Nowy temat | Spis tematów | Przejdź do wątku | Szukaj | Zaloguj | Nowszy wątek | Starszy wątek |
Pan i Śmieć...czyli Urząd i Obywatel |
Każdy miał pewnie zdarzenia, kiedy to w kontakcie urząd/firma i Ty poczułeś się jak bezwartościowy śmieć. Może warto to opisać? Więc na początek sprawa obywatel -ZUS. Znajoma złamała nogę i ma założony długi gips. Zwolnienie też kilkutygodniowe. Dostaje wezwanie, że musi się stawić w ZUS -Zambrów w celu zbadania czy jest chora! Wezwanie jest obowiązkowe pod rygorm anulowania zwolnienia. Wiem, że to normalna, bezczelna-praktyka stosowana przez tę pokręconą firmę. Wzywa się ludzi ciężko chorych do innego miasta, aby "dochtór" potwierdził, że są chorzy. Jadą więc na własny koszt i stają w długaśnych kolejkach! Ustawa, na którą się powołują (art 56 ust. 4 i5 Ustawy z 25.06. 1999r, Dz.U. nr 60 poz. 636) nie nakazuje ciężko chorym ludziom, aby SAMI i o własnych siłach i na własny koszt stawili się przed obliczem szanownego konowała. Czy ZUS-u nie stać na karetkę, a "dochtór" nie może ruszyć swojej szanownej dupy i przyjechać do pacjenta? Tymczasem ta "firma" ciągle marnotrawi nasze pieniądze i nadal nie jest wiarygodna. To pierwszy przykład obywatela-śmiecia w naszej demokracji. A co Wy na to? Zbych
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pan i Śmieć...czyli Urząd i Obywatel |
Dobre. Ja kiedyś próbowałem zarejestrować się w NFZ w Warszawie. Nie miałem jeszcze stałej umowy o pracę (byłem jak to się mówi, wolnym strzelcem), ale podatki od moich umów o dzieło odprowadzałem jak należy, żadna szara strefa, nic z tych rzeczy. Po prostu skończyłem studia i chciałem mieć dostęp do publicznej służby zdrowia, dopóki nie znajdę stałej pracy - ot, taka zachcianka. Pani w okienku w NFZ na Koszykowej uświadomiła mi, że chyba mi się we łbie poprzewracało i przywilejów mi się zachciewa. Mówi do mnie: "Książeczkę ubezpieczeniową poproszę". Ja jej na to: "Swojej nie mam, gdyż nie pracuję na etat, ale tu jest książeczka mojej żony, która pracuje na etat i zarejestrowała mnie jako członka rodziny ubezpieczonego". Na co pani w okienku: "Ale ja pana nie mogę wpisać w rejestr, bo pan jest nieubezpieczony". Na co ja: "Ależ jestem - proszę, tu jestem wpisany, w książeczkę mojej żony". Na co pani: "Jeśli pan jest, to poproszę pańską książeczkę". Na co ja: "Swojej nie mam, mam żony, gdzie jestem wpisany". Na co pani: "To ja pana nie mogę wpisać w rejestr, bo pan jest nieubezpieczony". I wkoło Macieju - tak przez kwadrans. Zgrzytałem zębami, pioruny ciskałem oczami, ale całkiem mnie rozwaliła, kiedy powiedziała: "Wie pan, ta książeczka pańskiej żony jest dla pana nieważna, ale niech pan kupi w kiosku zeszyt w kratkę, przyjdzie do mnie, ja panu zrobię pańską książeczkę w tym zeszycie". Ręce, nogi i spodnie mi opadły i z miejsca poszedłem do Rzecznika Praw Pacjenta (na szczęście tylko kilka pięter wyżej). Dopiero po tej interwencji zostałem zarejestrowany. To moje trzy grosze w tym temacie. Pozdrawiam. grover
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Re: Pan i Śmieć...czyli Urząd i Obywatel |
Mariusz, Istotny jest tu fakt, że ludzie stąjąc przy okienku rzadko mają pełną świadomość, jakie prawa im przysługują. Często odmowa pomocy przez "panienkę z okienka" powoduje, że odchodzimy z kwitkiem. To, że poszedłeś do Rzecznika i załatwiłeś wszystko to wyjatkowa sytuacja. Ale nikomu nie zależy na wyedukowaniu społeczeństwa. A mało kto czyta wszystkie ustawy, rozporządzenia itp. Urzędnicy przyzwyczaili się do tego, że są "nietykalni" i trzymają się swojej wersji choćby nawet nie była prawdziwa. Powoli się to zmienia, ale długo jeszcze nie będzie normalnie. A ZUS przebija wszystko. Takim chamstwem i znieczulicą na problemy (chorych przecież) ludzi nie wykazuje się żadna inna instytucja (może poza naszymi władzami). Przykładem mogą być renty dla kombinatorów i zabieranie ich ludziom nieuleczalnie chorym (oczywiście mówię o przypadkach nagłośnionych przez media, choć w rodzinie tez miałem taki przypadek). Szkoda gadać... Artur M. GoRbI
|
Odpowiedz na tę wiadomość
|
Wyświetlaj drzewo | Nowszy wątek | Starszy wątek |