawskiego Okręgu Wojskowego przyznał wdowie po „Burym”. Autorzy projektu powołali się także na obecny stosunek władzy państwowej do zbrojnego podziemia: „Jeśli państwo polskie przyjmuje na siebie odpowiedzialność za działalność tychże grup, uznając je za działające w jego imieniu, i wypłaca odszkodowania spadkobiercom żołnierzy walczących w tych oddziałach, (...) powinno naprawiać szkody, jakie oni wyrządzili cywilnym osobom postronnym”. 3 grudnia 2008 r. poselski projekt ustawy omawiano w czasie posiedzenia Komisji Polityki Społecznej i Rodziny. Nie znalazł sojuszników. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Pracy i Polityki Społecznej Marek Bucior oświadczył, że „osoby, którym powinny przysługiwać odszkodowania, winny być osobami, które były represjonowane przede wszystkim przez państwo”. Podsekretarz stanu w Ministerstwie Zdrowia Marek Twardowski, „wnikając głęboko i analizując” projekt, uznał go za niewykonalny, a ponadto rodzący „różnego rodzaju zadrażnienia, rozdrapywanie ran”. Wtórował im ówczesny kierownik Urzędu do spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Janusz Krupski: „Ja również opowiedziałbym się za odrzuceniem tego projektu, to budzi ogromną ilość wątpliwości”. Projekt ustawy posłano do podkomisji kierowanej przez Teresę Piotrowską z PO. 13 stycznia 2011 r. „Nasz Dziennik” zaalarmował, że projekt Lecha Kaczyńskiego leży w Komisji Kultury i Środków Przekazu, czemu jest winna Platforma Obywatelska: „1 marca miał być Narodowym Dniem Pamięci »Żołnierzy Wyklętych«. Jak się okazuje, od wielu miesięcy sejmowa komisja kultury pod przewodnictwem Iwony Śledzińskiej-Katarasińskiej nie zajęła się projektem ustawy, który przed rokiem do parlamentu skierował prezydent Lech Kaczyński. Za kilka tygodni, 1 marca, minie okrągła, 50. rocznica zamordowania przez UB członków ostatniego Zarządu WiN (chodzi o 60. rocznicę – przyp. KP). Marcowy termin miał być symbolicznym uhonorowaniem wszystkich żołnierzy podziemia antykomunistycznego”. Z łamów gazety należącej do ojca Tadeusza Rydzyka posłankę PO zaatakowali posłowie PiS. Elżbieta Kruk oświadczyła, że przewodnicząca komisji zwleka z omawianiem projektu od czerwca, czyli pozytywnego zaopiniowania przez rząd. Sprawa nabrała gwałtownego przyspieszenia. 31 stycznia 2011 r. Bronisław Komorowski wyznaczył na swojego reprezentanta sekretarza stanu w Kancelarii Prezydenta Krzysztofa Łaszkiewicza. Wziął on udział w pierwszym czytaniu projektu, które odbyło się 2 lutego na posiedzeniu Komisji Kultury i Środków Przekazu. Krzysztof Łaszkiewicz oznajmił, że Bronisław Komorowski „kontynuuje i wspiera” inicjatywę Lecha Kaczyńskiego, a ustanowienie święta będzie „wyrazem szacunku dla żołnierzy drugiej konspiracji za niezłomną postawę patriotyczną i niepodległościową”. W czasie dyskusji wprowadzono jedną dość istotną poprawkę – „powstanie antykomunistyczne” zastąpiono „podziemiem antykomunistycznym”. Posłowie klubów PiS oraz Polska Jest Najważniejsza nie chcieli kruszyć o ten zapis kopii, zależało im przede wszystkim, by ustawa weszła w życie przed 1 marca. Dopięli swego – komisja przyjęła poprawkę Elżbiety Kruk, by zrezygnować z 14-dniowego vacatio legis i by ustawa mogła wejść w życie w dniu ogłoszenia. Następnego dnia projekt – dzięki decyzji marszałka Grzegorza Schetyny – trafił pod obrady Sejmu. Tu odbyło się od razu drugie i trzecie czytanie, zakończone uchwaleniem. Nazajutrz, 4 lutego, ustawę bez poprawek przyjął Senat. Dnia 9 lutego podpis pod nią złożył prezydent. Ustawa została ogłoszona w Dzienniku Ustaw, a więc weszła w życie, 15 lutego, torując drogę do świętowania 1 marca Narodowego Dnia Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. W końcu ubiegłego roku Społeczny Komitet Członków Rodzin Osób Pomordowanych w dniach 29, 31 stycznia i 2 lutego 1946 roku przez Zbrojne Podziemie wystosował list do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny (w całości opublikowany w „Przeglądzie” nr 3/2011), przypominając o poselskim projekcie ustawy o zmianie ustawy o kombatantach oraz niektórych osobach będących ofiarami represji wojennych i okresu powojennego. Napisał: „W styczniu 2011 r. minie 65 lat od tragicznych wydarzeń, w których utraciliśmy naszych najbliższych. Mimo wielu bolesnych przeżyć pozostaje nam, choć coraz słabsza, nadzieja, że państwo polskie, a w szczególności przedstawiciele narodu, jakimi są posłowie na Sejm, okażą nam życzliwość i zrozumienie. Uchwalenie ustawy z druku 813, prócz potwierdzenia stosowania przez państwo polskie zasady równego traktowania obywateli bez względu na ich narodowość czy wyznanie, byłoby też ważnym dla nas aktem upamiętnienia przez Sejm tej tragicznej daty”. Marszałek nie odpowiedział. W niedzielę, gdy na Podlasiu obchodzono 65. rocznicę zbrodni „Burego”, dziennikarz PAP zapytał Teresę Piotrowską o los projektu. Posłanka odpowiedziała, że w jej podkomisji jest wiele projektów, w tym nierealne, realizacja wszystkich kosztowałaby 400 mln zł, a takich pieniędzy w budżecie państwa nie ma. Posłowie, którzy są autorami projektu ustawy, szacowali w uzasadnieniu koszt nowelizacji na 5 mln (zakładali, że sto osób może otrzymać po 50 tys. zł). Ten szacunek zakwestionowała Beata Witkowska, ekspert ds. legislacji z Biura Analiz Sejmowych. Analizując projekt ustawy, napisała m.in.: „Z badań przedstawionych w publikacji »Atlas polskiego podziemia niepodległościowego 1944-1956« wynika, że w konspiracji tylko po 1944 r. było w sumie ok. 200 tys. osób, w tym z bronią w ręku walczyło 20 tys. Działania niektórych oddziałów podziemia przedstawione w »Atlasie« odnotowują akcje, których ofiarami padała ludność cywilna (obywatele polscy różnych narodowości). Nie wydaje się zatem uprawniony pogląd, wyrażony w uzasadnieniu, że liczba wniosków od osób, które obejmie proponowana nowelizacja, »nie przekroczy 100«”. Bilans wojny domowej Za początek wojny domowej uznaje się datę 9 sierpnia 1943 r. Wówczas pod Borowcem, na rozkaz szefa lubelskiego okręgu NSZ, został wymordowany oddział GL im. Kilińskiego. Zginęło 26 partyzantów i sprzyjających im mieszkańców okolicznych wsi. Warto pamiętać, że dowódca AK w „Oświadczeniu” potępił ów „ohydny mord” NSZ. Do tej pory trudno ustalić całościowy bilans wojny domowej toczonej w latach 1944-1947 (potem działały już tylko izolowane oddziały). Różni historycy podają różne liczby, niekiedy nawet znacznie odbiegające od siebie. Tak jak w PRL pomniejszano liczebność zbrojnego podziemia, tak teraz chyba się ją zawyża. Niemniej jednak ofiary po obu stronach szły w tysiące. Obecnie szacuje się, że w wojnie domowej uczestniczyło około 450 tys. ludzi. Zbrojne podziemie można ocenić na około 150 tys. (uwzględniając m.in. liczbę aresztowanych i ujawniających się), z tego około 30 tys. w oddziałach zbrojnych. Dokładnie znane są jedynie straty zbrojnych organów władzy ludowej (4018 milicjantów, 1615 funkcjonariuszy UB, 3729 żołnierzy WP, KBW i WOP, 495 członków ORMO – razem 9857 osób). Jak obliczył Tadeusz Kosowski, wśród ofiar podziemia zbrojnego było też 5043 bezbronnych cywilów, w tym 2655 rolników i 691 gospodyń domowych oraz 187 dzieci do lat 14. Ocenia się, że po stronie „wyklętych” zginęły 7672 osoby. Zginęło też 1980 wojskowych radzieckich. Łącznie zginęło 25 tys. osób. Ofiary były więc po obu stronach i tego nie chcą uznać ci, którzy wnosili o ustanowienie i uchwalili 1 marca Narodowym Dniem Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Bohaterowie czy zdrajcy? Leszek Żebrowski o Gwardii Ludowej i Armii Ludowej... http://www.youtube.com/watch?v=7VH8X6xgvzY "Ludowej", czy sowieckiej? I do czego może doprowadzić WYBIELANIE sowieciarzy. +++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ Polska rządna i gospodarna, bogobojna i sprawiedliwa PROGRAMEM Polskiego Narodu! ........ JKK
