niedziela, 24 listopada 2024 napisz DONOS@
Forum ogólne

 Nowy temat  |  Spis tematów  |  Przejdź do wątku  |  Szukaj  |  Zaloguj   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 
Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Fragment słowa wstępnego napisanego przez Biskupa Stanisława Stefanka
do tomiku poezji "A kiedyś miałem sen..." Pana Zenona Faszyńskiego

Gdybym otrzymał tomik poezji, którą przekazuje do rąk czytelników Autor, bez uprzedniego spotkania z osobą Autora, po przeczytaniu kilku wierszy pomyślałbym sobie: to taki nasz diecezjalny Ksiądz Jan Twardowski. Poezja Księdza Jana Twardowskiego jest tak głęboko zakorzeniona w obyczaj częstego cytowania, że wydaje nam się, iż jest to obecnie obowiązujący kanon przy pisaniu refleksyjnych tekstów na tematy religijne i nie tylko. Nasuwa się skojarzenie z popularnym powiedzeniem w środowisku młodzieżowym: on „zakolegował się" ze mną. Można pokusić się o stwierdzenie, że ksiądz Jan Twardowski „zakolegował się" z Panem Bogiem.

Wynikają z tego dwa wnioski. Po pierwsze: kolega jest osobą bliską i można z nim omawiać wszystkie sprawy. Dlatego ta poezja jest tak konkretna, nie związana z językiem typowym dla podręczników do religii, ani też pewnego rodzaju utartym obyczajem, który mówi, jakie tematy można poruszać przy Panu Bogu, np. w kościele, w rozmowie z księdzem, a jakich się nie porusza. Wielki pozytyw tej poezji to podejmowanie wszystkich tematów.

Jest też druga konsekwencja tego „zakolegowania się" z Panem Bogiem, nie krępującym, dobrze znanym. Z kolegą się przyjaźni, czyli łatwo przyjmuje jego zaproszenia, informacje, a nawet wymagania.

Ksiądz Twardowski nie dyskutuje z Bogiem na temat trudności życiowych, twardych reguł przykazań Bożych, czy jakichś innych wydarzeń losowych; on po prostu je przyjmuje i stara się tylko o jedno: przeżyć razem z Bogiem wszystko to, co napotyka na zwykłej drodze życia. Tyle można by napisać nie rozmawiając z Autorem tomiku, p. Zenonem Faszyńskim.


Jak do tego doszło, że zaczął pisać poezję?

Zanim zaczął pisać życie doświadczyło go tragicznie. W wieku 20 lat młody silny, wysportowany chłopak, piłkarz ŁKS-u dostaje zaproszenie na przysięgę do najlepszego kolegi, można powiedzieć nawet przyjaciela z lat szkolnych (sam dostał odroczenie do stycznia przyszłego roku), przecież przyjacielowi nie można odmówić. Na 10 dni przed Bożym Narodzeniem wybierają się na przysięgę samochodem z kompletem pasażerów. Nie dane było jemu dotrzeć do celu. Kilka kilometrów przed celem podróży samochód łapie pobocza dachuje, i koniec podróży. Zenek poczuł jakby ukąszenie komara w kark i po tym stracił czucie od szyji w dół. Okazało się że ma złamany krąg szyjny, a odłamki kości uszkodziły rdzeń kręgosłupa. Poza nim nikomu nic się nie stało. I tak zaczęła się jego droga przez mękę. Bo kto z nas nie załamał by się po takiej tragedii.
(...)
Mówią, że jesteś sprawiedliwy - śmiechu warte...
Dlaczego jestem cieniem człowieka?
Czym zasłużyłem na taki los?
Dlaczego fizycznie jestem mniej niż zero?
Przecież nie jestem taki zły.
Są gorsi, a cieszą się życiem, tryskają zdrowiem.
Powiedz mi, o Sprawiedliwy:
Dlaczego to ja jestem kaleką,
A, nie ten spod budki z piwem?
Czy Ty to słyszysz?
Czy Ty w ogóle jesteś?

Tak u niego było i jeszcze gorzej!
(...)
Stracił kontakt ze światem na kilka lat.

C.d.n.

Pozdrowienia.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Ja już kiedyś zakładałem taki temat, ale spox. Niedawno byłem na spotkaniu z nim. Redytowałem jego wiersze i powiem, ze nawet ma interesujące zamiłowania i styl. :)

...

Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

W jednej chwili z człowieka sprawnego, wysportowanego stał się całkowicie bezwładny. Mógł jedynie swobodnie mrugać oczami i to nie zawsze gdyż często przeszkadzały w tym łzy. W pierwszych dniach po tragedii rozpoczęła się walka lekarzy o jego życie, (operacje na kręgosłupie przeprowadzano obkładając jego lodem, bo nie można było zbić temperatury). Życie uratować udało się, ale sprawności fizycznej nie odzyskał. Wymagał i wymaga 24-godzinnej opieki. Po dwóch latach leczenia wrócił do domu i tu zaczęło się prawdziwe chorowanie w samotności. Dookoła ludzie zdrowi, sprawni a Zenek przykuty do łóżka i wózka.
Przez pierwsze lata choroby nie życzył sobie, by ktoś jego odwiedzał i litował się nad nim „Niepełnosprawni nie potrzebują litości czy łaski albo jednorazowych aktów dobrej woli. Pragniemy, aby traktowano nas na równi z innymi, poważnie z miłością.

Jego słowa na temat kościoła i wiary przed tragedią „Z perspektywy lat mogę powiedzieć, że byłem wierzący z metryki, tzn. w księgach parafialnych było zapisane: ochrzczony, przystąpił do Komunii Świętej, przyjął Sakrament Bierzmowania. W życiu religijnym Kościoła uczestniczyłem, bo tak wypadało a nie z potrzeby serca. To był obowiązek, tradycja, bo tak było przyjęte w rodzinie. Chodziłem tam, ale, mimo, że miałem uszy nic nie słyszałem i mimo, iż miałem oczy nic nie widziałem. W latach szkoły podstawowej dość często uczestniczyłem we Mszy Świętej i innych nabożeństwach kościelnych. Potem nieco rzadziej. Rok przed wypadkiem ponownie co niedziela byłem w kościele, dlatego iż moja dziewczyna odczuwała taką potrzebę. Wtedy do kościoła chodziłem bardziej z miłości do mojej narzeczonej, niż z miłości do Boga. Tak oto (w dużym skrócie) wyglądał mój stan fizyczny i duchowy”.


Zenek czuł swoją i innych bezradność wobec straszliwego kalectwa. Po kilkunastu latach trwania w niemocy napisał wiersz o swoim odczuciu i przeżywaniu pierwszych dni po tragedii.

Tetraplegia

Biały sufit, biała pościel,
Śnieżni biały kitel siostry Oli.
Jak to się stało? – usłyszałem w oddali.
A co się stało, gdzie ja jestem?

Pamiętam, że padał gęsty śnieg,
Pierwszy tej zimy.
Nie dawał wytchnienia wycieraczkom.
Na łuku koła nie posłuchały kierowcy
I to wszystko!
Aha – jeszcze ból w krzyżu.
A co ty wiesz o Krzyżu – zapytała siostra.
Nic – odpowiedziałem.

Ola – dlaczego nie mogę leżeć na poduszce?
Dlaczego nie czuję ciepła, zimna, dotyku?
Dlaczego nie ruszam rękami, nogami?
Dlaczego płaczesz? Przerwała moje dlaczego?
Kradnąc łzy z moich i swoich policzków
W błękitną, pachnącą jak płatki róży chusteczkę.
Czy wyjdę z tego? – szepnąłem.
Nie usłyszała, nie chciała usłyszeć.
Odeszła w stronę kaplicy:

Chryste! Ty odpowiedz
Idź i porozmawiaj z nim o Krzyżu.
Ja nie potrafię – jestem Weroniką.
Pójdę szukać Szymona
.

Koledzy szybko zapomnieli, a dziewczyna odeszła...

Więcej jutro.