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Ogień” był bandytą Napisał(a): Leszek Konarski w wydaniu 9/2012. Fot. Archiwum Fot. Archiwum Postawienie Kurasiowi pomnika w Zakopanem i zrobienie z jego odsłonięcia patriotycznej uroczystości o randze państwowej tak bardzo zdenerwowało Słowaków mieszkających po obu stronach polskiej granicy, że odpowiednik polskiego IPN, Ústav Pamäti Národa w Bratysławie, postanowił zająć się sprawą nowego polskiego Janosika. Nie mogli pojąć, jakim sposobem człowiek, który był zwolennikiem czystek etnicznych, który chciał Polski bez Słowaków, Rusinów i Żydów, który terroryzował, zabijał i okradał ludność na terenie polsko-słowackiego pogranicza, został szlachetnym bohaterem, mordującym wyłącznie przedstawicieli władzy ludowej. Leszek Konarski Górale z Nowego Targu cieszą się, że Instytut Pamięci Narodowej wreszcie ma konkurencję i dzięki temu ludzie dowiedzą się prawdy o działalności oddziału partyzanckiego Józefa Kurasia „Ognia” w latach 1945-1947 na Podhalu, Orawie i Spiszu. Gdy 10 lat temu krakowski oddział IPN zwrócił się do świadków tamtych wydarzeń, chętnie przekazywali swoje relacje i opisywali, jak byli przez „Ognia” nękani, zastraszani, grabieni, ilu niewinnych ludzi zamordowano. Efekt ich szczerych relacji był taki, że 13 sierpnia 2006 r. zostali zaproszeni do Zakopanego na uroczystość odsłonięcia przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego pomnika „Ognia” i jego poległych podkomendnych. Żaden z zabierających głos przedstawicieli IPN ani major WP, który w czasie apelu poległych odczytał ponad 90 nazwisk „ogniowców”, nie wspomnieli o kilkukrotnie większej liczbie ludzi, którzy przez „Ognia” stracili życie. Nawet w trakcie mszy z udziałem prezydenta, poprzedzającej uroczystość, nikt się za nich nie pomodlił. Postawienie Kurasiowi pomnika w Zakopanem i zrobienie z jego odsłonięcia patriotycznej uroczystości o randze państwowej tak bardzo zdenerwowało Słowaków mieszkających po obu stronach polskiej granicy, że odpowiednik polskiego IPN, Ústav Pamäti Národa w Bratysławie, postanowił zająć się sprawą nowego polskiego Janosika. Nie mogli pojąć, jakim sposobem człowiek, który był zwolennikiem czystek etnicznych, który chciał Polski bez Słowaków, Rusinów i Żydów, który terroryzował, zabijał i okradał ludność na terenie polsko-słowackiego pogranicza, został szlachetnym bohaterem, mordującym wyłącznie przedstawicieli władzy ludowej. Słowaccy historycy przyjechali do Polski, zapoznali się z dokumentami zgromadzonymi w archiwach IPN, spisali relacje wielu osób, w 2009 r. przysłali ekipę filmową, która zrealizowała 33-minutowy film dokumentalny „Zakątki zapomniane przez Pana Boga”. Został on pokazany tylko w telewizji słowackiej. Jego „polska” premiera odbyła się w sierpniu 2010 r. w Instytucie Polskim w Bratysławie. Słowacy pokazali w nim zupełnie innego Kurasia, nieprzypominającego tego opisywanego przez nasz IPN, i dlatego film do polskiej telewizji nie trafił. Słowacy nadal zbierają materiały dotyczące Kurasia. Po raz pierwszy postać tego samego człowieka oceniają historycy dwóch sąsiadujących ze sobą państw. W Polsce powojenne losy oddziału partyzanckiego Józefa Kurasia „Ognia” bada Maciej Korkuć z krakowskiego oddziału IPN, natomiast pracami słowackich badaczy kieruje Lubomir Durina z UPN w Bratysławie. Dla polskiego historyka Kuraś to zasłużony przywódca antykomunistycznego podziemia, odważnie walczący z władzą ludową. Natomiast słowacki historyk uważa, że oddział „Ognia” to banda, która wprawdzie miała na swoich sztandarach hasła walki o wolną Polskę, ale przy okazji terroryzowała góralskie wsie, grabiła i mordowała niewinnych ludzi, realizowała program czystek etnicznych, nienawidziła Słowaków, Rusinów i Żydów. Trudno jednak się spodziewać, że pracownicy dwóch narodowych instytutów pamięci, położonych po obu stronach granicy, zespolą wysiłki i wspólnie postanowią szukać prawdy. Za państwowe pieniądze zawsze będzie ona różna. Przysięgli na Biblię 16 marca 1990 r., po wieczornej mszy, na plebanii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu zjawiło się ośmiu mężczyzn, byłych żołnierzy Armii Krajowej z terenu Podhala, wszyscy w wieku ok. 70 lat. Zapowiedzieli wcześniej, że przyszli przekazać parafii bardzo ważny dokument i poświadczyć na Biblię, że wszystko, co napisali, jest prawdziwe. Chcą to potwierdzić przed Bogiem. Zostali przyjęci przez proboszcza Franciszka Juraszka i wikarego Henryka Paśkę. – Stół nakryłem białym obrusem, położyłem krzyż i Biblię, zapaliłem świece – wspomina jedyny żyjący świadek tego wydarzenia, ks. Henryk Paśko, obecnie proboszcz parafii św. Jadwigi Królowej przy ul. Ludźmierskiej w Nowym Targu. – Wszystkich tych mężczyzn znałem osobiście, bo byłem kapelanem nowotarskich akowców. To byli bardzo zacni ludzie, godni zaufania, ogromnie dla Polski zasłużeni, o wspaniałych życiorysach. Wszyscy już zmarli, nie żyje też ks. Juraszek. Tylko ja zostałem. Kpt. Jan Kacwin, pseudonim „Juhas”, prezes nowotarskiego koła Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej, jeden z założycieli tutejszej Komisji Historii Wojskowości oraz oddziału Polskiego Towarzystwa Historycznego, położył w pobliżu Biblii dziewięciostronicowy dokument z podpisami wszystkich przybyłych na plebanię. Gdy zbliżyli się do stołu, Jan Kacwin powiedział, że te kartki to jest ich testament, do wiadomości Pana Boga. Cudem przeżyli zarówno hitlerowską okupację, jak i „Ognia”. Mają już swoje lata, nie wiedzą, jak długo pozostaną jeszcze na tym świecie. Są przekonani, że gdy odejdą ostatni świadkowie powojennych wydarzeń, w Polsce zacznie się tworzenie legendy wokół postaci Józefa Kurasia. Dokument składają w depozycie w nowotarskiej parafii, bo tu będzie bezpieczny. Mają nadzieję, że zostanie odczytany na Sądzie Ostatecznym. Podpisali się, położyli ręce na Biblii i przysięgli, że wszystko, co napisali, odpowiada prawdzie. Następnie ks. prałat Franciszek Juraszek na dole dziewiątej strony, pod podpisami ośmiu akowców, napisał, że 16 marca 1990 r. był świadkiem złożenia przysięgi przez osoby podpisane pod dokumentem i poświadcza to swoim podpisem. Ks. Franciszek Juraszek, proboszcz parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w latach 1976-2001, były duszpasterz nowotarskiej „Solidarności”, zmarł w 2009 r. Wraz z jego śmiercią w tajemniczy sposób zniknął z plebanii dokument byłych akowców. Nikt z obecnie pracujących tu księży nie jest w stanie powiedzieć, co się z nim stało. Komuś musiało na tym bardzo zależeć. Nowotarscy akowcy widocznie to przewidzieli i dlatego pozostawili kopie tego dokumentu swoim rodzinom. Jedną z tych kopii pokazałem ks. Henrykowi Paśce. – Mogę tylko stwierdzić, że jest to kserokopia oryginalnego dokumentu. Brakuje na niej jedynie podpisu ks. Franciszka Juraszka. Nie mam pojęcia, co się stało z oryginałem. Proszę wybaczyć, ale nie powiem panu nic o Kurasiu, bo jest to w naszym regionie dalej wielka, niezabliźniona rana. Całą sprawę powinniśmy powierzyć do rozstrzygnięcia Panu Bogu i bożemu miłosierdziu. Nawet IPN nie oczyści Kpt. Jan Kacwin, ostatni z ośmiu mężczyzn składających przysięgę, były żołnierz IV batalionu 1. Pułku Strzelców Podhalańskich AK, po wojnie aresztowany i więziony, długoletni prezes koła Światowego Związku Żołnierzy AK, został odprowadzony na cmentarz 2 grudnia 2011 r. Nie doczekał sesji Rady Powiatu Nowotarskiego, na której miała być omawiana sprawa postawienia w Waksmundzie koło Nowego Targu pomnika Józefa Kurasia „Ognia”. Wolał widocznie odejść wcześniej. O tym, co kpt. Kacwin mógł sądzić o planach postawienia pomnika Józefowi Kurasiowi, można tylko wnioskować z jego wcześniejszych wywiadów udzielonych miejscowej prasie, gdzie o „Ogniu” mówił: „bandyta”, „negatywna postać”, „dezerter AK działający na własną rękę”, „my walczyliśmy o Polskę wolną, demokratyczną, wielu z nas było na Sybirze, w więzieniach stalinowskich, jednak nie mordowaliśmy, nie grabiliśmy zwykłych ludzi”. Byli akowcy z Podhala od wielu lat protestowali przeciwko wszelkim formom gloryfikowania postaci „Ognia” po 1989 r., słali liczne pisma do gazet, do IPN, domagali się wyjaśnienia pospolitych zbrodni popełnionych przez oddział „Ognia”. Powołali Stowarzyszenie Pamięci im. 1. Pułku Strzelców Podhalańskich, które zajęło się zbieraniem relacji i dokumentów o zbrodniach ludzi „Ognia” na byłych żołnierzach AK. W Zakopanem zablokowali nazwanie imieniem Józefa Kurasia jednej z ulic na osiedlu Pardałówka. Ale zapobiec postawieniu Kurasiowi pomnika nie zdołali. Tyle że nie dopuścili do usytuowania go w centrum miasta. Pomnik najpierw miał stanąć w centrum, u zbiegu ul. Kościuszki z al. 3 Maja, potem zaproponowano park im. Józefa Piłsudskiego, koło pomnika Grunwaldzkiego. Dzięki protestom, że marszałek nie byłby zadowolony z takiego towarzystwa, stanął w mniej eksponowanym miejscu przy ul. Kościuszki, naprzeciwko dworca PKS. Kilka lat temu byli akowcy z Podhala nie dopuścili do przegłosowania uchwały o zgodzie Rady Miasta Nowego Targu na pomnik Kurasia w centrum miasta oraz na powstanie ulicy „Ognia”. W tych działaniach popierali ich szczególnie mieszkańcy Waksmundu i Ostrowska, wsi, które najbardziej ucierpiały w wyniku powojennej działalności partyzanckiego oddziału Kurasia. Gdy ich mieszkańcy dowiedzieli się, że 22 kwietnia 2001 r. w kościele św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu ma się odbyć uroczystość poświęcenia tablicy mjr. Józefa Kurasia, napisali do prymasa Józefa Glempa list z prośbą o opamiętanie się, nierobienie bohaterów z osób, które mają krew na rękach. Nic nie pomogło, kolejne tablice, mające tworzyć atmosferę świętości wokół „Ognia”, zostały umieszczone w kościołach w Licheniu, w Rabce i – aż trzy – w Juszczynie koło Makowa Podhalańskiego. Nowotarskim akowcom udało się zablokować nazwanie szkoły podstawowej w Waksmundzie imieniem Józefa Kurasia. Chodzili i zrywali z parkanów ulotki zwolenników nowego patrona, na których Kuraś był przedstawiany jako „porucznik Piłsudskiego”, jako ten, kto „zagonił sowietów pod Kijów”, choć w 1920 r. miał tylko pięć lat. A gdy SB chciała go aresztować, wrócił do lasu, aby walczyć „o wolną Polskę, nie komunistyczną, nie żydowską”. Kombatantom z Podhala nie udało się obronić tablicy wiszącej przez lata na górnej stacji kolejki na Gubałówkę, upamiętniającej funkcjonariuszy UB i KBW oraz Bogu ducha winnego maszynistę tej kolejki, Zachara Szumlańskiego, którzy w tym miejscu zginęli w wyniku zasadzki zorganizowanej przez oddział „Ognia”. Nie pomogły argumenty, że zginął kolejarz niemający nic wspólnego z żadną stroną politycznego konfliktu. Tablicę poddano lustracji i polecono ją zdemontować. Ofiary „Ognia” mają tylko jeden niewielki pomnik w Nowej Białej, tuż koło budynku ośrodka zdrowia, i aż dziw bierze, że IPN jeszcze nie interweniował. Zachował się na nim napis informujący, że jest to pomnik „Ofiar II Wojny Światowej i Zamordowanych Mieszkańców Nowej Białej przez bandę Ognia”. 29 grudnia 2011 r., dokładnie miesiąc po śmierci kpt. Jana Kacwina, który przez wiele lat sprzeciwiał się robieniu z Kurasia bohatera narodowego, radni gminy Nowy Targ, przewagą tylko jednego głosu, wydali zgodę na ustawienie na koszt warszawskiej Fundacji „Pamiętamy „pomnika Józefa Kurasia i jego partyzantów na prywatnej działce należącej do rodziny Kurasiów w Waksmundzie, przy szlaku na Turbacz. W głosowaniu wzięło udział 21 radnych, siedem osób głosowało za przyjęciem tej uchwały, sześć było przeciwnych, a osiem wstrzymało się od głosu. Wójt gminy Nowy Targ Jan Smarduch odczytał wniosek Fundacji „Pamiętamy” i powiedział, że osobiście nie ma nic przeciwko budowie pomnika, gdyż jest to inicjatywa prywatna, gminy nic to nie kosztuje i ma on zostać ustawiony na prywatnym gruncie. Potem przedstawiciele fundacji – Grzegorz Wąsowski, kiedyś działacz Ligi Republikańskiej, oraz Kazimierz Krajewski, kierownik Referatu Badań Naukowych i Zbiorów Bibliotecznych Instytutu Pamięci Narodowej – tłumaczyli radnym, że czarną legendę „Ognia” stworzyła bezpieka, a prawda jest zupełnie inna: Kuraś nikogo nie mordował bez powodu, karał śmiercią tylko kolaborantów i donosicieli. – Nie tłumaczcie nam, że był bohaterem – ostro zareagował najstarszy wiekiem radny, Jan Leśnicki z Gronkowa. – Bohaterem był w czasie wojny, a po wojnie był zwykłym mordercą. Jestem zdziwiony tym, że nie zapytaliście mieszkańców Podhala ani tutejszych historyków, co myślą o „Ogniu”. Tutaj ludzie mają o nim zupełnie inne zdanie niż wy. Inny radny, Józef Pietraszek z Krempach, uznał, że decyzja o stawianiu pomnika Kurasiowi to byłoby na Podhalu rozdrapywanie ran, które po Kurasiowych mordach jeszcze się nie zagoiły. Przeciwnicy pomnika w Waksmundzie tłumaczyli, że „Ogień” zabił wielu niewinnych ludzi, może i w szczytnych celach, ale nawet IPN nie jest w stanie go oczyścić z pospolitych morderstw. A poza tym co to za moda stawiania pomników na prywatnych gruntach? Uchwała przeszła chyba tylko dzięki głosowi radnego Łukasza Gromady, który stwierdził, że decyzja radnych i tak nie ma tu większego znaczenia. Teren jest prywatny i bez względu na to, co zadecydują, pomnik i tak powstanie. Tuż przed głosowaniem odczytano negatywną opinię w sprawie pomnika, nadesłaną przez Towarzystwo Słowaków w Polsce, oraz dwie opinie pozytywne, które nadeszły z Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa oraz Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej w Warszawie. Słowacki protest W piśmie skierowanym do wójta Nowego Targu Jana Smarducha mieszkający w Polsce Słowacy nalegają na odroczenie uchwały o postawieniu Józefowi Kurasiowi pomnika, bo jest to ich zdaniem działanie polityczne, dalekie od realiów historycznych. Zamiast stawiać