Pozdrowienia.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Przez lata wiele razy powtarzał słowa: nie ma sprawiedliwości na świecie, przecież nie byłem taki zły i nie zasłużyłem na taki okrutny, brutalny los. Żył z dnia na dzień, bez sensu i celu.
Zwrot w jego życiu nastąpił podczas pobytu na zajęciach terapeutycznych w Białymstoku. Poznał tam terapeutkę która zaczęła pocieszać go od strony religijnej, a zarazem od głębszego poznania wiary. Odpowiedział jej, że życie głęboką wiarą to robota dla księży i zakonników, a on nie ma zamiaru odbierać im chleba i jeżeli jest taka mądra, to niech odpowie jemu: dlaczego jest kaleką,, gdzie jest sprawiedliwość.
Nie otrzymał na to odpowiedzi, ale został odesłany z swoim pytaniem do Jezusa Chrystusa. Między książkami których trochę czytał znalazł i Nowy Testament, który dziwnym trafem tam się znalazł. Zaczął studiować kawałek po kawałku nie roniąc z niego ani słowa. Po przestudiowaniu i wielu przemyśleniach, doszedł do wniosku, że Bóg tak chciał i nie ma się, co, sprzeciwiać. Którejś niedzieli, słuchając w radiu Mszy Świętej jadł śniadanie, usłyszał słowo księdza głoszącego Słowo Boże. Skąd on wiedział, że jem śniadanie. Jeżeli do tej pory miał jakieś wątpliwości, to teraz zostały całkowicie rozwiane, zrozumiał też, że Pan Bóg we Mszy Świętej obcuje z nami i jest obecny nie tylko w malutkiej Hostii, ale, mówi do nas przez czytane Słowo Boże. Uświadomił sobie, że Bóg istnieje i tak z katolika metrykalnego, zmienił się w człowieka mocno wierzącego. W ten oto sposób zmieniły się jego zapatrywania na Boga i wiarę w niego, widocznie do zmiany zapatrywań potrzebna była ta tragedia i tyle cierpienia.

Odradzające dotknięcie.

Wkładasz Swoje czyste palce
W moje grzeszne uszy,
Aby dusza mogła słyszeć.
Nakładasz ślinę z piaskiem
Na moje pożądliwe oczy,
Aby serce mogło widzieć.
Odpuszczasz grzechy, błogosławisz,
Każesz wstać wziąć łoże,
Rozmnażasz chleb i ryby,
Przemieniasz wodę w wino.
aby objawiły się sprawy Ojca:
Głusi słyszą,
niewidomi widzą
chromi chodzą.


Wiem, to miłość
Jak Ty mnie miłujesz.

C.d.n.

Pozdrowienia





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Po wypadku opuścili jego wszyscy przyjaciele, koledzy, dziewczyna którą bardzo kochał i planował zawarcie małżeństwa też jego zostawiła, mówił, że nie miał do niej pretensji, bo patrząc z perspektywy czasu, jaki byłby z niego mąż, nie mówiąc już o ojcostwie.
Ja też nie różniłem się wiele od nich. Chociaż byłem tylko kolegą z pracy (pracował jakiś czas ze mną w jednej brygadzie), nie widziałem się z nim 30 lat. W pierwszych latach nie chodziłem, bo myślałem że pewnie nie pasuje iść w odwiedziny bo uzna to za litość nad nim i w tym wypadku moje poglądy zgadzały się z jego zapatrywaniami. W kolejnych latach zajęty swoimi sprawami i problemami, pamięć o nim poszła w zapomnienie. Teraz będąc już niby emerytem i mając więcej czasu, zdecydowałem się odwiedzić jego w domu, tym bardziej że przypominał o sobie częstymi spotkaniami w telewizji Łomża i Białystok oraz w naszej prasie i nie tylko. Odwiedziny nastąpiły przed Wielkanocą. Był bardzo zadowolony, że ktoś z dawnych znajomych odwiedził jego. Prawdopodobnie (jak wspomniał jego opiekunka) jestem jedynym z jego dawnych znajomych który o nim przypomniał sobie. Nawet jego przyjaciel do którego jechał na przysięgę, przez 30 lat odwiedził jego tylko raz w szpitalu i nic po za tym. Byłem ciekawy jak Zenek wygląda po takich przeżyciach. Myślałem, że zastanę jego ponurego, przygnębionego i smutnego. Bardzo pomyliłem się, zastałem jego wesołego, uśmiechniętego, tryskającego humorem i żeby nie wózek, na którym siedział nie pomyślałbym, że jest człowiekiem doświadczonym przez los. Zapytałem, dlaczego zajął się pisaniem?
Jego słowa: „Człowiekiem się jest, poetą się bywa. Poeta to za wielkie słowo dla mnie. Piszę z potrzeby serca, a ściślej mówiąc, są dwa powody, że biorę pióro do ręki. Pierwszy – głoszenie Miłości Bożej poprzez słowo pisane. Drugi – poprzez głoszenie miłości lepiej przyczynić się do integracji świata ludzi zdrowych ze światem ludzi starszych, chorych, niepełnosprawnych”

Po prostu piszę i nic ponad to

O Szymborskiej i Noblu nie marzę,
Do Miłosza daleko mi i już za wysoko.
Herbert nie zawsze łatwy – widocznie wiedza moja zbyt uboga.