monumenty, należy najpierw wyjaśnić dużo spraw związanych z powojenną działalnością Kurasia na terenie Podhala, Spisza i Orawy. Od wielu lat Słowacy domagają się wyjaśnienia m.in.: • uprowadzenia i obrabowania 16 kwietnia 1946 r., a następnie zamordowania w obozie „Ognia” pod Turbaczem czterech mieszkańców Nowej Białej: Jana Szczurka, Jana Kraka, Józefa Chałupki i Jana Łapszańskiego, • zastrzelenia 24 stycznia 1946 r. w Trybszu Pawła Bizuba, śmiertelnego postrzelenia jego syna Jakuba oraz obrabowania ich gospodarstwa, • zamordowania 12 listopada 1946 r. w Niedzicy Michała Kuźla, ojca sześciorga dzieci, oraz obrabowania go, • dokonania w latach 1945-1947 ok. 120 napadów rabunkowych na ludność cywilną Spisza, szczególnie w Krempachach, Nowej Białej, Dursztynie, nakładania nakazów zapłaty kontrybucji na spiskie miejscowości i dokonywania grabieży mienia. Członkowie Zarządu Głównego Towarzystwa Słowaków w Polsce uważają, że u nas wszystko jest postawione na głowie, najpierw historycy i prokuratorzy IPN powinni zbadać wszelkie zbrodnie Kurasia i dopiero potem zadecydować, czy zasłużył na pomnik. – IPN nie chce słyszeć o faktach, które nie wpisują się w tworzoną przez niego własną wersję historii najnowszej – uważa Ludomir Molitoris, sekretarz generalny Towarzystwa Słowaków. – Piszemy, podajemy fakty, nazwiska, daty, kogo i gdzie oddział „Ognia” zamordował, prosimy o wszczęcie śledztwa. Odpowiadają nam, że te czyny uległy przedawnieniu. Nie chcą nawet podjąć się wyjaśnienia, dlaczego ci ludzie zginęli. W dniach od 9 do 11 marca 2007 r. IPN zorganizował w Nowym Targu konferencję naukową „Wokół legendy »Ognia«”. – Pojechałem na tę konferencję i nagle widzę, że jest to akademia ku czci Józefa Kurasia, wielkiego bohatera, i nawet dyskusji nie przewidziano – wspomina Ludomir Molitoris. – Gdy chciałem dojść do mikrofonu, zaczęto mnie szarpać za marynarkę i omal nie pobito. Mimo wszystko wybiegłem na scenę i powiedziałem, co myślę o takich konferencjach, na których nie można niczego wyjaśniać, bo organizatorzy wszystko już wiedzą. Po raz drugi Molitoris nie został dopuszczony do głosu w listopadzie 2008 r. na konferencji w Nowym Targu, poświęconej relacjom między Polakami a Słowakami w latach 1938-1948, której organizatorem był też IPN we współpracy ze Słowacką Akademią Nauk i Słowackim Instytutem Historycznym. Gdy chciał zapytać o Józefa Kurasia i o jego zbrodnie popełnione na Słowakach, prowadzący obrady ks. dr hab. Józef Marecki, starszy specjalista Referatu Badań Naukowych IPN, zażądał, aby opuścił salę. – Powiedziałem, że jestem oficjalnym reprezentantem mniejszości narodowej słowackiej w Polsce, i powołałem się na art. 35 konstytucji. Te argumenty do ks. Mareckiego nie trafiły, musiałem opuścić salę. Krzyża nikt nie ruszy Gdyby prokuratorzy IPN chcieli się zająć zbrodniami Kurasia, pracy mieliby na wiele lat, bo ludzie z Waksmundu, Ostrowska, Łopusznej, Ochotnicy, Szaflar, Gronkowa czy z Nowego Targu dużo wiedzą. Niewielu chce o tym mówić. Jak już wspominają, to proszą, aby nie ujawniać ich nazwisk. Może nadal paraliżuje ich strach przed niewielką grupką jeszcze żyjących żołnierzy „Ognia”? Tak opisali mi, co się działo w Gronkowie 31 grudnia 1945 r. Tego dnia oddział „Ognia” wszedł do wsi wieczorem. Zapytali spotkanego przy domu 36-letniego Władysława Zagatę-Łatanka, ojca czworga dzieci, gdzie mieszkają Kudasikowie. Gdy ten odwrócił się, aby wskazać drogę, dostał śmiertelny strzał w głowę. Kudasików nie zastali, więc poszli do domu Wojciecha Leśnickiego-Barana, gdzie zastrzelono 32-letniego Stanisława Zagatę-Łatanka. U Szewczyków przy kolacji siedziała cała pięcioosobowa rodzina. Wyprowadzili do ogrodu Józefa Szewczyka i go zastrzelili. W domu Grońskiego-Pocwy też trwały ostatnie przygotowania do powitania Nowego Roku. Ludzie „Ognia” weszli do izby i strzelili w sufit, aby pokazać, kto tu rządzi. Zapytali, czy jest Leon Zagata-Łatanek. Gdy 18-letni chłopak potwierdził swoją obecność, wyprowadzili go na zewnątrz i zastrzelili. Jego 21-letni brat Bronisław Zagata-Łatanek rzucił się na „Ognia” z krzykiem: „Za co zamordowałeś mi brata?”. Natychmiast dostał serię z automatu. W drodze powrotnej ludzie „Ognia” zastrzelili jeszcze 28-letniego Władysława Krzystyniaka. Prawdopodobnie zabili go, bo powiedział im: „Dobrze się wam paść ludzką krzywdą”. Mieszkańcom Gronkowa do dzisiaj nikt nie wyjaśnił, dlaczego ci ludzie zginęli. Dla IPN to zabójstwa pospolite, uległy już przedawnieniu i sprawców nie można ścigać. Można karać tylko za zbrodnie komunistyczne, choć i tu byłoby dużo pracy. Jako komendant Milicji Obywatelskiej i szef Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu Józef Kuraś wyłapywał akowców, przesłuchiwał ich, skazywał na więzienie i wysyłał na Sybir – co pod przysięgą stwierdzają byli akowcy w po raz pierwszy ujawnionym przez nas dokumencie, który ktoś wykradł z plebanii w Nowym Targu. Czy to nie zbrodnie komunistyczne, które nie uległy przedawnieniu? Poza tym gronkowianie są oburzeni, że pomnik „Ognia” będzie w kształcie krzyża. – My to wiemy – tłumaczy mi jeden z górali – na Podhalu wszyscy szanują krzyż i gdyby go ktoś ruszył, to wielkie larum będzie. Dlaczego tylko nasadzili na krzyż czapkę, czemu Kościół na to pozwala? Krzyż to nie wieszak na garderobę. Ale uwidzicie za kilka lat, jak poumierają ostatni świadkowie, to go zrobią świętym. Poczekajcie jeszcze kilka lat.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Jako komendant Milicji Obywatelskiej i szef Urzędu Bezpieczeństwa w Nowym Targu Józef Kuraś wyłapywał akowców, przesłuchiwał ich, skazywał na więzienie i wysyłał na Sybir – co pod przysięgą stwierdzają byli akowcy
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
" Jesienią 1944 roku, za zgodą nowotarskiego ZP SL „Roch”, nawiązał ścisłą współpracę z Armią Ludową i partyzantką sowiecką (w ramach tej współpracy prowadził również działania propagandowe skierowane przeciw AK, oskarżając ją o współpracę z Gestapo w zwalczaniu partyzantki sowieckiej) oraz uznał Krajową Radę Narodową; 1 grudnia 1944 złożył na ręce dowódcy oddziału AL „Za Wolną Ojczyznę” Izaaka Gutmana „Zygfryda” pisemne oświadczenie, w którym deklarował poparcie dla programu i uznanie zwierzchnictwa PKWN oraz operacyjne podporządkowanie mu swojego oddziału." " Jan Tomasz Gross na podstawie zachowanej notatki Wojewódzkiego Komitetu Żydowskiego[10], a także relacji naocznego świadka Jana Kacwina oskarżył ludzi „Ognia” o mord 2 maja 1946 roku w okolicy Krościenka. Według tych relacji po zatrzymaniu jadącego do granicy autobusu z 26 Żydami oddział „Ognia” zamordował 11 osób, raniąc 7, podczas gdy 8 uciekło do Nowego Targu[11][5]. Ponadto Jan T. Gross cytuje rzekomy pamiętnik Józefa Kurasia autorstwa Machejka. Według Bolesława Derenia i Macieja Korkucia mord ten był czynem niepowiązanego z „Ogniem” Jana Wachały ps. „Łazik”, którego Kuraś później skazał na śmierć i rozstrzelał." "Według współczesnego polskiego historyka Macieja Korkucia w swoich odezwach „Ogień” ostrzegał wszystkich konfidentów i ludzi pełniących w UB kierownicze stanowiska, że będą na każdym kroku wieszani i strzelani, nie patrząc na ich pochodzenie, a ich dobytek zostanie skonfiskowany na rzecz oddziałów partyzanckich[2]. Z tego powodu działalność jego oddziałów wymierzona była zarówno w osoby narodowości polskiej, jak i pochodzenia niemieckiego, słowackiego i żydowskiego." http://pl.wikipedia.org/wiki/J%C3%B3zef_Kura%C5%9B „ Kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, Nie jest godzien szacunku teraźniejszości, Ani prawa do przyszłości.” Józef Piłsudski
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
E~cysta jako sowieciarz i POP/*... napiernicza propagandę. Zobaczcie sami: http://dzieje.pl/aktualnosci/ogien-walczyl-o-polske-niepodlegla-rozmowa-z-dr-korkuciem-z-ipn ________________________________________ POP - stosowane od 1944 r. na określenie polskojęzycznych agentów Stalina (Pełniący Obowiązki Polaka) +++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ Polska rządna i gospodarna, bogobojna i sprawiedliwa PROGRAMEM Polskiego Narodu! ........ JKK
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Hańbą jest też, że prezydent III (a właściwie IV) RP odsłonił bandycie "Ogniowi" pomnik w Zakopanem, a jego zonie przyznał kombatancka rentę. Tej hańby nic już nie zmyje. ... jakby kto nie wiedział, to Kaczor ! z PiSuaru
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
„Ogień” – watażka podhalański Testament podhalańskich AKowców 16 marca 1990 r. na plebanii kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa w Nowym Targu zjawiło się ośmiu wysokich rangą byłych żołnierzy Armii Krajowej. Przekazali proboszczowi, ks. prałatowi Franciszkowi Juraszkowi, dokument dotyczący działalności na Podhalu Józefa Kurasia „Ognia”, przysięgli na Biblię, że wszystko, co napisali, jest prawdą, i powiedzieli, że chcieliby, aby Pan Bóg dowiedział się o wszystkim na Sądzie Ostatecznym. W 2009 r. zmarł ks. Juraszek i z jego szuflady na plebanii w tajemniczy sposób zniknął oryginał tego pisma. Ktoś bardzo chciał, aby ten dokument nie doczekał Sądu Ostatecznego, i dlatego zdecydowaliśmy się go upublicznić na podstawie kopii, której autentyczność potwierdziły nam rodziny podpisanych akowców. W okresie powojennym ukazały się w drugim obiegu publikacje pozytywnie oceniające pookupacyjną działalność zbrojną na Podhalu Józefa Kurasia „Ognia”. Dodatnio opisano jego wyczyny w walce z oddziałami KBW, broniącymi narzuconej nam władzy, nie wspomniano natomiast o zbrodniach popełnionych przez „Ognia” i na jego rozkaz. Kuraś wstąpił do oddziału partyzanckiego AK, dowodzonego przez por. Władysława Szczypkę „Lecha” w Gorcach w połowie 1943 r. „Lech” przyjął od niego przysięgę, nadał pseudonim „Orzeł”, mianował swoim zastępcą. Wkrótce, na skutek nieszczęśliwego wypadku, „Lech” zginął i na jego miejsce przybył por. Kryspin Więckowski „Zawisza”, przysłany przez Okręg w Krakowie. Gestapo dowiedziało się, że Kuraś jest w partyzantce, toteż zemściło się na jego rodzinie. Dnia 29 VI 1943 r. zamordowano w Waksmundzie jego ojca, żonę i 1,5-rocznego synka, dom spalono. Przed nastaniem zimy 1943/44 partyzanci Oddziału „Wilk”, bo taki kryptonim posiadał, przenieśli się z Kudłania na Czerwony Groń i tam nad potokiem zbudowali dwie ziemianki. Przed Bożym Narodzeniem Ernest „Sław” i Helena „Sława” Durkalcowie, kierujący schroniskiem na Lubaniu, zaprosili „Zawiszę” z kilku partyzantami do siebie na wieczór wigilijny. W oddziale służył ich syn Bolesław „Sławek”. Przed odejściem „Zawisza” wydał „Ogniowi”, bo taki kolejny pseudonim Kuraś posiadał, rozkaz pozostawania z oddziałem w ziemiankach do jego powrotu, żywność partyzanci mieli. „Ogień” rozkazu nie wykonał, poszedł z częścią oddziału 26 XII do Ochotnicy na zabawę. O świcie w dniu następnym wrócili do ziemianek i przystąpili do czyszczenia broni. W ślad za nimi przyszedł oddział żandarmerii i partyzantów zaatakował, ubezpieczenie nie funkcjonowało. „Ogień” żadnego rozkazu do samoobrony nie wydał, otworzył drzwi, wystrzelił z pistoletu i znikł. Dowództwo nad oddziałem objął „Krasny”, kazał „Krukowi” z rkm-em wyskoczyć z ziemianki na lewo wzdłuż potoku i ostrzelać napastników, po czym sam z resztą partyzantów wybiegł. „Szpak”, chory na zapalenia stawów, nie mógł dołączyć do nich i popełnił granatem samobójstwo, a „Wiatr” trafiony śmiertelnie upadł pod świerkiem. Oddział „Wilk” chwilowo rozproszył się, część partyzantów udała się do schroniska w jednej z bacówek. „Zawisza” większą grupę po pewnym czasie zebrał w schronisku na Lubaniu. Z partyzantami, których „Zawisza” zebrał, zaatakował i rozbił posterunek w Ochotnicy Dolnej. Granatowi policjanci poddali się. A komendanta żandarma Kuntza, broniącego się na piętrze, zabito. Nie dołączył do Oddziału „Ogień”, zgrupował on koło siebie kilku partyzantów i odtąd do końca okupacji Podhala oddział ten, nieco powiększony, stanowił samodzielną, nikomu niepodlegającą jednostkę, nie uznawał nad sobą żadnej zwierzchności, unikał spotkań z dowódcami i oddziałami AK. Rozbrat z „Zawiszą” nie wynikał z rzekomej odmienności poglądów politycznych, jak to skomentowali po wojnie niektórzy autorzy publikacji. Znając twardy charakter swojego poprzedniego dowódcy, „Ogień” obawiał się odpowiedzialności za niewykonanie rozkazu, opuszczenie 26 XII z częścią oddziału ziemianek i udanie się na zabawę, dopuszczenie do zaskoczenia i rozproszenia oddziału, śmierci dwóch partyzantów i zniszczenia ziemianek. „Ogień” był kapralem rezerwy, odbył służbę czynną w pułku piechoty i ukończył szkołę podoficerską, wiedział, jakie konsekwencje ma prawo wyciągnąć oficer przełożony wobec podkomendnego w okresie wojny za niewykonanie rozkazu. Nie dołączył do oddziału, więc został uznany za dezertera, co zrobił świadomie. Swoje poglądy polityczne prezentował w zależności od aktualnej sytuacji korzystnej dla siebie. Nie przebierając w środkach, włącznie z krwawymi rozbojami, zdobywał „dutki” (pieniądze), do bankructwa życiowego w 1947 r. przedstawiał się jako członek: Konfederacji Tatrzańskiej, Armii Krajowej, Batalionu Chłopskiego, Ludowej Służby Bezpieczeństwa, Polskiej Partii Robotniczej, Milicji Obywatelskiej i w końcu Narodowych Sił Zbrojnych. Nie funkcjonowały u niego normy moralne, wybrał kierunek działania według własnego widzimisię. Wzywany wielokrotnie przez mjr. Adama Stabrawę „Borowego”, dowódcę 1 Pułku Strzelców Podhalańskich AK i dowódcę IV batalionu kpt. Juliana Zapałę „Lamparta” do podporządkowania się, na wezwania nie reagował. Doręczycielowi wezwań zagroził, że jeżeli nie przestanie do niego z pismami z dowództwa przychodzić, to go zastrzeli jak psa. Do dowództwa pułku napływały skargi o dokuczliwej dla góralskiej wsi działalności watahy „Ognia” jak: zdejmowanie i zabieranie z młynów i tartaków, pracujących dla ludności wiejskiej, pasów transmisyjnych, rabunkach, nakładaniu kontrybucji, pijatykach, rozbojach. Rozważano w dowództwie myśl zaatakowania i rozbrojenia watahy. „Borowy” wykonania pomysłu zaniechał, doprowadziłoby to do bratobójczej walki i ofiar ludzkich. „Ognia” pozostawiono w spadku, zarysowującej się na wschodnich rubieżach Rzeczypospolitej, władzy ludowej, która w końcu stycznia 1945 r. utworzyła się i na Podhalu. Dnia 19 I 1945 r. gen. Okulicki „Niedźwiadek”, komendant główny, rozwiązał Armię