Ksiądz Twardowski zawsze przeze mnie lubiany,
zarazem niedościgniony poprzez swoje proste, ludzkie pisanie
Tak, o tym, co wieczne, jak i o tym, co przyziemne przemijające

Jak widać, gdzie mi tam w poczet poetów,
ale mimo tego skreślam, poprawiam, wyrzucam do kosza
ciągle z nadzieją, że uda mi się porazić wiarą i miłością
choć jednego człowieka
.

A nawet gdyby tak się tak się nie stało,
To przecież dla samego siebie
Też warto wkładać do szuflady, wyjmować z niej
Nasze spostrzeżenia, oczekiwania, marzenia:
Te spełnione i te śmieszne,
Dziecięco naiwne, nie do końca przemyślane;
Dziś wręcz głupiutkie, mało poważne.

C.d.n.

Pozdrowienia.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Jednym z powodów mojego siadania na wózek i wychodzenia poza cztery ściany swojego pokoju jest wypełnienie mojego marzenia, to jest integracji świata ludzi chorych, niepełnosprawnych ze światem ludzi zdrowych (niestety takie podziały istnieją). Nie wiem czy dane będzie dożyć mi tego i czy w ogóle jest to możliwe. Jednak to wiem na pewno: tylko przez miłość może się to dokonać i trzeba o tym mówić, pisać, bo miłość nie pozwoli, aby człowiek zgubił drugiego człowieka. Temat, który chciałbym podjąć, nie jest tylko moim głosem. Czynię to w imieniu ludzi niepełnosprawnych, których radości i smutki nie są mi obce, ponieważ od 30 lat jestem jednym z nich.

Nie wiem czy nie będzie to wołaniem na puszczy, w czasach pogoni za pieniądzem, mało obchodzi ludzi bogatych, co się dzieje z osobami starszymi, schorowanymi, niepełnosprawnymi, w czasach, gdy najważniejsza jest miłość do pieniądza. Ale walkę podjąć trzeba, może w końcu ludzie zauważą dyskryminację ludzi niepełnosprawnych i z większą miłością będą na nich spoglądać. Może dzięki zaangażowaniu Zenka i ludzi jemu podobnych Państwo Polskie przypomni sobie, że w naszym kraju żyją nie tylko ludzie zdrowi i większą opieką otoczy ludzi chorych, niepełnosprawnych.

Zenek był częstym gościem w szpitalu w Konstancinie, tam uratowano mu życie po wypadku, tam często wożono jego na rehabilitację, a że był ten szpital był oczkiem w głowie w czasach PRL często przywożono tam zagranicznych gości, żeby pochwalić się wizytówką Polski. Zenek powiedział, że idąc do ZOO angażujemy się bardziej emocjonalnie niż goście zwiedzający szpital. Przeszli przez korytarze jakby nikogo nie widzieli. Właśnie te zdarzenia zadecydował o tym, że wziął pióro w zasadzie cienkopis, przełamał się w sobie zaczął publicznie zabierać głos w obronie niepełnosprawnych.

Niepełnosprawni nie potrzebują litości czy łaski albo jednorazowych aktów dobrej woli. Pragniemy, aby traktowano nas na równi z innymi, poważnie z miłością.

Na swoich drogach życia spotyka się wiele różnego rodzaju cierpień i to, w jaki sposób przyjmujemy chorobę i cierpienie drugiego człowieka świadczy o naszym człowieczeństwie. Świat ludzi zdrowych nie nadąż za potrzebami ludzi niepełnosprawnych.

Pomóżcie wydostać się nam z domowego więzienia, przyjmijcie nas z prawdziwą miłością. My umiemy i pragniemy kochać, a zarazem chcemy być kochani, prawdziwie kochani. Człowiek może stracić zdrowie, ale nie powinien stracić wiary w drugiego człowieka. I dlatego poprzez to słowo namawiam, zachęcam do miłości, a nawet o nią proszę. Wiem, że jeżeli integracja dokona się w naszych sercach, to przy dzisiejszych osiągnięciach medycznych i technicznych inne bariery pękną jak bańka mydlana.