Krajową. Wykonując ten rozkaz, „Borowy” rozwiązał 1 PSP-AK, walczący na Podhalu. Po wkroczeniu jednostek Armii Radzieckiej na Podhale „Ogień” ze swoim uzbrojonym oddziałem zszedł z Gorców do Nowego Targu i podporządkował się władzy ludowej. Pojechał do Lublina, a stamtąd do Warszawy i tam zatwierdzono mu samozwańczy stopień porucznika i wydano dokument, z którym zgłosił się w Wojewódzkiej Komendzie MO i otrzymał nominację na komendanta MO w Nowym Targu. Posterunki, miejski i w okolicznych wioskach, obsadził swoimi partyzantami. W tym czasie do nowotarskich placówek MO i UB był przydzielony radziecki oficer NKWD jako doradca. Posługując się posiadanym spisem, dokonywał on wspólnie z funkcjonariuszami UB aresztowań AK-owców. Z Nowego Targu byli pochwyceni i osadzeni w areszcie m.in. Władysław Zagardowicz „Kukułka”, Franciszek Kieta „Limba”, Teofil Zubek „Wiewiórka”. W czasie przesłuchań żądano od nich ujawnienia miejsca pobytu oficerów posługujących się pseudonimami: „Borowy”, „Podkowa”, „Las”. Aresztowani podejrzewają o sporządzenie spisu i wręczeniu go bolszewikom – Józefa Kurasia. Spis był sporządzony w języku polskim i bolszewik miał trudność w odczytaniu nazwisk i pseudonimów. Ksiądz proboszcz Karabuła i mgr burmistrz Szoski wezwali Kurasia do opamiętania się i zaprzestania zdradzieckiego postępowania. Zagardowicz i Kieta byli aresztowani 2 lutego, po czym wywiezieni na Ural w rejon Swierdłowska. Kieta przepracował w kopalni węgla 33 miesiące, wrócił ze zniszczonym zdrowiem, jest obecnie na utrzymaniu opieki społecznej. Zagardowicz pracował przy wyrębie lasu, we wrześniu zbiegł i wrócił do Nowego Targu. Kuraś 11 kwietnia 1945 r. z milicjantami zdezerterował, porwał przy tym i uprowadził ze sobą Katza-Burzyńskiego, Żyda, szefa miejscowego UB. Wrócili w Gorce, na dobrze im znane ścieżki i rozpoczęli zbrojną działalność, wymierzoną w organa władzy ludowej. Rozbijali komitety PPR, posterunki MO, mordowali ocalałych z holokaustu Żydów, strzelali i zabijali napotkanych w Gorcach turystów, uznając ich za zwiadowców UB, egzekwowali nakładane przez „Ognia” kontrybucje. „Łoza”, łączniczka rozwiązanego oddziału AK, w kwietniu przyszła pieszo z Rabki do Krakowa, odnalazła „Borowego” i jego zastępcę na ul. Siemiradzkiego 2 w Domu Zdrowia (własność rodziny Sędzimirów) i doręczyła pismo od „Ognia”. Namawiał on „Borowego” do powrotu na Podhale i objęcie dowództwa, zobowiązał się do podporządkowania jego rozkazom. Odpowiedzi „Ogień” nie otrzymał, a „Borowy” i „Podkowa” zmienili kwaterę. W kwietniu „Ogień” popełnił jedną z pierwszych zbrodni, licznych w późniejszym okresie swojej działalności. Wezwał do siebie przez gońca Franciszka Zapałę, zamieszkałego w Koninie, brata Juliusza Zapały „Lamparta”, d-cy IV nowotarskiego batalionu PSP-AK. Franciszek Zapała zgłosił się u „Ognia”, zabierając ze sobą blankiety zaświadczeń o nadaniu Brązowego Krzyża Zasługi z Mieczami, podpisane in blanco przez „Borowego”. „Lampart” już nie żył, miał wpisać na zaświadczeniach pseudonimy swoich żołnierzy – partyzantów i im wręczyć, ale nie zdążył tego uczynić, bo batalion był już rozwiązany. „Ogień” blankiety zabrał, a Franciszka Zapałę zamordował. Do blankietów wpisał pseudonimy swoich podkomendnych i im zaświadczenia rozdał. Po upływie kilku lat niektórzy z tych „odznaczonych” usiłowali swoje odznaczenia zweryfikować w Zarządzie Koła ZBOWiD w Nowym Targu. „Ogień” posiadał notatnik, w którym zapisywał swoje decyzje i niektóre wydarzenia, między innymi: • 28 sierpnia 1945 r. zastrzelenie 4 Żydów w Maniowach • 24 października zastrzelenie B. w Zakopanem za kradzież pieniędzy zabranych na poczcie • 18 grudnia zastrzelenie handlarza złotem z Warszawy • 2 lutego 1946 Jana Lacha, członka PPR zastrzelono w Kluszkowcach • 10 marca wydał rozkaz zabicia mgr Misiaka, pracownika Urzędu Miejskiego w Rabce. Został zastrzelony we własnym mieszkaniu. • 29 grudnia zastrzelono w Luboniu Wielkim człowieka, który był na wczasach • 3 maja ograbiono i zastrzelono koło Krościenka 12 osób obojga płci narodowości żydowskiej. Spisz i Orawa z mieszaną ludnością polsko-słowacką były w okresie okupacji przyłączone do Słowacji. Wymienione regiony w czasie grasowania bandy „Ognia” ucierpiały szczególnie. Wieś Krempachy była ograbiona czterokrotnie. Wpadli w czasie odprawianego w kościele nabożeństwa i rozpoczęli rabunek. Podzieleni na grupy po 3-4 osoby, posługując się zanotowanymi numerami domów, napadali na zamożniejszych gospodarzy. U Jurkowskich zabrali dwie krowy i konia z wozem, kopali i bili, wymyślając od Słowaków. U Jana Łukasza „Lorenca” zastrzelili w chlewie tucznika, zabrali konia z wozem, na który załadowali zdobycz. Matce Jana Jurkowskiego „Synka” wyrwali z uszu i zabrali złote kolczyki. Jana Pietraszka ograbili, zabrane rzeczy załadowali na wóz, a jego samego zatrzymali jako woźnicę. Miejscowa młodzież uzbroiła się w widły, zaatakowała rabusiów i Pietraszka odbiła. Innym razem ograbili mieszkańców Nowej Białej, uprowadzili Jana od Katryny. Zrozpaczona długo męża poszukiwała, wierzyła, że żyje i wróci. Pewnego dnia podrzucono jej kartkę z informacją, gdzie jest mąż. W Waksmundzkim lesie znaleziono grubo przykryte ściółką i gałęziami cztery trupy, a wśród nich męża Katryny, wszyscy byli z Nowej Białej. Przy biciu w dzwony przywieziono zamordowanych na wozie do wsi, spotkała ich ludność Nowej Białej. Po tych napadach młodzież słowacka uchodziła na stałe do Słowacji. Dnia 6 czerwca banda ograbiła w Obidowej dyplomatów angielskich wracających z Zakopanego do Warszawy. 23 lipca – „Doniesiono o harcerzu z Ochotnicy. Drużyna szybko-wykonawcza. Powiesili, zerwał się, jeszcze raz” (cytat z notatnika „Ognia”). 4 grudnia – „Kontrybucja. Haburowa Katarzyna 500.000 most. Giżycka Maria 500.000 1.XII. zlikwidowano, Łapsze Niżne 150.000. Niedzica 100.000 24.XI. zlikwidowano, Kamin…150.000 24.XI” (cytaty z notatnika „Ognia”). Stan bandy od początku działania „Ogień” powiększał imiennymi powołaniami. Niektórzy po otrzymaniu wezwania opuszczali dom rodzinny i wyjeżdżali na Ziemie Odzyskane. W lecie 1946 roku banda została podzielona na mniejsze, działające w innym terenie. W ciągu niespełna dwóch lat (kwiecień 1945-luty 1947) banda wykonała około 350 akcji, m.in. rozbiła 57 posterunków MO. Z rąk bandy „Ognia” poniosło śmierć, według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, 430 osób, w tym: 76 funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa, 70 funkcjonariuszy MO, 45 żołnierzy KBW i WP, 28 członków PPR, 27 żołnierzy radzieckich, 53 Żydów, 131 innych osób. Należy tu wliczyć konfidentów i donosicieli UB, członków ORMO oraz zatrzymanych w pobliżu miejsc zakwaterowania band i podejrzanych o śledzenie. Podczas walk zginęło ponad 50 ludzi „Ognia”, ujęto około 150, aresztowano ponad 200 współpracowników. Do najbardziej potwornych i ohydnych zbrodni popełnionych przez „Ognia” i jego ludzi należą: • powieszenie w Ostrowsku 10 XII 1945 r. na słupie telegraficznym ciężarnej Katarzyny Kościelnej, z d. Remiasz za to, że wobec sąsiadki nazwała „Ognia” bandytą • zgwałcenie Czubiakowej, wezwanej z Waksmundu, matki dwojga dzieci. Odprowadzający „ogniowiec” również ją zgwałcił, po czym zastrzelił. U „Ognia” istniał patologiczny, odbiegający od normy, popęd płciowy. Wzywał imiennie do siebie w Gorce przez gońców kobiety, zmuszał je do uległości, a broniące się gwałcił. Dnia 21 II 1947 r. zaskoczył „Ognia” oddział KBW w Ostrowsku w zagrodzie Józefa Zagaty. Była tam przygotowana uczta, na którą „Ogień” przyszedł z kumplami i z Hanką. Śledzący go osobnik po stwierdzeniu obecności „Ognia” we wsi, pojechał na rowerze do Waksmundu i przekazał wiadomość następnemu, który również na rowerze pojechał do Nowego Targu i zameldował o tym w UB. Gdy przybyły na samochodach oddział KBW okrążał zagrodę Zagaty, „Ogień” z Hanką wyskoczyli z chaty i wpadli do sąsiedniej, wleźli po drabinie na strych i drabinę wciągnęli za sobą. Bieg z chaty do chaty był jednak zauważony i ostatnia kryjówka „Ognia” została szczelnie otoczona przez żołnierzy. Zagrożono mu, że jeżeli nie zejdzie na dół, to zostanie spalony razem z chatą. Wówczas Hanka po drabinie zeszła, a na strychu padł pojedynczy strzał. „Ogień” strzelił sobie w głowę. Przewieziony do Nowego Targu zmarł w szpitalu. Po jego śmierci „ogniowcy”, korzystając z ogłoszonej przez Sejm 22 II 1947 r. amnestii, masowo ujawnili się i zdali broń. Skończyła się na Podhalu zmora grabieży, mordów, gwałtów i kontrybucji. Górale i kupcy odetchnęli z ulgą. Taka prawda. Żołnierze partyzanci 1 Pułku Strzelców Podhalańskich Armii Krajowej, zrzeszeni w Związku Żołnierzy AK w Nowym Targu: Włodzimierz Budarkiewicz „Podkowa” Władysław Sowa „Celiński-Dunin” Władysław Zagardowicz „Kukułka” Franciszek Kieta „Limba” Jan Sral „Krasny” Bronisław Wielkiewicz „Skok” Jan Kacwin „Juhas” Tadeusz Czubernat „Płomień” Nowy Targ, 16 marca 1990 r. W tekście zachowano oryginalną pisownię. ////////////////////////////// a ci powyżej , to też jacyś zdrajcy z komuszym pochodzeniem i poglądami? zakamuflowana opcja sowiecka ??? ONI TO NIE POLSCY PATRIOCI?
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Moja biało-czerwona flaga juz pięknie łopocze na wietrze dla Nich, przecież już dziś Ich Święto Narodowe!!! https://pl-pl.facebook.com/PannyWyklete#!/photo.php?fbid=284258008398784&set=a.184707881687131.1073741828.184704488354137&type=1&theater Wieczna Cześć i Chwała Bohaterom!!! Łomża Pamięta!!! [*] https://www.facebook.com/1marca.zolnierze.wykleci?ref=stream&hc_location=stream
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Hańbą jest też, że prezydent III (a właściwie IV) RP odsłonił bandycie "Ogniowi" pomnik w Zakopanem, a jego zonie przyznał kombatancka rentę. Tej hańby nic już nie zmyje. ... lech kaczyński ....
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Wlasnie kto domysl!!!!ksiazke umiem czytac :)powiedz mi kto!!!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
powiedz bo ak nie to dostaniesz na tym forum kosc w kolano
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
lomzyk, że za śmietanę i gęsi skończyłeś podstawówkę, to nie znaczy, że cię opornego na wiedzę, belfer cokolwiek nauczył a już samodzielnego myślenia, to na pewno NIE
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Jako komentarz: http://podhale24.pl/rozmaitosci/artykul/22918/Andrzej_Gwiazda_Kto_walczy_z_quotOgniemquot.html „ Kto nie szanuje i nie ceni swej przeszłości, Nie jest godzien szacunku teraźniejszości, Ani prawa do przyszłości.” Józef Piłsudski
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
: Mniejszy nie lepiej ci zmienić nick na : Głupszy ?
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
O tym, że "Ogień" był pospolitym bandytom wiadomo jest od czasu, gdy zdezerterował z Urzędu Bezpieczeństwa i rozpoczął grasowanie na Podhalu. Nie tylko jeden "Ogień" był bandytą, bo było ich znacznie więcej, a byli to różnego rodzaju zdegenerowani (nie tylko wojną) odszczepieńcy, którzy z bogoojczyźnianymi hasłami na ustach zajmowali się rabunkiem i mordowaniem. Mordowali dla zysku i dla zaspokojenia swoich prymitywnych instynktów. Mordowali kobiety (w tym będące w ciąży), dzieci, starców,mężczyzn i chłopców pod pretekstem walki z komuną, a właściwie, jak to nazywali, z żydokomuną. I dlatego wieczną hańbą dla polskiego sejmu, polskiego prezydenta, a także dla posłów lewicy, jest to, że sejm uchwalił, a prezydent podpisał uchwałę oddającą cześć tzw. żołnierzom wyklęty. Aktem tym polskie władze państwowe wzięły na siebie odpowiedzialność za mordy niewinnych ludzi, dokonanych przez zbrojne bandy polskich bandytów. Hańbą jest też, że prezydent III (a właściwie IV) RP odsłonił bandycie "Ogniowi" pomnik w Zakopanem, a jego zonie przyznał kombatancka rentę. Tej hańby nic już nie zmyje
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
O tym, iż niektóre środowiska od dawna zgłaszały zastrzeżenia do prób gloryfikacji niechlubnej działalności Józefa Kurasia „Ognia”, wiadomo od dawna. Był między nimi wspomniany w artykule prezes Koła Światowego Związku Żołnierzy AK Jan Kacwin. Autorem mniej znanym jest jednak jeden z potomków ofiar z Gronkowa na Podhalu, ks. dr Władysława Zarębczana, pracownika Archiwum Watykańskiego. Jego niezmiernie emocjonalny list nie wywołał niestety żadnego wrażenia u historyków z IPN, piewców legendy „prawicowego bohatera” z Waksmundu, wykonujących tę pracę na koszt polskiego podatnika. List ten został opublikowany w Gazecie Krakowskiej dopiero 6 października 2006 r., już po odsłonięciu pomnika w Zakopanem. Jego treść jest przerażająca. Pozwolę sobie go poniżej zacytować. Ludomir Molitoris SYLWESTER 1945 W GRONKOWIE Wielokrotnie na łamach "Hal i Dziedzin" ukazywały się artykuły poświęcone osobie Józefa Kurasia, bardziej znanego pod pseudonimem "Ogień". Zawsze śledziłem je z uwagą i próbowałem konfrontować te wiadomości z tym, co słyszałem o "Ogniu" w Gronkowie, Waksmundzie, Ostrowsku, Łopusznej, Szaflarach, Nowym Targu i Ochotnicy. Czasami uderzał w tych artykułach ton moralizatorski. Przypominano, jak to komunistyczna propaganda szkalowała i niszczyła dobre imię jednego z największych synów Podhala. Co zatem skłania mnie do napisania tych kilku słów właśnie w sprawie "Ognia"? Myślę, że mam wystarczający powód. Jestem wnukiem człowieka osobiście zastrzelonego przez "Ognia". Mój dziadek, Władysław Zagata-Łatanek, otrzymał strzał w tył głowy w chwili, kiedy wskazywał "Ogniowi", gdzie mieszkają jego sąsiedzi, Kudasikowie. Był sylwestrowy wieczór roku 1945. W chwili śmierci dziadek miał 36 lat. Zostawił żonę i czworo dzieci. Najmłodsze z nich miało zaledwie 2 lata. Ludzie "Ognia" poszli dalej przez wieś w stronę Ostrowska. U Wojciecha Barana zatrzymali następnych dwóch gronkowian. Jednym z nich był Stanisław Haręza, a drugim brat mojego dziadka, Stanisław Zagata-Łatanek. Pierwszego z nich przepędzono, a drugiego zamordowano na progu. Miał 32 lata. Od Barana oddział poszedł do Szewczyków. Tam wyciągnięto z domu Józefa Szewczyka, który właśnie spożywał wieczerzę z żoną i trójką dzieci. Zastrzelono go pod jabłonią. Miał 34 lata. Od Szewczyków ludzie "Ognia" idą dalej. U Grońskiego-"Pocfy" gra muzyka, bawią się młodzi w oczekiwaniu na Nowy Rok. Strzał w powałę jest znakiem, że szykuje się coś niedobrego. Przybyli pytają o Leona Zagatę-Łatanka. Wyczytany wysuwa się