Pogoń za…

Telefon z giełdy przerywa sen.
Śniadanie w biegu, obiad na mieście;
Kolacja przy lampach pędzącego mercedesa
Łyk drzemki na parkingu. Kubek kawy z automatu.
I w drogę…

Sen z oczu spędza kolejna kreacja
Z Paryża dla żony.
Silniejszy od zmęczenia jest sportowy model Toyoty
Na osiemnastkę dla syna.
Kłucie serca zagłusza nowa willa z basenem
W dzielnicy elit i złoty łańcuszek do klucza na szyję dla córki.

I co dalej, i co jeszcze?

A może dębowy garnitur
I dwa metry piachu nad głową dla siebie?
Tylko tym się nie martw. To załatwią ci inni.

Czy nie jest to prawda? Pieniądz, pieniądz i jeszcze raz pieniądz, nie będzie czasu umrzeć? Będzie, a resztę załatwią za nas inni.

Pozdrowienia





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Dzięki wierze w Boga, która mocno i nieodwracalnie zakorzeniła się w jego sercu, zaczęło rodzić się w nim pragnienie świadomego głębszego życia z wiarą. Życie dla niego zaczęło nabierać sensu. Przekonany jest, że u Boga nie ma równych i równiejszych, jak to jest w życiu doczesnym bywa. Przestał oszukiwać samego siebie i przyjął do wiadomości, że prawdziwa, świadoma wiara nie jest łatwa. Wymagał od siebie bardzo dużo, chociaż przy jego chorobie, zawsze mógł znaleźć tysiące wymówek. Dzięki obcowaniu z Bogiem, przestał czuć się samotny, przestał się nudzić, nauczył się planować czas dzienny, żeby najlepiej jego spożytkować. Przestał się wstydzić swojego kalectwa i lęku związanego z tą chorobą. Życie w łóżku przestało być koszmarem, a swoje człowieczeństwo można realizować w takim stanie, nie sam , ale z tym co przywrócił jemu to człowieczeństwo. Teraz nie miał już wątpliwości, że poznanie i doskonalenie wiary należy zacząć od siebie. Uświadomił sobie, że praca nad samym sobą, to jeszcze nie wszystko, że nie może wszystkiego, czym, Pan Bóg jego obdarzył zatrzymać dla siebie.
Wiara bez uczynków jest pusta.

Dziecko

U swojego Nauczyciela
Zawsze jestem dzieckiem,
Zawsze jestem uczniem.
Ale przychodzi czas,
Kiedy dziecko,
Kiedy uczeń
Dorasta do roli nauczyciela
I zaczyna dzielić się z innymi
tym, – co zastało mu dane,
a także zadane.

W jego sercu zaszły duże zmiany, już chyba nieodwracalne, ale w jego zdrowiu nie zaszły żadne zmiany na lepsze, uważał, że jest mniej niż zero, że jest fizycznym cieniem człowieka, nadal nie mógł sam się przewrócić z boku na bok. Żeby nie dostać odleżyn, trzeba przewracać jego, co cztery godziny. Trzeba mu pomóc umyć się, ubrać posadzić na wózek, jeżeli chcę wyjść na świeże powietrze i jeszcze pchać wózek, samodzielnie może poruszać tylko głową. Zenek postanowił wykorzystać śladowe ruchy, które pozostał jemu w rękach. Dzięki specjalnym uchwytom nauczył się jeść, ogolić i umyć zęby. Nauczył się pisać, ale tylko cienkopisem, bo nie ma siły, aby docisnąć długopis do papieru. Napisanie kartki podaniowej zajmuje jemu niewiele, tylko 5 dni. Mimo, że pisanie idzie mu tak wolno nie zniechęca się , bo widzi sens i owoce swojej benedyktyńskiej pracy.
Dużo zawdzięcza pomocy życzliwych ludzi, o złotym sercu. Dzięki nim może organizować życie domowe, wychodzić na zewnątrz by czynnie włączyć się w ubogacanie świata. Wiele zawdzięcza swojemu bratu, dzięki niemu przez 30 lat choroby nie miał ani jednej odleżyny. Gdy jego mama zaczęła chorować na Alzheimara i nie tolerowała w domu osób trzecich, zajmował się również przygotowywaniem posiłków. Nie było by w tym nic dziwnego gdyby nie choroba brata. Jego rozwój umysłowy zatrzymał się na poziomie kilkuletniego dziecka. Powiedział o nim, że Irek, bo tak brat ma na imię, ma otwarte serce jak wrota w stodole, nie ma u niego kalkulowania, kombinowania, przeliczania czy się opłaca, czy nie. Pewna Pani powiedziała na spotkaniu w przedszkolu: Brat ma ręce i nogi, a ty głowę, i w ten sposób uzupełniacie się, tworząc jedną całość potrzebną, aby móc w tej sytuacji funkcjonować. Zenek zadedykował Irkowi wiersz pt. "Kto tu normalny", a że to było w okresie kampanii prezydenckiej zauważył że nasi politycy delikatnie mówią zachowywali się bardzo niepoważnie.
W tym wierszu mamy porównanie.

Kto tu normalny

Krzyżykiem znaczy swoją tożsamość.
Nie czyta, nie liczy nie pisze,
Nie mierz, nie przelicza, nie kalkuluje,
Nie kłamie ,nie kradnie nie kombinuje;
Idzie, gdzie proszą, kocha nie znając;
Przyjmuje razy ciągle kochając.

Mówią, że głupi, że nie zna życia

Kilka literek tuż przed nazwiskiem
Czyta liczy, pisze,
Mierzy, przelicza, kalkuluje,
Kłamie, kradnie, kombinuje;
Kocha mamonę, wciąż pomnażając;
Przyjmuje laury, Boga nie znając.

Mówią, że mądry, że zna życie.

Kto tu normalny, kto nienormalny
Kto, kto przegra życie?

Pozdrowienia.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Jednak można mieć prawdziwych przyjaciół, którzy nie opuszczą w biedzie i nieszczęściu, bo

Nie ten przyjaciel,
co w pomyślnej chwili
Swą życzliwością
Życie ci umili.

Lecz ten, kto w klęski
Ostatniej godzinie
Sztandar miłości
Nad Tobą rozwinie
.

I takich przyjaciół ma właśnie Zenek, udało się mu się znaleźć, raczej oni go znaleźli, takich co pomagają bezinteresownie. Widocznie ktoś nad nim czuwa. A kto? Wiadomo, najlepszy z najlepszych kolegów i przyjaciel w jednej osobie ”Pan Bóg’.
Z MOPS-u dostał pomoc do prowadzenia domu, Panią Bożenkę. Zenek mówi, że jest to coś więcej niż pomoc. Pani Bożenka swoją osobowością pokazuje, jak mogłoby wyglądać życie, kiedy mąż jest na wózku, a żona fizycznie pełnosprawna
Siostra Danusia jest opiekunem duchowym Zenka, właściwie to dzięki niej zaczął pisanie.
Wszystkim przyjaciołom zadedykował wiersz:

Dziękuję, że jesteś

Ania godzinami przepisuje z dyktafonu.
Kasia i Pan Józef poświęcają czas żmudnej korekcie.
CITON użycza sprzętu.
Iwona i Piotr bezinteresownie zapisują na dysk.
Grzegorz z radością zapewnia transport i nie tylko…
Kiedyś Pani doktor Kozłowska,
A dziś Jola, żona Grzegorza
To medyczna opieka rodziny.
Pani Bożenka to ktoś więcej niż etatowa opiekunka MOPS-u,

Gdy Alzchajmer zabiera nam mamę.
A jak tu nie wspomnieć
modlitewnego trwania na kolanach służki Danusi,
diakona Darka
z Panem Jezusem nie tylko w dłoniach.
Nie mogło zabraknąć Zygmunta – złotej rączki,
A na dodatek jest to człowiek o złotym sercu.

Prymas Tysiąclecia powiedziałby:
Czas to miłość.
Ksiądz Twardowski mówi:
Miłość za Bóg zapłać.
A Ty Panie zachęcasz słowami:
Darmo otrzymaliście, darmo dawajcie
Od siebie dodam każdemu z osobna i wszystkim razem:
Dobrze, że jesteś, dziękuję, że jesteście!

Dzięki przyjaciołom i swojej Benedyktyńskiej pracy, jaką jest dla niego pisanie stara się przekazać to, czym Pan Bóg jego obdarował. Radością życia. Pranie dzielić się to radością, aby jego radość była radością innych. Ostatnie wakacje przed chorobą mamy spędził na wczaso-rekolekcjach dla niepełnosprawnych w Konstancinie, na których robią coś więcej jak chorują. Rekolekcje organizuje i prowadzi kapłan, który w wypadku samochodowym złamał kręgosłup i porusza się na wózku inwalidzkim. Poznał tam ludzi którzy nie załamali się swoją chorobą, ale prowadzą aktywny tryb życia, malują ustami, nogami, prowadzą biznesy na wózku, a także ludzi pióra. Tam właśnie miał swój pierwszy wieczór autorski.
Pisanie jest dla niego rzeczą bardzo ważną, czerpie z niego radość i sens życia. Ciągle doskonali swój warsztat twórczy, by słowo pisane jako ewangelizacja docierało do najszerszego grona ludzi. Kilka lat temu po niespodziewanym wygraniu pierwszego konkursu literackiego na który wpłynęło około 700 prac, pomyślał, że wszystko to zawdzięcza Bogu i musi jemu za to się odwdzięczyć. Ale jak? Znalazł prosty sposób, po prostu ewangelizacja przez słowo pisane. Co zresztą cały czas czyni.

Cóż mam, czego bym nie otrzymał
Puk, puk…
- Proszę, otwarte…
- Dzień dobry. Poczta, list polecony.
Zakładam okulary:
Fundacja sztuki w Krakowie zawiadamia:
zestaw Pana utworów pt. Tylko miłość jest wieczna
Otrzymał II nagrodę w Ogólnopolskim konkursie literackim.
Zapraszamy na wieczór poezji
.

Listonosz chyba pomylił piętra.
Przecieram wizytówkę na drzwiach.
Imię i nazwisko jak na kopercie.
Numer też się zgadza.
Miasto nad Narwią, kod 18-400.
Wszystko na swoim miejscu.

Maryjo! Matko moja. Dziękuję i gratuluję.
Pierwszy konkurs…
I tak miła niespodzianka.
Z szuflady na świecznik?
Czy to dla mnie?
Czy sprostam wyzwaniu?

Otwieram Testament Twojego Syna i czytam:
Nikt nie zapala świecy pod łóżkiem,
lecz na świeczniku, aby świeciła domownikom
.
Rozumiem! To znaczy, że, jest za.
Skorzystam z zaproszenia.
Stanę na świeczniku,
Aby on świecił dookoła,
Aby od niego zapalały się kolejne świece.

Stara się poprzez środki masowego przekazu, prasa, radio, telewizja i udział w konkursach wychodzić do innych. Ma za co dziękować Bogu, bo są już owoce jego życia na wózku. Jest około dwudziestokrotnym laureatem konkursów literackich, współautorem kilkunastu książek. Ukazują się pojedyncze artykuły w czasopismach. W dalszym planie ma napisanie książki na temat Żywego słowa Bożego W Mszy św. i liturgii godzin. Zbiorek poezji A kiedyś miałem sen…, też było marzeniem autora żeby go wydać, no i udało się. Pierwszy egzemplarz trafił do jego rąk w dniu wyboru nowego Papieża Benedykta XVI.

Poezja ma między innymi to w sobie, że nieraz tylko w kilku wierszach można odzwierciedlić miesiące, lata, a nawet wieki historii.
Przykładem jest jego wiersz:

Cierpienie

Stało się to,
Czego nie chciałem.
Stało się to,
Czego nie życzyłbym wrogowi.
Stało się to.
Czego do końca zgłębić nie potrafię.

A jednak:

Wypełnia się to,
O czym marzyłem.
Wypełnia się to.
Czego szukałem.
Wypełnia się to,
Czego pragnie człowiek.

Powiesz, że dziwne.
A ja jestem szczęśliwy.

W wierszu tym ukazuje wcale nie mały fragment życia z ostatnich 30 lat.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

Miałem przyjemność być na jednym z jego spotkań z młodzieżą szkolną, w Zespół Szkół Samorządowych im. 1 Pułku Ułanów Krechowieckich.


Tuż przed Wielkanocą zawiozłem autora na to spotkanie, bo jego przyjaciel Pan Grzegorz musiał pilnie wyjechać. Spotkanie to wywarło na mnie bardzo duże wrażenie. Spotkanie to zorganizowała siostra Danusia nauczycielka religii.



Miał tam trzy spotkania: młodzież z młodszych klas Szkoły Podstawowej, młodzież ze starszych klas Szkoły podstawowej i młodzież z Gimnazjum. Opowiedział im o swoim życiu jeszcze z przed wypadku, wspomniał młodzieży, kiedy będąc jeszcze zdrowy byli na zgrupowaniu piłkarskim juniorów ŁKS-u w Studziennicznej i jak po przegranym sparingu z drużyną Augustoowa i to dość wysoko musieli zasuwać na piechotę na miejsce zgrupowania (Augustów – Studzienniczna 8 km, co przyjęli z wielkim aplauzem.













Największe jednak wrażenie wywarło na młodzieży opowiadanie jak doszło do tego, że znalazł się na wózku inwalidzkim, o jego walce z samotnością po opuszczeniu przez udawanych kolegów, znajomych, przyjaciół i narzeczoną a szczególnie zasłuchani byli jak opowiadał o swoich cierpieniach i gdy nie mógł pogodzić się z losem, że on młody zdrowy dwudziestolatek w pełni sił musi siedzieć na wózku, a taki pijaczek spod budki z piwem cieszy się najlepszym zdrowiem:

Mówią, że jesteś sprawiedliwy – śmiechu warte…
Dlaczego jestem cieniem człowieka?
Czym zasłużyłem na taki los?
Dlaczego fizycznie jestem mniej niż zero/
Przecież nie jestem taki zły.
Są gorsi, a cieszą się życiem, tryskają zdrowiem.
Powiedz mi, o sprawiedliwy:
Dlaczego to ja jestem kaleką, a nie ten spod budki z piwem?
Czy Ty to słyszysz?
Czy Ty w ogóle jesteś?

Tak było i jeszcze gorzej!












Po tych słowach ucichło, tak że słychać było by przelatującą muchę. Uczniowie podchodzili do niego po zakończonym spotkaniu i osobiście dziękowali za to że zaszczycił ich swoją obecnością.
Wychowawcy najgorzej obawiali się jego spotkania z gimnazjalistami. Wychowawczynie bały się z nimi przyjść, że narobią wstydu za całą szkołę.
Powiedział im: przyprowadzajcie, nie obawiajcie się, nie poznacie ich po zakończeniu spotkania, że to Wasi uczniowie. I nie pomylił się. Zachowywali się wcale nie gorzej od młodzieży ze Szkoły Podstawowej, wychodząc dziękowali i nauczycielom i autorowi za zorganizowanie takiego spotkania.



Po spotkaniu zwiedziliśmy pracownię katechetyczną im. śp. Księdza Prałata Czesława Domela. (zdjęcie wyżej)

Na zakończenie odbyło się spotkanie z Dyrektorem i całą kadrą gdzie, Dyrektor serdecznie podziękował panu Zenonowi za pouczające spotkanie.
Potem smaczny obiadek u siostry Danusi, serdeczne pożegnanie i odjazd do Łomży. Powrót minął szczęśliwie bez przygód. Podróż umilał Zenek opowiadając o swoim życiu i wspomnieniach z przed wypadku.

Przyjrzyjcie się na twarze młodzieży, jak są poważne i skupione.

Pozdrowienia.
Całość napisano:
Na podstawie tomiku prozy z poezją i i tomiku poezji pod tym samym tytułem A kiedyś miałem sen.. oraz rozmowy z autorem tych tomików.





Odpowiedz na tę wiadomość
 
Re: Diecezjalny "Ksiądz Twardowski."

W artykule tym ukazane jest jak niepełnosprawni tworzą małżeństwa, wychowują dzieci, chociaż sami potrzebują opieki, ale są bardzo szczęśliwi, bo są kochani przez innych i mają żyć dla kogo.
Każdy niepełnosprawny jeżeli kochany może pokonywać w życiu
największe bariery i osiągać niewiarygodne cele
.

http://www.niepelnosprawni.info/ledge/x/9005

Pozdrowienia





Odpowiedz na tę wiadomość
 Wyświetlaj drzewo   Nowszy wątek  |  Starszy wątek 


 Logowanie użytkownika
 Imię (nazwa) użytkownika:
 Hasło:
 Pamiętaj mnie:
   
Nie masz konta? - Zarejestruj się
 Nie pamiętasz hasła?
Podaj Twój e-mail albo nazwę użytkownika poniżej a nowe hasło zostanie wysłane na e-mail skojarzony z Twoim profilem.


Posty, których jedynym celem jest kopiowanie artykułów prasowych lub reklama - będą kasowane

Ogłoszenia płatne


Formatowanie tekstu
Za treść wpisów odpowiedzialność ponoszą ich autorzy.
phorum.org