do przodu. Prowadzą go do na dwór, gdzie ginie od kul. Miał niecałe 18 lat. Scenie tej przyglądał się jeszcze jeden Zagata-Łatanek, Bronisław, lat 21. Według naocznych świadków miał uderzyć "Ognia" w twarz i krzyknąć: "Za co zamordowałeś mi brata?". Zginął od kul całego oddziału, posiekany tak, że nie można było rozpoznać jego twarzy. Ale to jeszcze nie koniec tragedii w Gronkowie w pamiętną noc sylwestrową 1945 roku. Na końcu wsi, wśród owiec, został jeszcze zastrzelony Władysław Krzystyniak, lat 28. Kiedy do wsi wracał brat i ojciec zastrzelonych Zagatów-Łatanków, ludzie ostrzegli ich, aby uciekali, informując ich o straszliwej tragedii, która dopiero co się dokonała. Owej nocy miało zginąć jeszcze więcej gronkowian, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności ludzie "Ognia" nie zastali ich w domu. Do dziś nieznane są przyczyny tej tragedii. Gronkowscy partyzanci - to znaczy ci z nich, którzy przeżyli - zawsze woleli unikać tego tematu, bojąc się zemsty ze strony krewnych ofiar. Może ktoś wreszcie powie nam prawdę!? Czy zamordowani w noc sylwestrową 1945 roku gronkowianie to same psubraty, awanturnicy, złodzieje, donosiciele, czy też chodziło o co innego? A może były to osobiste porachunki? Sam "Ogień" bywał kilka razy w domu mojego dziadka, dołączając się do libacji po powrocie Łatanków ze Słowacji (byli handlarzami i przemytnikami, w czasie wojny przeprowadzili przez granicę między innymi setki Żydów polskich). Jeszcze w latach sześćdziesiątych przybysze z Izraela szukali mojego dziadka Władysława, aby podziękować mu za pomoc w ocaleniu życia, nie wiedząc nic o jego śmierci i całej straszliwej tragedii). Nie wiadomo też, dlaczego nie wykonano wyroku na innych skazanych przez "Ognia" na śmierć gronkowianach, między innymi na proboszczu, księdzu Wiktorze Błotko, i kierowniku szkoły, Przytule. Czy jedyną winą Władysława Krzystyniaka były słowa wypowiedziane do prowadzących w góry gronkowskie krowy: "Hej, dobrze się wam paść ludzką krzywdą?" Czy gwizd Ludwika Bryji na przechodzących przez wieś partyzantów był wystarczającym powodem, aby wydać na niego wyrok śmierci? Po zamordowanych zostały płaczące matki, żony i dzieci. Do dziś opowiadają starsi gronkowianie o matce zamordowanych Łatanków, która do samej śmierci opłakiwała utratę swoich czterech synów (kilka lat wcześniej zmarł na gruźlicę jeszcze jeden jej syn, student Franciszek). Ludzie z daleka obchodzili jej dom, gdyż, zwłaszcza wieczorami, słychać było jej płacz przechodzący w skowyt. Po kilku latach zmarła z bólu. Po wykonaniu wyroków śmierci na gronkowianach, ludzie "Ognia" zagrozili, że spalą całą wieś, jeśli ktoś pójdzie na pogrzeb pomordowanych. Tak samo grożono śmiercią przeklinającym ich żonom i krewnym pomordowanych. Nie trzeba dodawać, że tragedia ta spowodowała zubożenie tych rodzin i ból, którego wystarczy na kilka pokoleń. Do ofiar nocy sylwestrowej roku 1945 trzeba dodać jeszcze kilkunastu gronkowian, którzy zginęli z rąk ludzi "Ognia", zarówno w czasie wojny, jak i w następnych latach. Słów tych nie pisze człowiek pałający nienawiścią czy wysługujący się komunistom. Broń mnie Panie Boże! Zarówno ofiary, jak i ich oprawcy są już dawno na Boskim sądzie. Wcześniej czy później prawda wyjdzie na jaw. Wiem, że żyją jeszcze ludzie, którzy byli u "Ognia". Może oni coś dopowiedzą? A może wreszcie usłyszymy zwyczajne, chrześcijańskie "przepraszam" czy też góralskie "wyboccie"? Na to czekają rodziny ofiar poległych z rąk "Ognia" i jego ludzi nie tylko w Gronkowie. Jeżeli rzeczywiście "Ogień" i jego ludzie byli gorącymi patriotami i bojownikami o wolną i niepodległą Polskę, sprawa ta musi być wyjaśniona. W przeciwnym razie zarówno on, jak i jego ludzie, nadal nazywani będą, i to bynajmniej nie tylko przez komunistyczną propagandę, "bandytami". ks. Władysław Zarębczan, Rzym
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Egzorcysta sledze twoje wpisy od jakiegos czasu.Powiem ci jedno.Tak zaslepionego nienawiscia czerwonego komucha jak ty nigdy nie widzialem.Czytanie ciebie to tak jak bym szmate wydawnicza o tytule NIE twojego idola urbana wzial do reki.Skad ta nienawisc.Pogorszylo sie w zyciu.Pewnie za komuny bylo lepiej.Synek zasluzonych aparatczykow.Kompletny idiota i pajac.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
dzieciak wieku cielecego musi poskakac
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
CIULU, bo ja w przeciwieństwie do ciebie myślę samodzielnie - bez wytycznych z góry -PiSuaru - i Kleru ! LACHĘ KŁADĘ NA KOMUNIZM ! LACHĘ KŁADĘ NA URBANA ! LACHĘ KŁADĘ NA cIEBIE i pelas czy innych KUTAS'ów ! LACHĘ KŁADĘ NA ciemnogród, fałsz i obłudę - tak samo na PiS i PO , SLD, TR, PR , narodowców i innych cwaniaków BARANI ŁBIE ! NIE JESTEM ZA ANARCHIĄ , JESTEM ZA ROZUMEM !!!!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
samodzielnie to ty mleko pijesz, do ctca nie umiesz doskoczyc
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
za cebie mysla a ty jeszcze rozkraczysz sie i teraz trolujesz
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Egzorcysta ty sam nie wiesz kim jesteś.
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
E~cysta to sowieciarz... i POP/*. Jak widać jest niezbędna w Polsce deSOWIETYZACJA. ____________________________________________ POP – Pełniący Obowiązki Polaka – określenie używane na nazwanie polskojęzycznych agentów Stalina, słanych od 1943 r do Polski, aby zająć miejsce wymordowanych polskich elit. +++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++++ Polska rządna i gospodarna, bogobojna i sprawiedliwa PROGRAMEM Polskiego Narodu! ........ JKK
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
frajer lomzynski na 100
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Flaga biało-czerwona pięknie powiewa, którą zawiesiłem razem z synami 01.03.2014r. CHWAŁA BOHATEROM.A czewoną szmatą to mogę tylko buty czyścić!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Ale tu nudno
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
A-Z... na pewno nie wiesz dlaczego?! bo sracie na siebie! PO na PIS... PIS na PO... a ta reszta to jeszcze gorsza! a tą resztę to gówno" obchodzi"!!! i się "budują" na waszym sraniu! i wszystko do tej kloaki się sprowadza... ale papier regina ma przyszłość!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Jestes za rozumem ktorego nie masz.Walisz konia przed monitorem piszac swoje komentarze.Podniecasz sie ze ktos na nie reaguje.Czujesz sie ze jestes wielki.A jestes kupa gowna.Durniem nieszczesliwym na tym swiecie.***** jestes zalosny.JJessstem zaaa praaawdaa!!!no ***** idiota.ze tez twoj tata nie zalozyl kondoma.Pewnie do dzisiaj zaluje. TOTALNY DEBIL!!!!!!!!
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
Mordercy dziś są bohateramy a ci co walczyli na frontach o nich się nie wspomina Podźiemie to była zgraja złodziei i bandziorów...
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
tusk zapłaci
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
o
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Kto zapłaci za zbrodnie podziemia |
w dolarach czy pln-ach
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |